niedziela, 30 września 2012

03



- Dobra, do wyboru mamy horror głupi, straszny, stary i taki, którego jeszcze nie oglądaliśmy. – powiedziałem wesoło machając im przed oczami okładkami filmów na DVD. – To, który najpierw? Ja głosuję na ten głupi. Można pęknąć ze śmiechu, a i laski są w nim fajne – dodałem.
Niall uniósł tylko kciuk do góry zajęty ładowaniem kolejnych ciastek do ust. Odwróciłem się w stronę Liama wyczekująco.
- Był jakiś dziwny? – powiedział tylko.
- Lou? Och, daj spokój. Może jest po prostu zmęczony, a może robi nas w balona – odpowiedziałem zdecydowanie. – Pewnie podsłuchuje pod ścianą i pęka ze śmiechu.
- Raczej nie – powiedział Liam, ale jakby już mniej pewnym głosem. – Dobra, zobaczymy rano. – stwierdził. – Ja bym wolał ten nowy – zwrócił się w moją stronę.
- Zayn, decydujesz – powiedziałem i spojrzałem na niego. Ale on mnie nie słuchał. Zapatrzył się w okno. Tylko patrzył chyba na swoje odbicie w szybie, bo było już zbyt ciemno by cokolwiek tam dojrzeć. – Zayn – powiedziałem głośniej. Drgnął wyrwany z zamyślenia i odwrócił się w moją stronę.
- Czego? – warknął.
- Który film? – powtórzyłem lekko już zniecierpliwiony. – Co się dziś z wami dzieje?
- Ja spasuję. Idę spać. – powiedział i skierował się do swojego pokoju.
- Czyli oglądamy nasz film. – powiedziałem wyciągając jednocześnie płytę z pudełka.
Rozsiedliśmy się wygodnie i skupiliśmy się na filmie. W sumie to nie trzeba było się na niczym skupiać, bo tak kiczowatego filmu, to już dawno nie widzieliśmy. Pokładaliśmy się ze śmiechu jeszcze długo po napisach końcowych.
- Liam, to teraz może być ta nowość, którą chciałeś – powiedziałem wyjmując DVD z odtwarzacza.
Niall w międzyczasie zawinął do kuchni, z nadzieją, że jeszcze coś tam znajdzie, coś co przeoczył poprzednio. „Marne szanse” pomyślałem śmiejąc się w duchu.
- Nie, może jutro. Na dziś mam dość. Idę spać – powiedział kierując się do swojego pokoju. Popatrzyłem za nim ze zdziwioną miną. Zatrzymał się jakby niepewnie przy moim i Louisa pokoju, ale tylko pokręcił głową i poszedł do siebie.
W tym momencie wrócił Niall z ostatnim ciastkiem w dłoni.
- Nie ma nic do jedzenia. – oznajmił. Brzmiało to trochę tak, jak gdyby ktoś mu wszystko wyjadł. Rozejrzał się po salonie. – A gdzie Liam?
- Poszedł spać – stwierdziłem krótko. – Zostaliśmy tylko my na placu boju.
- To ja też idę do wyrka – powiedział rozglądając się powoli, bo a nuż gdzieś jeszcze coś czeka, by to zjeść.
- OK – tylko na tyle było mnie stać. Stałem tak i patrzyłem jak wchodzi do pokoju i powoli zamyka za sobą drzwi. Stara się nie trzasnąć, by Zayn się nie obudził. Ledwo to zrobił, a dało się słyszeć hałas i przeciągły jęk, a następnie wiązankę niewyszukanych słów. – A jednak go obudził – zaśmiałem się sam do siebie. – Zakład o dychę, że wpadł na coś co sam tam postawił.
Rozejrzałem się dookoła. Salon wyglądał jak pobojowisko. „W sumie jak zawsze” dodałem w myślach. Nie będę siedział tu sam jak palec. A to miał być taki udany wieczór. A tu najpierw jednemu odwaliło, potem drugi się rozchorował.
- Co tu się dzieje? – mruczałem pod nosem. Odłożyłem na ławę pudełko, które wciąż jeszcze trzymałem w dłoniach i skierowałem się do pokoju. – Jak to się okaże jakimś głupim kawałem z jego strony, to oberwie – obiecałem sobie myśląc o zachowaniu Louisa. Zapomniałem o tym gdy tylko otworzyłem drzwi do pokoju. Lou spał w poprzek łóżka z nogami na podłodze. Wciąż miał na sobie ciuchy, w których spędził cały dzień. Zapomniał nawet zgasić światło. „Przynajmniej buty ściągnął” pomyślałem, gdy o mało się o nie nie zabiłem podchodząc do niego. Odsunąłem je stopą.
- Istna piaskownica – warknąłem. Przypomniało mi się co było powodem dziwnego zachowania chłopaków. „Tajemnicza dziewczyna...
- A tam, zaraz tajemnicza – powiedziałem próbując ułożyć przyjaciela wygodnie na łóżku. Przykryłem go kocem i zgasiłem światło. Sam skierowałem się pod prysznic. – O co tyle szumu? Zwykła laska. No może bardziej oczytana – zaśmiałem się. – W końcu czyta tam całymi dniami.
Przywołałem jej obraz. Drobna dziewczyna o ciemnych włosach, którymi szarpał wiatr. Rzeczywiście praktycznie się nie poruszała. Tylko te jej palce, które przesuwały się po papierze...

środa, 26 września 2012

02



- Niall, nie zauważyłeś, że Zayn ostatnio jest jakiś inny? – zapytałem naiwnie sądząc, że zdążę usłyszeć odpowiedź zanim zapcha sobie usta śniadaniem.
- Nie, nie wydaje mi się. A co? Jest? – powiedział starając się nie stracić cennego jedzenia, które w siebie władował.
- Sam nie wiem. Tak jakoś...
- Cześć wam – Liam dosiadł się i zaczął nalewać sobie soku. – Co tam?
- Louis sądzi, ze Zayn jest dziwny. – podsumował moje głębokie przemyślenia Niall. – W sensie bardziej niż zazwyczaj.
- Może coś w tym jest. Coś zamyślony jest ostatnio. Może chodzi o Perrie? – poparł mnie Liam.
- E tam. Przesadzacie. Wszystko jest w porządku. A już z nią zwłaszcza. Pół nocy wisiał z nią na telefonie.
- Powiedział Niall, próbując uratować pomidora nim dotknie podłogi – przedrzeźniałem przyjaciela. – Nie mów z pełną gębą – śmiałem się już na całego widząc piękną plamę na czystej koszulce.
- Ale na podłogę nie spadł – sprostował Niall śmiejąc się ze swojej niezdarności. – Czyli jednak miałem ubrać tą niebieską, a tak się rano zastanawiałem. Dajcie jakąś ścierkę może da się uratować koszulkę.
- Za tobą – powiedziałem wciąż się śmiejąc.
Niall przechylił się lekko na krześle, by sięgnąć i w tym momencie... Trzask!  Niall na podłodze, reszta kanapki w jakimś wymyślnym wzorze rozsypana na bluzce, a krzesło w kawałkach.
- Nic ci nie jest? – Liam zapytał zrywając się z miejsca i chcąc biec przyjacielowi na ratunek.
- Nie. Mam ścierkę! – odrzekł ze zwycięstwem w głosie unosząc rękę ze zdobyczą do góry.
Tego już było dla mnie za wiele. Śmiałem się tak, że aż mnie brzuch rozbolał. Oni mi wtórowali. Gdy patrzyłem jak Niall próbuje się podnieść z podłogi i pierwsze co robi, to trafia dłonią w kanapkę leżącą obok, skutkiem czego znów ląduje na plecach, aż musiałem usiąść na posadce, tak się śmiałem.
- To chyba zasada trzech sekund już tu nie obowiązuje – śmiałem się nadal. – Ale za to poślizg pierwsza klasa.
Niall podnosił się powoli zanosząc się ze śmiechu. Liam opierał się o stół, a drugą ręką trzymał się za brzuch i starał się opanować. A ja już myślałem, że zaraz umrę, bo właśnie w tym momencie zobaczyłem Harry’ego, który z dziwnym uśmiechem na ustach próbował ogarnąć co tu się dzieje. Jego wyraz twarzy – bezcenny.
- Co wyrabiacie? Spać się nie da.
- Nowy rodzaj budzika – wydyszałem podnosząc się z podłogi. – I w dodatku działa – dodałem widząc, że nawet Zayn zawitał w kuchni. Choć on jeszcze chyba nie całkiem się obudził.

Dziś mamy grafik napięty maksymalnie jak się da. „Nic dziwnego, że się wszędzie spóźniamy się o te kilka minut” pomyślałem. „No dobra, może kilkanaście” dodałem bardziej uczciwie. Wizyta w redakcji jakiejś gazety, to ostatni punkt dziś na liście. Było fajnie. My się wygłupialiśmy, a oni cykali nam zdjęcia. Zjedliśmy lody z pięcioma fankami, które wygrały w konkursie spotkanie z nami. Śmiechu było co niemiara. Tak jak lubię. Dziewczyny były sympatycznie i strasznie nieśmiałe na początku. Za to redaktorka była rewelacyjna. Wygłupiała się na równi z nami i już po chwili wszyscy zanosili się od śmiechu. Zdecydowanie ten dzień należy zaliczyć do udanych. A żeby już było idealnie – pogoda też dopisywała. I kto to mówił, że w Anglii na wybrzeżu nie może być pięknie?
- Chłopaki, co robimy z tak pięknie rozpoczętym dniem? – zapytałem wchodząc do salonu. – Przydałoby się go zakończyć jeszcze lepiej.
- Możemy coś zjeść.
- Może film?
- Idę zapalić.
- Imprezka.
Wszystkie odpowiedzi padły jednocześnie. Spojrzeliśmy po sobie i znów wybuchnęliśmy śmiechem. Skończyło się na tym, że zamówimy coś do jedzenia. W międzyczasie Liam spróbuje zadzwonić do Danielle. A potem seans filmowy. „Pełen relaks” pomyślałem i zapatrzyłem się na niespotykane zjawisko. A mianowicie Niall zgubił żelki. „Nie może być!” zaśmiałem się w duchu i już chowałem rozpoczętą paczkę do kieszeni. Będzie można się pośmiać, gdy zaczną się poszukiwania.
- Gdzie Zayn? – zapytał Liam siadając obok mnie.
- Nie mam pojęcia. Dalej pali? – powiedziałem. – Długo coś...
Wyszliśmy na taras. Zayn stał wpatrzony gdzieś w dal, zamyślony, z dogasającym papierosem. I z dziwnym wyrazem twarzy.
- Zayn tu Ziemia! – krzyknąłem wskakując mu na barana. – Odbiór.
- Złaź idioto! O mało zawału nie dostałem! – krzyknął i rzeczywiście tak wyglądał. – Chcesz mnie zabić?
- Co z tobą? – zapytał spokojnie Liam. – Ostatnio jakiś dziwny jesteś. Coś się stało?
- Nie. Po prostu się zamyśliłem – powiedział i powędrował wzrokiem w stronę plaży. Nie uszło to naszej uwadze i my też tam spojrzeliśmy.
- O! Znów ta dziewczyna – krótko dodał Liam.
- Jaka? – spytałem. – Znacie ją?
Oparłem się o barierkę i przyjrzałem się dokładniej mrużąc oczy od słońca. Na plaży pod drzewem siedziała dziewczyna z książką na kolanach. A może to szkicownik. Nie widać. Wpatrywała się w przestrzeń przed sobą, a palcami wodziła po papierze.
- Co to za laska? – spytał Harry, który nie wiadomo kiedy dołączył do nas.
- Nie mam pojęcia – mruknął Zayn. – Ona tam po prostu siedzi każdego dnia i czyta.
- Nie wygląda żeby czytała – powiedziałem. – Raczej się zamyśliła, albo po prostu obserwuje fale. Co w tym dziwnego?
- Chodzi o to, że ona tam siedzi codziennie. W tym samym miejscu. Praktycznie się nie rusza. Sama. A potem znika.
- Znika? – zapytałem zastanawiając się czy rzeczywiście wszystko z nim dobrze. – W sensie: idzie sobie?
- Po prostu znika. W jednej chwili wychodzę na fajkę i jest, a po chwili już jej nie ma. – powiedział Zayn. – Wiem jak to brzmi. Wierz mi. Chodzi o to, że nigdy nie widziałem, by z kimś rozmawiała ani nawet by się podniosła i poszła sobie. Gdy we wtorek wstaliśmy przed siódmą ona już tam była.
- Interesujące... – powiedziałem patrząc na dziewczynę. Wiatr sprawiał, że jej kucyk powiewał jak chorągiewka. – Trzeba to sprawdzić. – powiedziałem i już mnie nie było. Zjechałem windą do holu i skierowałem się do wyjścia. Zatrzymałem się w połowie drogi widząc niewielki tłumek przed hotelem. „Musi być inne wyjście” pomyślałem.
- Przepraszam – zapytałem mijającego mnie pracownika – jest inne wyjście na zewnątrz, na plaże?
- Oczywiście, proszę pana, przy restauracji. Mogę wskazać – zaofiarował się.
- Nie trzeba. Wiem gdzie to. Dziękuję.
Chwilę później już kierowałem się w stronę dziewczyny. Obejrzałem się za siebie. Chłopaki tylko gapili się na mnie i czekali na rozwój wydarzeń. Pomachałem im, a potem spojrzałem na nią. Kasztanowe włosy spięte w kucyka powiewały na wietrze. Siedziała po turecku z książką rozłożoną na kolanach. I głaskała ją. „Głaskała?” pomyślałem. „Co mi chodzi po głowie?” Uśmiechnąłem się do siebie, ale muszę przyznać, że tak to wyglądało. Siedziała zamyślona wpatrzona w horyzont. W pewnym momencie drgnęła. „Pewnie mnie usłyszała i zaraz się obróci. Ciekawe jak wygląda?” Nic takiego się jednak nie stało. Wciąż patrzyła na morze i muskała palcami kartki. Podszedłem bliżej. „A więc to jednak szkicownik” pomyślałem widząc czyste kartki. „Tylko gdzie ma ołówek? Rysuje palcami” zaśmiałem się w duchu.
- Cześć. – powiedziałem. Czasami moja elokwencja samego mnie zaskakuje. – Jestem Louis. – dodałem wyciągając o niej rękę.
- Hej – powiedziała cicho odwracając twarz w moją stronę – jestem Kate.
Stałem jak idiota z wyciągniętą dłonią, ale ona najwyraźniej nie zamierzała podać swojej. Opuściłem więc rękę. Jej oczy. Najpiękniejsze oczy jakie widziałem. Nie wiem dlaczego. Magnetyzowały, aż dreszcz przebiegł mi po ciele. I znów spojrzała na morze. Podążyłem wzrokiem po falach. „Nic szczególnego” pomyślałem.
- Rysujesz? – zapytałem siadając obok niej. Czy mi się tylko zdawało, czy jej ciało się napięło. Wyglądała jak ktoś, kto w każdej chwili gotowy jest zerwać się do ucieczki.
- Nie. Dlaczego pytasz? – zdziwiła się.
- A to nie rysownik – wskazałem głową. Choć teraz z bliska już nie byłem taki pewny i w dodatku widząc jej zaskoczenie.
- To – dotknęła delikatnie kartki – to książka.
- Dopiero masz zamiar ją napisać? – zażartowałem śmiejąc się z własnego pomysłu.
- Chciałabym. Niestety ktoś już mnie ubiegł. – powiedziała uśmiechając się delikatnie.
Jej uśmiech. A może to jednak nie był uśmiech. Ledwie uniosła kącik ust, a ja nie mogłem oderwać od nich wzroku. Zaraz pomyśli, że jestem jakimś zboczeńcem, ale co mogłem zrobić? Najwyraźniej miałem jakieś problemy z myśleniem. Z wielkim trudem skierowałem wzrok na białe karty papieru. Nic na nich nie było.
- To jest książka? – zapytałem nic nie rozumiejąc. – Przecież to są czyste kartki.
- Tak to jest książka.  I to rewelacyjna, muszę dodać – powiedziała cicho. „O matko, znów ten uśmiech”. A może tylko mi się zdawało.
- Jak się ją czyta skoro nie ma w niej liter? – zapytałem, bo już nic z tego nie rozumiałem.
- Palcami...
Odruchowo dotknąłem kartki. Były grubsze niż w normalnych książkach, a kiedy poczułem pod palcami różne nierówności – zrozumiałem. „Jaki ja jestem tępy?”
- Przepraszam – powiedziałem cicho. – Nie wiedziałem... Znaczy... Nie domyśliłem się...
Z tej mojej głupoty tak się zaplątałem, że nawet zdania nie mogłem sklecić. Gapiłem się tylko na nią z otwartymi ustami i próbowałem jakoś to ogarnąć. „Zacznij od siebie” pomyślałem.
- Nic nie szkodzi. Skąd mogłeś wiedzieć? – powiedziała cicho. I w tym momencie jej palce musnęły moje, a mnie przeszedł taki dreszcz jakby mi ktoś je włożył do kontaktu. Zabrałem dłoń. „Co tu się dzieje?”
- Yyy... – zacząłem. – To ja...
- To na razie, Louis. – powiedziała cicho ukazując mi drogę ucieczki. A ja, król wśród kretynów – przynajmniej w tej chwili – podniosłem się i odszedłem mówiąc tylko chicho:
- Na razie...

Powlokłem się do hotelu. Przed windą zatrzymały mnie jakieś fanki prosząc o autograf i wspólne zdjęcie. Uśmiechałem się i robiłem głupie miny do aparatu, a w głowie zastanawiałem się czy właśnie wyprano mi mózg, bo jakoś tak dziwnie się czułem. Wsiadłem do windy i pojechałem na swoje piętro. Gdy wchodziłem do apartamentu wszyscy siedzieli już w salonie i czekali na mnie z niecierpliwością wymalowaną na twarzy. Zayn chyba nawet nie mrugał, a przynajmniej tak to wyglądało. Stałem tylko i gapiłem się na nich zastanawiając się co powiedzieć. Na samą myśl o niej wzdłuż kręgosłupa przechodził mnie dreszcz.
- No! – Harry nie wytrzymał. Zabrzmiało to jak wystrzał z armaty. Aż podskoczyłem. Zayn również.
- No co? – zapytałem próbując się skupić.
- No gadałeś z nią. O czym? Kto to? Ładna? – ciągnął Harry.
- Nie wiem – powiedziałem. Sam nie wiem, na które pytanie mu chciałem odpowiedzieć.
- Louis, obudź się. Co z tobą? – Liam zbliżył się do mnie. – Dobrze się czujesz?
- Nie... Tak. Dobrze. – plątałem się w zeznaniach. „O czym to ja miałem...”
Harry się niecierpliwił.
- Nie wiesz czy ładna?
- No właśnie, nie wiem. Jakoś... – próbowałem coś z siebie wydusić by dali mi spokój. – Ma na imię Kate. I czyta... – męczyłem się niemiłosiernie. – Czytała książkę. Jakąś dobrą podobno. – „Uff, udało się”
- No, ale wiesz dlaczego tam siedzi całymi dniami – teraz Zayn postanowił mnie pomęczyć.
- Nie wiem – westchnąłem – zapomniałem zapytać.
- Zapomniałeś? Po to tam pobiegłeś – torturował mnie dalej.
- Tak... – i znów się wyłączyłem. Te oczy. I usta. Kolejny dreszcz. – Chyba mam gorączkę. Coś dziwnie się czuję.
- A zachowujesz się jeszcze dziwniej – dodał Harry.
- Taaak – powiedziałem i skierowałem się do swojego pokoju. – Chyba się położę wcześniej. – dodałem.
Mijając drzwi na taras nie mogłem się powstrzymać, by nie spojrzeć na nią jeszcze raz. Ale jej tam nie było. Plaża była pusta. Jakby nigdy nikogo tam nie było... Spojrzałem na chłopaków. Harry i Niall już zajęli się wybieraniem filmu, ale Liam i Zayn wciąż nie spuszczali ze mnie wzroku. Oczy jednego wyrażały troskę, natomiast drugiego... ciekawość? Zamknąłem drzwi i oparłem się o nie całym ciałem. „Co się ze mną dzieje?” pomyślałem. Z trudem oderwałem się od drzwi i skierowałem do łóżka. Usiadłem na brzegu i zacząłem zsuwać buty rozsypując przy tym piasek. Tylko ja tego nie widziałem. Nic nie widziałem. Opadłem do tyłu i popatrzyłem w sufit, ale jego też nie widziałem...
- Te oczy... – szepnąłem. Zasnąłem.

wtorek, 25 września 2012

01



Jest!” pomyślałem zapalając papierosa. Kolejny dzień. To samo miejsce. I ta sama dziewczyna. „Co ona tam robi? Czyta? Rysuje? Siedzi tak już od tygodnia i patrzy się w morze." Najpierw ledwo zwróciłem na nią uwagę. Ot tak przeleciałem wzrokiem horyzont. Później zauważyłem drobną postać, która wciąż tam była... Za każdym razem przyciągając moje spojrzenie. Nie ważne kiedy wychodziłem na taras zapalić ona zawsze tam siedziała. „No prawie zawsze” uśmiechnąłem się do siebie. W nocy znikała. Pomyślałem nawet, że najzwyczajniej w świecie na kogoś czeka, ale wcale tak nie wyglądała. Po prostu tam była. Każdego kolejnego dnia zastanawiałem się czy ją zobaczę. Jakaś dziwna obsesja. Tajemnicza dziewczyna... Powinienem tam pójść i sprawdzić, czy ona rzeczywiście istnieje. „Może już mi odbija?” zaśmiałem się cicho.
- Liam?
- Tak? – zapytał wyglądając na taras.
- Widzisz tam kogoś? – wskazałem palcem.
- Jakaś dziewczyna czyta książkę, a co? – zdziwił się.
- A nic. Tak tylko sprawdzam – mruknąłem i znów pogrążyłem się w moich rozmyślaniach.
Liam popatrzył na mnie jakby myślał, że się z niego nabijam. Ale ja już o nim zapomniałem... Wrócił do środka nic z mojego zachowania nie rozumiejąc. „A więc była tam. Czyli z moją głową jeszcze wszystko w porzadku." Znów się zaśmiałem. Skończyłem palić i wróciłem do salonu. Zaczął się kolejny dzień. Jak ja to kocham. To jak spełnianie marzeń i w dodatku nie tylko swoich własnych. W trakcie dnia jeszcze kilka razy wróciłem myślami do dziewczyny z plaży. Dlaczego wciąż tam jest? Każdego dnia. Od tygodnia. „Dziwne...
- Dlaczego dziwne? – zapytał Harry, a reszta popatrzyła na mnie zaskoczona.
- Aaa... Sorry. Zamyśliłem się.
- Dobrze się czujesz? – Naill przyglądał mi się jakby mnie nie poznawał.  – Bo wyglądasz jakbyś zostawił głowę w domu.
- Tak. Wszystko ok. Po prostu myślałem o czymś innym i...
- Trzeba było powiedzieć, że cię nudzimy, a nie zasypiać nam tu. – śmiał się Louis. – Bo jeszcze pomyślę, że się zakochałeś. Ha ha dobre – teraz już wszyscy jawnie nabijali się ze mnie tarzając się ze śmiechu. To było zaraźliwe.
- A więc tak wyglądają wasze próby, gdy tylko na chwilę wyjdę? – zapytał manager wchodząc do środka. Zna nas dobrze i wie, że z nami inaczej się nie da.
- Jakby co, to Zayn zawinił. Zamiast pracować wspominał wspólne chwile z Perrie – Harry oczywiście nie omieszkał się ze mnie ponabijać. – My tu tyramy, aż pot po czole spływa, a on wzdycha... I jak tu pracować ty mi powiedz?
Na te słowa wszyscy się zaśmiali, a ja razem z nimi, bo przecież tylko tyle mi pozostało. Pozwolić im się ze mnie ponabijać. Im bardziej się stawiasz tym dłużej to trwa.

- Ten wywiad w radiu był niesamowity. Już dawno się tak nie ubawiłem. – Niall komentował nasze ostatnie dwie godziny. – A już jak Lou spadł ze stołka, to o mało nie zaplułem całej konsoli. I myślałem, że się posikam ze śmiechu.
- Trzeba było tyle nie pić – powiedział Lou. – Wciąż jeszcze tyłek mnie boli.
- Trzeba było się tak nie huśtać – Niall wciąż nie mógł przestać się śmiać, a reszta mu wtórowała. Nawet szofer się uśmiechał.
Droga do hotelu minęła szybko. Przed wejściem tłumek fanów torował nam drogę więc nie mogło zabraknąć uścisków, całusów, autografów i pozowania do zdjęć, a także pisków, które dziś jakoś bardziej wwiercały się w moją głowę. Uwielbiam tę część bycia w zespole. Tych ludzi, którzy nas naprawdę słuchają i podoba im się to co słyszą. Wspominałem już o spełnianiu marzeń?
Gdy w końcu weszliśmy do apartamentu od razu skierowałem się na taras.
- Zayn, gdzie idziesz? Mieliśmy coś obejrzeć.
- I zjeść – Niall uzupełnił wypowiedź Louisa.
- Muszę zapalić. Zaraz wracam – powiedziałem wychodząc na nocne powietrze.
- Kiedyś cię to zabije. – Liam nie mógł się powstrzymać.
- Wiem... – odpowiedziałem, ale myślami byłem już gdzie indziej. „Nie ma jej” pomyślałem rozczarowany, ale przecież wiedziałem, że tak będzie. Jeszcze nigdy jej nie widziałem po zmroku. „Ciekawe jak by czytała? Z latarką?” zaśmiałem się ze swojego pomysłu. Zastanawiałem się, o której stąd odchodzi.
- A może po prostu znika... – powiedziałem po cichu. – A może po prostu ci odbiło – skomentowałem samego siebie i zaciągnąłem się papierosem. Postałem jeszcze chwilę wpatrując się w wodę, skończyłem palić i wróciłem do salonu.