Usiadłem gwałtownie na łóżku
zastanawiając się, co mnie obudziło. Spojrzałem za zegarek. Jest środek nocy. I
nagle znów to usłyszałem. Ten przeciągły jęk bólu i rozpaczy. Oblał mnie zimny
pot.
- Katy! – zawołałem wyskakując z
łóżka i praktycznie zderzając się z Zaynem.
Wypadliśmy na korytarz i
zdążyłem tylko zauważyć, że Liam już wbiegał do ich pokoju. To co ujrzeliśmy
wpadając do środka bardzo przypominało niedawną noc. Z jedną tylko zasadniczą
różnicą. Lou próbował uspokoić płaczącą dziewczynę, a ona okładała go
pięściami.
- Zostaw mnie... Proszę...
Nie... – jęczała przez sen rzucając się na łóżku.
Mrugałem oczami próbując
odpędzić łzy. Niestety na darmo. Co ten facet takiego jej zrobił, że przeżywa
to w taki sposób? „Zabiję drania.” Harry siedział na swoim łóżku i chował twarz
w dłoniach. Czuł się pewnie tak samo bezsilny jak ja. Nienawidziłem siebie za
to, że stoję jak ten kołek i nic nie mogę zrobić. Chciałbym móc ją ochronić
przed wszystkim, a tak tylko stoję i się gapię. „A moje serca pęka na tysiące
kawałków...”
- Lou – błagałem – zrób coś. Tak
jak ostatnio.
- Próbuję, ale to nie działa...
Przecież nie mogę z nią walczyć... – z całej jego sylwetki biła taka rozpacz,
że już nic więcej nie mówiłem.
- Liam – odezwał się Zayn. –
Dzwoń do Alex. A ty musisz ją jakoś przytrzymać, bo inaczej pozrywa szwy.
Louis pochylił się nad
dziewczyną i szepcząc jej jakieś słowa próbował dokonać cudu. Katy łkała tak,
że aż miałem wrażenie, iż czuję ten ból...
- Alex... – powiedział Liam do
słuchawki i akurat w tym momencie dziewczyna znów krzyczała z przerażenia. Nic
więcej nie musiał mówić. – Lou... To nie działa... – prawie płakał. – Ona zaraz
sobie szwy pozrywa...
Zauważyłem, że Harry coś mówi.
Liam tylko kiwnął głową i odsunął telefon od ucha dając na głośnik. Oderwałem
się od ściany i usiadłem obok nich. Zayn opadł na podłogę opierając się o
łóżko. Zaciskał zęby tak mocno, że prawie mnie zabolało.
- Louis, po prostu przytul ją do
siebie – powiedziała zdenerwowana. – Nie myśl, tylko zrób to. Uważaj na twarz,
żeby cię nie podrapała...
Naprawdę próbował to zrobić i
już po chwili oberwał w nos. Mimo wszystko starał się jej nie uszkodzić. „Ona
walczy o życie” pomyślałem, bo właśnie tak to wyglądało.
- Alex, to nie... – zaczął Lou.
- Louis! – krzyknęła. – Jesteś
facetem, czy co? Nie myśl o tym, że coś jej zrobisz. Ona sama bardziej sobie
zaszkodzi. Więc po prostu zrób to!
Po tych słowach gwałtownym
ruchem przyciągnął dziewczynę do siebie i objął ją ramionami więżąc tym samym
jej ręce. Widziałem jak jej palce wbijają się w jego plecy z taką siłą, że
wydawało się więcej niż pewne, że skończy posiniaczony. Przyciskał ją do
swojego ciała cały czas mówiąc do niej uspokajające słowa. Dziewczyna zanosiła
się płaczem. Wciąż walczyła z niewidzialnym wrogiem. Patrzyłem jak dłoń Lou
głaszcze jej włosy. Druga delikatnie bada plecy. Kołysał się z przerażoną
dziewczyną w ramionach i wciąż ją zapewniał, że już jest bezpieczna. „To chyba
działa...” pomyślałem nie odrywając wzroku od tej dwójki.
- I jak? – usłyszeliśmy głos
Alex. Zapomniałem, że wciąż wisiała z nami na telefonie. – Jest ciszej...
- Tak... – powiedział niepewnie
Liam. – To chyba działa.
- Słuchajcie – odezwała się. –
Ja naprawdę mogę ją...
- Nigdzie jej nie zabierzesz –
usłyszałem słowa Lou. – Rozmawialiśmy już o tym.
- On ma racje – powiedziałem. –
Tu będzie bezpieczniejsza.
- Wiem, tylko...
- Koniec tematu – przerwał jej
Zayn. – Dzięki za pomoc. Trochę spanikowaliśmy. A teraz idź spać, bo zaśpisz do
pracy. Jutro możemy pogadać.
Alex przyznała mu rację i
pożegnała się z nami dziękując nam za wszystko. Obiecała, że zadzwoni do nas na
przerwie. Siedzieliśmy tak przez kolejne minuty patrząc na Lou kołyszącego w
ramionach zapłakaną dziewczynę.
- Chłopaki – zaczął Liam niepewnie. – Myślę, że powinniśmy iść spać...
- Co? – zdziwił się Harry. – I
to ty tak mówisz?
Wydaje mi się, że wypowiedział
dokładnie moje słowa. Popatrzyłem na przyjaciela myśląc, że może go źle
zrozumiałem. Aż się zgarbił pod wpływem naszych reakcji. Widać było, że sam nie
chce iść spać. „Więc dlaczego to powiedział?”
- On ma rację – odezwał się
cicho Zayn. – Akurat my nie możemy mu teraz pomóc. – Wskazał na Lou. - A jeżeli
dobrze pamiętam mamy jakąś sesję jutro.
- Dwie... – cicho dodał Liam.
- No, ale... – zacząłem, ale już
sam nie byłem pewny, co chciałem powiedzieć.
- Kate jest już spokojniejsza –
wskazał na dziewczynę, która cicho łkała w ramionach Louisa. On kołysał ją nie
przestając do niej mówić. Patrzyłem jak delikatnie muskał ustami jej włosy
mocząc je jednocześnie swoimi łzami. – A my obiecaliśmy Paulowi, że w miarę
możliwości postaramy się nie wyglądać jak zombi...
- Ale... – nie wiedziałem jak
ubrać w słowa to, co czułem w tym momencie.
- On ma racje – odezwał się cicho
Lou. Spojrzał na nas smutnymi oczyma. Był teraz kompletnie odmieniony. „Raczej
nikt by w nim teraz nie rozpoznał tego roześmianego chłopaka.” – Powinniście
chociaż spróbować zasnąć. W razie gdybym potrzebował pomocy zawsze mogę obudzić
Harry’ego...
- Wszystko będzie dobrze, Lou –
Liam podniósł się i popatrzył na przyjaciela. – W końcu będzie dobrze...
- Mam taką nadzieje – westchnął
ciężko. – No idźcie stąd. Ktoś musi jutro błyszczeć na zdjęciach.
Powlekliśmy się za Liamem. Zanim
Zayn zamknął drzwi zdążyłem jeszcze zauważyć, że Harry wciąż się nie ruszył z
miejsca. „Pewnie przesiedzi tak całą noc.”
- Czy wy myślicie, że tak łatwo
będzie teraz zasnąć? – powiedziałem pod nosem. – To akurat ostatnia rzecz, na
którą mam teraz ochotę.
- Ale możesz spróbować – cicho
odpowiedział mi Liam. – Jeśli czujesz się podobnie do mnie, to pewnie padniesz
rycząc w poduszkę. Przynajmniej ja mam zamiar tak zrobić.
Odwrócił się na pięcie i po
chwili zniknął w swoim pokoju. Zauważyłem, że Zayn uważnie mi się przygląda. Na
jego twarzy było widać ślady łez.
- Idę zapalić – powiedział i
położył mi dłoń na ramieniu. – Idź zjedz sobie kawałek ciasta. Może będzie ci
łatwiej zasnąć po czymś słodkim...
Skierował się na taras i po
chwili ujrzałem błysk zapalniczki. „Może to i dobry pomysł z tym jedzeniem”
pomyślałem. Jednak gdy otworzyłem lodówkę już wiedziałem, że nie dam rady nic
zjeść. Przed oczami stanął mi obraz roześmianej Katy tłumaczącej mi po raz
setny, że mogę wylizać miskę dopiero jak skończę robić krem. Powoli jej twarz
się zmieniała i teraz widziałem tylko strach i cierpienie. Zatrzasnąłem ze
złością drzwiczki i skierowałem się do pokoju. Czułem jak łzy spływają mi po
policzkach, ale nawet nie chciało mi się ich wycierać. Rzuciłem się na łóżko i
ukryłem głowę w poduszce.
- Dlaczego?! – wykrzyczałem w
poszewkę licząc, że stłumi to mój głos. Liam miał rację. Można zasnąć kiedy
jest się zmęczonym od płaczu...
Ze snu wyrwał mnie ostry dźwięk
telefonu. Odebrałem nawet nie patrząc na wyświetlacz.
- Tak?
- Liam? – niepewnie zapytał Paul. – Wszystko w porządku? Nie brzmisz za
dobrze.
- Bo tak się nie czuję –
powiedziałem siadając i sprawdzając godzinę. – Dopiero ósma. Dlaczego dzwonisz
tak wcześnie?
- Pierwsza sesja się przesunęła
o dwie godziny wcześniej – usłyszałem to, czego właśnie najbardziej się
obawiałem. – Potem macie to spotkanie z fanami i organizator błagał, by było
dłuższe, bo już się tłumy zebrały. A drugiej sesji nie możemy ruszyć, bo będzie
relacja na żywo.
- W porządku – westchnąłem
zrezygnowany. – Zaraz obudzę chłopaków. I Paul?
- Tak?
- Załatw dodatkową makijażystkę.
Raczej nie będziemy dziś w formie...
- Wszystko już dobrze? – zapytał
cicho i słychać było troskę w jego głosie. – Jak ona się czuje?
- Kryzys zażegnany, ale znów
zarwaliśmy noc... Zwłaszcza Lou.
- Dobra. Nic się nie martwcie.
Wszystko zorganizuję. Samochód będzie o dziesiątej. Na razie.
- Cześć.
Odłożyłem telefon i
przeciągnąłem się.
- Nowy dzień czas zacząć –
powiedziałem sam do siebie. „I oby był lepszy od nocy.”
Chwilę zajęło mi dobudzenie
Nialla i Zayna, ale po kilku minutach marudzenia skierowali się do łazienki.
Idąc do ostatniej sypialni zastanawiałem się czy nie lepiej zamówić wpierw
śniadania. Ostatecznie wszedłem po cichu do środka. Budzenie Harry’ego to
zawsze wyzwanie. Na szczęście tym razem wyskoczył z łóżka jak oparzony i zaczął
rozglądać się nerwowo dookoła. W końcu skupił zaspane oczy na mnie.
- Co jest? – wymamrotał.
- Szykuj się. Sesja nam się
przeniosła. Mamy dwie godziny zanim samochód przyjedzie.
- Co? – patrzył na mnie
takim wzrokiem jakby nic nie zrozumiał.
- Zdjęcia. Dwie godziny. Szykuj
się – pchnąłem go w stronę łazienki. Było mi go szkoda, bo nie miałem pojęcia
ile spał tej nocy. Może siedział dotrzymując Lou towarzystwa i dopiero nad
ranem zasnął. „Odeśpi to później.”
Spojrzałem na Kate. Spała
wtulona w Louisa, a on obejmował ją ramieniem. Oboje byli pewnie wykończeni po
takiej nocy. „Boże, nie mam serca go
budzić...” pomyślałem, ale przecież wiedziałem, że nie mam wyjścia. Dotknąłem
jego ramienia.
- Lou... – powiedziałem cicho, a
on momentalnie otworzył oczy. „Czy on w ogóle spał?” zastanawiałem się. –
Musimy się szykować. Za niecałe dwie godziny przyjedzie samochód...
- Już tak późno? – zapytał
zaspanym głosem.
- Przesunęli nam zdjęcia... –
miałem ochotę go przepraszać, choć przecież to nie była moja wina. – Paul
właśnie dzwonił.
- Daj mi pięć minut. Zaraz
wstanę – powiedział i zamknął oczy. – Liam, możesz zadzwonić do recepcji i
przypomnieć im o...
- Zaraz to zrobię – przerwałem
mu. – Nikt tu nie wejdzie.
Zamówiłem śniadanie i po raz nie
wiem już który zadzwoniłem do recepcji. Miałem pół godziny zanim przyniosą
jedzenie. Powlokłem się do łazienki. Widok w lustrze mówił sam za siebie. „Bez
tapety na twarzy się nie obejdzie.”
To było chyba pierwsze takie
śniadanie odkąd jesteśmy grupą. Siedzieliśmy z ponurymi minami i gapiliśmy się
w talerze. Prawdę mówiąc wydaje mi się, że wyglądamy nawet gorzej niż po tamtej
zarwanej nocy. Więc może to i nie był dobry pomysł...
- Jesteś pewien, że wstał? –
zapytałem Harry’ego spoglądając na zegarek.
- Tak – mruknął. – Brał prysznic
gdy wychodziłem z pokoju.
W tym momencie usłyszałem, że
ktoś ostrożnie otwiera, a następnie zamyka drzwi. Po chwili do kuchni wszedł
Lou. Opadł ciężko na krzesło i spojrzał na puste obok. Podsunąłem mu talerz z
jedzeniem.
- Zjedz coś. Przed nami długi
dzień.
- Nie będzie żadnych przerw? –
jęknął Niall.
- Raczej nie – potwierdziłem.
I znów siedzieliśmy tępo gapiąc
się w stół. Nikt się nie odzywał. Zastanawiałem się o czym oni teraz myślą. A
może tylko próbują nie zasnąć i wypchnąć wszystko z głowy? Ja w środku
krzyczałem. Z rozpaczy, ze złości... Z powodu tego wszystkiego co spotkało tą
dziewczynę, która stała się mi bardzo droga sam nie wiem kiedy... Byłem
przerażony. Nie mogłem wyłączyć moich myśli i w głowie cały czas słyszałem te
słowa. Jak wycięte nożem. „Proszę, nie... nie dotykaj mnie... proszę...” Aż
bałem się pomyśleć, co on jej zrobił. To co było widoczne gołym okiem, to tylko
wierzchołek jej obrażeń. Tam w środku niej siedzą te wszystkie straszne
tajemnice, które w nocy zmieniają się w prawdziwy koszmar. Najgorsze, że nie
możesz się z niego wybudzić...
- Miałem jej zmieniać opatrunki
co rano... – powiedział Lou jakby do siebie.
- Nic się nie stanie jak zrobisz
to później – zapewniłem go pospiesznie. – Ona potrzebuje snu...
- Zamówiłeś coś dla niej do
jedzenia? – zapytał się Niall zmęczonym głosem. – Pewnie będzie głodna...
- Zamówiłem. Stoi obok twojego
ciasta.
- Tylko nie zjedz znów – Harry
próbował żartować, ale raczej mu nie wyszło. – Sorry...
Znów zapadła głucha cisza. Nikt
nie miał apetytu. Zapowiadał się ciążki i długi dzień. Bez żadnych szans na
poprawę. Na dźwięk mojego telefonu o mało nie spadłem z krzesła.
- Tak? – odezwałem się
machinalnie.
- Za 15 minut na dole – odezwał się
Paul.
- Dobra. Będziemy – schowałem
komórkę i zacząłem sprzątać ze stołu. – Za kwadrans mamy być przed hotelem.
- Myślisz, że zadzwoni do nas
jak wstanie? – zapytał Niall z nadzieją w głosie. – Może zostawmy jej telefon tak jak ostatnio...
- To idę po niego – Lou podniósł
się z miejsca.
Kilka minut później zamykaliśmy
drzwi apartamentu z ciężkim sercem. Chyba każdy sprawdził czy na sto procent są
dobrze zamknięte. Czekając na windę wciąż spoglądaliśmy w ich stronę. Miałem
ochotę zawrócić i zostać z Kate. Nawet skłamać, że źle się czuję. „Cokolwiek...
byle zostać.” Gdy wsiadaliśmy do samochodu miałem ochotę wyć. Pierwszy raz
czułem się tak rozdarty wewnętrznie...
- Czy ona nie powinna już
zadzwonić? – Lou nerwowo wystukiwał jakiś rytm nogą. – Myślicie, że jeszcze
śpi?
- Prawdopodobnie – odpowiedział
mu Liam, ale widać, że sam się denerwował. – A może po prostu jeszcze nie
poszła do kuchni. Bierze prysznic, albo coś w tym stylu...
- Pewnie tak... – jakoś nie wyglądało,
żeby przekonały go słowa przyjaciela.
- Może zadzwonimy przed tym
spotkaniem z fanami – powiedziałem, bo już nie mogłem się doczekać, by ją
usłyszeć.
- Chcesz ją obudzić? – Niall
popatrzył na mnie jak na idiotę.
- Nie – odpowiedziałem szybko. –
Chodzi mi o to, że tam będzie pewnie głośno...
- Pewnie zadzwoni do Lou –
wtrącił się Zayn. – Ostatecznie wyjdzie na chwilę i z nią porozmawia. Jak
dojedziemy, to się obczai jakieś miejsce, gdzie będzie mógł z nią
chwil...
Umilkł na dźwięk telefonu, który
rozległ w samochodzie. Wszyscy wpatrywaliśmy się w Louisa, który nerwowo
próbował wyciągnąć komórkę. Gdy spojrzał na wyświetlacz na jego twarzy zawitał
taki uśmiech, jakby był teraz najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi. Szybko
odebrał i dał na głośnik.
- Kate... – powiedział cicho.
- Hej – zrobiła krótką pauzę –
wszystkim.
Zaczęliśmy mówić jeden przez
drugiego i najprawdopodobniej nic z tego naszego przekrzykiwania się nie
zrozumiała. Umilkliśmy natychmiast, gdy do naszych uszu dotarł ten anielski
dźwięk... „Jej śmiech...”
- Jak się czujesz? – zapytał Lou
wpatrując się w trzymany telefon.
- Dobrze – powiedziała cicho. –
Dziękuję i...
- Tylko nie mów tego słowa na „p”
– przerwałem jej szybko. – Chyba, że to będzie coś w stylu „p” jak...
- Pizza! – Niall musiał wtrącić
najbardziej optymistyczne słowo jakie mu przyszło do głowy.
Roześmiała się, a my razem z
nią. Muszę przyznać, że bezwarunkowa miłość Horana do jedzenia bardzo nam
pomaga w rozładowaniu różnych trudnych sytuacji. „Ciekawe czy oni też to
zauważyli?”
- Katy – odezwał się blondyn –
zostawiliśmy ci śniadanie w lodówce. Stoi obok ciasta.
- Dziękuję.
- Będziemy dopiero wieczorem –
Liam wyglądał na zmartwionego. – Dasz sobie radę? Może zadzwoń do Alex...
- Poradzę sobie. Nie chcę jej
robić kłopotów. Już wam...
- E! E! - przerwałem jej w pół zdania. – Lepiej nie
kończ. Wszystko jest w jak najlepszym porządku.
Nagle moich uszu dobiegły piski
i krzyki. „Dojechaliśmy...” jęknąłem w duchu. Spojrzeliśmy po sobie.
Najchętniej zrobilibyśmy jeszcze jedną rundkę dookoła.
- Kate – zaczął Liam – musimy
już kończyć. Dzięki, że zadzwoniłaś, bo martwiliśmy się trochę.
- Przepr...
- Pizza! – tym razem to Niall
przerwał jej kolejne przepraszanie.
- Pizza – śmiała się gdy
powtarzała to słowo.
- Zadzwonimy do ciebie, gdy
tylko będzie okazja – powiedział Lou, a ja już nie mogłem się doczekać kolejnej
rozmowy.
- Dobrze – jak ja uwielbiam ten
jej spokojny i cichy ton.
- Do usłyszenia! – wykrzyknąłem
szybko widząc, że Paul właśnie otwiera drzwiczki samochodu.
- Do usłyszenia...
Wysiadaliśmy z auta z takimi
szerokimi uśmiechami na twarzy, że o mało mnie nie rozerwało. A w środku
cieszyłem się jak głupi. „Stary, to była tylko krótka rozmowa. Przez telefon.”
Nic nie mogłem na to poradzić. Z jednej skrajności w drugą. Po zamartwianiu się
dlaczego jeszcze nie dzwoni, teraz euforia, bo ją usłyszeliśmy. „I się
zaśmiała.” Tak, jej uśmiechy były na wagę złota. Rozejrzałem się dookoła.
Wszyscy machaliśmy do rozkrzyczanych fanów, pozowaliśmy do zdjęć, składaliśmy
autografy i odpowiadaliśmy na niezliczone pytania... To było cudowne. Marzyłem
o tym. Tylko cały czas zastanawiałem się, jak my damy radę zabrać Kate ze sobą w
trasę... Louis nie zmieni zdania. Łączyła ich jakaś tajemnicza więź, której
może jeszcze tylko oni nie zauważali. Patrzyłem na przyjaciela i sam nie wiem
jak to możliwe, ale trzymając ją w ramionach jednocześnie martwił się i był
szczęśliwy... „Pewnie nawet nie pamięta o Eleanor.” I znów na wspomnienie jego
eks zagotowało się we mnie. Przypomniałem sobie jej pogróżki rzucane w naszą
stronę, gdy próbowałem ją z Niallem zabrać z apartamentu. Miałem nadzieję, że
jak się uspokoi, to zachowa się z klasą. Ale w środku wciąż czekałem na jakąś
bombę.
- Lou, weź zadzwoń i powiedz, że
niedługo będziemy – Niall rozsiadał się właśnie w samochodzie.
- Dajcie spokój – odezwał się
Liam, który już prawie zasypiał. – Dzwoniliśmy do niej chyba z dziesięć razy, a
za kilka minut będziemy na miejscu. Sam jej powiesz, że już wróciłeś...
Popatrzyłem się na niego i w
duchu przyznałem rację. Schowałem telefon do kieszeni. Bardzo chciałem znów ją
usłyszeć... „Chyba się uzależniłem” zaśmiałem się sam z siebie. Spoglądałem na
krajobraz uciekający za szybą. Ludzie, światła... Magia barw i dźwięków.
Zamknąłem oczy. Teraz to już tylko szum silnika i bliżej nieokreślone hałasy.
„Jak można się uśmiechać, gdy jest się skazanym na życie w ciemności?” Z zamyślenia
wyrwał mnie dzwonek telefonu.
- To mój – odezwał się Niall
widząc, że wszyscy w panice szukają źródła dźwięków. – Tom? – zdziwił się. –
Cześć Tom – powiedział odbierając. – Co tam? – chwilę słuchał. – Dam cię na
głośnik. Możesz powtórzyć?
- Cześć. Jest z wami Kate?
- Nie – odpowiedziałem. –
Właśnie wracamy do hotelu. Coś się stało?
- Nie, tak tylko byłem ciekawy.
Wszystko w porządku u was?
- Raz lepiej raz gorzej –
mruknął Zayn.
- Dzwonię, bo mam te wyniki
badań. Wszystko jest dobrze, tylko tak jak przypuszczałem ma anemię. Wysłałem
wam co trzeba.
Usłyszeliśmy jak ktoś w tle go
woła na kolację. Coś tam odpowiedział, ale musiał chyba odsunąć słuchawkę, bo
nic nie zrozumiałem.
- Muszę kończyć. Pozdrówcie ją
ode mnie. I powodzenia.
- Dzięki – Niall odpowiedział za
nas wszystkich. – Będziemy w kontakcie.
Rozłączył się i schował telefon.
Znów zapadła cisza świadcząca tylko o tym, jak bardzo byliśmy dziś zmęczeni.
- Czy ona wygląda na kogoś kto
ma anemie? – zdziwił się Harry.
- A jak wygląda ktoś taki według
ciebie? – Zayn zaśmiał się z jego miny.
- W sumie nie wiem...
- To raczej nic dziwnego –
odezwał się Liam. – Popatrzcie ile krwi straciła tylko w ostatnich dniach...
Czasami dziwię się, że ona ma siłę by cokolwiek robić.
- A siłę to ma muszę przyznać –
zaśmiałem się smutno na wspomnienie jej sierpowego na mojej twarzy.
- Wiem coś o tym – dodał Zayn.
Kilkanaście minut później
władowaliśmy się do windy szczęśliwi, że już prawie jesteśmy. Liam trzymał
paczkę odebraną w portierni. Lekarstwa od Toma. Oparłem się o ścianę i nie
odrywałem oczu od zmieniającego się – zbyt wolno moim zdaniem – numeru piętra.
Nagle rozległo się takie głośne i przeciągłe burczenie w brzuchu, że po chwili
zaskoczenia wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
- No co? – Niall zarumienił się
jak dziewczyna – Głodny jestem.
- Powiedz mi coś, czego nie wiem
– skomentował to Harry.
Na naszym piętrze unosił się
taki cudowny zapach, że aż ślinka ciekła. „Ktoś musiał przed chwilą zamówić
jakieś pyszności” pomyślałem zastanawiając się ile my będziemy musieli czekać,
jeśli zaraz coś zamówimy.
- Umieram z głodu – jęknął się
Niall czekając aż Liam otworzy drzwi. – Mógłbym się wprosić do tego kogoś...
W tym momencie otworzyliśmy
drzwi, a zapach stał się jeszcze bardziej intensywny. Liam spojrzał na nas
zaskoczony.
- To u nas tak pachnie? – Niall
władował się do środka prawie taranując Liama. – To u nas! Jesteśmy uratowani!
Z kuchni właśnie wyszła Kate
niosąc talerze i sztućce. Ledwo zdążyła odstawić je na stole, jak blondyn porwał
ją w ramiona i okręcił się z nią dookoła. Widziałem strach w jej oczach przez
jakiś ułamek sekundy, a potem już tylko radość...
- Pomyślałam, że będziecie
głodni... – powiedziała cicho uśmiechając się niepewnie.
- I miałaś rację – przytuliłem
ją delikatnie. – Umieram z głodu. Pomóc ci w czymś?
- Nie trzeba. Usiądźcie sobie.
Zaraz wszystko przyniosę.
- Pomogę ci – Niall popędził za
nią do kuchni i po chwili rozległy się stamtąd okrzyki zachwytu i radości.
Opadłem ciężko na kanapę
zastanawiając się, co też nam dziś przygotowała. „Zdecydowanie za bardzo nas
rozpieszcza” pomyślałem o pysznym cieście. Ale może Alex miała rację mówiąc, że
ona będzie się lepiej czuła mogąc nam w czymś pomóc.
- Nie uwierzycie! – Niall
wyglądał jakby właśnie ktoś podarował mu kawałek nieba. Postawił na stole colę
i sok i pobiegł z powrotem.
- Co nie uwierzymy? – zawołał za
nim Harry, ale póki co nie doczekał się odpowiedzi.
- Normalnie nie mogę uwierzyć! –
cieszył się blondyn jak dziecko kiedy stawiał keczup na stole. I znów pognał do
kuchni.
- Zaraz go trzepnę – mruknął
Zayn i dosłownie w tej samej chwili dobiegł nas hałas tłuczonych naczyń.
Spojrzeliśmy na siebie. Już
miałem się podnosić z miejsca, gdy drzwi się otworzyły i ukazała się Kate
obładowana dwoma blachami. Skoczyłem z pomocą widząc jak ręce jej się trzęsą pod
tym ciężarem.
- Dziękuję – wyszeptała i zawróciła do kuchni.
Spojrzałem na to co miałem w
rekach. „Gorące!” Szybko odstawiłem na stół i nie mogłem się powstrzymać od
śmiechu.
- Pizza! – ucieszył się Liam.
- Dwie pizze – poprawił go
Harry.
- Chyba cztery – Zayn poderwał
się z fotela i pobiegł odebrać od Kate kolejne bosko pachnące blaszki.
- Pięć! Czaicie? – Nial
uśmiechał się od ucha do ucha niosąc kolejną pizzę. – I każda inna! Zamawiam
kawałek z każdej!
- Ja też! – ręka Harry’ego
wystrzeliła do góry. Aż mu się oczy zaświeciły.
- Kate – objąłem ją ramieniem –
musiałaś nad tym spędzić cały dzień. A miałaś odpoczywać...
- Wcale nie tak długo –
uśmiechnęła się do mnie. – Postanowiłam je upiec dopiero jak skończyłam trzecią
książkę.
- No siadajcie już, bo nam
wystygnie – Niall popchnął nas w stronę kanapy i już rozkładał talerzyki przed
każdym.
- Nie wiedziałam jakie lubicie,
więc zrobiłam różne – powiedziała siadając. – Mam nadzieję, że będą dobre.
- Żartujesz? Są pyszne! – Niall
już nakładał sobie kawałek. – To od razu widać.
- Której ci nałożyć? –
zapytałem.
- Tej bez ananasa i grzybów –
uśmiechnęła się.
- Są z ananasem? – zapytał Liam.
– Które?
- Chyba ta – wskazał mu Zayn.
- I ta – pokazał Niall kawałek
na swoim talerzu.
- Nie lubisz ananasa? –
zapytałem podając jej porcję. O grzybach wiedziałem od Alex.
- Lubię, ale niekoniecznie w
pizzy...
- Keczupu? – Zayn rzucił do mnie
butelkę.
- Poproszę – uśmiechnęła się.
Rzuciliśmy się na jedzenie
jakbyśmy nic nie mięli w ustach od tygodnia. Niall bacznie obserwował, by
załapać się na kawałek z każdego rodzaju. Było to tak zabawne, że nie mogłem
przestać się śmiać. Przy trzeciej porcji czułem, że już więcej nie dam rady.
Kawałki były tak duże, że już ten ostatni ledwo wciągnąłem. Nie mogłem się
nadziwić widząc, że Niall sięga po piąty.
- Stary – powiedziałem –
pękniesz...
- Nie przesadzaj. Głodny jestem
– odpowiedział z pełnymi ustami.
- Kate – Liam zwrócił się w
naszą stronę – aż nie mogę uwierzyć, że znalazłaś to wszystko w naszej kuchni.
- No niezupełnie – zaczerwieniła
się. Po tych słowach zapadła cisza.
- Wychodziłaś? – zapytałem sam w
to nie wierząc.
- Alex przyszła mnie odwiedzić –
„To jestem w domu.” Poczułem ulgę. – Powiedziałam jej o rozmowie z wami i że
mogłabym zrobić pizze, któregoś dnia – uśmiechnęła się nieśmiało. – A ona
powiedziała, że dlaczego nie dzisiaj i że pewnie wrócicie głodni i zmęczeni.
- Uwielbiam ją – zapewnił nas
Niall wciąż pożerając kolejne porcje.
- Nie wiem jak ona to zrobiła,
ale na kolejnej przerwie przyniosła mi potrzebne produkty. Chyba chciała mi
znaleźć zajęcie – i znów ten uśmiech, który przyprawiał mnie o palpitacje. – A
jak już zaczęłam, to nie mogłam skończyć...
- I chwała ci za to – nie mogłem
uwierzyć, że on sięgał po kolejny kawałek. – To jest przepyszne. Sam nie wiem,
która lepsza...
- Jakbyś miał czas to sprawdzić
– zaśmiał się Zayn. – Wciągasz je jak odkurzacz...
Kolacja mijała we wspaniałej
atmosferze. Wszyscy byliśmy zmęczeni, ale nikt nie chciał już kończyć. W pewnym
momencie zauważyłem, że Liam otwiera paczkę od Toma i zaczyna przeglądać jej
zawartość. Podał mi dwa pudełka i liścik. „Rano i wieczorem po jednej tabletce.
T.” Na opakowaniach było napisane to samo. Zauważyłem, że są na nich także
znaki, przeznaczone dla osób niewidomych. Jakoś wcześniej nigdy nie zwróciłem
na to uwagi.
- Kate – odwróciłem się w jej
stronę – dzwonił do nas Tom. – Zauważyłem, że zesztywniała. – Powiedział, że
wyniki krwi wskazały, że masz anemię i przysłał leki dla ciebie. – Włożyłem jej
pudełka w dłoń. Jej palce od razu odnalazły napis, który mogła przeczytać. –
Napisał na opakowaniach, że masz brać jedno i drugie rano i wieczorem. Więc
możesz już zacząć...
- Pobrał mi krew do badań? –
zapytała cicho. Wszyscy popatrzyliśmy po sobie. „No tak, skąd miała to
wiedzieć, skoro spała...”
- Tak – Liam ruszył mi z pomocą.
– Chciał sprawdzić, czy nie wdało się jakieś zakażenie, czy coś w tym stylu...
Przez chwilę obracała opakowania
w dłoniach, ale w końcu otworzyła je i wyjęła tabletki. Popiła je sokiem i odłożyła pudełka na
stolik.
- Dziękuję – uśmiechnęła się do
nas.
- Może jakiś film sobie
obejrzymy? – zapytał Harry odkładając talerz. – Nie mam na razie siły się
ruszać, a zresztą niektórzy wciąż jedzą... Możemy posprzątać później.
Zauważyłem, że Kate chcę się
podnieść z miejsca. Chwyciłem jej dłoń.
- A ty gdzie się wybierasz?
- Chciałam trochę ogarnąć...
- Później – objąłem ją ramieniem
i pociągnąłem z powrotem na kanapę. – Teraz się relaksujemy po jedzeniu. To
dawaj ten film – zwróciłem się do przyjaciela.
Chwilę się posprzeczali, ale
ostatecznie udało się im wybrać jakąś komedię i po chwili można było oglądać.
Oparłem się wygodnie wciąż obejmując dziewczynę. „Z premedytacją” zaśmiałem się
w duchu. Po jakiś piętnastu minutach w końcu poczułem, że się rozluźniła.
Położyła głowę na moim ramieniu i wyprostowała nogi. Spojrzałem na jej bose
stopy.
- Powiesz mi jak się nabawiłaś
tego sińca na stopie... – powiedziałem cicho.
- Wpadłam na tą doniczkę –
wskazała ręką kwiatek stojący pod oknem i zaśmiała się cicho. – Wydaję mi się, że i tak miałam szczęście. On jest chyba większy ode mnie.
- Chyba jest – szepnąłem jej na
ucho i roześmiałem się.
W tym momencie mógłbym z ręką na
sercu powiedzieć, że mimo iż jestem zmęczony, to jestem szczęśliwy. Oglądałem
film z przyjaciółmi i przytulałem dziewczynę, którą kocham... „Tak, nie boję
się tego przyznać przed samym sobą. Zakochałem się.” Wiedziałem, że to za
wcześnie, by o tym mówić głośno. „O wiele za wcześnie.” Przed nami wciąż
jeszcze wiele ciężkich chwil i nieprzespanych nocy, ale teraz miałem jakiś cel
w życiu. Coś więcej niż tylko muzyka... A może to jedno i to samo? Gdy na nią
patrzę moje serce gra najpiękniejszą melodię świata, a jej głos...
- Lou? – Liam przerwał moje
rozmyślania. „Dlaczego zawsze coś mnie wyrywa z tego mojego idealnego
miejsca?"
- Tak – próbowałem wrócić do
rzeczywistości.
- Słyszałeś co Harry powiedział?
Spojrzałem na przyjaciela. Moja
mina musiała mówić sama za siebie, bo uśmiechał się do mnie ruszając brwiami.
Dopiero teraz zauważyłem, że ktoś posprzątał po kolacji, a film już inny leci.
- Sorry, ale chyba mnie zmogło.
- Ją też... – dodał Liam. –
Harry mówi, że może byście spróbowali iść spać razem... – A widząc moje
zdziwienie dodał pospiesznie. – No bo wiesz, oprócz pierwszej nocy, spała
spokojnie tylko gdy zasnęła gdzieś przy tobie. Co ci szkodzi spróbować?
- A jak ja mam jej to
zaproponować niby? – zapytałem cicho. Prawda jest taka, że o niczym innym nie
marzę. – Przecież nie wśliznę się jej do łóżka.
- No, tego jeszcze nie
wymyśliliśmy – zawstydził się Niall.
- Może uda się ją przenieść –
powiedział Zayn.
- Albo możemy jej pojechać po
sumieniu i powiedzieć, że to tylko na próbę, bo chcielibyśmy się w końcu wyspać...
– zaśmiał się Harry i prawdę mówiąc lepiej dla niego żeby żartował.
- Może pogadamy z Alex? –
zapytał Liam.
- A może po prostu zapytacie się
mnie co o tym myślę? – odezwała się Kate i usiadła z kolanami pod brodą.
- Ty nie śpisz? – zdziwił się
Harry. – Od kiedy?
- Od kiedy wstałam rano... –
uśmiechnęła się do niego.
- Jezu... – aż jęknął. – Ale z
nas ciołki...
- Przepraszamy cie Kate – zaczął
Liam. – Po prostu strasznie się martwimy o ciebie i to co Harry mówił, to tylko
takie żarty...
- Wiem – powiedziała cicho. –
Przepraszam, że nie śpicie przeze mnie, ale przecież nie mogę zrobić tego, o
czym rozmawiacie. Nawet jeżeli to się uda, to Louis i tak będzie niewyspany...
- Ja? – zdziwiłem się. –
Dlaczego niby?
- No, bo... przecież...
- Ja właśnie uważam, że to
świetny pomysł – odparłem, zresztą zgodnie z prawdą. – I jeśli się zgodzisz, to
powinniśmy spróbować. Przecież nie tylko my jesteśmy zmęczeni po takiej nocy.
Tobie jest dużo ciężej.
- No to ustalone! – Harry aż
klasnął w dłonie. – Jeśli to się uda, od jutra mówicie do mnie doktorze Styles.
- Żebym ci inaczej nie
powiedział... – zaśmiał się Zayn.
- Zjadłbym deser – Niall zmienił
temat na swój ulubiony. – Komuś jeszcze ukroić? I doceńcie, że w ogóle o to
pytam.
- No właśnie, aż ciężko mi w to
uwierzyć – roześmiałem się. – Kate musiała ci coś dosypać do jedzenia, to już
kolejny raz gdy chcesz się z kimś podzielić.
- Zaraz mogę zmienić zdanie...
- Nie wiem jakim cudem to
zmieszczę, ale ja poproszę kawałek – powiedziałem klepiąc się po brzuchu.
- Jesteś pewien? – zapytał się
Niall, a reszta wybuchnęła śmiechem. – Tak tylko pytam. Przyniosę wszystkim. –
I już zniknął w kuchni.
- Myślicie, że liczył na inną
odpowiedź? – zapytał się Harry.
- Nie mam pojęcia – zaśmiał się
Liam – ale ciasta czekoladowego, to mu raczej nie odstąpię.
- Ja też nie mam tego w planach
– Zayn nie spuszczał wzroku z wracającego do salonu przyjaciela. – Tylko masz
podzielić równo.
- No przecież wiem. Za kogo ty
mnie masz? – oburzył się, ale z błysku w jego oku wnioskowałem, że ma jakiś
niecny plan. „Ciekawe co chowa w zanadrzu?”
Ukroił pierwszy kawałek i podał
go mi.
- To dla Katy – uśmiechnął się i
podzielił resztę.
Zdziwiłem się, bo obyło się bez
żadnych niespodzianek. Podzielił równo i zajął się jedzeniem. „Byłem pewien, że
gdzieś jest haczyk...”
Kolejny film dobiegł końca, a
tym samym nasze spotkanie z ciastem czekoladowym. Pozostało po nim tylko
wspomnienie w postaci pustej patery. No, jeszcze mogliśmy sobie popatrzeć na
spory kawałek w ręku dziewczyny.
- Kate, to było najlepsze ciasto
w moim życiu – odezwał się Liam, a ona oblała się rumieńcem. – A muszę ci
powiedzieć, że sporo ich już zjadłem.
- To bardzo się cieszę i Niall
pewnie też – uśmiechnęła się.
- Jasne – odpowiedział szybko –
ale musimy jeszcze kiedyś jakieś upiec.
- Kiedy tylko zechcesz –
odpowiedziała, a wyraz jego twarzy w tym momencie był godny uwiecznienia.
- Może jutro? – zaproponował
szybko.
- Jeśli masz jutro czas, to
oczywiście.
- Liam – powiedział błagalnym
głosem – powiedz, że jutro mamy czas...
- Jeśli nic się nie zmieni, to
popołudnie mamy wolne. A tak w ogóle odnośnie jutra, to powinniśmy się zbierać
do spania. Wstajemy o szóstej.
- Co? – jęknął Harry.
- Oj tam – Niall machnął na to
ręką. – To nie ważne. Najważniejsze jest to, że wcześnie skończymy i będziemy
robić coś słodkiego. Mniam... – brakowało mi tu tylko, żeby się oblizał. –
Katy, dlaczego nie jesz tego ciasta?
- Już nie mogę – uśmiechnęła się
do niego.
- Mogę za ciebie dokończyć –
zaoferował szybko. – No wiesz, żeby się nie zmarnowało...
- Zmarnowało? Przy tobie? – Zayn
próbował mu przeszkodzić, gdy chciał odebrać talerzyk, który Kate właśnie mu
podawała.
- Puść mnie – wciąż próbował
dosięgnąć. – Bo cię ugryzę...
- Uuuu – zaśmiał się Harry – to
było groźne. Zayn, lepiej miej się na baczności.
Wreszcie udało mu się uwolnić z
uścisku przyjaciela i z zadowoloną miną zabrał się do jedzenia. Szczęśliwy jak
dziecko.
- To w zamian posprzątasz – powiedziałem
wstając z kanapy. – Chodźmy Kate. Tym razem Harry idzie ostatni pod prysznic.
- Spoko – odpowiedział i położył
nogi na stole – przynajmniej nie będę musiał się spieszyć.
- Dobranoc – powiedziała
obdarzając ich tym swoim nieziemskim uśmiechem.
Liam i Zayn też postanowili się
udać do swoich pokoi. Zauważyłem zdziwiony, że Zayn zrezygnował nawet z
papierosa. I prawdę mówiąc, to siedział z nami cały czas i ani razu nie wyszedł
na taras. „Zadziwiające...”
- Idź pierwsza – powiedziałem. – Skoro muszę wstać tak wcześnie, to chyba sobie ubranie na rano naszykuję. I
musimy opatrunek zmienić – zauważyłem, że na dźwięk tych słów ręka sięgająca do
szuflady zatrzymała się w pół drogi. – Kate – podszedłem do niej powoli. „Już
zdążyła poukładać w szufladzie” zauważyłem. – Proszę cię... – chciałem
powiedzieć „spójrz na mnie” jak ostatni kretyn. – Przecież tak naprawdę się
mnie nie boisz... Wolałbym sobie rękę odciąć niż cię skrzywdzić – delikatny
uśmiech na jej twarzy. – Nawet obie... – zauważyłem błysk wesołości w oku. – No
to śmigaj do łazienki, bo zaraz Harry nas pogoni.
Zauważyłem najprawdziwszy
uśmiech na jej twarzy. Zabrała czystą bieliznę i pewnym krokiem poszła do
łazienki. „Naszykuję ciuchy na rano... Dobry żart. Jeszcze nigdy mi się to nie
udało.” Usiadłem na łóżku wyciągając wszystko czego będę potrzebował przy
zmianie opatrunku. „Najzwyczajniej w świecie przyda mi się potem zimny prysznic...”
Położyłem się na łóżku z nogami
na podłodze i zastanawiałem się jak to będzie wyglądać. Ja z nią pod jedną
pościelą... Jej drobne ciało wtulające się we mnie... „Czy nie tego chciałeś?”
Rozmarzyłem się... Jak nic przyda mi się lodowaty prysznic.
Usiadłem na odgłos otwieranych
drzwi. Znów była owinięta ręcznikiem, a w dłoniach ściskała koszulkę.
Zarumieniła się zawstydzona, ale podeszła do mnie i usiadła jak wczoraj.
Odsunąłem ręcznik i zauważyłem, że opatrunek jest czerwony w jednym miejscu.
„Pewnie przez tą szarpaninę w nocy.” Ostrożnie zabrałem się do pracy.
- Czy zawołać Zayna zanim zacznę
tą gorszą część? – zapytałem. Zamiast odpowiedzi dostałem tylko delikatne
zaprzeczenie głową.
Drżała za każdym razem, gdy
dotykałem jej skóry mokrym wacikiem. Byłem pewien, że po jej policzkach
spływają łzy. Starałem się zrobić to jak najszybciej.
- Teraz będzie już z górki –
powiedziałem smarując jej rany maścią. Sam czułem, jak ona przyjemnie chłodzi
moje palce. Na końcu przymocowałem świeży opatrunek i posprzątałem wszystko.
- To lecę pod prysznic –
odezwałem się i strasznie w tej chwili się cieszyłem, że ona nie może mnie
widzieć. Zdecydowanie muszę zacząć od zimnej wody... Lodowatej...
Wychodząc z łazienki śmiałem się
w duchu, że chyba zajęło mi to więcej czasu niż jej. „No, ale musiałem się
ogolić” tłumaczyłem się przed sobą. „I dojść do siebie” zaśmiał się ten
złośliwy głos w mojej głowie. Kate siedziała na łóżku i rozmawiała z Harrym, a
właściwie to on mówił, a ona śmiała się z jego opowieści.
- No nareszcie – zauważył mnie.
– Już się zastanawiałem czy się tam nie utopiłeś... To lecę – i już go nie
było.
Założyłem spodnie od piżamy i T-shirt.
„Grzecznie” oceniłem swój strój na noc i odwróciłem się w stronę dziewczyny.
Siedziała na łóżku z kolanami pod brodą. „Ktoś jej powinien powiedzieć, że to
nie najlepsza poza, gdy się siedzi w koszulce” pomyślałem. „Nie najlepsza dla
mnie oczywiście.”
- Gotowa? – zapytałem podchodząc
bliżej.
Zamiast odpowiedzi dostałem
skinienie głową. Zauważyłem, że cała się trzęsie i raczej nie z zimna...
Odchyliłem kołdrę aż do miejsca w którym siedziała, a następnie usiadłem za
nią.
- To chodź... – powiedziałem
cicho i dotknąłem jej ramienia. Zadrżała. – Nie bój się mnie. W sumie to już ze
mną spałaś i chyba nie było tak źle...
- Mogę iść na kanapę... –
usłyszałem cichy szept.
- Tego to w ogóle nie bierzemy
pod uwagę. Chyba, że ewentualnie wywalimy Harry’ego – zauważyłem delikatny
uśmiech. – W sumie to nie najgorszy pomysł. Nie będziemy musieli słuchać jak
chrapie...
- On nie chrapie...
- Gdybyś spała bliżej niego, to
byś tak nie mówiła – próbowałem żartować. – Nie dość, że chrapie, to jeszcze co
chwilę z łokcia obrywałem. Więc tak naprawdę, to ratujesz mnie przed nim –
powiedziałem szeptem. – Tylko ciiiiii... Lepiej żeby myślał, że jest taaaaki
wspaniały... Lepiej dla nas...
Obróciła głowę w moją stronę i
naprawdę się uśmiechnęła. Po chwili zauważyłem rumieniec wypływający na jej
policzki. Usiadła obok mnie. „Ona cała się zaczerwieniła. Słodkie... Bosko!
Gorąco!” krzyczał ten głos w mojej głowie. „Stary, szczerze ci zazdroszczę i
współczuję.” Położyłem się na plecach podciągając trochę kołdrę.
- Chodź do mnie, proszę –
powiedziałem cicho.
Wręcz widziałem jak walczy ze
sobą. Prawie mogłem zobaczyć, te wszystkie myśli, które miała w głowie.
Wszystko było wypisane na jej twarzy. Po chwili, która mi wydała się
wiecznością przysunęła się bliżej mnie, ale wciąż siedziała i trzęsła się ze
strachu. „Co robić?” zastanawiałem się. I nagle przypomniały mi się słowa Alex.
„Po prostu zrób to!” Usiadłem i przytuliłem drżącą dziewczynę do siebie. I znów
szeptałem jej wszystko, co przyszło mi na myśl, a co mogło ją trochę uspokoić.
Po kilku minutach poczułem, że wtula się we mnie. Powoli się kładłem nie
wypuszczając jej z ramion. Przykryłem nas kołdrą i czekałem... Nie mogłem
zasnąć przed nią. Obiecałem to sobie ostatnio. „Już nigdy więcej.” Sam nie wiem
dlaczego, ale w pewnym momencie zamiast uspokajających słów, po prostu zacząłem
śpiewać. „Naszą piosenkę...” Poczułem jak jej łzy moczą mi koszulkę, ale nie
przerywałem, coś kazało mi kontynuować. I w końcu doczekałem się... Jej dłoń na
moim sercu, ciepły oddech na mojej skórze i przyjemny ciężar tulącej się do
mnie dziewczyny. Zamknąłem oczy. „Jestem w niebie...”