- Chłopaki, wstawać! – zawołał Liam. – Za dwie godziny
mamy być w centrum. Wywiad.
Nakryłem głowę poduszką chcąc jeszcze przez chwilę zostać
w tym śnie, ale było już za późno. Wszystko uleciało mi z głowy. Wstałem i
przyjrzałem się małej plaży pod moim łóżkiem.
- Już jesteś gotowy? – zapytał Liam zdziwiony uchylając
drzwi. – To budź Harry’ego i na śniadanie. Właśnie przywieźli.
- Jasne. Za chwilę – wydukałem i patrzyłem jak zamyka za
sobą drzwi. I w tej samej chwili wszystko sobie przypomniałem. Skoczyłem do
okna i rozsunąłem żaluzje, powodując tym niezadowolenie przyjaciela. Słońce
wpadało wprost na jego łóżko.
- Jest – szepnąłem. Znów tam była. W tym samym miejscu.
Siedziała dokładnie w tej samej pozycji co wczoraj. – Kate...
- Co? – zapytał Harry.
- Nic. Wstawaj, bo zaraz Niall nam pożre śniadanie –
powiedziałem z niechęcią odrywając od niej wzrok i kierując się w stronę
łazienki. – Idę pod prysznic.
- Hmm – mruczał Harry, ale widziałem, że już powoli się
podnosi. Obowiązki wzywają.
Gdy wszedłem do kuchni poczułem na sobie baczny wzrok
Liama. Starałem się nie zwracać na to uwagi i zachowywać się normalnie.
Cokolwiek to znaczyło.
- Niall zostawiłeś mi coś do jedzenia? – zażartowałem. – Czy
będę musiał żebrać o resztki.
- Bierz co chcesz – powiedział, a potem szybko dodał
przysuwając do siebie talerz. – Tylko nie to.
Zaśmiałem się i usiadłem do stołu.
- Zapowiada się kolejny piękny dzień, a my jesteśmy wolni
już od 14 – zaczął Liam. – Można by potem coś porobić, ale teraz to śpieszcie
się z tym jedzeniem. Nie mamy już czasu. Samochód z pewnością już czeka.
Wszyscy byliśmy zadowoleni i każdy snuł jakieś plany na
popołudnie. Niestety jak to najczęściej bywa w takich sytuacjach – życie
weryfikuje nasze zamiary. Słoneczny poranek przemienił się w pochmurne
popołudnie, a z nieba raz po raz padał deszcz. Po skończonych wywiadach i
długiej wyczerpującej sesji opadliśmy ciężko na fotele i kazaliśmy się zawieść
do hotelu. Jedyne o czym marzyłem, to wziąć prysznic i zalegnąć na kanapie.
Patrząc na innych widziałem na ich twarzach podobne plany. O mało nie
pozasypialiśmy w samochodzie. Przed hotelem tłum fanów wyrwał nas na chwilę z
odrętwienia. I z uśmiechem na twarzy wysiadałem z samochodu. Wdawałem się w
pogawędki, podpisywałem, co tylko podstawiano mi pod nos, pozowałem do zdjęć i uśmiechałem się - cały czas konsekwentnie kierując się do wejścia. Portier już
czekał w pogotowiu. Byłem pewny, że chłopaki mają taki sam plan.
- Nareszcie – wysapałem padając na fotel. – Padam na
twarz.
- Ja też – Harry rzucił się na kanapę, ale już po chwili
podniósł się i zaczął wyciągać spod siebie opakowanie po ciastkach. – Niall...
– jęknął.
- Oj weź, zaraz to sprzątnę. Tylko chwilę odsapnę –
powiedział, a oczy same mu się zamykały. Mi zresztą też. Jeszcze przez chwilę
zastanawiałem się nad pójściem pod prysznic,
ale nie chciało mi się ruszać. Zapadła cisza.
- Ona wciąż tam jest... – słowa Zayna sprawiły, że wszyscy
jak na odgłos wystrzału rzuciliśmy się do okna.
- Niemożliwe, przecież leje... – zdążył tylko dodać Liam, ale
od razu umilkł gdy spojrzał na plaże.
Siedziała tam. Dokładnie jak wcześniej. Jedyną różnicą
było to, że teraz nie miała książki na kolanach. Otworzyłem drzwi na taras i wiatr
od razu próbował mi je wyrwać. „Tak zimno, a ona siedzi tam w dżinsach i
podkoszulku” pomyślałem.
- Louis, co ty wyprawiasz? Właź do środka i zamknij te
drzwi! – krzyknął Liam.
Ale ja widziałem tylko te jej oczy i wiedziałem, co muszę
zrobić. Odwróciłem się na pięcie i wybiegłem z apartamentu.
- Zaraz wracam – krzyknąłem na odchodnym.
I znów byłem na plaży. Znów kierowałem się w jej stronę,
ale tym razem chyba nie słyszała jak nadchodzę. Siedziała opierając brodę na
kolanach. Rękoma obejmując nogi. I znów wpatrywała się w morze. Aż podskoczyła gdy się odezwałem.
- Hej – uniosła twarz w moją stronę. Znów przebiegł mnie
dreszcz. „Co to jest?” jęknąłem w duchu. Widziałem tylko te oczy przesłonięte
długimi czarnymi rzęsami i usta, po których spływały krople deszczu. Te oczy...
- Cześć Louis – brzmiało to tak jakoś cudownie, inaczej. –
Znów się spotykamy. Dziwną porę wybrałeś sobie na spacer.
- Nie dziwniejszą niż ty na siedzenie na plaży –
powiedziałem starając się by zabrzmiało to normalnie. – Przepraszam za wczoraj.
Głupio się zachowałem – dodałem jeszcze, a w duchu kończąc, że nie tylko
wczoraj.
- Nic się nie stało. – I znów ten uśmiech... Właściwie to
nie uśmiech tylko delikatne uniesienie kącika ust, ale brzmi jak uśmiech. Czy
uśmiech może brzmieć? „Głupi jesteś!” komplementowałem siebie.
- Mieszkam z przyjaciółmi w tym hotelu. Mamy okna po tej
stronie i tak cię zauważyliśmy. Dasz się zaprosić na herbatę? – Mój mózg znów
zaczął chyba pracować. – No i przeczekasz deszcz. – Czy mi się wydawało, czy ona
znów cała spięta gotowała się do ucieczki. Ale dlaczego?
- Nie mogę – powiedziała powoli, jakby ostrożnie. – Czekam
tu na koleżankę.
- Trochę się spóźnia – powiedziałem – jakiś tydzień? – Nie
mogłem się powstrzymać. – Chyba nie ładnie z jej strony. – Zauważyłem wesoły
błysk w jej oczach. Czy to w ogóle możliwe?
- Kończy pracę o 20.
- To jeszcze cztery godziny. Chyba nie chcesz tu siedzieć
w taką pogodę – próbowałem przekonywać, ale ona wyglądała tylko na co raz
bardziej przestraszoną. Deszcz zacinał coraz mocniej, a wiatr tylko mu w tym
pomagał. – Czy ona pracuje w tym hotelu? – zapytałem. Ach ta moja inteligencja.
Lekko dostrzegalnie skinęła głowa. – To może do niej zadzwonisz i powiesz, w
którym pokoju będziesz i ona tam po ciebie przyjdzie. Podam ci nawet dane i
jeśli chcesz może to sprawdzić w recepcji. – Normalnie mówcie mi Einstein!
- Naprawdę nie trzeba – powiedziała cichutko. Nie mogłem
oderwać od niej wzroku. Te usta...
- Proszę cię – ja nie prosiłem, ja błagałem – przecież
trzęsiesz się z zimna. Wyjąłem telefon i wyciągnąłem rękę w jej stronę i zdałem
sobie sprawę, że jednak trochę mi brakuje do bycia geniuszem. – Trzymaj i
zadzwoń do przyjaciółki – wcisnąłem jej telefon w dłonie i znów przebiegł mnie
dreszcz. Tym razem jej palce były lodowate. „Jest przemarznięta” pomyślałem
śledząc ruch jej dłoni.
- Nie mogę – szepnęła podając mi telefon.
- Proszę cię – „Błagam” – nic ci nie grozi. Zresztą ona
może do nas zaglądać kiedy tylko będzie miała ochotę. Jest za zimno. Leje... –
postanowiłem zrobić wszystko, by ją przekonać. Mogę nawet błagać. „Już to
robisz...”
- Nie mogę, bo na twoim telefonie nie ma przycisków –
dodała cicho. „Einstein! Akurat. Ty debilu!” podsumowałem się w myślach.
- Podasz mi numer? – „błagam”.
- 07925... – powiedziała, a ja nie mogłem odwrócić
wzroku od jej ust. Drżały z zimna. Ocknąłem się. Już prawie się udało.
- Możesz powtórzyć? Nie zdążyłem... – „Akurat” dodałem w
myślach.
Wybrałem podany numer i słysząc głos po drugiej stronie
odetchnąłem z ulgą. Przez chwilę bałem się, że to nie jest prawdziwy numer, a
ona ucieknie. Podałem telefon Kate. Włożyłem jej go do dłoni. I znów ten
dreszcz. „A może będę chory” przemknęło mi przez głowę.
- Alex? – zaczęła cicho i jakby niepewnie – Tak, wszystko
w porządku – znów pauza. – Troszeczkę. Ale ja... – zaczęła i nie dokończyła.
- Mogę? – zapytałem sięgając po telefon i wyciągając go z
jej palców. „Zdecydowanie będę chory...” – Cześć. Nazywam się Louis. Mieszkam w
tym hotelu w pokoju 1012. Chciałem zaprosić twoją przyjaciółkę na herbatę, by się
ogrzała i wysuszyła. Poczekałaby tam na ciebie, aż skończysz pracę. – A jednak
trochę szarych komórek jeszcze pełni u mnie dyżur. Dałem jej w końcu dojść do
słowa. – Tak w 1012 – powtórzyłem. – Louis Tomlinson – znów dodałem. I wreszcie
moją twarz rozjaśnił uśmiech. – To zaraz tam podejdziemy. Dam teraz telefon
Kate, byś mogla jej to powtórzyć.
Podałem telefon przemarzniętej dziewczynie. Bez słowa
wysłuchała, co przyjaciółka ma do powiedzenia.
- Dobrze – powiedziała cicho i oddała mi telefon. A mi
przeszło przez myśl, że ona zawsze chyba tak mówi. Cicho i ostrożnie. Jakby przepraszała, że przerywa ciszę.
- Możemy iść? – zapytałem wyciągając do niej rękę. „O ja
kretyn.” Podniosła się pomału bez mojej pomocy, a ja poszedłem w jej ślady.
Nogi mi już zdrętwiały od tego kucania. Spojrzałem w stronę chłopaków. Nie
widziałem wyrazu ich twarzy, ale z pewnoscią byli zdumieni. Liam właśnie
wchodził do środka.
Skierowała się w stronę hotelu, a ja maszerowałem u jej
boku przyglądając jej się nieustannie. Była tak drobna. W przemoczonych
trampkach sięgała mi ledwie do ramienia. Dopiero teraz zauważyłem, że ma torbę
przewieszoną przez ramię. „Pewnie z książką w środku” pomyślałem jak na
geniusza przystało. Wciąż była spięta i ostrożna. Było to widać w każdym jej
kroku. Dotknąłem jej ramienia chcąc jej wskazać kierunek, a ona drgnęła
przerażona i zatrzymała się. Cofnąłem rękę.
- Drzwi są po prawej stronie – powiedziałem przepraszająco. Skierowała się w dobrą stronę. Po kilku metrach znów się
odezwałem. – I zaraz będą schody na taras.
Zwolniła kroku. Myślałem, że to już bardziej niemożliwe,
tak wolno się poruszaliśmy. Stąpała jeszcze ostrożniej, aż stopą dotknęła
pierwszego stopnia.
- Pięć – powiedziałem, a ona znów lekko się uśmiechnęła.
„Wygląda jak jakiś elf” przyszło mi do głowy w tym momencie. Spojrzałem w
stronę drzwi. Czekała tam na nas dziewczyna i nie odrywała wzroku od Kate.
- Cześć – powiedziałem. – Jestem Louis.
- Cześć. Miło cię poznać. Jestem Alex – delikatnie
przytuliła przyjaciółkę. – Kochanie, przepraszam. Mogłam sama jakoś cię
przemycić do środka.
- Wiem, że nie mogłaś – usłyszałem ciche słowa.
- Ja nie pracuję na twoim piętrze – zwróciła się do mnie
nie wypuszczając dziewczyny z objęć – ale postaram się by koleżanka przyniosła
wam więcej ręczników, by Kate mogła się wysuszyć. Zresztą tobie też się
przydadzą. I zadzwonię jak skończę pracę, bo nie wolno nam chodzić do pokojów
gości. Poczekam na nią w holu. Skarbie – zwróciła się do wystraszonej
dziewczyny – ja znam tego chłopca. – „Chłopca?” W tej chwili chciałem być
mężczyzną. – Będziesz tam bezpieczna. I ogrzejesz się. Będzie dobrze – mówiła
cały czas ścierając dłonią krople deszczu z twarzy Kate. Nie mogłem się
powstrzymać, by ich nie porównać. Z jednej strony drobna i wystraszona
dziewczyna, a z drugiej wysoka i z lekką nadwagą. No może więcej niż
lekką. Z pewnością bardziej pewna siebie.
Różne jak ogień i woda. W tym momencie ktoś ją zawołał. Odwróciła się szybko i
wypuściła Kate z objęć.
- Muszę wracać do pracy – powiedziała. – Kochanie, nic się
nie bój. Louis mieszka z przyjaciółmi. Fajne chłopaki. Cały personel ich
uwielbia – puściła do mnie oko. Chyba nie da się jej nie lubić. – Więc idź
teraz z nim i daj się sobą zaopiekować. – Ucałowała ją szybko w policzek i
pobiegła do pracy.
- Możemy iść? – zapytałem. W odpowiedzi dostałem delikatne
skinienie głową. Dotknąłem palcami jej pleców, a ona odskoczyła przestraszona.
I jakiś grymas przemknął jej po twarzy. – Przepraszam – powiedziałem od razu.
– Wiesz gdzie są windy? – Zaprzeczyła. – To jak... – myślałem gorączkowo. A ona
wyciągnęła do mnie rękę. Delikatnie chwyciłem jej palce, nie chcąc znów jej
przestraszyć i skierowaliśmy się do najbliższej windy. Zastanawiałem się nad
tym, co usłyszałem od jej przyjaciółki. „Tam będziesz bezpieczna”. A więc jest
coś czego ona się boi.
- Jesteśmy na miejscu – powiedziałem otwierając powoli
drzwi. Wciąż trzymałem jaj palce i czułem jak zaczyna drżeć coraz bardziej. Ze
strachu. Chyba pierwszy raz ktoś był przerażony, gdy miał nas poznać. Weszliśmy
do środka. W salonie zaległa cisza. Słychać było tylko tykanie zegara stojącego
w kącie pokoju.
- Chłopaki, to jest Kate. Posiedzi u nas do 8 i poczeka,
aż jej przyjaciółka skończy pracę – powiedziałem przerywając tą dziwną cisze.
Usłyszałem cichutkie:
- Hej.
Nikt się nie poruszył. A ona wciąż trzęsła się ze strachu
i z zimna. Pierwszy ocknął się Zayn.
- Cześć, jestem Zayn – podszedł z wyciągnięta ręką, a ja
właśnie uzmysłowiłem sobie, że zapomniałem im o czymś powiedzieć. Szybko
pokręciłem głową zatrzymując go w połowie drogi. Spojrzał zdziwiony, ale nie
podszedł bliżej. – Miło cię poznać – dodał tylko.
- Ja jestem Liam, a to Harry i Niall – wskazywał na
wymienianych nie wiedząc, że to zbyteczne. – Cieszymy, że dałaś się zaprosić do
nas.
W tym momencie pukanie do drzwi zabrzmiało jak wystrzał z
armaty. Poczułem jak Kate podskakuje ze strachu. Chciałem odwrócić się, by
otworzyć i poczułem jak dziewczyna ściska moje palce.
- Liam, możesz otworzyć? – powiedziałem i z ulga
spostrzegłem, że przyjaciel bez słowa komentarza wypełnia moją prośbę.
- Dzień dobry. Koleżanka przekazała mi, że proszą panowie
o dodatkowe ręczniki i szlafrok – usłyszeliśmy od drzwi. Poczułem jak jej
uścisk zelżał.
- Tak. Dziękuję bardzo – powiedział Liam odbierając od
uśmiechniętej pokojówki puszysty stos. Zamknął drzwi. – To ja zaniosę to do
łazienki – powiedział kierując się do mojego pokoju.
- Dzięki – powiedziałem. – Chodź ze mną, proszę –
zwróciłem się do Kate lekko ciągnąc ją w stronę pokoju. Poszła ze mną bez
słowa. Po drodze minęliśmy Liama. Jego wzrok wyrażał jeden wielki znak
zapytania. Skinąłem mu tylko głową. Zaraz im wszystko wyjaśnię. Weszliśmy do
pokoju i skierowaliśmy się do łazienki. Na szafce leżał stos ręczników. Obok
szlafrok. „Co powinienem teraz zrobić?” myślałem gorączkowo. Czułem jak ona
trzęsie się ze strachu. A może z zimna. „Nie pochlebiaj sobie”.
- Kate, może chcesz się wykąpać, albo wziąć prysznic. Dłonie
masz lodowate – powiedziałem, a ona w tym samym momencie zabrała swoją rękę.
Delikatnie kiwnęła głową. – Wanna? – zapytałem. Znów potwierdzenie. Odkręciłem
kran ustawiając odpowiednią temperaturę i zatkałem odpływ. – Tu masz
ręczniki... – zacząłem, a mój tytuł geniusza oddalał się coraz bardziej.
Znów ująłem jej palce i pociągnąłem delikatnie w stronę
wanny. Usiadłem na brzegu i poprosiłem, by zrobiła to samo. Wziąłem ręczniki i
położyłem na podłodze obok jej stóp. A samym wierzchu wylądował szlafrok.
Pociągnąłem jej dłoń, by mogła wyczuć puszystą kupkę.
- Tu masz ręczniki, a na samej górze szlafrok. Poradzisz
sobie? – Znów skinęła delikatnie głową. – Będę w pokoju za drzwiami. Usłyszę
jak tylko zawołasz i obiecuję nie będę podglądać – próbowałem żartować. Czy to
był ten delikatny uśmiech? – Teraz zostawię cie samą i pójdę tylko powiedzieć
chłopakom, by zrobili nam gorącej herbaty. Wracam i czekam, aż zawołasz.
Dobrze? – W odpowiedzi dostałem kolejne skinięcie głową.
Wstałem i wyszedłem z łazienki delikatnie przymykając za
sobą drzwi. Zostawiłem tylko szparę, by usłyszeć gdyby mnie potrzebowała.
Zatrzymałem się i zacząłem nasłuchiwać. Po kilku minutach usłyszałem, ze
zaczyna się rozbierać. Ruszyłem do chłopaków. Muszę im wszystko szybko
wyjaśnić. Już prawie opuszczałem pokój, gdy przyszło mi do głowy, że może
potrzebować mydła lub szamponu. Zawróciłem. Pod drzwiami zawahałem się.
Powinienem zapukać? A co jeśli ją tym wystraszę i się poślizgnie wchodząc do
wody? Rożne scenariusze przychodziły mi do głowy. Zerknąłem przez szparę w
drzwiach. Ten widok zmroził mi krew w żyłach, a łzy zaczęły lecieć jakby bez
mojego w tym udziału. „Jak to możliwe?” pytałem sam siebie. Ujrzałem plecy Kate
całe pokryte czerwonymi bliznami układającymi się w przerażającą abstrakcję.
Siniaki we wszystkich kolorach jakiejś makabrycznej tęczy. I w tym wszystkim
ona, drobna dziewczyna próbująca właśnie ostrożnie wejść do wanny. Patrzyłem
jak powoli zanurza się w wodzie i widziałem grymas bólu jaki pojawił się na jej
twarzy. „Boże, ta woda jest dla niej za gorąca!” krzyczał głos w mojej głowie.
Patrzyłem na ten przerażający widok i płakałem...
- Kate... – zacząłem powoli trzęsącym się głosem –
zapomniałem ci powiedzieć, że gdybyś chciała, to szampon powinnaś mieć po lewej
stronie na półeczce. Ma taką jakąś nietypową zakrętkę o ile dobrze pamiętam – mówiłem
dalej. „Dobrze pamiętam, przecież właśnie na niego patrzę”. – A żel do mycia ma
opakowanie takie gumowate. Wprawdzie nie pachnie różami, ale całkiem znośnie –
moje żarty stają się coraz bardziej nieudolne.
Wyszedłem w końcu z pokoju zamykając za sobą drzwi.
Oparłem się o nie ciężko i spróbowałem się trochę uspokoić. Skierowałem się do
salonu. Na mój widok zapadła cisza.
Cudowne opowiadania, zastanawiam się jakim cudem nie znalazłam go wcześniej. To jest po prostu piękne, nie mogę oderwać wzroku od liter, tak idealnie składają się w słowa, a te w zdania które super ze sobą współgrają :-) jestem pod wrażeniem. Chciałabym już znać ciąg dalszy, a więc czekam:-) pozdrawiam M.Payne:-)
OdpowiedzUsuńDziękuję jeszcze raz za miłe słowa. Grzeją moje serce :)
UsuńNo i się stało. Popłakałam się...
OdpowiedzUsuń+ świetne masz te opowiadania. Pod żadnym pozorem nie przestawaj go pisać ;*
~Kaśka Directioner
Dziękuję i postaram się - tu kładę rękę na sercu ;)
UsuńBoże... To jest cudowne i straszne jednocześnie. O Boże...
OdpowiedzUsuńTego sie nie spodziewałam. Muszę wiedzieć co sie jej stało. Po prostu muszę. Biedna dziewczyna. Rozmowy Lou, które prowadzi sam ze sobą - mistrzostwo swiata. Louis ty Einsteinie! I chyba tez juz lubię ta Alex. Ciekawe czy dużo jest starsza od Kate. Bo chyba jest? I w ogóle to ile ma lat? I w ogóle jaka jest? Chyba ma poczucie humoru tylko chyba na razie schowane bo są dla niej obcy? Czytam dalej C. U. D. O.
Ania Horan ;)
Wszystko się w końcu okaże... Przynajmniej taką mam nadzieję ;) Widzę, że wytrwałaś w czytaniu. Dziękuję za każde miłe słowo.
UsuńTak jak mówiłam, nadrabiam zaległości :D Ale tajemnicze to opowiadanie i niesamowicie wciaga, jest świetne bo jest wyjątkowe :) Czytam dalej! :) x
OdpowiedzUsuńJejku! Strasznie się cieszę, że postanowiłaś przeczytać to moje opowiadanie i dziękuję ci za te miłe słowa. Mam nadzieję, że dalsza część również ci się spodoba...
Usuńjesteś genialna dziewczyno. nic dziwnego że tyle osób czyta tego bloga i tyle go poleca, z chęcią i ja bęę czytać :) xx
OdpowiedzUsuńDziękuję i strasznie się cieszę, ze chcesz poznać tą historię :) Mam nadzieję, że cię nie rozczaruję...
UsuńKolejny, a ja się wzruszyłam, kurde, zgrywam twardzielkę. Ryczę jak jakieś dziecko. To było takie smutne, jak ona i on. Piekne. Myślę, że ja nie czytam - ja połykam twoje opowiadanie w wielkich kawałkach, jest tak wciągające. nareszcie czytam coś sęsownego. dziękuję.
OdpowiedzUsuńDziękuję, że podzieliłaś się ze mną odczuciami po przeczytaniu rozdziału...
UsuńA więc zacznę od tego, że to zupełnie bez sensu, że piszę komentarz do tego rozdziału, ponieważ pewnie i tak go nie przeczytasz, ale doszłam na razie tylko tutaj, a komentarz który za chwilę napiszę dotyczy się jak na razie tylko jego.
OdpowiedzUsuńA więc gdy czytam twoje opowiadanie mam wrażenie jakby chłopcy na prawdę osobiście to pisali. Widzę wielką różnicę między sposobem opowiadania Zayna i Louisa.
I dodam jeszcze, że te sposoby strasznie do nich pasują. Kiedy czytałam ten rozdział miałam wrażenie że mówi to moja przyjaciółka, która wręcz uwielbia Louisa. Dosłownie, te same teksty, podobne myślenie.
Kocham cie.
A opowiadanie na pewny przeczytam całe. :)
Rzeczywiście późno trafiłam na twój komentarz, ale dziękuję ci z niego bardzo :)
UsuńZauważyłaś coś, na co bardzo liczyłam, a mianowicie różnice w charakterach chłopców. Specjalnie nie podaję czyja będzie perspektywa, bo chcę byście sami się domyślili. A gdy poznacie chłopców, będzie to tylko prostsze...
Pozdrawiam xx
Super opowiadanie, podziwiam cię ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję i bardzo się cieszę, że ci się podoba :)
UsuńPiszesz tak cudownie, że nie mogę przestać oderwać się od tego opowiadania! =D
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa. Mam nadzieję, że kolejne rozdziały również będą ci się podobały...
UsuńSerce wali mi jak oszalałe..
OdpowiedzUsuńCoraz ciekawiej się dzieje tutaj :D Masz niesamowity talent :)
@enough_strong__
Cieszę się, że moja pisanina tak na ciebie działa :)
UsuńPozdrawiam xx
Dziewczyno (autorko) Kocham Cię ;p serio tak świetne to jest że normalnie nie wierzę że można tak świetnie pisać. GRATULUJĘ :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa... Cieszę się, że podoba ci się moja pisanina :)
UsuńPozdrawiam xx