środa, 28 listopada 2012

21



Usiadłem gwałtownie na łóżku zastanawiając się, co mnie obudziło. Spojrzałem za zegarek. Jest środek nocy. I nagle znów to usłyszałem. Ten przeciągły jęk bólu i rozpaczy. Oblał mnie zimny pot.
- Katy! – zawołałem wyskakując z łóżka i praktycznie zderzając się z Zaynem.
Wypadliśmy na korytarz i zdążyłem tylko zauważyć, że Liam już wbiegał do ich pokoju. To co ujrzeliśmy wpadając do środka bardzo przypominało niedawną noc. Z jedną tylko zasadniczą różnicą. Lou próbował uspokoić płaczącą dziewczynę, a ona okładała go pięściami.
- Zostaw mnie... Proszę... Nie... – jęczała przez sen rzucając się na łóżku.
Mrugałem oczami próbując odpędzić łzy. Niestety na darmo. Co ten facet takiego jej zrobił, że przeżywa to w taki sposób? „Zabiję drania.” Harry siedział na swoim łóżku i chował twarz w dłoniach. Czuł się pewnie tak samo bezsilny jak ja. Nienawidziłem siebie za to, że stoję jak ten kołek i nic nie mogę zrobić. Chciałbym móc ją ochronić przed wszystkim, a tak tylko stoję i się gapię. „A moje serca pęka na tysiące kawałków...
- Lou – błagałem – zrób coś. Tak jak ostatnio.
- Próbuję, ale to nie działa... Przecież nie mogę z nią walczyć... – z całej jego sylwetki biła taka rozpacz, że już nic więcej nie mówiłem.
- Liam – odezwał się Zayn. – Dzwoń do Alex. A ty musisz ją jakoś przytrzymać, bo inaczej pozrywa szwy.
Louis pochylił się nad dziewczyną i szepcząc jej jakieś słowa próbował dokonać cudu. Katy łkała tak, że aż miałem wrażenie, iż czuję ten ból...
- Alex... – powiedział Liam do słuchawki i akurat w tym momencie dziewczyna znów krzyczała z przerażenia. Nic więcej nie musiał mówić. – Lou... To nie działa... – prawie płakał. – Ona zaraz sobie szwy pozrywa...
Zauważyłem, że Harry coś mówi. Liam tylko kiwnął głową i odsunął telefon od ucha dając na głośnik. Oderwałem się od ściany i usiadłem obok nich. Zayn opadł na podłogę opierając się o łóżko. Zaciskał zęby tak mocno, że prawie mnie zabolało.
- Louis, po prostu przytul ją do siebie – powiedziała zdenerwowana. – Nie myśl, tylko zrób to. Uważaj na twarz, żeby cię nie podrapała...
Naprawdę próbował to zrobić i już po chwili oberwał w nos. Mimo wszystko starał się jej nie uszkodzić. „Ona walczy o życie” pomyślałem, bo właśnie tak to wyglądało.
- Alex, to nie... – zaczął Lou.
- Louis! – krzyknęła. – Jesteś facetem, czy co? Nie myśl o tym, że coś jej zrobisz. Ona sama bardziej sobie zaszkodzi. Więc po prostu zrób to!
Po tych słowach gwałtownym ruchem przyciągnął dziewczynę do siebie i objął ją ramionami więżąc tym samym jej ręce. Widziałem jak jej palce wbijają się w jego plecy z taką siłą, że wydawało się więcej niż pewne, że skończy posiniaczony. Przyciskał ją do swojego ciała cały czas mówiąc do niej uspokajające słowa. Dziewczyna zanosiła się płaczem. Wciąż walczyła z niewidzialnym wrogiem. Patrzyłem jak dłoń Lou głaszcze jej włosy. Druga delikatnie bada plecy. Kołysał się z przerażoną dziewczyną w ramionach i wciąż ją zapewniał, że już jest bezpieczna. „To chyba działa...” pomyślałem nie odrywając wzroku od tej dwójki.
- I jak? – usłyszeliśmy głos Alex. Zapomniałem, że wciąż wisiała z nami na telefonie. – Jest ciszej...
- Tak... – powiedział niepewnie Liam. – To chyba działa.
- Słuchajcie – odezwała się. – Ja naprawdę mogę ją...
- Nigdzie jej nie zabierzesz – usłyszałem słowa Lou. – Rozmawialiśmy już o tym.
- On ma racje – powiedziałem. – Tu będzie bezpieczniejsza.
- Wiem, tylko...
- Koniec tematu – przerwał jej Zayn. – Dzięki za pomoc. Trochę spanikowaliśmy. A teraz idź spać, bo zaśpisz do pracy. Jutro możemy pogadać.
Alex przyznała mu rację i pożegnała się z nami dziękując nam za wszystko. Obiecała, że zadzwoni do nas na przerwie. Siedzieliśmy tak przez kolejne minuty patrząc na Lou kołyszącego w ramionach zapłakaną dziewczynę.
- Chłopaki – zaczął Liam niepewnie. – Myślę, że powinniśmy iść spać...
- Co? – zdziwił się Harry. – I to ty tak mówisz?
Wydaje mi się, że wypowiedział dokładnie moje słowa. Popatrzyłem na przyjaciela myśląc, że może go źle zrozumiałem. Aż się zgarbił pod wpływem naszych reakcji. Widać było, że sam nie chce iść spać. „Więc dlaczego to powiedział?
- On ma rację – odezwał się cicho Zayn. – Akurat my nie możemy mu teraz pomóc. – Wskazał na Lou. - A jeżeli dobrze pamiętam mamy jakąś sesję jutro.
- Dwie... – cicho dodał Liam.
- No, ale... – zacząłem, ale już sam nie byłem pewny, co chciałem powiedzieć.
- Kate jest już spokojniejsza – wskazał na dziewczynę, która cicho łkała w ramionach Louisa. On kołysał ją nie przestając do niej mówić. Patrzyłem jak delikatnie muskał ustami jej włosy mocząc je jednocześnie swoimi łzami. – A my obiecaliśmy Paulowi, że w miarę możliwości postaramy się nie wyglądać jak zombi...
- Ale... – nie wiedziałem jak ubrać w słowa to, co czułem w tym momencie.
- On ma racje – odezwał się cicho Lou. Spojrzał na nas smutnymi oczyma. Był teraz kompletnie odmieniony. „Raczej nikt by w nim teraz nie rozpoznał tego roześmianego chłopaka.” – Powinniście chociaż spróbować zasnąć. W razie gdybym potrzebował pomocy zawsze mogę obudzić Harry’ego...
- Wszystko będzie dobrze, Lou – Liam podniósł się i popatrzył na przyjaciela. – W końcu będzie dobrze...
- Mam taką nadzieje – westchnął ciężko. – No idźcie stąd. Ktoś musi jutro błyszczeć na zdjęciach.
Powlekliśmy się za Liamem. Zanim Zayn zamknął drzwi zdążyłem jeszcze zauważyć, że Harry wciąż się nie ruszył z miejsca. „Pewnie przesiedzi tak całą noc.
- Czy wy myślicie, że tak łatwo będzie teraz zasnąć? – powiedziałem pod nosem. – To akurat ostatnia rzecz, na którą mam teraz ochotę.
- Ale możesz spróbować – cicho odpowiedział mi Liam. – Jeśli czujesz się podobnie do mnie, to pewnie padniesz rycząc w poduszkę. Przynajmniej ja mam zamiar tak zrobić.
Odwrócił się na pięcie i po chwili zniknął w swoim pokoju. Zauważyłem, że Zayn uważnie mi się przygląda. Na jego twarzy było widać ślady łez.
- Idę zapalić – powiedział i położył mi dłoń na ramieniu. – Idź zjedz sobie kawałek ciasta. Może będzie ci łatwiej zasnąć po czymś słodkim...
Skierował się na taras i po chwili ujrzałem błysk zapalniczki. „Może to i dobry pomysł z tym jedzeniem” pomyślałem. Jednak gdy otworzyłem lodówkę już wiedziałem, że nie dam rady nic zjeść. Przed oczami stanął mi obraz roześmianej Katy tłumaczącej mi po raz setny, że mogę wylizać miskę dopiero jak skończę robić krem. Powoli jej twarz się zmieniała i teraz widziałem tylko strach i cierpienie. Zatrzasnąłem ze złością drzwiczki i skierowałem się do pokoju. Czułem jak łzy spływają mi po policzkach, ale nawet nie chciało mi się ich wycierać. Rzuciłem się na łóżko i ukryłem głowę w poduszce.
- Dlaczego?! – wykrzyczałem w poszewkę licząc, że stłumi to mój głos. Liam miał rację. Można zasnąć kiedy jest się zmęczonym od płaczu...


Ze snu wyrwał mnie ostry dźwięk telefonu. Odebrałem nawet nie patrząc na wyświetlacz.
- Tak?
- Liam? – niepewnie zapytał  Paul. – Wszystko w porządku? Nie brzmisz za dobrze.
- Bo tak się nie czuję – powiedziałem siadając i sprawdzając godzinę. – Dopiero ósma. Dlaczego dzwonisz tak wcześnie?
- Pierwsza sesja się przesunęła o dwie godziny wcześniej – usłyszałem to, czego właśnie najbardziej się obawiałem. – Potem macie to spotkanie z fanami i organizator błagał, by było dłuższe, bo już się tłumy zebrały. A drugiej sesji nie możemy ruszyć, bo będzie relacja na żywo.
- W porządku – westchnąłem zrezygnowany. – Zaraz obudzę chłopaków. I Paul?
- Tak?
- Załatw dodatkową makijażystkę. Raczej nie będziemy dziś w formie...
- Wszystko już dobrze? – zapytał cicho i słychać było troskę w jego głosie. – Jak ona się czuje?
- Kryzys zażegnany, ale znów zarwaliśmy noc... Zwłaszcza Lou.
- Dobra. Nic się nie martwcie. Wszystko zorganizuję. Samochód będzie o dziesiątej. Na razie.
- Cześć.
Odłożyłem telefon i przeciągnąłem się.
- Nowy dzień czas zacząć – powiedziałem sam do siebie. „I oby był lepszy od nocy.
Chwilę zajęło mi dobudzenie Nialla i Zayna, ale po kilku minutach marudzenia skierowali się do łazienki. Idąc do ostatniej sypialni zastanawiałem się czy nie lepiej zamówić wpierw śniadania. Ostatecznie wszedłem po cichu do środka. Budzenie Harry’ego to zawsze wyzwanie. Na szczęście tym razem wyskoczył z łóżka jak oparzony i zaczął rozglądać się nerwowo dookoła. W końcu skupił zaspane oczy na mnie.
- Co jest? – wymamrotał.
- Szykuj się. Sesja nam się przeniosła. Mamy dwie godziny zanim samochód przyjedzie.
- Co? – patrzył na mnie takim wzrokiem jakby nic nie zrozumiał.
- Zdjęcia. Dwie godziny. Szykuj się – pchnąłem go w stronę łazienki. Było mi go szkoda, bo nie miałem pojęcia ile spał tej nocy. Może siedział dotrzymując Lou towarzystwa i dopiero nad ranem zasnął. „Odeśpi to później.
Spojrzałem na Kate. Spała wtulona w Louisa, a on obejmował ją ramieniem. Oboje byli pewnie wykończeni po takiej nocy. Boże, nie mam serca go budzić...” pomyślałem, ale przecież wiedziałem, że nie mam wyjścia. Dotknąłem jego ramienia.
- Lou... – powiedziałem cicho, a on momentalnie otworzył oczy. „Czy on w ogóle spał?” zastanawiałem się. – Musimy się szykować. Za niecałe dwie godziny przyjedzie samochód...
- Już tak późno? – zapytał zaspanym głosem.
- Przesunęli nam zdjęcia... – miałem ochotę go przepraszać, choć przecież to nie była moja wina. – Paul właśnie dzwonił.
- Daj mi pięć minut. Zaraz wstanę – powiedział i zamknął oczy. – Liam, możesz zadzwonić do recepcji i przypomnieć im o...
- Zaraz to zrobię – przerwałem mu. – Nikt tu nie wejdzie.
Zamówiłem śniadanie i po raz nie wiem już który zadzwoniłem do recepcji. Miałem pół godziny zanim przyniosą jedzenie. Powlokłem się do łazienki. Widok w lustrze mówił sam za siebie. „Bez tapety na twarzy się nie obejdzie.
To było chyba pierwsze takie śniadanie odkąd jesteśmy grupą. Siedzieliśmy z ponurymi minami i gapiliśmy się w talerze. Prawdę mówiąc wydaje mi się, że wyglądamy nawet gorzej niż po tamtej zarwanej nocy. Więc może to i nie był dobry pomysł...
- Jesteś pewien, że wstał? – zapytałem Harry’ego spoglądając na zegarek.
- Tak – mruknął. – Brał prysznic gdy wychodziłem z pokoju.
W tym momencie usłyszałem, że ktoś ostrożnie otwiera, a następnie zamyka drzwi. Po chwili do kuchni wszedł Lou. Opadł ciężko na krzesło i spojrzał na puste obok. Podsunąłem mu talerz z jedzeniem.
- Zjedz coś. Przed nami długi dzień.
- Nie będzie żadnych przerw? – jęknął Niall.
- Raczej nie – potwierdziłem.
I znów siedzieliśmy tępo gapiąc się w stół. Nikt się nie odzywał. Zastanawiałem się o czym oni teraz myślą. A może tylko próbują nie zasnąć i wypchnąć wszystko z głowy? Ja w środku krzyczałem. Z rozpaczy, ze złości... Z powodu tego wszystkiego co spotkało tą dziewczynę, która stała się mi bardzo droga sam nie wiem kiedy... Byłem przerażony. Nie mogłem wyłączyć moich myśli i w głowie cały czas słyszałem te słowa. Jak wycięte nożem. „Proszę, nie... nie dotykaj mnie... proszę...” Aż bałem się pomyśleć, co on jej zrobił. To co było widoczne gołym okiem, to tylko wierzchołek jej obrażeń. Tam w środku niej siedzą te wszystkie straszne tajemnice, które w nocy zmieniają się w prawdziwy koszmar. Najgorsze, że nie możesz się z niego wybudzić...
- Miałem jej zmieniać opatrunki co rano... – powiedział Lou jakby do siebie.
- Nic się nie stanie jak zrobisz to później – zapewniłem go pospiesznie. – Ona potrzebuje snu...
- Zamówiłeś coś dla niej do jedzenia? – zapytał się Niall zmęczonym głosem. – Pewnie będzie głodna...
- Zamówiłem. Stoi obok twojego ciasta.
- Tylko nie zjedz znów – Harry próbował żartować, ale raczej mu nie wyszło. – Sorry...
Znów zapadła głucha cisza. Nikt nie miał apetytu. Zapowiadał się ciążki i długi dzień. Bez żadnych szans na poprawę. Na dźwięk mojego telefonu o mało nie spadłem z krzesła.
- Tak? – odezwałem się machinalnie.
- Za 15 minut na dole – odezwał się Paul.
- Dobra. Będziemy – schowałem komórkę i zacząłem sprzątać ze stołu. – Za kwadrans mamy być przed hotelem.
- Myślisz, że zadzwoni do nas jak wstanie? – zapytał Niall z nadzieją w głosie. – Może zostawmy jej telefon tak jak ostatnio...
- To idę po niego – Lou podniósł się z miejsca.
Kilka minut później zamykaliśmy drzwi apartamentu z ciężkim sercem. Chyba każdy sprawdził czy na sto procent są dobrze zamknięte. Czekając na windę wciąż spoglądaliśmy w ich stronę. Miałem ochotę zawrócić i zostać z Kate. Nawet skłamać, że źle się czuję. „Cokolwiek... byle zostać.” Gdy wsiadaliśmy do samochodu miałem ochotę wyć. Pierwszy raz czułem się tak rozdarty wewnętrznie...


- Czy ona nie powinna już zadzwonić? – Lou nerwowo wystukiwał jakiś rytm nogą. – Myślicie, że jeszcze śpi?
- Prawdopodobnie – odpowiedział mu Liam, ale widać, że sam się denerwował. – A może po prostu jeszcze nie poszła do kuchni. Bierze prysznic, albo coś w tym stylu...
- Pewnie tak... – jakoś nie wyglądało, żeby przekonały go słowa przyjaciela.
- Może zadzwonimy przed tym spotkaniem z fanami – powiedziałem, bo już nie mogłem się doczekać, by ją usłyszeć.
- Chcesz ją obudzić? – Niall popatrzył na mnie jak na idiotę.
- Nie – odpowiedziałem szybko. – Chodzi mi o to, że tam będzie pewnie głośno...
- Pewnie zadzwoni do Lou – wtrącił się Zayn. – Ostatecznie wyjdzie na chwilę i z nią porozmawia. Jak dojedziemy, to się obczai jakieś miejsce, gdzie będzie mógł z nią chwil...
Umilkł na dźwięk telefonu, który rozległ w samochodzie. Wszyscy wpatrywaliśmy się w Louisa, który nerwowo próbował wyciągnąć komórkę. Gdy spojrzał na wyświetlacz na jego twarzy zawitał taki uśmiech, jakby był teraz najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi. Szybko odebrał i dał na głośnik.
- Kate... – powiedział cicho.
- Hej – zrobiła krótką pauzę – wszystkim.
Zaczęliśmy mówić jeden przez drugiego i najprawdopodobniej nic z tego naszego przekrzykiwania się nie zrozumiała. Umilkliśmy natychmiast, gdy do naszych uszu dotarł ten anielski dźwięk... „Jej śmiech...
- Jak się czujesz? – zapytał Lou wpatrując się w trzymany telefon.
- Dobrze – powiedziała cicho. – Dziękuję i...
- Tylko nie mów tego słowa na „p” – przerwałem jej szybko. – Chyba, że to będzie coś w stylu „p” jak...
- Pizza! – Niall musiał wtrącić najbardziej optymistyczne słowo jakie mu przyszło do głowy.
Roześmiała się, a my razem z nią. Muszę przyznać, że bezwarunkowa miłość Horana do jedzenia bardzo nam pomaga w rozładowaniu różnych trudnych sytuacji. „Ciekawe czy oni też to zauważyli?
- Katy – odezwał się blondyn – zostawiliśmy ci śniadanie w lodówce. Stoi obok ciasta.
- Dziękuję.
- Będziemy dopiero wieczorem – Liam wyglądał na zmartwionego. – Dasz sobie radę? Może zadzwoń do Alex...
- Poradzę sobie. Nie chcę jej robić kłopotów. Już wam...
- E! E!  - przerwałem jej w pół zdania. – Lepiej nie kończ. Wszystko jest w jak najlepszym porządku.
Nagle moich uszu dobiegły piski i krzyki. „Dojechaliśmy...” jęknąłem w duchu. Spojrzeliśmy po sobie. Najchętniej zrobilibyśmy jeszcze jedną rundkę dookoła.
- Kate – zaczął Liam – musimy już kończyć. Dzięki, że zadzwoniłaś, bo martwiliśmy się trochę.
- Przepr...
- Pizza! – tym razem to Niall przerwał jej kolejne przepraszanie.
- Pizza – śmiała się gdy powtarzała to słowo.
- Zadzwonimy do ciebie, gdy tylko będzie okazja – powiedział Lou, a ja już nie mogłem się doczekać kolejnej rozmowy.
- Dobrze – jak ja uwielbiam ten jej spokojny i cichy ton.
- Do usłyszenia! – wykrzyknąłem szybko widząc, że Paul właśnie otwiera drzwiczki samochodu.
- Do usłyszenia...
Wysiadaliśmy z auta z takimi szerokimi uśmiechami na twarzy, że o mało mnie nie rozerwało. A w środku cieszyłem się jak głupi. „Stary, to była tylko krótka rozmowa. Przez telefon.” Nic nie mogłem na to poradzić. Z jednej skrajności w drugą. Po zamartwianiu się dlaczego jeszcze nie dzwoni, teraz euforia, bo ją usłyszeliśmy. „I się zaśmiała.” Tak, jej uśmiechy były na wagę złota. Rozejrzałem się dookoła. Wszyscy machaliśmy do rozkrzyczanych fanów, pozowaliśmy do zdjęć, składaliśmy autografy i odpowiadaliśmy na niezliczone pytania... To było cudowne. Marzyłem o tym. Tylko cały czas zastanawiałem się, jak my damy radę zabrać Kate ze sobą w trasę... Louis nie zmieni zdania. Łączyła ich jakaś tajemnicza więź, której może jeszcze tylko oni nie zauważali. Patrzyłem na przyjaciela i sam nie wiem jak to możliwe, ale trzymając ją w ramionach jednocześnie martwił się i był szczęśliwy... „Pewnie nawet nie pamięta o Eleanor.” I znów na wspomnienie jego eks zagotowało się we mnie. Przypomniałem sobie jej pogróżki rzucane w naszą stronę, gdy próbowałem ją z Niallem zabrać z apartamentu. Miałem nadzieję, że jak się uspokoi, to zachowa się z klasą. Ale w środku wciąż czekałem na jakąś bombę.


- Lou, weź zadzwoń i powiedz, że niedługo będziemy – Niall rozsiadał się właśnie w samochodzie.
- Dajcie spokój – odezwał się Liam, który już prawie zasypiał. – Dzwoniliśmy do niej chyba z dziesięć razy, a za kilka minut będziemy na miejscu. Sam jej powiesz, że już wróciłeś...
Popatrzyłem się na niego i w duchu przyznałem rację. Schowałem telefon do kieszeni. Bardzo chciałem znów ją usłyszeć... „Chyba się uzależniłem” zaśmiałem się sam z siebie. Spoglądałem na krajobraz uciekający za szybą. Ludzie, światła... Magia barw i dźwięków. Zamknąłem oczy. Teraz to już tylko szum silnika i bliżej nieokreślone hałasy. „Jak można się uśmiechać, gdy jest się skazanym na życie w ciemności?” Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek telefonu.
- To mój – odezwał się Niall widząc, że wszyscy w panice szukają źródła dźwięków. – Tom? – zdziwił się. – Cześć Tom – powiedział odbierając. – Co tam? – chwilę słuchał. – Dam cię na głośnik. Możesz powtórzyć?
- Cześć. Jest z wami Kate?
- Nie – odpowiedziałem. – Właśnie wracamy do hotelu. Coś się stało?
- Nie, tak tylko byłem ciekawy. Wszystko w porządku u was?
- Raz lepiej raz gorzej – mruknął Zayn.
- Dzwonię, bo mam te wyniki badań. Wszystko jest dobrze, tylko tak jak przypuszczałem ma anemię. Wysłałem wam co trzeba.
Usłyszeliśmy jak ktoś w tle go woła na kolację. Coś tam odpowiedział, ale musiał chyba odsunąć słuchawkę, bo nic nie zrozumiałem.
- Muszę kończyć. Pozdrówcie ją ode mnie. I powodzenia.
- Dzięki – Niall odpowiedział za nas wszystkich. – Będziemy w kontakcie.
Rozłączył się i schował telefon. Znów zapadła cisza świadcząca tylko o tym, jak bardzo byliśmy dziś zmęczeni.
- Czy ona wygląda na kogoś kto ma anemie? – zdziwił się Harry.
- A jak wygląda ktoś taki według ciebie? – Zayn zaśmiał się z jego miny.
- W sumie nie wiem...
- To raczej nic dziwnego – odezwał się Liam. – Popatrzcie ile krwi straciła tylko w ostatnich dniach... Czasami dziwię się, że ona ma siłę by cokolwiek robić.
- A siłę to ma muszę przyznać – zaśmiałem się smutno na wspomnienie jej sierpowego na mojej twarzy.
- Wiem coś o tym – dodał Zayn.
Kilkanaście minut później władowaliśmy się do windy szczęśliwi, że już prawie jesteśmy. Liam trzymał paczkę odebraną w portierni. Lekarstwa od Toma. Oparłem się o ścianę i nie odrywałem oczu od zmieniającego się – zbyt wolno moim zdaniem – numeru piętra. Nagle rozległo się takie głośne i przeciągłe burczenie w brzuchu, że po chwili zaskoczenia wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
- No co? – Niall zarumienił się jak dziewczyna – Głodny jestem.
- Powiedz mi coś, czego nie wiem – skomentował to Harry.
Na naszym piętrze unosił się taki cudowny zapach, że aż ślinka ciekła. „Ktoś musiał przed chwilą zamówić jakieś pyszności” pomyślałem zastanawiając się ile my będziemy musieli czekać, jeśli zaraz coś zamówimy.
- Umieram z głodu – jęknął się Niall czekając aż Liam otworzy drzwi. – Mógłbym się wprosić do tego kogoś...
W tym momencie otworzyliśmy drzwi, a zapach stał się jeszcze bardziej intensywny. Liam spojrzał na nas zaskoczony.
- To u nas tak pachnie? – Niall władował się do środka prawie taranując Liama. – To u nas! Jesteśmy uratowani!
Z kuchni właśnie wyszła Kate niosąc talerze i sztućce. Ledwo zdążyła odstawić je na stole, jak blondyn porwał ją w ramiona i okręcił się z nią dookoła. Widziałem strach w jej oczach przez jakiś ułamek sekundy, a potem już tylko radość...
- Pomyślałam, że będziecie głodni... – powiedziała cicho uśmiechając się niepewnie.
- I miałaś rację – przytuliłem ją delikatnie. – Umieram z głodu. Pomóc ci w czymś?
- Nie trzeba. Usiądźcie sobie. Zaraz wszystko przyniosę.
- Pomogę ci – Niall popędził za nią do kuchni i po chwili rozległy się stamtąd okrzyki zachwytu i radości.
Opadłem ciężko na kanapę zastanawiając się, co też nam dziś przygotowała. „Zdecydowanie za bardzo nas rozpieszcza” pomyślałem o pysznym cieście. Ale może Alex miała rację mówiąc, że ona będzie się lepiej czuła mogąc nam w czymś pomóc.
- Nie uwierzycie! – Niall wyglądał jakby właśnie ktoś podarował mu kawałek nieba. Postawił na stole colę i sok i pobiegł z powrotem.
- Co nie uwierzymy? – zawołał za nim Harry, ale póki co nie doczekał się odpowiedzi.
- Normalnie nie mogę uwierzyć! – cieszył się blondyn jak dziecko kiedy stawiał keczup na stole. I znów pognał do kuchni.
- Zaraz go trzepnę – mruknął Zayn i dosłownie w tej samej chwili dobiegł nas hałas tłuczonych naczyń.
Spojrzeliśmy na siebie. Już miałem się podnosić z miejsca, gdy drzwi się otworzyły i ukazała się Kate obładowana dwoma blachami. Skoczyłem z pomocą widząc jak ręce jej się trzęsą pod tym ciężarem.
- Dziękuję – wyszeptała i zawróciła do kuchni.
Spojrzałem na to co miałem w rekach. „Gorące!” Szybko odstawiłem na stół i nie mogłem się powstrzymać od śmiechu.
- Pizza! – ucieszył się Liam.
- Dwie pizze – poprawił go Harry.
- Chyba cztery – Zayn poderwał się z fotela i pobiegł odebrać od Kate kolejne bosko pachnące blaszki.
- Pięć! Czaicie? – Nial uśmiechał się od ucha do ucha niosąc kolejną pizzę. – I każda inna! Zamawiam kawałek z każdej!
- Ja też! – ręka Harry’ego wystrzeliła do góry. Aż mu się oczy zaświeciły.
- Kate – objąłem ją ramieniem – musiałaś nad tym spędzić cały dzień. A miałaś odpoczywać...
- Wcale nie tak długo – uśmiechnęła się do mnie. – Postanowiłam je upiec dopiero jak skończyłam trzecią książkę.
- No siadajcie już, bo nam wystygnie – Niall popchnął nas w stronę kanapy i już rozkładał talerzyki przed każdym.
- Nie wiedziałam jakie lubicie, więc zrobiłam różne – powiedziała siadając. – Mam nadzieję, że będą dobre.
- Żartujesz? Są pyszne! – Niall już nakładał sobie kawałek. – To od razu widać.
- Której ci nałożyć? – zapytałem.
- Tej bez ananasa i grzybów – uśmiechnęła się.
- Są z ananasem? – zapytał Liam. – Które?
- Chyba ta – wskazał mu Zayn.
- I ta – pokazał Niall kawałek na swoim talerzu.
- Nie lubisz ananasa? – zapytałem podając jej porcję. O grzybach wiedziałem od Alex.
- Lubię, ale niekoniecznie w pizzy...
- Keczupu? – Zayn rzucił do mnie butelkę.
- Poproszę – uśmiechnęła się.
Rzuciliśmy się na jedzenie jakbyśmy nic nie mięli w ustach od tygodnia. Niall bacznie obserwował, by załapać się na kawałek z każdego rodzaju. Było to tak zabawne, że nie mogłem przestać się śmiać. Przy trzeciej porcji czułem, że już więcej nie dam rady. Kawałki były tak duże, że już ten ostatni ledwo wciągnąłem. Nie mogłem się nadziwić widząc, że Niall sięga po piąty.
- Stary – powiedziałem – pękniesz...
- Nie przesadzaj. Głodny jestem – odpowiedział z pełnymi ustami.
- Kate – Liam zwrócił się w naszą stronę – aż nie mogę uwierzyć, że znalazłaś to wszystko w naszej kuchni.
- No niezupełnie – zaczerwieniła się. Po tych słowach zapadła cisza.
- Wychodziłaś? – zapytałem sam w to nie wierząc.
- Alex przyszła mnie odwiedzić – „To jestem w domu.” Poczułem ulgę. – Powiedziałam jej o rozmowie z wami i że mogłabym zrobić pizze, któregoś dnia – uśmiechnęła się nieśmiało. – A ona powiedziała, że dlaczego nie dzisiaj i że pewnie wrócicie głodni i zmęczeni.
- Uwielbiam ją – zapewnił nas Niall wciąż pożerając kolejne porcje.
- Nie wiem jak ona to zrobiła, ale na kolejnej przerwie przyniosła mi potrzebne produkty. Chyba chciała mi znaleźć zajęcie – i znów ten uśmiech, który przyprawiał mnie o palpitacje. – A jak już zaczęłam, to nie mogłam skończyć...
- I chwała ci za to – nie mogłem uwierzyć, że on sięgał po kolejny kawałek. – To jest przepyszne. Sam nie wiem, która lepsza...
- Jakbyś miał czas to sprawdzić – zaśmiał się Zayn. – Wciągasz je jak odkurzacz...
Kolacja mijała we wspaniałej atmosferze. Wszyscy byliśmy zmęczeni, ale nikt nie chciał już kończyć. W pewnym momencie zauważyłem, że Liam otwiera paczkę od Toma i zaczyna przeglądać jej zawartość. Podał mi dwa pudełka i liścik. „Rano i wieczorem po jednej tabletce. T.” Na opakowaniach było napisane to samo. Zauważyłem, że są na nich także znaki, przeznaczone dla osób niewidomych. Jakoś wcześniej nigdy nie zwróciłem na to uwagi.
- Kate – odwróciłem się w jej stronę – dzwonił do nas Tom. – Zauważyłem, że zesztywniała. – Powiedział, że wyniki krwi wskazały, że masz anemię i przysłał leki dla ciebie. – Włożyłem jej pudełka w dłoń. Jej palce od razu odnalazły napis, który mogła przeczytać. – Napisał na opakowaniach, że masz brać jedno i drugie rano i wieczorem. Więc możesz już zacząć...
- Pobrał mi krew do badań? – zapytała cicho. Wszyscy popatrzyliśmy po sobie. „No tak, skąd miała to wiedzieć, skoro spała...
- Tak – Liam ruszył mi z pomocą. – Chciał sprawdzić, czy nie wdało się jakieś zakażenie, czy coś w tym stylu...
Przez chwilę obracała opakowania w dłoniach, ale w końcu otworzyła je i wyjęła tabletki.  Popiła je sokiem i odłożyła pudełka na stolik.
- Dziękuję – uśmiechnęła się do nas.
- Może jakiś film sobie obejrzymy? – zapytał Harry odkładając talerz. – Nie mam na razie siły się ruszać, a zresztą niektórzy wciąż jedzą... Możemy posprzątać później.
Zauważyłem, że Kate chcę się podnieść z miejsca. Chwyciłem jej dłoń.
- A ty gdzie się wybierasz?
- Chciałam trochę ogarnąć...
- Później – objąłem ją ramieniem i pociągnąłem z powrotem na kanapę. – Teraz się relaksujemy po jedzeniu. To dawaj ten film – zwróciłem się do przyjaciela.
Chwilę się posprzeczali, ale ostatecznie udało się im wybrać jakąś komedię i po chwili można było oglądać. Oparłem się wygodnie wciąż obejmując dziewczynę. „Z premedytacją” zaśmiałem się w duchu. Po jakiś piętnastu minutach w końcu poczułem, że się rozluźniła. Położyła głowę na moim ramieniu i wyprostowała nogi. Spojrzałem na jej bose stopy.
- Powiesz mi jak się nabawiłaś tego sińca na stopie... – powiedziałem cicho.
- Wpadłam na tą doniczkę – wskazała ręką kwiatek stojący pod oknem i zaśmiała się cicho. – Wydaję mi się, że i tak miałam szczęście. On jest chyba większy ode mnie.
- Chyba jest – szepnąłem jej na ucho i roześmiałem się.
W tym momencie mógłbym z ręką na sercu powiedzieć, że mimo iż jestem zmęczony, to jestem szczęśliwy. Oglądałem film z przyjaciółmi i przytulałem dziewczynę, którą kocham... „Tak, nie boję się tego przyznać przed samym sobą. Zakochałem się.” Wiedziałem, że to za wcześnie, by o tym mówić głośno. „O wiele za wcześnie.” Przed nami wciąż jeszcze wiele ciężkich chwil i nieprzespanych nocy, ale teraz miałem jakiś cel w życiu. Coś więcej niż tylko muzyka... A może to jedno i to samo? Gdy na nią patrzę moje serce gra najpiękniejszą melodię świata, a jej głos...
- Lou? – Liam przerwał moje rozmyślania. „Dlaczego zawsze coś mnie wyrywa z tego mojego idealnego miejsca?"
- Tak – próbowałem wrócić do rzeczywistości.
- Słyszałeś co Harry powiedział?
Spojrzałem na przyjaciela. Moja mina musiała mówić sama za siebie, bo uśmiechał się do mnie ruszając brwiami. Dopiero teraz zauważyłem, że ktoś posprzątał po kolacji, a film już inny leci.
- Sorry, ale chyba mnie zmogło.
- Ją też... – dodał Liam. – Harry mówi, że może byście spróbowali iść spać razem... – A widząc moje zdziwienie dodał pospiesznie. – No bo wiesz, oprócz pierwszej nocy, spała spokojnie tylko gdy zasnęła gdzieś przy tobie. Co ci szkodzi spróbować?
- A jak ja mam jej to zaproponować niby? – zapytałem cicho. Prawda jest taka, że o niczym innym nie marzę. – Przecież nie wśliznę się jej do łóżka.
- No, tego jeszcze nie wymyśliliśmy – zawstydził się Niall.
- Może uda się ją przenieść – powiedział Zayn.
- Albo możemy jej pojechać po sumieniu i powiedzieć, że to tylko na próbę, bo chcielibyśmy się w końcu wyspać... – zaśmiał się Harry i prawdę mówiąc lepiej dla niego żeby żartował.
- Może pogadamy z Alex? – zapytał Liam.
- A może po prostu zapytacie się mnie co o tym myślę? – odezwała się Kate i usiadła z kolanami pod brodą.
- Ty nie śpisz? – zdziwił się Harry. – Od kiedy?
- Od kiedy wstałam rano... – uśmiechnęła się do niego.
- Jezu... – aż jęknął. – Ale z nas ciołki...
- Przepraszamy cie Kate – zaczął Liam. – Po prostu strasznie się martwimy o ciebie i to co Harry mówił, to tylko takie żarty...
- Wiem – powiedziała cicho. – Przepraszam, że nie śpicie przeze mnie, ale przecież nie mogę zrobić tego, o czym rozmawiacie. Nawet jeżeli to się uda, to Louis i tak będzie niewyspany...
- Ja? – zdziwiłem się. – Dlaczego niby?
- No, bo... przecież...
- Ja właśnie uważam, że to świetny pomysł – odparłem, zresztą zgodnie z prawdą. – I jeśli się zgodzisz, to powinniśmy spróbować. Przecież nie tylko my jesteśmy zmęczeni po takiej nocy. Tobie jest dużo ciężej.
- No to ustalone! – Harry aż klasnął w dłonie. – Jeśli to się uda, od jutra mówicie do mnie doktorze Styles.
- Żebym ci inaczej nie powiedział... – zaśmiał się Zayn.
- Zjadłbym deser – Niall zmienił temat na swój ulubiony. – Komuś jeszcze ukroić? I doceńcie, że w ogóle o to pytam.
- No właśnie, aż ciężko mi w to uwierzyć – roześmiałem się. – Kate musiała ci coś dosypać do jedzenia, to już kolejny raz gdy chcesz się z kimś podzielić.
- Zaraz mogę zmienić zdanie...
- Nie wiem jakim cudem to zmieszczę, ale ja poproszę kawałek – powiedziałem klepiąc się po brzuchu.
- Jesteś pewien? – zapytał się Niall, a reszta wybuchnęła śmiechem. – Tak tylko pytam. Przyniosę wszystkim. – I już zniknął w kuchni.
- Myślicie, że liczył na inną odpowiedź? – zapytał się Harry.
- Nie mam pojęcia – zaśmiał się Liam – ale ciasta czekoladowego, to mu raczej nie odstąpię.
- Ja też nie mam tego w planach – Zayn nie spuszczał wzroku z wracającego do salonu przyjaciela. – Tylko masz podzielić równo.
- No przecież wiem. Za kogo ty mnie masz? – oburzył się, ale z błysku w jego oku wnioskowałem, że ma jakiś niecny plan. „Ciekawe co chowa w zanadrzu?
Ukroił pierwszy kawałek i podał go mi.
- To dla Katy – uśmiechnął się i podzielił resztę.
Zdziwiłem się, bo obyło się bez żadnych niespodzianek. Podzielił równo i zajął się jedzeniem. „Byłem pewien, że gdzieś jest haczyk...
Kolejny film dobiegł końca, a tym samym nasze spotkanie z ciastem czekoladowym. Pozostało po nim tylko wspomnienie w postaci pustej patery. No, jeszcze mogliśmy sobie popatrzeć na spory kawałek w ręku dziewczyny.
- Kate, to było najlepsze ciasto w moim życiu – odezwał się Liam, a ona oblała się rumieńcem. – A muszę ci powiedzieć, że sporo ich już zjadłem.
- To bardzo się cieszę i Niall pewnie też – uśmiechnęła się.
- Jasne – odpowiedział szybko – ale musimy jeszcze kiedyś jakieś upiec.
- Kiedy tylko zechcesz – odpowiedziała, a wyraz jego twarzy w tym momencie był godny uwiecznienia.
- Może jutro? – zaproponował szybko.
- Jeśli masz jutro czas, to oczywiście.
- Liam – powiedział błagalnym głosem – powiedz, że jutro mamy czas...
- Jeśli nic się nie zmieni, to popołudnie mamy wolne. A tak w ogóle odnośnie jutra, to powinniśmy się zbierać do spania. Wstajemy o szóstej.
- Co? – jęknął Harry.
- Oj tam – Niall machnął na to ręką. – To nie ważne. Najważniejsze jest to, że wcześnie skończymy i będziemy robić coś słodkiego. Mniam... – brakowało mi tu tylko, żeby się oblizał. – Katy, dlaczego nie jesz tego ciasta?
- Już nie mogę – uśmiechnęła się do niego.
- Mogę za ciebie dokończyć – zaoferował szybko. – No wiesz, żeby się nie zmarnowało...
- Zmarnowało? Przy tobie? – Zayn próbował mu przeszkodzić, gdy chciał odebrać talerzyk, który Kate właśnie mu podawała.
- Puść mnie – wciąż próbował dosięgnąć. – Bo cię ugryzę...
- Uuuu – zaśmiał się Harry – to było groźne. Zayn, lepiej miej się na baczności.
Wreszcie udało mu się uwolnić z uścisku przyjaciela i z zadowoloną miną zabrał się do jedzenia. Szczęśliwy jak dziecko.
- To w zamian posprzątasz – powiedziałem wstając z kanapy. – Chodźmy Kate. Tym razem Harry idzie ostatni pod prysznic.
- Spoko – odpowiedział i położył nogi na stole – przynajmniej nie będę musiał się spieszyć.
- Dobranoc – powiedziała obdarzając ich tym swoim nieziemskim uśmiechem.
Liam i Zayn też postanowili się udać do swoich pokoi. Zauważyłem zdziwiony, że Zayn zrezygnował nawet z papierosa. I prawdę mówiąc, to siedział z nami cały czas i ani razu nie wyszedł na taras. „Zadziwiające...
- Idź pierwsza – powiedziałem. – Skoro muszę wstać tak wcześnie, to chyba sobie ubranie na rano naszykuję. I musimy opatrunek zmienić – zauważyłem, że na dźwięk tych słów ręka sięgająca do szuflady zatrzymała się w pół drogi. – Kate – podszedłem do niej powoli. „Już zdążyła poukładać w szufladzie” zauważyłem. – Proszę cię... – chciałem powiedzieć „spójrz na mnie” jak ostatni kretyn. – Przecież tak naprawdę się mnie nie boisz... Wolałbym sobie rękę odciąć niż cię skrzywdzić – delikatny uśmiech na jej twarzy. – Nawet obie... – zauważyłem błysk wesołości w oku. – No to śmigaj do łazienki, bo zaraz Harry nas pogoni.
Zauważyłem najprawdziwszy uśmiech na jej twarzy. Zabrała czystą bieliznę i pewnym krokiem poszła do łazienki. „Naszykuję ciuchy na rano... Dobry żart. Jeszcze nigdy mi się to nie udało.” Usiadłem na łóżku wyciągając wszystko czego będę potrzebował przy zmianie opatrunku. „Najzwyczajniej w świecie przyda mi się potem zimny prysznic...
Położyłem się na łóżku z nogami na podłodze i zastanawiałem się jak to będzie wyglądać. Ja z nią pod jedną pościelą... Jej drobne ciało wtulające się we mnie... „Czy nie tego chciałeś?” Rozmarzyłem się... Jak nic przyda mi się lodowaty prysznic.
Usiadłem na odgłos otwieranych drzwi. Znów była owinięta ręcznikiem, a w dłoniach ściskała koszulkę. Zarumieniła się zawstydzona, ale podeszła do mnie i usiadła jak wczoraj. Odsunąłem ręcznik i zauważyłem, że opatrunek jest czerwony w jednym miejscu. „Pewnie przez tą szarpaninę w nocy.” Ostrożnie zabrałem się do pracy.
- Czy zawołać Zayna zanim zacznę tą gorszą część? – zapytałem. Zamiast odpowiedzi dostałem tylko delikatne zaprzeczenie głową.
Drżała za każdym razem, gdy dotykałem jej skóry mokrym wacikiem. Byłem pewien, że po jej policzkach spływają łzy. Starałem się zrobić to jak najszybciej.
- Teraz będzie już z górki – powiedziałem smarując jej rany maścią. Sam czułem, jak ona przyjemnie chłodzi moje palce. Na końcu przymocowałem świeży opatrunek i posprzątałem wszystko.
- To lecę pod prysznic – odezwałem się i strasznie w tej chwili się cieszyłem, że ona nie może mnie widzieć. Zdecydowanie muszę zacząć od zimnej wody... Lodowatej...
Wychodząc z łazienki śmiałem się w duchu, że chyba zajęło mi to więcej czasu niż jej. „No, ale musiałem się ogolić” tłumaczyłem się przed sobą. „I dojść do siebie” zaśmiał się ten złośliwy głos w mojej głowie. Kate siedziała na łóżku i rozmawiała z Harrym, a właściwie to on mówił, a ona śmiała się z jego opowieści.
- No nareszcie – zauważył mnie. – Już się zastanawiałem czy się tam nie utopiłeś... To lecę – i już go nie było.
Założyłem spodnie od piżamy i T-shirt. „Grzecznie” oceniłem swój strój na noc i odwróciłem się w stronę dziewczyny. Siedziała na łóżku z kolanami pod brodą. „Ktoś jej powinien powiedzieć, że to nie najlepsza poza, gdy się siedzi w koszulce” pomyślałem. „Nie najlepsza dla mnie oczywiście.
- Gotowa? – zapytałem podchodząc bliżej.
Zamiast odpowiedzi dostałem skinienie głową. Zauważyłem, że cała się trzęsie i raczej nie z zimna... Odchyliłem kołdrę aż do miejsca w którym siedziała, a następnie usiadłem za nią.
- To chodź... – powiedziałem cicho i dotknąłem jej ramienia. Zadrżała. – Nie bój się mnie. W sumie to już ze mną spałaś i chyba nie było tak źle...
- Mogę iść na kanapę... – usłyszałem cichy szept.
- Tego to w ogóle nie bierzemy pod uwagę. Chyba, że ewentualnie wywalimy Harry’ego – zauważyłem delikatny uśmiech. – W sumie to nie najgorszy pomysł. Nie będziemy musieli słuchać jak chrapie...
- On nie chrapie...
- Gdybyś spała bliżej niego, to byś tak nie mówiła – próbowałem żartować. – Nie dość, że chrapie, to jeszcze co chwilę z łokcia obrywałem. Więc tak naprawdę, to ratujesz mnie przed nim – powiedziałem szeptem. – Tylko ciiiiii... Lepiej żeby myślał, że jest taaaaki wspaniały... Lepiej dla nas...
Obróciła głowę w moją stronę i naprawdę się uśmiechnęła. Po chwili zauważyłem rumieniec wypływający na jej policzki. Usiadła obok mnie. „Ona cała się zaczerwieniła. Słodkie... Bosko! Gorąco!” krzyczał ten głos w mojej głowie. „Stary, szczerze ci zazdroszczę i współczuję.” Położyłem się na plecach podciągając trochę kołdrę.
- Chodź do mnie, proszę – powiedziałem cicho.
Wręcz widziałem jak walczy ze sobą. Prawie mogłem zobaczyć, te wszystkie myśli, które miała w głowie. Wszystko było wypisane na jej twarzy. Po chwili, która mi wydała się wiecznością przysunęła się bliżej mnie, ale wciąż siedziała i trzęsła się ze strachu. „Co robić?” zastanawiałem się. I nagle przypomniały mi się słowa Alex. „Po prostu zrób to!” Usiadłem i przytuliłem drżącą dziewczynę do siebie. I znów szeptałem jej wszystko, co przyszło mi na myśl, a co mogło ją trochę uspokoić. Po kilku minutach poczułem, że wtula się we mnie. Powoli się kładłem nie wypuszczając jej z ramion. Przykryłem nas kołdrą i czekałem... Nie mogłem zasnąć przed nią. Obiecałem to sobie ostatnio. „Już nigdy więcej.” Sam nie wiem dlaczego, ale w pewnym momencie zamiast uspokajających słów, po prostu zacząłem śpiewać. „Naszą piosenkę...” Poczułem jak jej łzy moczą mi koszulkę, ale nie przerywałem, coś kazało mi kontynuować. I w końcu doczekałem się... Jej dłoń na moim sercu, ciepły oddech na mojej skórze i przyjemny ciężar tulącej się do mnie dziewczyny. Zamknąłem oczy. „Jestem w niebie...

piątek, 23 listopada 2012

20



- No co nic nie mówicie? Tak się wita gościa?
- El? Co tu robisz? – zdołałem wykrztusić rozglądając się w panice dookoła. Zauważyłem książkę leżącą pod stolikiem. – Boże! Gdzie Kate?
- Kto? – zapytała ze złością w oczach.
Po moich słowach wszyscy ożyli jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki i rozbiegli się po pokojach. Prawie jednocześnie rzuciłem się z Harrym w stronę sypialni. Zderzyliśmy się w drzwiach. Była pusta. Łazienka też. Zewsząd było słychać nawoływania chłopaków. Po Kate nie było ani śladu. Otworzyłem jej szufladę. Wszystko było na swoim miejscu, tylko zdecydowanie panował w niej nieporządek. „Tego nie zrobiła moja Kate” pomyślałem. Byłem przerażony. Wróciłem do salonu.
- Eleanor, gdzie ona jest? – zapytałem ledwo nad sobą panując.
- Kto? – zapytała spokojnie jakby nie zauważając w jakim jesteśmy stanie.
- Kate! – wydarł się na nią Zayn.
- Tak miała na imię? Była tu jakaś dziewczyna, ale gdy zapytałam kim jest, nic mi nie odpowiedziała. Tylko stała i gapiła się na mnie. Pomyślałam, że to jakaś fanka się tu zakradła i postraszyłam ją policją. A ona wybiegła. Dopiero co...
- Co zrobiłaś? – chyba właśnie moje serce pękło z rozpaczy. – Co... O mój Boże...
- Kim ona jest? I dlaczego jej rzeczy są w waszej sypialni?
- To zdążyłaś już sprawdzić? – wysyczał Harry przez zęby.
- Może ma ze sobą komórkę – powiedział nagle Liam i wszyscy próbowaliśmy zadzwonić. – Ja dzwonię.
Zayn i Niall wybiegli z apartamentu i zaczęli nasłuchiwać. Stałem przerażony i gapiłem się jak El najspokojniej w świecie siada i wraca do przeglądania magazynu. „Boże...
- Liam nie przestawaj dzwonić – powiedziałem i zabrałem Harry’ego na poszukiwania. – Ty tu zostań – rzuciłem w stronę swojej dziewczyny.
- Oczywiście kochanie – odpowiedziała słodko.
- Lou nie obraź się – zaczął Harry – ale mam ochotę ją teraz wyrzucić przez balkon...
- Potrzebujesz pomocy? – zapytałem rozglądając się bezradnie dookoła.
- Chłopaki! – zawołał Zayn zatrzymując się pod jakimiś drzwiami.
Pobiegliśmy do niego wszyscy. Nawet Liam do nas dołączył. Ciągle z komórką przy uchu. Było słychać, że w środku dzwoni telefon.
- Rozłącz się – powiedziałem cicho. Dzwonienie ustało. – Nie nagrałeś jej żadnego dzwonka? – zapytałem.
- Nagrałem – zaczął szukać czegoś po kieszeniach. – Zapisałem pod drugi numer.
Wybrał ponownie numer do Kate i tym razem usłyszeliśmy jego głos za drzwiami. Harry osunął się po ścianie, tak mu ulżyło. Zapukałem delikatnie i spróbowałem otworzyć. Zamknięte.
- Kate? To ja Louis. Jesteś tam? – stałem z uchem przy drzwiach, ale nic nie słyszałem. Żadnego dźwięku. Ale przecież wiedziałem, że potrafi zachowywać się bezszelestnie. – Proszę cię, otwórz.
- Dowiem się czyj to pokój – szepnął Liam kładąc na chwilę dłoń na moim ramieniu. Pokiwałem tylko głową, że rozumiem.
- Kochanie, to ja – mówiłem dalej. – Wiem, że się wystraszyłaś. Przepraszam cię za to. Nie wiem jak to się stało, ale już wszystko dobrze. Otwórz proszę. Skarbie wiem, że się boisz. Proszę zaufaj mi jeszcze ten jeden raz. Wpuść mnie, proszę. Kate... Błagam cię, otwórz...
- Louis, długo tak jeszcze będziesz z siebie widowisko robił? – spojrzałem na nią z wzrokiem mordercy.
- Harry, proszę cię, zrób coś z nią... – wysyczałem przez zęby do przyjaciela. Dzięki Bogu od razu zrozumiał i pobiegł wciągnąć ją do środka. Pomoc Nialla okazała się niezbędna.
- Nie przejmuj się stary – powiedział cicho Zayn. – Próbuj dalej...
- Kochanie otwórz, proszę – oparłem czoło o drzwi. – Daj chociaż znać, że tam jesteś. Czy wszystko w porządku? Skarbie, proszę... – usłyszałem, że winda się zatrzymała na naszym piętrze, ale nic sobie z tego nie robiłem. „A niech patrzą.” – Kate, proszę otwórz.
- Lou... – usłyszałem spokojny głos Liama. – Odsuń się na chwilę.
- Co? – popatrzyłem na niego zdziwiony. Za jego plecami zauważyłem znajome małżeństwo. Kobieta trzymała w ręku kartę do zamka.
Przesunąłem się dosłownie o milimetr czekając, aż otworzy. Powoli wszedłem do środka zapalając światło. Rozejrzałem się w panice dookoła i nareszcie ją ujrzałem. Siedziała na podłodze w rogu pokoju z kolanami pod brodą i opierała na nich głowę kołysząc się w przód i tył. Podszedłem i usiadłem przed nią.
- Kate, skarbie – dotknąłem delikatnie jej bosej stopy. Drgnęła przerażona. – To ja Louis.  Już wszystko dobrze. Nie pozwolę cię skrzywdzić. – Przysunąłem się bliżej wycierając tyłkiem podłogę. – Chodź do mnie. Przecież się mnie nie boisz. To tylko ja. Proszę cię... – gadałem jak najęty, a moje serce pękało na coraz drobniejsze kawałki, gdy widziałem jak ona trzęsie się ze strachu.
Przybliżyłem się jeszcze bardziej pocieszając się, że przynajmniej nie ucieka ode mnie. Dotknąłem jej ręki próbując włożyć moje palce w jej dłoń. Udało się, a one zacisnęły się momentalnie. Ująłem jej drugą dłoń... Bałem się nawet oddychać, by czegoś nie zepsuć.
- Skarbie już jest dobrze... Chodź do mnie. Już jesteś bezpieczna... – delikatnie przyciągałem ją do siebie, a może siebie do niej... – Tak się wystraszyłem, gdy ciebie nie było. Ale teraz już będzie dobrze. Już nikt cię nie skrzywdzi...
Powoli uniosła głowę, a ja zobaczyłem czerwony ślad na jej policzku. Zagotowało się we mnie ze złości. Usłyszałem jak Zayn gwałtownie wciągnął powietrze. Ciekawe czy poczuł to, co ja... Wciąż mówiłem. Więcej i więcej...
- Chodź do mnie, proszę cię. Przecież to ja... Mnie się nie boisz przecież... – spojrzałem w jej przestraszone oczy pełne łez i sam płakałem na ten widok, a może to z ulgi, że ją znaleźliśmy i jest cała i zdrowa.
Cały czas przyciągałem ją do siebie, wciąż ściskając jej dłonie. Nagle zamrugała oczyma i zadrżała. Myślałem, że ucieknie, ale ona wpadła w moje ramiona i płakała wtulając się we mnie. Objęła mnie mocno i czułem jak zaciska palce na mojej koszulce. Głaskałem ją delikatnie po plecach i głowie. Składałem pocałunki na czole i włosach i nie przestawałem mówić...
- Pójdziesz ze mną skarbie? – zapytałem nie przestając jej przytulać. Nie odpowiedziała. – Podniesiemy się teraz dobrze? Nic się nie bój. Trzymam cię mocno i nie puszczę. Jestem tu z tobą i nigdzie się bez ciebie nie ruszę. Już wszystko dobrze...
Spojrzałem na Zayna bezgłośnie mówiąc, by pomógł mi się podnieść. Zauważyłem, że starszy pan też podchodzi. Wsunąłem Kate rękę pod kolana, drugą trzymając na wysokości talii. Kiwnąłem głową, a oni podnieśli nas z podłogi. „Dobrze, że ona jest taka lekka.” Uśmiechnąłem się w podziękowaniu i ruszyłem do drzwi.
- Wracamy do siebie kochanie – szeptałem jej na ucho. – Już wszystko będzie dobrze...
Minąłem Liama, który chyba postanowił zostać i wytłumaczyć coś tej miłej parze, a może po prostu podziękować... Zresztą pewnie jedno i drugie.
- Nie bój się skarbie. Nikt cię nie skrzywdzi... – pokazałem Zaynowi, że ma iść pierwszy i oczyścić przejście.
Sądząc po jego minie, zrozumiał o co mi chodzi. Wszedł do apartamentu. Po chwili wystawił głowę i pokazał, że droga wolna. W salonie było pusto. Rozejrzałem się dookoła, ale nikogo ani nie widziałem, ani nie słyszałem. „Oby Harry jej na serio nie wyrzucił przez balkon” pomyślałem w przypływie wisielczego humoru. Dziewczyna łkała cicho w moich ramionach. I wciąż trzęsła się ze strachu.
- Siadaj – powiedział cicho Zayn wskazując na kanapę.
Wprawdzie myślałem, by ją położyć do łóżka, ale może rzeczywiście lepiej zostać tutaj. Choć byłoby jeszcze lepiej, gdybym wiedział, gdzie się wszyscy podziali. Usiadłem ostrożnie, by nie zaszkodzić dziewczynie. Czułem jak drży. Wciąż delikatnie głaskałem ją po plecach. Przynajmniej przestała się już kołysać... Wciąż szeptałem jej do ucha, że już wszystko dobrze... Zayn poszedł sprawdzić pokoje i po chwili wrócił wzruszając tylko ramionami i opadł na fotel. Nikogo nie ma.
Siedzieliśmy tak obaj wpatrując się w Kate i zastanawiając się jak do tego doszło. Z jednej strony byłem tak wściekły, że... sam nie wiem. A z drugiej przerażony, że oto właśnie nawaliliśmy. A już prawie się udało... Po chwili poczułem, że dziewczyna już nie ściska mnie tak mocno. Jej oddech stał się bardziej miarowy, choć wciąż jeszcze drżał po płaczu. Zasnęła... Bałem się nawet oddychać, by jej nie przestraszyć. Gdy w drzwiach stanął Liam spała już spokojniej. Zauważyłem, że Harry i Niall stoją za nim.
- I co z nią? – zapytał szeptem Liam siadając.
- Nie wiem – odpowiedziałem równie cicho. – Fizycznie chyba dobrze...
Wiedział o co mi chodzi. Wszyscy wiedzieli. Spojrzałem pytająco na Harry’ego zachodząc w głowę, gdzie też ukryli ciało Eleonor.
- Wynajęliśmy jej pokój na innym piętrze... – powiedział.
- Byłem w recepcji – zaczął Liam. – Zaklinają się, że nie mają pojęcia jak mogła dostać się do środka. Ja jestem pewny, że zamknąłem drzw...
- Były zamknięte – potwierdziłem. – Sprawdzałem po tobie.
- Ja też – dodał Zayn.
- Może pokojówka jej otworzyła – odezwał się Niall. – Chociaż Alex mówiła, że będą miały oko na nieproszonych gości...
- Alex – popatrzyłem na Liama. – Powinna wiedzieć...
- Jasne – powiedział i poszedł zadzwonić z innego pokoju.
- Czeka cię niemiła rozmowa – powiedział Harry.
- Wiem, ale to nic – miałem teraz większe zmartwienia. – Mam tylko nadzieję, że tu nie przyjdzie.
- Zadbaliśmy o to – odezwał się Niall – ale ty będziesz musiał do niej pójść.
- Wiem... – powiedziałem i spojrzałem na śpiącą Kate. – Boże, co ja narobiłem?
- To nie twoja wina – pocieszał mnie Zayn. – Kto by pomyślał, że ona tak się zachowa...
- Ja powinienem na to wpaść w momencie, gdy powiedziałem jej, że koleżanka z nami mieszka.
- Ja powiedziałem to samo Perrie...
- Tak, ale to nie ona tu wpadła i...
- Alex nie odbiera. – przerwał moje obwinianie się Liam. – Nie chciałem jej zostawiać takiej wiadomości, więc po prostu powiedziałem, żeby się odezwała jak będzie mogła.
- Dzięki – odetchnąłem głęboko. Kate zastygła, ale już po chwili znów się rozluźniła.
- Lou... – zaczął Zayn. – Może powinieneś ją położyć do łóżka. My z nią posiedzimy. A ty mógłbyś iść załatwić... – spojrzał mi w oczy. – Sam wiesz co.
- Może lepiej połóżmy ją tutaj... – głośno myślał Liam. – Jak się obudzi będzie nam łatwiej zachowywać się normalnie niż gdy zastanie nas wszystkich w sypialni...
- O tym nie pomyślałem – przyznał Zayn.
- Strasznie nie chcę jej teraz zostawiać, ale wiem, że macie rację – powiedziałem niechętnie. – Pomóżcie mi się podnieść – poprosiłem.
Pośpieszyli z pomocą i po chwili już kładłem dziewczynę na poduszce naszykowanej przez Nialla. Przykryłem ją kocem i stałem tak chwilę patrząc na nią. „Mam nadzieję, że się nie obudzi gdy mnie przy niej nie będzie...” pomyślałem jeszcze i odwróciłem się do drzwi.
- Który pokój? – spojrzałem na Harry’ego. Byłem gotowy do walki...


- Coś długo go nie ma... – powiedział Harry już chyba z piąty raz.
- Może się godzą po kłótni... – Niall chyba sam w to nie wierzył.
- Gdybyście widzieli jak ją tulił tam na podłodze... – Zayn pokręcił głową. – Nie wierze w żaden seks na zgodę. Szybciej bym się spodziewał, że z nią zerwie...
- Myślisz? – blondyn przeczesał ręką włosy. – Chyba też bym się nie zdziwił. Coś go do niej ciągnie – wskazał na Kate.
- Widzieliście ten ślad na jej policzku? – powiedziałem wprawdzie zwracając się do nich, ale brzmiało to bardziej jakbym mówił do siebie.
- Nawet mi nie przypominaj – warknął Zayn.
- Jak to możliwe? – dziwił się Harry. – Nie potrafię sobie nawet wyobrazić, jak ktokolwiek miałby podnieść na nią rękę. Gdy na nią patrzę, to jedyne na co mam ochotę, to chronić ją przed całym światem...
- To tak jak ja... – Niall zapatrzył się na śpiącą dziewczynę.
Nie ma co, zawróciła nam w głowach. „Taka mała siostrzyczka” przeszło mi przez myśl, ale zaraz przypomniało mi się, że przecież jesteśmy w tym samym wieku. „Ja jestem większy” zaśmiałem się w duchu. Nawet przy mojej Danielle wydawałaby się pewnie drobna... Zamyśliłem się odtwarzając ostatnie dni. Tak dobrze nam szło. Pomysł z książką okazał się strzałem w dziesiątkę. Śmiała się i żartowała z nami, a teraz przez jedną chwilę wszystko przepadło.
- Liam... – szepnął Zayn pokazując głową na Kate. Wszyscy spojrzeliśmy w stronę dziewczyny, która najwyraźniej właśnie się budziła.
- Kate... – odezwałem się najciszej jak potrafiłem, a ona i tak aż podskoczyła ze strachu odwracając się gwałtownie w moją stronę. Zauważyłem grymas bólu na jej twarzy. – To tylko my. Nie musisz się bać...
Siedziała z szeroko otwartymi oczyma i trzęsła się z przerażenia. Wyglądała jakby próbowała się schować w kącie kanapy.
- Jak się czujesz? – zapytał Zayn z troską w głosie.
- Martwiliśmy się o ciebie – dodał Harry, a ja pomyślałem, że to na tyle, jeśli chodzi o normalne zachowywanie się.
Przyglądałem się wystraszonej dziewczynie. Czerwony ślad z jej policzka już zniknął, ale ja wciąż widziałem go równie wyraźnie. Nie mogłem o tym zapomnieć. „Jak ona mogła...
- Dobrze – wyszeptała opuszczając głowę. „A więc wracamy do punktu wyjścia...” pomyślałem.
- Ale dobrze w sensie dobrze, czy dobrze, ale niespecjalnie, tylko jestem zbyt miła, by wam powiedzieć byście zostawili mnie w spokoju? – Niall chyba sam się poplątał w tym, co chciał powiedzieć, ale o dziwo przyniosło to dobry skutek...
- Dobrze – uśmiechnęła się delikatnie do niego.
- Ale pewnie nie na tyle dobrze, żeby zrobić ze mną ciasto... – powiedział to z taką nadzieją w głosie.
- Niall! – przerwał mu Zayn zszokowany. – Tylko żarcie ci w głowie?
- Daj spokój – dodał jeszcze Harry.
- No, ale... – zawstydził się blondyn. – Bo ja myślałem...
- No chyba raczej nie myślałeś – podsumował go Zayn.
- Z chęcią – usłyszałem cichy głos. – Tylko najpierw pójdę do łazienki.
- Taaak – ucieszył się i zerwał na równe nogi gotowy biec do kuchni. – To ja już jestem gotowy.
- Kate – powiedziałem. – Nie musisz. Może chcesz sobie poczytać, albo po prostu odpocząć...
- Kiedy to naprawdę czysta przyjemność – odpowiedziała mi cichutko. Chyba zaczynam czytać z ruchu jej warg. – Daj mi minutkę – zwróciła się do Nialla i ostrożnie poszła do łazienki.
- Jasne – nie mogłem się nie roześmiać patrząc na niego. Praktycznie podskakiwał jak piłka. „Ale może to jest genialny pomysł w jego wykonaniu? Miało być w końcu normalnie.
- Co ty wyprawiasz? – zapytał cicho Harry, gdy Kate zniknęła z zasięgu wzroku.
- Myślę, że to rewelacyjny pomysł... – odezwałem się, a dwie pary oczu spojrzały na mnie z niedowierzaniem. – Rozmawia z nami. I zaraz pójdzie z nim do kuchni, gdzie raczej też się nie będzie mogła zamknąć w sobie – wyliczałem.
- W sumie... – Zayn chyba powoli rozumiał mój tok myślenia. – Tylko nie chlapnij tam czegoś – zwrócił się do przyjaciela.
- Spoko – zapewnił go i zaraz rozpoczął jakiś dziwny taniec śpiewając – Ciasto czekoladowe na na na czekoladowe...
Wróciła Kate uśmiechając się do niego tym swoim słodkim uśmiechem. A on otworzył przed nią drzwi do kuchni, zaczekał aż wejdzie i zamykając je wciąż jeszcze podśpiewywał puszczając do nas oczko.
- Temu to dużo do szczęścia nie trzeba – powiedział Harry.
- Właśnie trzeba mu dużo... jedzenia – dodałem i zaśmiałem się – ale sam już nie mogę się doczekać tego ciasta.
- Trzeba mu przyznać, że to był niezły pomysł – odezwał się Zayn. – Widzieliście, że się uśmiechnęła do niego? Może nie wszystko stracone...
- Nooo... – potwierdził Harry, a potem dodał, nie wiem który już raz – Coś długo go nie ma...
- Włącz telewizor – powiedziałem do niego. – Nie będziemy tak siedzieć i podsłuchiwać.
W tej samej chwili usłyszeliśmy huk dochodzący z kuchni i momentalnie Niall wystawił głowę.
- Wszystko pod kontrolą – powiedział śmiejąc się. – Okazało się właśnie, że lepiej nie tańczyć żonglując miskami.
I znów zniknął za drzwiami.
- Wariat – pokręciłem głową uśmiechając się.
Oglądaliśmy jakiś film pewnie nic z niego nie rozumiejąc. Każdy z nas zatopiony był w swoich myślach. Ja też martwiłem się, że Lou nie ma tak długo. Chciałbym wiedzieć, co to znaczy... Usłyszałem, że w kuchni znów coś upadło na podłogę. „Jak tak dalej pójdzie, to lepiej nie zgłaszać się na ochotnika do sprzątania...
Nagle drzwi otworzyły się cicho i stanął w nich Louis. „Boże, jak on wygląda!” Rozejrzał się niespokojnie dookoła.
- Jest w kuchni – odezwał się Zayn nie spuszczając z niego wzroku. – Pieką z Niallem te ciasto – wyjaśnił widząc zdziwienie na twarzy przyjaciela.
- Naprawdę? – usiadł ciężko na kanapie i zapatrzył się w drzwi, za którymi była dziewczyna. Odetchnął głęboko. – To chyba dobrze...
- Też tak myślimy – powiedział cicho Harry. – Żołądek Nialla ma czasami świetne pomysły.
- Długo cię nie było... – stwierdziłem licząc, że może powie coś więcej.
- Co z ta twoją? – zapytał Zayn. – Co się stało?
- Wsadziłem ją w pociąg do domu...
- Wyciągnąłeś z niej coś? – Zayn nie dawał za wygraną. Prawdę mówiąc ja też chciałem się dowiedzieć, co tu zaszło.
- Nic poza to, co już słyszeliście – westchnął ciężko i oparł się o kanapę zamykając oczy. – Za to dowiedziałem się, że ją zdradzam z Kate. W dodatku z Harrym na łóżku obok. I że obaj jesteśmy zboczeni...
- Przynajmniej nic nowego – próbowałem żartować. – Przykro mi stary... Wytłumaczyłeś jej jak sprawy się mają?
- Ostatecznie nie – spojrzał na mnie. – Myślę, że nie powinna znać prawdy. Już nie...
- Zerwałeś z nią? – Zayn chyba postanowił z niego wszystko wyciągnąć.
- Mniej więcej – powiedział to tak spokojnie, że sam nie wiedziałem co o tym myśleć.
- Co to znaczy? – zapytał Harry patrząc się na przyjaciela wyczekująco. – To zerwałeś z nią czy nie?
- Tak – westchnął ciężko. – Powiedziałem jej, że póki co oficjalnie nic nie ogłosimy, ale nie mam zamiaru kłamać, gdy padnie takie pytanie. Może sama to upublicznić i nie będę reagował, dopóki będzie to zgodne z prawdą i nie będzie nikogo krzywdziło...
- Jesteś pewien, że dobrze robisz? – zapytałem powątpiewając.
- Sam nie wiem... – zaczął. – Ale jak miałbym to rozegrać inaczej? Wejść na Twittera i napisać, że zerwałem z Eleonor? – wzruszył ramionami. – Zobaczymy jak ona to rozegra. Na razie będziecie musieli mi pomóc podczas wywiadów. Chcę jej przynajmniej dać kilka dni...
- Uważam, że nie zasłużyła – prychnął Zayn.
- To już nie ważne, skoro tak się z nią umówił – powiedziałem, by zakończyć temat. – A jak się czujesz?
- Wykończony... – zaczął i nagle przerwał przypominając sobie o czymś innym. – Spotkałem Alex i opowiedziałem jej co się stało – uśmiechnął się. – Dobrze, że zdążyłem wywieść El, bo raczej by nie przeżyła starcia z rozwścieczoną pokojówką. – Wszyscy się zaśmialiśmy wyobrażając sobie taką sytuację. – Powiedziała, że powinno być dobrze. W końcu. I chyba miała rację – wskazał na drzwi. – Chciała ją od nas zabrać, ale szybko wybiłem jej to z głowy.
- No, całe szczęście – powiedział Harry z ulgą, a my przytaknęliśmy.
- Miała do ciebie zadzwonić podczas przerwy, ale skoro ją spotkałem, to tylko kazała podziękować – zwrócił się w moją stronę.
W kuchni znów coś z hukiem opadło na podłogę. Louis zerwał się na równe nogi i już chciał biec na pomoc, ale udało nam się go zatrzymać.
- Siadaj – powiedziałem popychając go na kanapę. – Niallowi co chwila coś spada. Będziemy mięli szczęście jak rzeczywiście uda im się zrobić to ciasto.
- Może trzeba im pomóc? – zapytał.
- Daj spokój – uśmiechnąłem się do niego. – On by ci tego nie wybaczył. Cieszył się cały dzień na to wspólne pieczenie i coś mi się wydaje, że jej dobrze zrobi jak się z niego trochę ponabija...
W tym momencie znów coś upadło na podłogę, ale tym razem towarzyszył temu odgłos rozsypujących się odłamków. Coś się rozbiło. Drzwi kuchni otworzyły się z trzaskiem i wypadł z nich Niall.
- Wszystko pod kontrolą! – zawołał i przebiegł jak burza przez salon. Chwilę później wracał z trampkami Kate. – Nic się nie dzieje!
Drzwi zamknęły się równie głośno jak przed chwilą otwierały. My popatrzyliśmy się na siebie i wybuchnęliśmy śmiechem. Tylko Lou patrzył z troską w oczach... Po chwili Zayn podniósł się z fotela i skierował na taras.
- Muszę zapalić – powiedział. – I chyba zadzwonię do Perrie. Na wszelki wypadek. Żeby jej nic nie strzeliło do głowy – tłumaczył się. – Mam już dość tych cholernych niespodzianek.
- Już nic nie powinno się stać – zapewniłem ich. – Zgłosiłem to jeszcze raz w recepcji, a poza tym pomyślałem, żeby pokazać Kate jak się blokuje drzwi od środka. Wprawdzie wtedy będzie musiała nam otworzyć, ale za to nikt nie wejdzie. Nawet z kluczem – tłumaczyłem.
- Zróbmy tak – poparł mnie Harry. – Też już mam dość nagłych zwrotów akcji.
- A ty może się zdrzemnij trochę – spojrzałem na Lou – wyglądasz jak siedem nieszczęść. Idę do siebie na chwilę – powiedziałem podnosząc się z miejsca. – Może uda mi się złapać Danielle.
Gdy wychodziłem z pokoju zauważyłem, że Louis rozwala się na kanapie. „Jak nic zaraz zaśnie...


Otworzyłem oczy. „Chyba przysnęło mi się trochę...” pomyślałem odkrywczo przecierając oczy.
- Hej – usłyszałem ten cudowny głos obok siebie. Przez chwilę myślałem, że może wciąż jeszcze śnie. Zamrugałem kilka razy, ale obraz uśmiechającej się do mnie Kate nie zniknął. Wręcz przeciwnie – stał się bardziej wyraźny. Ucieszyłem się, choć wiedziałem, że ona nie może zobaczyć mojej reakcji.
- Hej – powiedziałem przeciągając się. – Cudownie pachnie...
Przyglądałem się bezkarnie dziewczynie. Siedziała skulona w kącie kanapy z książką na kolanach. „Już prawie ją kończy” oceniłem. W pokoju nie było nikogo więcej.
- Gdzie wszyscy?
- Liam i Harry poszli po coś do jedzenia, a Zayn siedzi na tarasie – „Boże, jak ja uwielbiam ten jej głos. Aż mnie dreszcze przechodzą.” – No a Niall to chyba trenuje telekinezę – zaśmiała się.
- Co robi? – chyba nic mnie nie mogło bardziej teraz zdziwić niż taka odpowiedź.
- Wpatruje się we wskazówkę stopera i próbuje siłą myśli przesunąć ją do przodu – zaśmiał się Zayn wchodząc do salonu, a widząc moją wciąż niewyraźną minę wyjaśnił. – Ponieważ co chwilę pytał Kate ile jeszcze, postanowiła mu włączyć odliczanie...
- Aaa – w końcu do mnie dotarło.
- Jak tam? – zapytał z troską w głosie.
- W porządku, dzięki – „Co innego mogłem odpowiedzieć?” Tylko, że prawda była taka, że chyba właśnie tak się czułem. Spojrzałem na uśmiechniętą Kate. „Może nawet lepiej...” – Jak idzie czytanie?
- Już prawie kończę tą część – odpowiedziała, a ja miałem wrażenie, że z jej oczu bije radość. – Wspaniała książka. Taka trochę dla nastolatków, ale bardzo mi się podoba. No i o wampirach – dodała ze śmiechem jakby właśnie to przesądzało sprawę. – Czytaliście?
- My? – roześmiał się głośno Zayn. – Chyba czytanie nie idzie nam najlepiej...
- Kate – odezwałem się nie mogąc oderwać wzroku od jej twarzy – jak skończysz cały pierwszy tom, to załatwię film i nawet mogę go z tobą obejrzeć – obiecałem.
- Ależ nie musisz się tak poświęcać – zaśmiała się. „Naprawdę się zaśmiała!” Teraz to mógłbym nawet przeczytać dla niej tę książkę...
- A więc lubisz opowieści o wampirach? – zapytał Zayn. – Interesujące...
- Nie tylko takie – zwróciła się do niego. – Ale wampiry zazwyczaj są interesujące, nie sądzisz?
- Może wampirzyce – zaśmiał się. W tej chwili zadzwoniła jego komórka. – To Perrie – wyjaśnił i poszedł do siebie.
- Masz jakieś ulubione tytuły? – zapytałem nie chcąc tracić okazji, by dowiedzieć się o niej czegoś więcej.
- Tak naprawdę przeczytałam niewiele książek w całości. Tą moją i kilka przypadkowych. Ale jest wiele tytułów, które chciałabym – powiedziała jakby lekko zawstydzona. – W szkole czytaliśmy fragmenty różnych dzieł, ale głównie to ktoś czytał nam na głos, albo włączał nagranie. To nie to samo...
- Wiesz co mnie zastanawia? – zapytałem. – Ja, gdy spojrzałem na tą książkę przed oczami mam twarze aktorów grających w filmie. A kogo widzisz ty?
- Ja... – zastanowiła się chwilę przygryzając wargę. „Ktoś jej powinien powiedzieć, że jest to niebezpieczne dla zdrowia. Mojego.” – Staram się sobie wyobrazić to tak jak opisuje autorka, a gdy nie ma dokładnych informacji po prostu wypełniam luki. Tworzę sobie w głowie obrazy i czytając przywołuje je, czasami modyfikuję.
- Czy wiesz jak wygląda Alex? – wyrwało mi się zanim zdążyłem się ugryźć w język.
- Kolorowo – roześmiała się tak radośnie, że moje serce chyba właśnie zrobiło fikołka. „Zobaczyłem tęcze...
- Idealne określenie – śmiałem się razem z nią.
- Wiem, że nie o to ci chodziło – powiedziała po chwili. – Wydaje mi się, że wiem. Ona często stojąc przed lustrem komentuje swój wygląd. Mam jej twarz w swojej głowie tak wyraźną jakbym ją teraz widziała... – zamyśliła się – Ale oczywiście nie wiem jak bardzo różni się od oryginału.
- Ciekawe czy... – zacząłem, ale szybko urwałem. „Ale mnie wzięło na rozmowę...
- Czy co? – zachęciła mnie bym dokończył. „Za ten uśmiech mógłbym zrobić wszystko” pomyślałem.
- Zastanawiam się jak sobie mnie... nas wyobrażasz – poprawiłem się szybko. – Czy jest to bliskie prawdy?
Boże, czy ona musi się tak cudownie uśmiechać? Jak ja mam oddychać skoro patrząc na nią zapominam jak to się robi?
- Hmmm... – „Nie, błagam!” Na sam widok jak przygryza wargę zalało mnie gorąco. „Najnormalniej w świecie dostanę przez nią gorączki.” – Zastanówmy się... Nial ma jasne włosy i strzelam, że niebieskie oczy.
- A skąd możesz to wiedzieć? – zdziwiłem się.
- Harry mu kilka razy powiedział coś typu: Prawdziwa z ciebie blond piękność – roześmiałem się z jej próby naśladowania głosu przyjaciela. – Nosi czapeczki i gra na gitarze. Jest ode mnie wyższy i raczej szczupły. No i ma ogrooomny apetyt – roześmiała się. – Niewiele tego... – wzruszyła ramionami.
- Całkiem nieźle – przyznałem. – Tylko jeżeli chodzi o wzrost, to chyba każdy kogo znam jest od ciebie większy – zaśmiałem się.
- Też prawda – uśmiechnęła się. – Za to myślę, że Harry jest od niego wyższy. I musi mieć włosy, które opadają mu na twarz. Często je poprawia. I skoro się nabija z Nialla, to raczej ma ciemne włosy... – „Jak ja uwielbiam jej usta...” – Dobrze?
- Zaczynam się zastanawiasz, czy ktoś ci tego nie powiedział... – żartowałem – bo póki co wszystko się zgadza.
- Nie wiem jak wygląda Liam, ale ma taki ciepły głos, że wyobrażam go sobie jako właśnie taką osobę – „Kocham jaj wargi, ale ta dolna zaraz doprowadzi mnie do szaleństwa...” – Zayn musi mieć jakąś ciekawą fryzurę i czasochłonną. I chyba niezły styl jeżeli chodzi o ciuchy. Szykowanie się zajmuje mu sporo czasu...
- To prawda – zaśmiałem się. – To taka nasza miss.
- Ale nie potrafię powiedzieć nic więcej. Kiepsko co?
- Wcale nie – zapewniłem ją. – Lepiej niż się spodziewałem. A co powiesz o mnie? Musze ci podpowiedzieć, że jestem najprzystojniejszy...
- Na pewno – roześmiała się. – Właśnie miałam to powiedzieć.
- W takim razie kontynuuj – „łaskawie” zezwoliłem wciąż się śmiejąc. „Zabić za jeden uśmiech... Mogę to zrobić.
- Chyba nie ma tego wiele... Masz troszkę dłuższe włosy, ale chyba krótsze niż Harry. Jesteś szczupły, ale nie chudy i wyższy ode mnie mniej więcej o głowę...
- No chyba trochę więcej – nie moglem się powstrzymać.
- Niech będzie – zaśmiała się. – Ale mniej niż o dwie głowy? – zapytała z nadzieją w głosie i nie mogłem się nie roześmiać.
- No nie wiem, nie wiem...
- Aż taka mała przecież nie jestem?
- Właśnie próbuje sobie przypomnieć czy znam kogoś mniejszego... – żartowałem. – Nie, jednak nie.
Czułem się jakbym właśnie trafił do nieba. Przez chwilę pojawiła się w mojej głowie myśl, że oto niedawno rozstałem się z dziewczyną i chyba powinienem rozpaczać z tego powodu. Prawda jest jednak taka, że w ogóle o niej nie myślałem. Spojrzałem w te cudowne oczy przede mną. „Wdech. Wydech.” Nigdy nie widziałem piękniejszych. Schowane za długimi rzęsami i wyrażające milion uczuć...
- Mogę ci powiedzieć jak kto wygląda – zaproponowałem. – Jak ty to nazwałaś? Uzupełnić brakujące informacje...
- A mogę sama... – zawahała się z ręką wyciągniętą w stronę mojej twarzy. Po chwili ja opuściła i cicho dodała – Albo nie...
- Co? Czekaj. Co chciałaś powiedzieć? – wpatrywałem się w nią z szeroko otwartymi oczami. „Czy mi się tylko wydawało, czy ona właśnie chciała mnie dotknąć?” Z własnej nieprzymuszonej woli i to nie po to bym ją gdzieś zaprowadził. – Dokończ proszę.
- Chciałam... Mogę... – Ten rumieniec na jej policzkach jest chyba ósmym cudem świata. „Albo dziesiątym. Zaraz za oczami i tym uśmiechem.
- Oczywiście, że możesz cokolwiek chciałaś – zaśmiałem się. Usiadłem prosto odwracając się w jej stronę.
Odłożyła książkę na stolik i przysunęła się bliżej mnie. „Spoglądała” na mnie tymi niesamowitymi oczyma, a ja tym razem nie zapomniałem jak się oddycha, po prostu wolałem tego nie robić. „Tak to sobie tłumacz. Może ktoś uwierzy.” Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Powoli uniosła dłoń próbując dotknąć nią mojej twarzy. Czekałem, bojąc się nawet poruszyć. Poczułem jej delikatne palce dotykające mojej brody. Przez moje ciało właśnie przepłynęło jakieś milion watów. Zadrżałem, a ona szybko cofnęła dłoń. Zatrzymałem ją w pół drogi i przyłożyłem sobie do policzka.
- Nie przestawaj – szepnąłem. Czułem jak moje serce wali. „Ciekawe czy ona to słyszy?
Jej palce znów rozpoczęły wędrówkę po mojej twarzy. Czułem ich dotyk. Delikatny jak muśnięcia skrzydeł motyla. Poznawała mnie na ten swój sposób, a ja myślałem tylko o tym, że też chciałbym tego spróbować. Przymknąłem oczy, gdy zawędrowała w te okolice. Gdy je otworzyłem zauważyłem, że się uśmiecha.
- A więc rzeczywiście dużo się śmiejesz... – powiedziała cicho.
No a niby jak to stwierdziła? Mam to wypisane na powiekach?” zastanawiałem się. Dotknęła moich włosów, uszu, nosa... Gdy jej palce zahaczyły o usta, znów poczułem to gorąco wypełniające moje ciało. „Jeszcze trochę i będę potrzebował lekarza...” Wpatrywałem się w nią próbując wyczytać, czy podoba jej się to co „widzi”. Wyobrażałem sobie jak jej palce badają całe moje ciało...
- Co robicie? – głos Zayna był jak kubeł lodowatej wody.
- Kate próbuje ocenić czy rzeczywiście jestem z was najprzystojniejszy i chyba ma racje – próbowałem żartem zakryć skrępowanie. Nie wiem czy się udało... Mój głos brzmiał tak dziwnie obco...
- Taaa jasne – zaśmiał się. – To chyba musi porównać nas wszystkich. No i nie wiem, nie wiem... Może się okazać, że będziesz pierwszy...od końca. Rusz ten tyłek – prawie usiadł mi na kolanach. Nie miałem wyjścia, musiałem się przesunąć. – Teraz moja kolej – uśmiechnął się. – Pani doktor, jestem gotowy.
Kate uśmiechnęła się do niego, a mnie aż skręciło z zazdrości gdy zobaczyłem jej dłoń na jego twarzy. Mogłem teraz obserwować jak to wygląda z boku i nie podobało mi się to co widzę... Nie podobało mi się, że to kogoś innego dotyka. „Przecież ona nie jest twoja” odezwał się głos w mojej głowie. „Ale będzie.” Sam się zdziwiłem jak to zabrzmiało. Tak jakby decyzja o tym już zapadła i była nieodwołalna. A przecież praktycznie nic o niej nie wiem.
- Dzwoni! Kate! To już! – Niall wypadł z kuchni prawie wyrywając drzwi z framugi. W ręku trzymał dzwoniący telefon. – Co robicie? – zdziwił się. – A zresztą nieważne. To już!
- Wyglądasz jak dziecko, któremu właśnie pozwolono otworzyć prezenty – zaśmiałem się. – Brakuje tylko żebyś zaczął podskakiwać i klaskać.
- Bardzo śmieszne – zrobił dziwną minę w moją stronę, ale momentalnie o mnie zapomniał. – No chodź, bo się spali, albo coś...
- Idę – roześmiała się wstając z kanapy. – Sama nie wiem... – zwróciła się w naszą stronę. – Jesteście do siebie w ogóle niepodobni – mrugnęła i zniknęła w kuchni.
- Stary... – zaczął Zayn, a jego głos brzmiał dziwnie ochryple – czy ona właśnie puściła do nas oko?
- Też to widziałem i chyba właśnie... – „...się zakochałem” dokończyłem w głowie. „Mój Boże...


Wracaliśmy z Liamem obładowani jak zawsze ostatnio. Po drodze wstąpiliśmy na małe zakupy, ale chyba musimy od nowa zdefiniować to słowo.
- Możesz mi przypomnieć dlaczego ja dźwigam te cięższe? – pytałem już chyba któryś raz.
- Marudzisz – usłyszałem w odpowiedzi. – Po prostu w moich rękach obiad jest bezpieczniejszy. Ja nie kopię siatek przez cały czas.
- Ja też nie. Same się obijają.
Przy windzie spotkaliśmy znajome małżeństwo. „Śledzą nas czy co?” pomyślałem witając się z nimi grzecznie.
- Jak się czuje wasza przyjaciółka? – zapytała starsza pani i chyba pierwszy raz uśmiechnęła się do nas z sympatią.
- Zdecydowanie lepiej – powiedział Liam z ulgą w głosie. – Jeszcze raz państwu dziękujemy...
- Nie ma za co chłopcze – dodał jej mąż swoim niskim głosem. – Nie ma za co.
Słuchałem jednym uchem prowadzonej konwersacji. Widać było, że bardzo ich zaciekawiła Kate i musiałem szczerze przyznać, że w głosie kobiety było słychać autentyczną troskę. Wysiedliśmy z windy i przez myśl mi przemknęło, że chyba pierwszy raz nie odwaliliśmy żadnej akcji przed nimi... W tym samym momencie zakupy rozsypały mi się po podłodze. Stałem trzymając w rękach puste torby.
- Po prostu pięknie – mruknąłem próbując oszacować zakres zniszczeń.  – Liam zawołaj tu kogoś do pomocy – dodałem widząc, że otwiera drzwi. Starsza pani kręciła tylko głową czekając aż mąż wpuści ją do środka. „To tyle jeśli chodzi o dobre wrażenie...” Zacząłem zbierać rzeczy z podłogi. Po chwili Zayn i Lou przyszli z pomocą. Nie obyło się niestety bez żartów na temat mojej niezdarności. Z apartamentu dochodzić cudowny zapach. Sam już nie wiem, czy deser jedzony przed obiadem to taki zły pomysł. „Kto w ogóle wymyślił takie głupie zasady?
W kuchni Liam nakrywał właśnie do stołu, a Kate tłumaczyła Niallowi jak ma przekroić ciasto. Jego twarz była cała czerwona z przejęcia, ale wykonywał wszystkie instrukcję tak dokładnie jakby rozbrajał bombę. Odstawiłem zakupy na szafkę i poszedłem pozbierać resztę.
- Chyba nic się nie zniszczyło – powiedziałem przyglądając się porozkładanym na blacie rzeczom – ale nie radzę na razie otwierać puszek z napojami.
- Daj soku i możemy siadać do stołu – powiedział Liam wyciągając rękę i czekając aż podam mu karton.
- Kate – zapytałem. – Jaki sok najbardziej lubisz? Na pewno masz jakiś ulubiony.
- Grejpfrutowy – odpowiedziała uśmiechając się do mnie.
Podałem karton Liamowi i usiadłem na swoim miejscu. Nie odrywałem wzroku od dwójki pochylającej się nad ciastem. „To najprawdziwszy tort” pomyślałem widząc to cudo na paterze. „Jak oni dali radę zrobić coś takiego.
- A wy nie siadacie? – zdziwił się Zayn.
- Potrzebujemy jeszcze kilku minut – Kate obdarzyła go prześlicznym uśmiechem.
Mógłbym się w nim zakochać” pomyślałem. „Stop, Styles! Ani kroku dalej!” Spojrzałem na Lou. Nie spuszczał z niej wzroku i uśmiechał się. Wiedziałem, że się martwi o wiele rzeczy, ale w tej chwili z całej jego sylwetki biło szczęście. „W jego przypadku, to już chyba się stało...” Próbowałem sobie przypomnieć czy przy Eleanor też tak wyglądał. „Może na początku?
Nikt nie jadł. Siedzieliśmy i gapiliśmy się jak tych dwoje ozdabia tort. Aż mi ślinka ciekła. Nie mogłem się nie uśmiechnąć widząc jaki Niall jest przejęty rolą. W pewnym momencie wyprostował się i dało się słyszeć przeciągłe:
- Jesssst! – z tej całej radości niewiele myśląc przytulił Kate. Zauważyłem jak przez chwilę strach zagościł na jej twarzy, ale momentalnie pojawił się też uśmiech i nawet zastanawiałem się czy mi się to nie przywidziało.
- Musi postać w chłodnym z godzinkę – powiedziała cicho, a Niall rzucił się do lodówki i zaczął przekładać rzeczy z górnej półki. Gdy stawiał tam tort wyglądał jak ktoś komu właśnie podarowano niebo.
- To siadajcie coś zjeść – odezwał się Liam.
- Trzeba trochę ogarnąć – zaczęła cichutko dziewczyna. – No i zakupy...
- Zrobimy to po obiedzie. A jeśli dostanę duży kawałek jestem w stanie zgłosić się na ochotnika – zaśmiałem się i już nie mogłem się doczekać deseru. „Widocznie nie tylko z Nialla jest łakomczuch.
Patrzyłem jak blondyn pomaga jej usiąść. Podczas obiadu jak zwykle było dużo gadania i śmiechu. Wydawało mi się, że Kate siedzi jakoś bliżej Lou niż ostatnio, a może to on... „A może tylko mi się wydaje?
Trochę oczywiście musieli się ponabijać z mojej przygody na korytarzu. Liam powiedział nawet, że skopiowałem to żywcem z filmu o Kevinie. Gdy próbowałem się bronić, oni tylko śmiali się głośniej. Nawet Kate się uśmiechała. „Nie mogło być lepiej zaważywszy na ostatnie wydarzenia.” Wciąż chciałem wiedzieć, co się stało między nią i Els, ale pewnie się nie dowiemy. Miałem nadzieję, że ona jakoś zachowa się z klasa i nie będzie już żadnych problemów. Spojrzałem na dziewczynę i przypomniałem sobie wyraźny czerwony ślad na jej policzku. „Pewnie bolało jak cholera.” Nie mogłem sobie wyobrazić jak ktokolwiek mógłby chcieć podnieść na nią rękę. Była taka mała i drobna, że czułem się przy niej jak jakiś wielkolud. I w środku wciąż miałem to uczucie, by chronić ją za wszelką cenę...
- Harry śpisz? – Liam szturchnął mnie w ramie. – Skończyłeś już?
- Tak dzięki – powoli wracałem do rzeczywistości.
- Smakowały ci ziemniaki? – zapytał się Zayn
- Co? Tak. Były pyszne... – nagle wszyscy wybuchnęli śmiechem. – Co?
- Wiesz, że jadłeś ryż... – Lou prawie się popłakał.
- Och... Dajcie spokój – machnąłem ręką, ale też zacząłem się śmiać. – Po prostu się zamyśliłem...
- No popatrz – powiedział Zayn. – A mówiłeś, że na ciebie nie trafi.
- Okazało się, że to jednak zaraźliwe – podniosłem się z miejsca. – A teraz wypad z kuchni jeżeli chcecie, bym ją posprzątał.
- Pomogę ci – zaofiarował się Liam i już zaczął zbierać za stołu talerze.
- To może ja pochowam chociaż zakupy... – zaproponowała Kate cicho.
- Ja ci pomogę – Niall zerwał się ze swojego miejsca zadziwiająco szybko jak na kogoś kto właśnie pożarł potrójną porcję. – Musze pilnować czy mi ciasta nie ruszają. Z nimi to nigdy nie wiadomo...
- No chyba z tobą – powiedziałem rzucając w niego mokrą gąbką.
- Ej! – Niall próbował mi oddać, ale trafił w Liama.
- Przestańcie, bo traficie w Kate – cicho powiedział Louis i chyba miało to lepszy efekt niż gdyby wydarł się na nas.
Ona uśmiechnęła się do niego i zaraz zajęła Nialla zakupami. Szło im bardzo sprawnie. Ona sięgała po jakąś rzecz, a on jej ją opisywał. Po czym odkładali to w odpowiednie miejsce. „Ile ona musi spamiętać, by móc jakoś w miarę normalnie żyć?” zdziwiłem się. Z każdym dniem podziwiałem ją coraz bardziej. „Jak to nazwał ją lekarz?” próbowałem sobie przypomnieć. „Mała wojowniczka...” Pasuje idealnie.
Skończyli szybciej od nas i sądząc po nieustającym rechotaniu Nialla, mięli przy tym zdecydowanie więcej zabawy. Kate poszła do salonu uprzednio pytając czy nie potrzebujemy pomocy. „My!?” Zadziwiała mnie coraz bardziej. Blondyn został pod pretekstem pilnowania nas, bo „nigdy nie wiadomo czy oni czegoś nie wykombinują”. Akurat tym razem nikomu by nie przyszło do głowy robić mu kawałów, bo sami nie mogliśmy się doczekać na deser...


- Gdzie Niall? – zapytałem Kate wychodzącą z kuchni. – Przypiął się do lodówki?
- Myślę, że niewiele brakuje – zaśmiała się i ostrożnie podeszła do kanapy zajmując swoje miejsce. Zaczęła rozwiązywać trampki. Po chwili siedziała po turecku z bosymi stopami, a buty stały równo obok na podłodze.
- Prawdę mówiąc zastanawiałem się czy uda wam się coś upiec – Zayn położył nogi na stole. – Odgłosy jakie dochodziły z kuchni bardziej przypominały pole bitwy.
- Czasami coś upadało... – zaczęła cicho opuszczając głowę, ale widziałem, że próbuje się nie śmiać z Nialla.
- Czasami? Dobrze, że jakieś całe talerze zostały – roześmialiśmy się wszyscy.
Chwilę później z kuchni wyszedł Liam i Harry. Pochód zamykał Niall. „Pewnie zabezpieczał tyły.” Wszyscy śmiali się i żartowali. Zayn włączył telewizor, poskakał po kanałach i ostatecznie zostawił jakiś program muzyczny. Kate sięgnęła po książkę i kilkanaście minut później odłożyła ją z uśmiechem zadowolenia na twarzy.
- Koniec? – zapytałem ciesząc się w środku jak głupi.
- Tak – uśmiechnęła się do mnie tak promiennie, że prawie poczułem łzy wzruszenia. „Normalnie zaraz się poryczę.
- Przynieść ci kolejną?
- Nie – „Znów ten uśmiech, a moje serce fika koziołki...” – zostawię sobie na jutro.
- Ile jeszcze? – jęknął Niall.
- Możesz iść sprawdzić czy już... – powiedziała do niego tym swoim nieziemskim głosem.
Chłopak wystrzelił jak z procy do kuchni, ale zaraz wrócił z dziwnym wyrazem twarzy.
- A skąd mam wiedzieć czy to już? – zapytał, a my ryknęliśmy śmiechem.
- Po prostu dotknij delikatnie masy na górze. Jeśli przyklei się do palca, to jeszcze za wcześnie – tłumaczyła uśmiechając się do niego.
Znów zniknął za drzwiami, a po chwili usłyszeliśmy radosne:
- Jesssst! – wszyscy się zaśmiali słysząc ten entuzjazm.
- Prawdę mówiąc ja też nie mogę się doczekać – odezwał się Liam. – Macie ochotę na coś do picia?
- A idziesz robić? – Zayn zdjął nogi ze stołu i zaczął robić na nim porządek. – To ja chcę kawy.
Każdy złożył zamówienie i Liam zniknął w kuchni. Po chwili wystawił głowę i wciąż się śmiejąc powiedział:
- Niall postawił ciasto na stole i tańczy dookoła ten swój szalony taniec radości – spojrzał za siebie. – A teraz zaczął sesję fotograficzną...
- Coś mi się wydaje, że zaraz to będzie na Twitterze – zaśmiałem się.
- I pewnie zapomni wspomnieć, że tylko asystował przy pieczeniu – dodał Harry.
Nagle usłyszeliśmy dźwięk tłuczonego talerza. Spojrzeliśmy na siebie z przerażeniem w oczach.
- Jeżeli właśnie upuścił ciasto na podłogę, to go zabiję – odezwał się Zayn powoli.
- Nie będziesz musiał – zaśmiałem się. – Sam popełni samobójstwo z rozpaczy.
- To był pusty talerz – uśmiechnęła się Kate, a my spojrzeliśmy na nią ze zdziwieniem.
- To możesz usłyszeć różnicę? – Harry powiedział to, co i mnie zainteresowało.
- Czasami – obdarzyła go uśmiechem. – Ty też możesz, gdy się wsłuchasz.
Wszyscy zaczęliśmy nasłuchiwać.
- W tej chwili mogę powiedzieć tylko tyle, że Liam właśnie go opiernicza – powiedziałem. – Tylko, że wiem to i bez podsłuchiwania.
W tym momencie z kuchni wyszedł Niall niosąc czyste talerzyki i widelce. Z całej jego sylwetki biło takie szczęście, że aż nie mogłem się nadziwić. „O co chodzi z tym ciastem?” Po chwili wrócił z kubkami i cukrem. Kursował tak jeszcze kilka razy. „Tortu jak nie było tak nie ma.” Ledwo to pomyślałem zauważyłem Liama niosącego paterę. Horan patrzył jak zahipnotyzowany.
- Tylko nie upuść – błagał. – Udało się – ucieszył się, gdy wszystko już stało na stole. Szybko zawrócił do kuchni i po chwili już był z powrotem z kubełkiem do lodu i nożem.
- A po co ci lód?- zdziwiłem się.
- To gorąca woda – tłumaczył mi jak uczniakowi. Dumny jakby posiadł jakąś tajemną wiedzę. – Katy powiedziała, że tak będzie łatwiej kroić.
- Katy – Zayn powtórzył bezgłośnie zezując w moją stronę.
- Stary – odezwał się Harry. – Widzę, że u ciebie z matematyką to nie za dobrze. Do sześciu nie potrafisz liczyć? A może będziesz jadł z trzech talerzy?
- To by do niego pasowało – zaśmiał się Zayn.
- Ha ha ha bardzo śmieszne – Niall stał i prawie modlił się do ciasta. – Katy powiedziała, że byłoby miło zanieść po kawałku temu małżeństwu, co wiecie...
- Dobry pomysł – przyznał Liam.
- Ale aż mi się nie chce wierzyć, że masz zamiar się z kimś podzielić – Harry nie przestawał się nabijać z przyjaciela.
- Też myślę, że to fajnie by było... – powiedział i szczerze mówiąc wyglądało to tak jakby rzeczywiście tak uważał.
Spojrzałem na tort stojący na stole. Był duży. „Jak oni go zrobili w tak krótkim czasie?” zdziwiłem się. Dookoła i u góry posmarowany jakąś jasną masą. Nawet miał takie fajne żłobienia zrobione po bokach. „Nie ma co – artystycznie.
- No ukroisz w końcu – niecierpliwił się Liam. Wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni.
- No co się tak patrzycie? – roześmiał się. – Przecież to tort czekoladowy. – Zaakcentował ostatnie słowo.
- Nie wiem jak się do tego zabrać... – Niall zrobił taką minę, że aż mi go było szkoda.
- To daj ja ukroję – Zayn chciał go wyręczyć.
- Nie! To mój tort. Ja będę...
- To zaczynaj, bo już nie mogę się doczekać – jęknął Harry udając chyba, że umiera z głodu. Przynajmniej tak to wyglądało.
Niall chyba z dziesięć razy przykładał nóż do ciasta zanim w końcu ukroił pierwszy kawałek i przełożył go na talerzyk. Był tak skupiony jakby co najmniej rozbrajał bombę na kilka sekund przed wybuchem. Już myślałem, że weźmie sobie pierwszą porcję, a on podał ją do mnie.
- To dla Katy.
Potem już poszło szybciej i po chwili każdy trzymał w ręku słodkie pyszności. „Niebo w gębie” pomyślałem po spróbowaniu. Aż mi się nie chciało wierzyć, że oni dali to radę zrobić w naszej kuchni. Wysłaliśmy też Liama z poczęstunkiem dla sąsiadów. Wrócił bardzo szybko i rzucił się na swoją porcję. Pochwałom i zachwytom nie było końca. Niall cały promieniał ze szczęścia, a Kate uśmiechała się radośnie. „To po prostu jedna z tych idealnych chwil” pomyślałem spoglądając na nią. „Oby było ich jak najwięcej.” Wybłagaliśmy jeszcze po kawałku i muszę przyznać, że nie mogłem się ruszać taki byłem objedzony. I z tego co udało mi się zaobserwować, reszta miała podobny problem.
Zayn posprzątał ze stołu, bo jak powiedział i tak musi się ruszyć jeśli chce iść zapalić. Niall zaniósł resztę ciasta do lodówki ciesząc się, że będzie jeszcze na później. „Ciekawe czy nie zniknie w tajemniczy sposób...” pomyślałem w duchu.
- Kate – odezwał się Zayn – nie powiedziałaś nam jeszcze jak wyszły oględziny...
- Nie musiała i tak wiadomo, że jestem piękniejszy – zaśmiałem się kładąc nogi na stole.
- Jakie oględziny? – zapytał zdziwiony Liam.
- Kto kogo oglądał? – dodał Harry.
- Kate – odpowiedziałem – mnie i Zayna. Jak byliście na zakupach.
- Przecież ja nie byłem, a nic nie wiem – powiedział Niall pytająco.
- Ty się wtedy akurat modliłeś do piekarnika – wytłumaczyłem mu.
- To znaczy, że wiesz już jak oni wyglądają? – Liam zwrócił się do dziewczyny.
- Mniej więcej – odpowiedziała uśmiechając się do niego. – Potrafię już stworzyć sobie ich twarze w głowie, ale takie rzeczy jak kolor włosów czy oczu, to wciąż tajemnica.
- I tu potrzebujesz dodatkowych informacji – powiedziałem. – A powiem wam, że to czego się tylko domyślała wcześniej, było jak strzał w dziesiątkę. Oczywiście z jednym poszło łatwo. Wyobraźcie sobie, że się domyśliła, że jesteśmy od niej wyżsi.
Wszyscy się roześmiali, bo tak jak ja musieli pomyśleć, że akurat o to nie trudno przy tej drobnej osóbce. Jej rumieniec był prześliczny.
- U Nialla, to nawet zgadła kolor włosów i oczu – opowiadałem nadal.
Teraz każdy chciał, by i jego obejrzała. Chcieli wiedzieć jak to wygląda w jej wykonaniu. Harry to już prawie siadał mi na kolanach, tak mu było śpieszno. Przypomniałem sobie co czułem, gdy dotykała twarzy Zayna. „No mnie tu chyba zaraz skręci z zazdrości...” Gdy dotknęła twarzy Harry’ego znów to poczułem. A ten szczerzył zęby i robił głupie miny. Ale tylko przez pierwsze kilka sekund. Potem spoważniał i wpatrywał się w nią z takim dziwnym wyrazem twarzy. Gdy jej dłoń natrafiła na jego loki uśmiechnęła się promiennie. „Tak, to też zgadłaś” pomyślałem. Harry jakimś dziwnie zmienionym głosem powiedział jej jeszcze, że ma zielone oczy i włosy podobne kolorem do jej. Po czym wrócił na swoje miejsce i zamyślił się z jakimś tajemniczym uśmiechem na ustach.
Liam podszedł i uklęknął obok niej opierając się łokciami o kanapę. Zamknął oczy i z uśmiechem poddał się tym oględzinom. On też opisał jej to czego nie mogła zobaczyć.
- Właśnie tak sobie ciebie wyobrażałam – uśmiechnęła się do niego odrywając palce od jego twarzy. Przypomniały mi się słowa, którymi go wcześniej opisała i też się uśmiechnąłem.
- Teraz ja – Niall wepchnął się między nas, ale przynajmniej nie zgniótł mi kolan. – I zaraz się okaże, kto tu jest najprzystojniejszy.
Uśmiechał się do niej przez cały czas, a gdy zahaczyła palcami o jego aparat, to chyba jeszcze bardziej się wyszczerzył. Zresztą jej twarz w tym momencie rozjaśniła się bardziej, o ile to oczywiście możliwe. Umierałem w środku... Kocham ich jak braci, ale w tym momencie miałem ochotę udusić każdego po kolei. W myślach właśnie dusiłem blondynka. Próbowałem się pocieszać myślą, że jeszcze chwila i już nigdy więcej... Patrzyłem jak palce Kate dotykają jego włosów...
- A więc tak naprawdę nie jesteś blondynem – zaśmiała się cicho. – Kto by pomyślał...
Wszyscy jak na komendę się roześmialiśmy i rozpoczęło się regularne nabijanie z Nialla. Jak zwykle w naszym wypadku chwilę to trwało i rozładowało atmosferę. W końcu ktoś zaproponował obejrzenie jakiegoś filmu i rozpoczął się maraton. Kate siedziała wsłuchana z przymkniętymi oczyma. Nachyliłem się w jej stronę i szepnąłem do ucha:
- Wciąż jeszcze nie wiesz jakie ja mam oczy...
- Na pewno piękne – powiedziała cichutko i obdarzyła mnie tym cudownym uśmiechem, od którego moje serce wyczyniało niestworzone ewolucje. „Czy mówiłem już, że się zakochałem? Z każdą chwilą coraz bardziej...