Wysiedliśmy z windy. Cały czas trzymałem trzęsącą się dłoń
Kate. „To musi być straszne iść z kimś praktycznie obcym nie widząc, czy dobrze
cię prowadzi” pomyślałem. „A ja się dziwiłem, że jest taka przerażona...”
- Gdzieś tu powinna czekać... – powiedziałem ściskając
delikatnie jej palce i rozglądając się dookoła.
- Kate! – usłyszałem. Obróciłem się w stronę skąd doszło
mnie wołanie, a dziewczyna za mną, jak cień. Uśmiechnąłem się widząc jak
kolorową osobą jest Alex, gdy nie ma na sobie służbowego uniformu. „Jak obraz
ze snu szalonego malarza” zaśmiałem się cicho.
- Twoja przyjaciółka wygląda jak cała paleta kolorów w
wydaniu na wynos – zażartowałem i moich uszu dobiegł cichy śmiech. Chyba się
przesłyszałem... „Ona się naprawdę zaśmiała. Wow!”
- Kochanie! – Alex rzuciła się by przytulić wystraszoną
dziewczynę. Była przy tym zdecydowana, a zarazem bardzo delikatna. – Jak się
czujesz? Wszystko dobrze? Mówiłam, że będzie dobrze. To sympatyczne chłopaki.
Ciepło ci? A może jesteś głodna? – wciąż nie dawała jej dojść do słowa
jednocześnie próbując odczytać odpowiedzi z twarzy Kate. Zauważyłem delikatny
uśmiech, a po plecach przebiegł mi dreszcz.
- To ja pójdę po klucze do recepcji – przypomniałem o
swojej obecności. – Zaraz wracam.
Puściłem drobną dłoń i nagle zrobiło mi się jakoś dziwnie,
tak nieswojo. Skierowałem się do holu, ale zdążyłem jeszcze usłyszeć słowa
Alex:
- Dziękuję ci. – I znów zajęła się swoją podopieczną.
Zastanawiałem się jakby tu uzyskać odpowiedzi na nurtujące
mnie pytania. Przecież nie mogę się tak po prostu zapytać, gdy Kate jest obok.
„Jak to rozegrać?” kombinowałem. „Myśl geniuszu!” W recepcji odebrałem klucze i
podpisałem jakiś świstek, po czym szybko wróciłem do dziewczyn. Stały trochę
dalej niż je zostawiłem. Widząc grupkę ludzi przy windzie nie musiałem pytać
dlaczego nie zaczekały. Dziewczyna znów była spięta.
- Jestem – powiedziałem odkrywczo. – To co? Idziemy?
Ruszyliśmy w stronę drzwi, z których już dziś nie raz
korzystałem. Buzia Alex nie zamykała się ani na minutę. „Już ją lubię”
przemknęło mi przez głowę. „Wariatka jakich mało, ale serce ma na odpowiednim
miejscu.” Podsumowałem widząc jak troskliwie zajmuje się Kate. Przepuściłem je
w drzwiach i skierowaliśmy się na parking. I znów przeszył mnie prąd. Poczułem
drobne palce delikatnie muskające moją dłoń. „Normalnie chodzący generator”
pomyślałem uśmiechając się.
Nacisnąłem pilot przy kluczykach i mignęły światła jednego
samochodu.
- Fiu fiu – zagwizdała Alex. – W takiej limuzynie to
jeszcze nie siedziałam – powiedziała otwierając tylne drzwi i pomagając
usadowić się przyjaciółce. – Skarbie, autobus przy tym to przedwojenna dorożka.
Zauważyłem, że układa swój kolorowy płaszcz na plecach
dziewczyny. Tonęła pod nim jak pod tamtym za dużym szlafrokiem. „A więc
wiedziała” przemknęło mi przez głowę, a ona spojrzała na mnie właśnie w tym
momencie. Cały czas mówiła jakieś głupoty tak, że chcąc nie chcąc uśmiechałem
się pod nosem. Usiadłem za kierownicą i czekałem aż zajmie miejsce. Zapięła
jeszcze pasy Kate i usadowiła się na fotelu obok mnie.
- To ruszaj dobry człowieku – powiedziała uśmiechając się
do mnie. – Kierunek: Wioska Wymarłych!
Ruszyliśmy, a ona - nie przerywając wesołego szczebiotania
- kierowała mnie we właściwym kierunku. Nie mogłem się powstrzymać przed
zerkaniem co chwila w lusterko. Kate siedziała z opuszczoną głową i dłońmi zaciśniętymi na czarnym pasie bezpieczeństwa. Ściskała go tak mocno, aż
zbielały jej palce. „Może gorzej się poczuła?” pomyślałem i już chciałem coś
powiedzieć, ale gdy spojrzałem na Alex ona pokręciła tylko przecząco głową i
dalej streszczała nam swój dzień. Ze wszystkimi szczegółami, a umiała to robić
tak zabawnie, że po chwili śmiałem się na całego. „Jak ja tego
potrzebowałem...” Spojrzałem w lusterko i zobaczyłem ten cudowny nieśmiały
uśmiech na delikatnej twarzy. Wciąż kurczowo ściskała pas, a ja zapragnąłem
siedzieć teraz obok niej. Może wtedy to moją dłoń by tak ściskała... „Louis, co
ci chodzi po głowie, idioto!”
- Już prawie dojeżdżamy – usłyszałem i zacząłem się
rozglądać.
- Ta twoja Wioska Wymarłych to naprawdę wygląda jak z
jakiegoś taniego horroru – powiedziałem przyglądając się rozpadającym się domom
stojącym po obu stronach dość wąskiej drogi.
- Prawda, że bosko? – powiedziała śmiejąc się. – Można by
na tym niezły biznes stworzyć przy odrobinie wyobraźni – dodała.
- Myślę, że potrzeba więcej niż odrobinę – powiedziałem. – Założę się, że zgadnę, który dom należy do ciebie.
Nie musiałem zgadywać. Kto inny pomalowałby każda
okiennicę na inny kolor? Sam dom, oprócz kolorowych elementów, nie różnił się
od innych stojących dookoła. Przydałby mu się generalny remont. „Raczej
rozbiórka” pomyślałem parkując.
- Chodź do środka – zapraszała wysiadając i odwracając
się, by pomóc Kate. – A ja się założę, panie Tomlinson, że nie możesz się
doczekać by zobaczyć jak ten domek z piernika wygląda wewnątrz – puściła do
mnie oko. Mówiłem już, że ją lubię? „Wariatka” pomyślałem, „ale ma rację.”
Kątem oka zauważyłem jeszcze, że wilgotną chusteczką
wyciera jasną tapicerkę w miejscu, gdzie dotykały jej plecy Kate. „Krew...” Aż
dziw bierze, że dziewczyna ma jeszcze siłę iść. Gdy otworzyła drzwi moim oczom
ukazał się niecodzienny widok – jak z koszmaru każdego projektanta wnętrz.
Meble w różnym stylu i kolorze były poustawiane tak, że chyba tylko właścicielka widziała w tym jakiś większy sens.
- O rany... – wydusiłem tylko.
- Robi wrażenie, co? – powiedziała śmiejąc się i rzucając
płaszcz na jakąś dziwną konstrukcję stojącą w kącie.
- To chyba mało powiedziane – odparłem dyplomatycznie, ale
takiej orgii kolorów to nie widziałem jeszcze nigdy w życiu.
- Klapnij sobie – rzuciła kierując się do kuchni. – Czego
się napijesz? W sumie pytam przez grzeczność, bo i tak mam tylko herbatę.
- Super – powiedziałem i przyszło mi do głowy, że w jej
wykonaniu nawet tak nudny napój pewnie mnie zadziwi. Usiadłem na kanapie.
- To ja pójdę... – usłyszałem cichy głos od strony drzwi.
Wciąż nie ruszyła się ani o krok. Ale przynajmniej mówi, bo już myślałem, że
się nigdy sama nie odezwie.
- A ty, to się mi nie waż uciekać – usłyszałem z kuchni w
tym samym momencie. – Siadaj. Napijemy się razem herbaty. Musisz mi wszystko
opowiedzieć jak było. Skąd mam wiedzieć, czy Louis powie prawdę? – ciągnęła.
Po chwili wyszła z kuchni niosąc okrągłą tacę w kształcie
słonecznika, a na niej trzy kubki każdy z innej parafii. Dwa z nich wyglądały
tak, że strach wziąć do ręki. I chyba... cukierniczkę? „Chyba...” Czyli nie
myliłem się dużo z tym sposobem podania herbaty. Zresztą i sam napój pachniał
oryginalnie.
- To jak było? – zapytała podając mi dziwne połączenie
starodawnego nocnika z popielniczką, ale najwyraźniej będące kubkiem.
- Dobrze – usłyszałem cicho od strony drzwi. Kate wciąż
nie ruszyła się z miejsca.
- Siadaj kochanie – zachęciła ją przyjaciółka. – Tyle
czasu z nim spędziłaś, że chyba nie boisz się koło niego usiąść.
Chciałem się podnieść by jej pomóc, ale Alex ręką
pokazała, że mam siedzieć. Dziewczyna jakby jeszcze chwilę się wahała.
Ostatecznie ruszyła w naszą stronę. Obeszła kanapę i usiadła z mojej lewej
strony. Dopiero teraz zobaczyłem, że w całym tym kolorowym pomieszczeniu, tylko
miejsce obok mnie było przykryte czarnym ręcznikiem, który zdecydowanie tu nie
pasował. Szybko zrozumiałem w jakim celu został tam położony.
- Twoja herbata, słonko – zobaczyłem jak Alex pewnym
ruchem wkłada kolejny dziwnie wyglądający „kubek” w ręce przyjaciółki, która
swoją drogą nie była już chyba tak przerażona jak podczas wizyty u nas. Tylko kubek
gospodyni wyglądem przypominał te, do których normalny człowiek jest
przyzwyczajony.
- Możesz mi powiedzieć – zacząłem – skąd ty masz tak
oryginalną zastawę stołową. Ta cukiernica wygląda jak latający spodek, no może
po delikatnej kolizji z drzewem.
Usłyszałem cichutki śmiech obok siebie. Aż nie mogłem w to
uwierzyć. „Ona właśnie naprawdę się zaśmiała.”
- Powiedziałaś mu? – zaśmiała się Alex. – Aż taka z ciebie
plotkara?
- Co miała mi powiedzieć? – zdziwiłem się.
- Tak opisała ją Kate za pierwszym razem. Prawie słowo w
słowo – śmiała się nadal. – Więc albo rzeczywiście tak wygląda, albo straszni z
was plotkarze. Niestety znając tą tu cichą myszkę zgaduję, że chodzi o to
pierwsze.
- No cóż – zacząłem – królewskiej porcelany nie
przypomina.
- Bo i nie miało. Sama to zrobiłam. I kubki też. No oprócz
tego – podniosła ten, który trzymała w ręce. – Ten dostałam od Kate. Ale
musiałam długo ją do tego namawiać.
Przyjrzałem się niebieskiemu kubkowi. Wyglądał pięknie –
jak zrobiony z fal. Zwłaszcza ucho było tak wyprofilowane. Grzbiet fali. Może
nie było to arcydzieło, ale w porównaniu z tym, który spoczywał w mojej dłoni –
to był majstersztyk.
- Niesamowite.
- Prawda. Zdolna z niej bestia – przytaknęła i
spostrzegłem, że Kate się zarumieniła i lekko uśmiechnęła. A mi znów przez
ciało przebiegł prąd. „Co ona ze mną robi?”
- Ale tak na poważnie, to dziękuję wam, że się nią
zaopiekowaliście – powiedziała to rzeczywiście poważnym tonem. – W tym hotelu
panują takie durne zasady, że czasami mam ochotę odprawić jakieś Voo Doo nad
tym regulaminem – westchnęła.
Miałem tyle pytań, ale tak niewłaściwe wydawało mi się
zadawanie ich przy tym wystraszonym elfie. Decyzję podjąłem już dawno. Reszta
będzie musiała się z nią pogodzić, bo ja nie mam zamiaru zmieniać zdania.
Odwróciłem się w stronę Kate i dotknąłem lekko jej dłoni. Zadrżała.
- Chciałbym, byś przychodziła do nas. Dziś nie było chyba
tak najgorzej... – „Uff w końcu to powiedziałem.” Już w samochodzie czułem, że
nie powinniśmy nigdzie jechać. – Wprawdzie często nas nie ma, ale przecież na
plaży też siedziałaś sama.
- Nie trzeba... – zaczęła cicho i spuściła głowę.
- Dlaczego nie? – zapytałem. Byłem zdecydowany walczyć na
śmierć i życie by ją namówić, choć wiedziałem, że nie mogę jej zmusić.
- Dlaczego nie? – usłyszałem słowa Alex i już wiedziałem,
że się uda. Ona ją przekona. – Gdybym mogła sama bym cię ukryła gdzieś w
środku. Byłabyś ich gościem. Za to nie mogą mnie zwolnić, a ja jakoś bym
wykombinowała, by do ciebie zajrzeć. Uważam, że to bardzo dobry pomysł. Sama
słyszysz, że chłopcy są zajęci i często ich nie ma. Nie będziesz im
przeszkadzać...
- Oczywiście, że nie. Nawet o tym nie pomyślałem – dodałem
szybko.
- Ty nie, ale ona tak – powiedziała Alex.
- Ale... Przecież... Nie mogę... – słabo broniła się
dziewczyna.
- Kochanie, posłuchaj mnie choć przez chwilę – tłumaczyła
dalej. – Tu nie możesz zostać. Wiesz o tym. – „Kurcze jak ja chciałem wiedzieć
dlaczego” słuchałem uważnie. – I wiesz też, że nic innego nie udało nam się
wymyślić. Gdyby była inna opcja już dawno bym na nią wpadła.
- Ale przecież... – znów cichy protest.
- Zamartwiam się o ciebie przez cały dzień. Kiedy tylko
mogę biegnę do okna, by sprawdzić, czy wszystko w porządku. A tak? U nich
będzie ci ciepło i nikt tam nie wejdzie bez ich zgody. Nikt!
„Nikt? Czyli ktoś konkretnie? Zaraz mnie skręci od tych
pytań. Ja MUSZĘ wiedzieć!” – mój mózg pracował na szybszych obrotach.
- Wiem czym się martwisz kochanie. Ale na pewno znajdzie
się tam coś w czym będziesz mogła im pomóc.
Już chciałem się odezwać, że przecież nie trzeba, ale
zmroziła mnie wzrokiem tak skutecznie, że aż się zatrząsłem.
- Nie chcę przeszkadzać... – znów cichy protest.
- Nie będziesz!
- Nie będziesz! – powiedzieliśmy oboje jednocześnie.
- Ale...
- Kate – powiedziała bardzo poważnym tonem Alex – podaj mi
jeden rozsądny powód, by nie przyjąć tego zaproszenia.
Cisza.
- Czy dzisiaj było coś nie tak?
Delikatny ruch głową.
- Czy nie polubiłaś któregoś z chłopców? Boisz się go? –
zamarłem. Pomyślałem o wygłupach Harry’ego. Zresztą pewnie każdy z nas coś
palnął. Spojrzałem na nas wszystkich jej oczami. „Głupio to brzmi..”
Znów zaprzeczyła.
Uff... Dosłownie poczułem jak kamień roztrzaskuje się o
podłogę.
- Czy masz jakiś konkretny powód, by tam nie iść oprócz
tego, że nie chcesz im przeszkadzać?
- Nie...
- Dobrze. Więc postanowione – powiedziała zadowolona z
siebie i rozsiadła się wygodnie na fotelu.
Spojrzałem na Kate. Wyglądała na jeszcze drobniejszą niż
mi się wcześniej wydawało. „Udało się! Udało!” krzyczałem w myślach. Gdyby tak
jeszcze...
- To może przyjadę po was rano? – zaproponowałem.
- Wiesz, leń który we mnie siedzi mówi mi, że byłoby super.
Ale nawet ja nie chcę nadużywać waszej gościnności. Wcześnie rano autobus jest
praktycznie pusty i wcale tak źle się nim nie podróżuje.
- Tylko, że to żaden kłopot. Naprawdę chętnie się
przejadę. Tak dla przyjemności, a nie z obowiązku – ciągnąłem. – Nie dajcie się
prosić. Gdyby padło hasło, kto po was pojedzie pewnie bilibyśmy się o kluczyki.
- Co ja widzę? Kate czy to uśmiech na twojej twarzy? Nie
może być! – śmiała się Alex.
- To co? Ustalone – zakończyłem z triumfem w głosie i
zacząłem się podnosić. – Dam wam teraz odpocząć i przyjadę rano. Tylko może
napisz mi adres, to sobie go wklepię w nawigację. Sam z pewnością tu nie trafię
– zaśmiałem się, a ona mi zawtórowała.
Spojrzałem na mojego elfa i nawet ona uśmiechała się
delikatnie... Wyszedłem i kierowałem się do samochodu. „Muszę wiedzieć”
pomyślałem „ale nawet się na to nie zapowiada.” Wsiadłem i zacisnąłem dłonie na
kierownicy. W tym momencie odezwał się mój telefon.
Spojrzałem na wyświetlacz. SMS od Alex?
„Daj mi 5 min. A.”
- Tak – powiedziałem sam do siebie. – Tak i o to
chodziło! – uderzyłem dłońmi w kierownicę. – Tak!
Siedziałem jak na szpilkach próbując sobie w głowie jakoś poukładać te wszystkie pytania, na które chciałem znać odpowiedzi. „Kto? Jak?
Dlaczego? Jak to się kurwa mogło stać?” Mój mózg odmawiał posłuszeństwa.
Spojrzałem na zegarek.
- I jak na złość jeszcze ty się wleczesz – warknąłem.
Siedziałem bębniąc palcami w kierownicę. Przeszło mi przez myśl, by zadzwonić
do chłopaków i im powiedzieć, co postanowiłem. Ale mogło się to przerodzić w
dłuższą dyskusję, a ja nie miałem teraz do tego głowy.
- No szybciej... Szybciej... – gadałem sam do siebie jakby
to miało pomóc. Minuty wlokły się niemiłosiernie. – Normalnie robią mi na złość
– denerwowałem się.
I nagle zobaczyłem, że drzwi się otwierają. „Nareszcie.”
Spojrzałem na zegarek – pięć minut minęło. Alex wsiadła do samochodu. Silnik
wciąż mruczał cicho. Chciałem go wyłączyć.
- Zostaw... – powiedziała. Teraz już się nie uśmiechała. –
Ja wiem, że masz sporo pytań. Masz to wypisane na twarzy od kiedy wysiedliście
z tej windy. Ale ja nie mam wszystkich odpowiedzi. Sama chciałabym się
dowiedzieć jak to było.
- Coś przecież musisz wiedzieć? – powiedziałem cicho
patrząc się przed siebie.
- Coś wiem, ale wielu rzeczy tylko się domyślam –
powiedziała. – Ciężko z niej coś wyciągnąć. Zawsze była uparta jak osioł. A
może nie chce pamiętać o tym co ją spotkało. Prawda jest taka, że postanowiliście pomóc zupełnie obcej osobie i macie prawo wiedzieć dlaczego ona
potrzebuje tej pomocy – kontynuowała, a ja prawie nie oddychałem, by nie
zagłuszać jej słów. – Możesz jeszcze zmienić zdanie. Ja wiem kim jesteście...
- Nie zmienię zdania – powiedziałem, a ona podała mi
jakieś kartki. Zapaliłem światło. Trzymałem w ręku zdjęcia, na których była
Alex kolorowa jak tęcza i... Kate? Ale jaka inna. Trochę młodsza na niektórych.
Ale to najmniejsza różnica. Dziewczyna na zdjęciach uśmiechała się do aparatu
tak szczerze i radośnie, że aż sam się uśmiechnąłem. Na jednym próbowała chyba
zrobić gwiazdę na piasku. A na następnym wciągała przyjaciółkę do wody podczas
gdy ta się zapierała z komicznie przerażoną miną. Przeglądałem zdjęcia. Z
każdego biła taka radość i ciepło. „Tamta dziewczyna niczego się nie bała.” I
jakby na potwierdzenie moich myśli ukazało się zdjęcie, na którym stała w pozie
siłacza i napinała mięśnie. Uśmiechnąłem się.
- Czy ona już wtedy... – zacząłem.
- Była niewidoma? – Skinąłem głową. – Tak. Jednak niełatwo
byłoby ci się zorientować. Była jak... jak... – zaczęła. – Zawsze pełna
energii. Samo patrzenie na nią mnie męczyło. Wiecznie w ruchu. Często była
poobijana. Za nic w świecie nie chciała chodzić z białą laską. Gdy dostała
jedną od nauczycielki połamała ją przy wszystkich i powiedziała, że nie jest stara
tylko ślepa – uśmiechnęła się, a ja z nią. „To musiał być niezły szok dla kobiety”
pomyślałem.
- Nie można jej było powiedzieć, że czego nie da rady
zrobić. W tej samej chwili planowała jak by to zrealizować. A fascynujące było
to, że praktycznie zawsze jej się udawało. I zawsze się śmiała. Potrafiła
wszystko. Kiedyś powiedziałam jej, że nie zdałam egzaminu na prawo jazdy, a ona
na to, że byłaby świetnym kierowcą. Przestraszyłam się. Myślałam, że zaraz
będzie to realizować i dowiem się, że skończyła gdzieś na drzewie, ale ona
tylko zaczęła się śmiać. Śmiała się tak szczerze, że aż płakała, a ja razem z
nią. W końcu spytałam co ją tak rozśmieszyło, a ona odpowiedziała, że właśnie
wyobraziła sobie moją minę. I zawsze potrafiła się śmiać z siebie. Była jak
promień słońca. Nie dałbyś rady się nie uśmiechnąć na jej widok. Ludzie prawie
nigdy nie domyślali się nawet, że jest niewidoma. Potrafiła być przekonująca.
Takich historii są tysiące – mogłabym je opowiadać godzinami. Taką Kate znałam.
Spotkałam ją gdy miała 10 lat, ja 15. Wpadła na mnie i ubrudziła mnie lodem,
który trzymała. I wiesz co powiedziała? – pokręciłem głową słuchając w
milczeniu i mając przed oczami tamtą dziewczynkę. – Powiedziała: No dobra, ja
jestem ślepa, ale co ty masz na swoje usprawiedliwienie? – zaśmialiśmy się
oboje.
- Boże... – zacząłem cicho zdając sobie sprawę, że już
pokochałem tę dziewczynkę. – Co się stało?
- Miesiąc temu przyjechał do mnie człowiek ze szkoły, w
której mieszkała. Miała ją skończyć w tym roku. Wypytywał mnie czy jej nie
widziałam i straszył policją. Mogłam szczerze mówić, że nic nie wiem, bo tak
było. Nawrzeszczał, pogroził i poszedł. Zadzwoniłam do ośrodka i chciałam z nią
rozmawiać. Odebrała nowa dyrektorka. Dowiedziałam się, że Kate zaginęła tydzień
wcześniej. Gdy pytałam dalej powiedziano mi, że był wypadek i jedna dziewczynka
spadła ze schodów i zginęła. Olbrzymia tragedia. Miało być przeprowadzone
śledztwo, bo niektóre dzieci składały sprzeczne zeznania. Wybuchł skandal, a
dyrektora zwolniono. Nikt nie miał czasu jej szukać. Policja przestała po
tygodniu. W końcu jest pełnoletnia i nie miała nikogo, kto wywierałby na nich
jakiś nacisk.
- Oprócz ciebie... – powiedziałem cicho.
- Ja zawaliłam tu na całej linii. Zawsze spędzałam z nią
wakacje i święta. W pozostałe miesiące dzwoniłyśmy do siebie rzadko. Nie
zwróciłam uwagi, że długo nie dzwoniła. Zaczęłam jej szukać na własną rękę.
Wszędzie gdzie tylko przyszło mi do głowy. Kilka razy spotkałam tego człowieka.
Teraz wiem, że to tamten zwolniony dyrektor. Zaczęłam się oglądać za siebie.
Dwa tygodnie temu wróciłam z pracy i znalazłam ją na podłodze w łazience całą
zakrwawioną. Te rany wyglądały jakby ktoś ją wychłostał. Chciałam dzwonić po
pogotowie, policję, ale ona trzęsła się ze strachu i błagała bym tego nie
robiła. To już była inna Kate. Przerażona. Zrobiłam co mogłam. Nie jestem
lekarzem. Pozwoliłam jej ukryć się u mnie, ale pewnego dnia wróciłam z pracy i
znalazłam tego faceta w moim salonie. Powiedział, że drzwi były otwarte.
Wywaliłam go i powiedziałam, ze dzwonię na policje. Ale nie mogłam tego zrobić.
Szukałam jej całą noc. Nadaremnie. Wróciła nad
ranem. Zmarznięta.
- To on ją tak... – zacząłem.
- Nie wiem. Nigdy mi tego nie powiedziała. Ale faktem
jest, że on bardzo chce ją znaleźć, a ona jest chora z przerażenia na samo
wspomnienie o nim. I do tego jeszcze te koszmary... Dodałam sobie dwa do dwóch,
ale prawdę zna tylko ona. Nie chce mówić. Zamyka się za każdym razem gdy
próbuję. Czasami widzę w niej tamtą dziewczynę ze zdjęć... Niestety bardzo
rzadko.
- On wie, że tu mieszkasz... – myślałem na głos. –
Dlaczego... – zacząłem.
- Tu mam dom i pracę. Nie stać mnie. Kto kupi taką ruderę
bym mogła się stąd przenieść? I ile bym za nią dostała? W końcu to mój... dom.
- Niech ona przeniesie się do nas. Tak będzie bezpieczniej
– wyrzucałem z siebie słowa niczym karabin maszynowy. – Obie się przenieście.
- Louis, na jak długo? – powiedziała. – Zresztą co to da?
- Niech ona się przeniesie. Nawet jeśli on tu jeszcze
przyjdzie zastanie tylko ciebie. W końcu da sobie spokój. Pójdzie szukać gdzie
indziej. Będziesz dojeżdżać samochodem, albo my będziemy po ciebie przyjeżdżać.
- Daj spokój. Jestem wam wdzięczna, za to co robicie. To dużo
więcej niż mogłabym prosić – zaczęła.
- Nie, nie. Daj mi skończyć – ciągnąłem. – Przecież, to
nawet jeszcze lepsze rozwiązanie. Nie będzie musiała dojeżdżać, a tym samym
ryzykować, że gdzieś na niego wpadnie – gadałem jak nakręcony.
- Niby tak...
- Pozwól, że cię zacytuję. Podaj mi jeden rozsądny powód,
by nie skorzystać z tego zaproszenia. Nie ma takiego – odpowiedziałem za nią. –
Wiem, że mieszkamy tam tylko do rozpoczęcia trasy, ale to jeszcze ponad dwa
tygodnie. To mnóstwo czasu, by coś wymyślić lepszego. Musisz to przyznać.
- Nie możesz decydować za zespół. To nie takie proste ją
po prostu przenieść – powiedziała, ale ja już wiedziałem, że wygrałem tą batalię.
- Mogę. Oni się na pewno zgodzą. Mówię ci. Znam ich. To
dobrzy ludzie. Liam pewnie sam by to zaproponował na moim miejscu, a może nawet
wymyśliłby coś lepszego – mówiłem jak nakręcony. – A, że to nie jest proste...
Wiem, ale dzisiaj daliśmy radę. A reszty ty nas możesz nauczyć. To się uda –
powiedziałem święcie o tym przekonany. – Musisz tylko ją spakować. Najlepiej
zróbmy to teraz. Jest późno. Pewnie jest zmęczona po takim dniu. Zabierzemy ją
do hotelu i położymy spać. Zostaniesz z nią, albo wrócisz samochodem do domu.
Ja nie mówię, że nie będzie trudno, ale przecież da się to zrobić – ja już jej
nawet nie przekonywałem. Widziałem w jej twarzy, że już wygrałem. A z
chłopakami sobie poradzę. Przecież znam ich nie od dziś.
- Dobra, zróbmy to zanim rozum mi wróci – powiedziała. –
Jak już się nakręcisz, to każdego byś przegadał. Ale jesteś pewny, co do swoich
przyjaci... – przerwał jej dźwięk mojego telefonu.
- O wilku mowa – powiedziałem uśmiechnięty dając na
głośnik. – Liam dzwoni. Co jest stary?
- Lou – zaczął – ty musisz ją tu przywieść z powrotem.
Powiedz tej całej Alex, że ona nie może tak jeździć w takim stanie. To bez
sensu. Mamy tu dużo miejsca i już wszystko obgadaliśmy.
- Powiemy menadżerowi, że potrzebujemy lepszą ochronę, bo
się jakieś fanki zakradły czy coś w tym stylu – usłyszałem głos Zayna. – Tak
wiesz, na wszelki wypadek.
- Oddaj mi ten telefon... – usłyszałem głos Liama. – Ale
weź spróbuj się coś dowiedzieć od tej przyjaciółki Kate. Żeby nam ewentualnie
coś poradziła... Niall! – syknął. – No już pytam przecież. No i dowiedz się czy
możemy lekarza do niej zorganizować, bo stary... sam wiesz. – Cisza. – No co
nic nie mówisz? – zapytał.
- Lou? – usłyszałem Harry’ego. – Rozłączył się?
Pokaż. Lou?
- Jestem.
- Co nic nie gadasz? Rusz dupę i wracaj po nią mówię
ci – kontynuował.
- Oddawaj telefon. W końcu kto miał dzwonić? – usłyszałem
głos Liama. – Louis? Jakby co to zawróć po nią. Co?
Zaśmiałem się. A Alex mi wtórowała.
- Co on robi? – usłyszeliśmy głos Nialla.
- Śmieją się – powiedział Liam. – Lou?
- Kocham was kretyni – powiedziałem szczerząc się jak głupi. – Bo tak jakby,
ja już z nią wracam.
- Wiedziałem... – usłyszałem zadowolony głos Harry’ego.
- Ale dowiedz się jak najwięcej – Liam nie dawał za
wygraną.
- Hej, chłopaki – odezwała się Alex. – Później
pogadamy.
- Jakby co, ciołki – odezwałem się. – To to mówiła
Alex. Widzimy się niedługo. Kocham was.
- To czekamy – skończył Liam i przerwał połączenie.
- Masz jeszcze jakieś wątpliwości – zwróciłem się
roześmiany do mojej nowej przyjaciółki, a ona kręciła głową i śmiała się razem
ze mną. – To chodźmy po Kate – powiedziałem i zgasiłem silnik.
- Chodźmy.
Wysiedliśmy z samochodu i skierowaliśmy się w stronę
drzwi...
Ciarki mnie przechodzą jak to czytam. Na miejscu Lou i reszty dorwalabym tego faceta i nie wiem co bym mu zrobila. Pisz dalej dziewczyno, już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Pozdrawiam M.Payne:-)
OdpowiedzUsuńwezmę pomysł pod uwagę :D wciąż jeszcze się zastanawiam co chłopcy z nim zrobią jeśli będzie im dane go spotkać...
UsuńPrzeczytałam już wszystko rano gdy tylko zobaczyłam jak dodałaś ale byłam na komórce wiec nadrabiam z komentowaniem :P
OdpowiedzUsuńTak więc cieszę się że już trochę się wyjaśniło w związku z Kate ale nadal nie napisałaś co zrobił jej ten facet a to mnie też bardzo ciekawi...
Jak tak czytałam to tylko się martwiłam że za szybko skończysz i nic nie wyjaśnisz dlatego ciągle sprawdzałam czy to jeszcze nie koniec ale on i tak prędzej czy później niestety nastąpił :( Ja bym mogła twojego bloga czytać godzinami a wciąż by było mi mało dlatego pisz dalej i szybko ;DD Bo wiesz ja już czekam !
Twoje słowa są jak balsam na moje serce :) dziękuję ci za to...
UsuńChciałam przedstawić historię Kate powoli, poczekać aż zaufa komuś na tyle, by powiedzieć prawdę...
Boże widzisz nie grzmisz. Dlaczego takich miłych, wesołych, pełnych radości ludzi, spotyka takie bagno?! No dlaczego się, pytam?! Przecież to jakich popieprzony obłęd. Ten koleś, który zrobił Kate to wszystko, to jakiś psychopata. Powinni Go zamknąć i nigdy więcej nie wypuszczać! Niech chłopaki, coś z tym zrobią, inaczej JA wkroczę do akcji :D Piszę/mówię serio ^^ Louie jest taki słodki i kochany - wydaje mi się, że gdyby coś takiego przytrafiło mu się w realnym świecie, z pewnością nie zawahałby się ani chwili. Pomógłby bez mrugnięcia okiem!
OdpowiedzUsuńCzekam na dalszy rozwój historii! (:
matrioszkaa, xx
wiesz, że ja też odebrałam go jako takiego człowieka, który nie zawahałby się pomóc komuś w potrzebie? szkoda, że tylu psychopatów jest na świecie...
UsuńMyślałam ze zrobię dziurę w suficie z tej radości gdy ujrzalam nowy rozdział. Kocham cię, kocham! A twoje opowiadanie... Powinno być obowiązkowa lektura w szkole ;) Moze w końcu zaczelabym czytać lektury...
OdpowiedzUsuńJesteś niesamowita. Dalas nam kilka odpowiedzi, ale nie wszystkie. Dokładnie tyle bym nie mogła sie doczekać kolejnego rozdziału. Przeczytałam sobie ze trzy razy. I nasuwa mi sie tylko jedno słowo: idealnie. Pokochalam Kate z całego serca... Zreszta wszystkich ich kocham. Podoba mi wie wewnętrzny monolog Lou i w ogóle pomysł by pokazać myśli i uczucia rożnych osób. Alex jest niesamowita. Chciałabym mieć taka przyjaciółkę... Jej opowieść o Kate sprawiła, ze sie poryczalam. A więc zamieszka z chłopakami! Cudownie! Juz nie mogę sie doczekać którego pokocha ;) Szkoda ze Lou ma Elke, ale i tak wszystkich kocham. A zreszta - ślubu nie brali :)
Wiem, ze pisze to za każdym razem, ale co ja mogę poradzić, ze za każdym razem nie mogę sie doczekać kolejnego rozdziału? Chyba sobie jeszcze raz od początku przeczytam ;) Pa
Ania Horan
Ja też panią kocham, pani Horan :) Dziękuję ci za to, że wciąż ze mną jesteś i mnie dopingujesz. No i że zasypujesz mi twittera pytaniami ;) a więc czekasz na miłość? wisi już w powietrzu...
Usuńpojawił się u mnie pierwszy rozdział na my-reality-is-your.blogspot.com ! <3
OdpowiedzUsuńdziękuję, na pewno przeczytam i skomentuję
Usuń<3
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc dopiero tutaj trafiłam. I zainteresowało mnie to spojrzenie, które jest tak magnetyczne... Ahh, te oczy <3. Obiecuję, że wszystko nadrobię z czytaniem, w weekend będę miała sporo czasu. Myślę, że może mnie zainteresować. Z pewnością napiszę co myślę ;)
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zapraszam do mnie:
http://what-hurts-the-most-by-louise.blogspot.com/
http://boy-from-bakery.blogspot.com/
O widzę Lou ise że spotykamy się ponownie:-) ten blog jest genialny i z pewnością się o tym przekonasz :-)
Usuńdziękuję i dziękuję - wam obu :)
Usuńświetne opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńhttp://1d-my-little-mystery-girl.blogspot.co.uk/
dziękuję :)
Usuńkiedy nowy rozdzial to jest genialne sserio paulinaaa
OdpowiedzUsuńzawsze jak najszybciej ;)
UsuńMatko kochana... Nawet nie zdajesz sobie sprawy co Ty mi zrobiłaś... Wczoraj usiadłam do tego Twojego opowiadania z zamiarem przeczytania tylko jednego rozdziału. Bo przecież czeka mnie jeszcze napisanie Piekarni. Ale jak zaczęłam czytać... Wciągnęło mnie to. Cholernie mnie to wciągnęło. Tyle tajemnic, niedomówień. Kompletnie nie mam pojęcia co wymyśliłaś w kwestii tej całej historii z Kate. Strasznie to wszystko zagmatwane, ale dzięki temu mam chęć to czytać. Bo mnie ciekawi co przygotowałaś wyjaśnienie całej sytuacji.
OdpowiedzUsuńI powiem Ci, że Twój styl pisania naprawdę mnie urzekł. Spójne opisy, fajne dialogi, ciekawe sceny. Padłam, jak Niall spadł z krzesła, gdy sięgał po ścierkę. poryczałam się ze śmiechu.! ;)
Cóż, i właśnie przez ten Twój styl pisania mam teraz kryzys twórczy. Naczytałam się takich ładnych zdań i teraz nie wiem co mam pisać. Onieśmieliłaś mnie kompletnie.
W zasadzie to brak mi słów, by opisać moje odczucia po przeczytaniu Twojego opowiadania. Nie będę się wydurniać z oklepanymi tekstami w stylu: bardzo fajne, pisz dalej. Powiem więc, że ogromnie mi się podoba. No i może jednak poproszę, żebyś szybko dodała kolejny rozdział.? ;). W przeciwnym razie zeżre mnie ciekawość i ubędzie Ci jednego czytelnika ;)
No dobrze... To chyba będzie na tyle. Wpadaj do mnie:
http://boy-from-bakery.blogspot.com/
http://what-hurts-the-most-by-louise.blogspot.com/
Pozdrawiam.! ;*
dziękuję ci z całego serca za twoje słowa :) czy mogłabym chcieć czegoś więcej?
Usuńciekawość nie może cię zeżreć, bo musisz dodać kolejne rozdziały u siebie :) już się zakochałam w twoich opowiadaniach...
świetnie piszesz:)
OdpowiedzUsuńoto mój TT : @DominkaaKopecc
Dzięki za rady, które zostawiłaś na moim blogu w komentarzu! :*
powodzenia!
P.S. Jeżeli będziesz miała czas i chęci to napisz do mnie. Chętnie nawiąże z tobą kontakt.
to na razie :) lecę odezwać się do ciebie na TT ;)
UsuńKocham, kocham, kocham ♥
OdpowiedzUsuń~Kaśka Directioner
ja też kocham :) ciebie
UsuńJa już nie mogę!!!
OdpowiedzUsuńChociaż nie lubię przerywać czytania, to muszę coś napisać, bo zginę marnie.
Czytając Twoje opowiadanie poczułam się taka malutka. Mniejsza niż najdrobniejszy pyłek kurzu. Bo tak wspaniale piszesz.
Jestem przekonana, że gdybym chciała napisać o tym blogu to wszystko, co przychodzi mi na myśl, to każdy mój komentarz byłby długości Twojego rozdziału. A to dlatego, że wszystko w tym opowiadaniu się zgadza. Każde słowo jest przemyślane i użyte z niebywałą precyzją.
Wspaniale stopniujesz napięcie. Nigdy nie wiem czego się spodziewać, a uwielbiam takie sytuacje.
Bohaterowie są wspaniali (wybacz, że wciąż powtarzam to słowo). Biedna i niesamowicie tajemnicza Kate. Jej barwna i niesamowicie kolorowa przyjaciółka Alex. No i chłopaki...
Kurczę! Skąd Ty wzięłaś taki pomysł?! W życiu nie czytałam lepszego opowiadania.
Ubóstwiam to, że nie robisz błędów, tak jak niektóre blogerki.
A ten szablon... On jest taki... Że aż brak mi słów... Te oczy, które tak mnie świdrują z ekranu, doskonale oddają nieco mroczny klimat opowiadania.
Niesamowicie podobają mi się sekwencje, w których zmieniasz osobę, z której perspektywy patrzymy na historię, a ja, wśród subtelnych podpowiedzi, usiłuję się domyślić kto to.
Pewnie zapomniałam o milionie rzeczy, które cisną mi się na usta po każdym przeczytanym zdaniu, ale musiałam Ci coś teraz napisać, bo inaczej miałabyś niezłe opowiadanie pod ostatnim rozdziałem.
Jestem Ci niesamowicie wdzięczna El Mo, Tobie, losowi, że do mnie trafiłaś i zostawiłaś po sobie ślad, bo dzięki temu miałam okazję poznać Twoją niesamowitą historię.
Zaraz zabieram się za ciąg dalszy. Nie będę pisać, że mam nadzieję, że utrzymujesz poziom napięcia, bo ja to po prostu wiem.
Kocham to opowiadanie.
Kocham Ciebie.
I bądź pewna, że będę czytać dalej.
Kończę już i idę schować się do mojej nory... ale najpierw doczytam do końca.
Zawstydzasz mnie swoim talentem.
Kocham :*
Całuję :*
Natalia
P.S. Przepraszam, że zanudzam Cię tak długaśnym komentarzem, ale już nie mogłam wytrzymać i za prawdę powiadam Ci, ciesz się, że nie zwlekałam z tym do samego końca, bo by ze sto stron wyszło.
Jeszcze raz: KOCHAM
Pewnie nigdy nie przeczytasz tej odpowiedzi... Tyle czasu minęło odkąd zostawiłaś ten wspaniały komentarz... Przyznaję się bez bicia - trochę trwało zanim dowiedziałam się, że na bloggerze jest zakładka, gdzie ukazane są najnowsze komentarze, niezależnie od tego pod jakim rozdziałem. Wcześniej po prosu sprawdzałam każdy rozdział, by się dowiedzieć, czy pominęłam jakiś komentarz... I w ten sposób dopiero dziś trafiłam na twój...
UsuńPrzeczytałam go, szczerząc się jak wariatka, bo teraz już cie 'znam' :) Kurcze, to niesamowite... Nigdy bym nie przypuszczała, że poprzez tego bloga poznam tyle wspaniałych i uzdolnionych osób...
Zachwycam się twoimi słowami tak, jak wszystkim, co piszesz i dziękuję ci z całego serca, że wytrwałaś ze mną tak długo...
Całuję xx
Cudowny blog :**
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że nie skomentowałam tamtego rozdziału, ale po prostu automatycznie nacisnęłam "9". I już mnie tam nie było. Także teraz piszę- KOCHAM CIĘ. Wielbię cię za twój talent, za to, że go rozwijasz, za to, że zamiast porobić coś innego piszesz kolejne rozdziały i za to, że dzięki tobie mogę miło spędzić czas nad tym refleksyjnym opowiadaniem.
OdpowiedzUsuńDziękuję ci za te słowa i bardzo się cieszę, że moje opowiadanie przypadło ci do gustu :) Mam nadzieję, że jeszcze przez 'chwilę' to się nie zmieni...
UsuńPozdrawiam xx
Aaaaaaa!!!!! Co tam będzie, co tam będzie?! :o
OdpowiedzUsuńKurcze, taka ciekawość!
Whohosh.. Kończę, bo kolejny muszę przeczytać! :d
Jejku... Podziwiam cię, że znajdujesz chwilę, by zostawić komentarz. Dziękuję... Mam nadzieję, że kolejne rozdziały cię nie rozczarują.
UsuńCzy wspominałam już jak kocham Ciebie i to opowiadanie? Nie? To mówię to teraz. Kocham Cię, jesteś niesamowita, a to opowiadanie po prostu uwielbiam, ubóstwiam, zakochałam się. Lecę czytać kolejny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, @Real_Klaudia xx
Jesteś kochana... Mam ogromną nadzieję, że ta historia będzie cię trzymać w napięciu aż do ostatniego rozdziału. Cieszę się, że postanowiłaś dać jej szanse i nie zniechęciłaś się ilością, ani długością rozdziałów. Z niecierpliwością czekam na kolejne twoje wrażenia. Mam nadzieję, że od czasu do czasu się nimi ze mną podzielisz. To dzięki czytelnikom i ich uwagom mogę rozwijać swoje pisanie, więc z góry dziękuję za jakiekolwiek uwagi i spostrzeżenia.
UsuńPozdrawiam xx