niedziela, 30 grudnia 2012

30



Czekaliśmy na windę rozmawiając z kilkoma fankami, które jakimś cudem przedostały się do holu. Gdy rozsunęły się drzwi naszym oczom ukazało się znajome małżeństwo. „Normalnie nie istnieją takie zbiegi okoliczności” zaśmiałem się w myślach. Przywitaliśmy się grzecznie i przepuściliśmy ich żegnając się z dziewczynami.
- Nie zaprosicie nas do siebie? – zapytała ta odważniejsza.
- Nie tym razem – puściłem do niej oko uśmiechając się.
Zauważyłem, że starsza pani zawraca do windy. Przytrzymałem drzwi, które już się zamykały i spoglądałem na nią zaciekawiony.
- Dziękuję. Jak tam wasza przyjaciółka? – spojrzała na Lou uśmiechając się przyjaźnie.
- Dobrze, dziękuję. Udało się pani zrobić zakupy? – zapytał.
- Tak. Właśnie w tym celu się wróciłam – powiedziała wesoło. – Ale jeśli to kłopot...
- To żaden kłopot – Niall wtrącił swoje trzy grosze. – Katy uwielbia piec.
Przy okazji nie omieszkał opowiedzieć jakie to przepyszne desery już zdążyła nam zaserwować i wychwalał ją przy tym pod niebiosa. Dla nadania efektu gładził się po brzuchu wywołując tym szczery śmiech u starszej pani. Gdy winda się otworzyła poszedł razem z Zaynem odebrać zakupy od sąsiadki.
- Cześć – Kate posłała nam przepiękny uśmiech, gdy tylko weszliśmy do środka. „Te oczy...” pomyślałem spoglądając w nie. „Jakby przejrzały mnie na wylot.
- Hej – odpowiedzieliśmy chórem i nie mogliśmy się nie roześmiać.
Lou już siadał obok niej. Ja postanowiłem zaszyć się na chwilę w łazience, a Liam pognał do siebie wykonać obiecany telefon do Danielle. Usiadłem na brzegu wanny i gapiłem się bezmyślnie w lustro. „Jak ja spojrzę jej w oczy, gdy przyjdzie tu dziś wieczorem?” Cały dzień nie mogłem przestać o tym myśleć. Zdawałem sobie sprawę, że sam się nakręcam, ale nic nie mogłem na to poradzić. Fakty mówiły same za siebie. „Tylko jak ja mogę nic nie pamiętać? Zdarzało mi się wypić więcej i nie miałem takich akcji...” Delikatne pukanie do drzwi wyrwało mnie z zamyślenia.
- Otwarte – powiedziałem podnosząc się. W drzwiach ujrzałem Kate. – Już wychodzę.
- Właśnie ciebie szukam – podarowała mi promień słońca tylko uśmiechając się do mnie. – Pomożesz mi zrobić kolację?
- Czy mógłbym odmówić mojej MAŁEJ siostrzyczce? – zaśmiałem się akcentując odpowiednie słowo. – Czyżby wszyscy inni pouciekali?
- Nie – zaczerwieniła się, a mi zrobiło się jakoś lżej na sercu. – Chciałam najpierw zapytać ciebie... – dodała cicho.
- To chodźmy – objąłem ją ramieniem kolejny raz nie mogąc się nadziwić jaka ona malutka. – Ale dostanę w nagrodę dodatkowy kawałek ciasta?
- Czy mogłabym odmówić takiej prośbie? – roześmiała się, a ja znów zobaczyłem słońce.
Wchodząc do kuchni zauważyłem dwie siatki leżące na blacie. Nie były to moje zakupy, więc pewnie są to produkty na ciasto dla starszej pani. Kate od razu zagoniła mnie do roboty. Znów nie mogłem przestać się dziwić temu, jak dobrze sobie radziła. Czasami wydawało mi się, że to, iż prosi nas o pomoc nie wynika z tego, że jej potrzebuje. Przynajmniej nie wtedy, gdy już ma wszystkie potrzebne rzeczy. Uwielbiałem z nią gotować. Była to świetna zabawa. Mogłem na własne oczy zauważyć, że ona po prostu kocha to robić. Jej zapał był zaraźliwy...
- Czy możesz mi powiedzieć, co cię martwi? – zapytała cicho, całkowicie mnie tym zaskakując.
- Nic takiego... Wszystko dobrze... Tak tylko... – zdawałem sobie sprawę, że plątam się w zeznaniach. Spojrzałem w te niesamowite oczy i już wiedziałem, że byłem zgubiony. „Jej nie dało się okłamać...” – Sam nie wiem... – westchnąłem.
- Męczy cię to od rana... – dodała cicho.
- Chyba zrobiłem coś strasznego... – poddałem się.
- Chyba?
- Nie pamiętam, ale... – wpatrywałem się w jej twarz szukając zrozumienia.
- Skoro nie pamiętasz, to dlaczego się tym zamartwiasz? Kiedy niby miałbyś popełnić tą zbrodnię? – uśmiechnęła się do mnie tym swoim ledwie zauważalnym uśmiechem.
- W nocy – na to było łatwo odpowiedzieć.
- Po tym jak poszliście z Alex spać? – zapytała, a mi chyba właśnie serce przestało na moment bić.
- T-tak... – zająknąłem się. – Ale ja naprawdę nic nie pamiętam – tłumaczyłem się, bo ostatnie czego chciałem, to zobaczyć rozczarowanie na jej twarzy.
- Przed, czy po tym jak chłopcy zostawili was samych? – spojrzałem na nią zdziwiony nie rozumiejąc o czym mówi.
- Co? Kto wyszedł? – zapytałem.
- Niall i Zayn jeszcze do was poszli. Słyszałam jak śmiali się z Alex. Chociaż czekaj... – zamyśliła się. – Twojego głosu chyba nie słyszałam.
- Ostatnie co pamiętam, to jak padłem na łóżko – jęknąłem. – Musiałem od razu zasnąć.
- Wciąż nie wiem czym się martwisz – uśmiechnęła się do mnie – ale wydaję mi się, że ktoś cię wkręca. A ty zamiast na spokojnie do tego podejść, tylko podrzucasz do ognia.
- Powiem ci, ale nie znienawidź mnie – chwyciłem ją za rękę, a ona podeszła bliżej i przytuliła mnie.
- Nie ma takiej opcji braciszku – uśmiechnęła się.
- Bo ten... No... To wszystko wyglądało tak... Jakbym... Jakbyśmy... – nie umiałem tego powiedzieć.
- Głęboki wdech – podpowiedziała.
- Jakbym przespał się z Alex – powiedziałem szybko na wydechu i zamknąłem oczy. Bałem się na nią spojrzeć.
- To niemożliwe – powiedziała spokojnie.
- Wiem, ale...
- Posłuchaj mnie Harry – dotknęła mojej twarzy, a ja spojrzałem na nią przestraszony. – Czy Alex chrapie?
- Co? – zdziwiłem się.
- Czy słyszałeś, czy ona chrapie?
- Nie, ale co to ma... – nic nie rozumiałem.
- Otóż Alex chrapie tak, że pewnie na końcu korytarza ją słyszeli – zaśmiała się cicho. – Zawsze uważałam, że to wspaniale, bo mogłam ją słyszeć przez ściany i wiedziałam, że ona tam jest... A skoro ty tego nie wiesz, to znaczy, że byłeś bardzo zmęczony i twardo spałeś. A zasnąć musiałeś jeszcze przed nią.
- No i...
- Nie wiem. Może koledzy cię wkręcają? Ale powiem ci coś - Alex zasnęła kilka minut po wyjściu chłopaków z pokoju i chrapała tak głośno, że nawet Lou to słyszał.
- Zabiję ich – dosłownie poczułem jak olbrzymi głaz roztrzaskał się o podłogę. „Ulga...” Wziąłem głęboki oddech, bo teraz byłem po prostu zły... – Jak oni mogli?
- Pewnie to z tego się tak śmiali – zastanowiła się. – A ty zamiast się złościć, to pokonaj ich ich własną bronią. Coś mi się zdaję, że Alex musiała brać w tym udział...
- Jesteś genialna – pocałowałem Kate w policzek. – Już ja coś wymyślę... A może mi pomożesz?
- To opowiadaj ze szczegółami – roześmiała się. – Tylko nie przestawaj ucierać ciasta.
Teraz w kuchni panowała już imprezowa atmosfera. W końcu mogłem spokojnie wszystko opowiedzieć i nawet śmialiśmy się z ich pomysłowości. Moje zdenerwowanie wyparowało sam nie wiem kiedy. Wymyślaliśmy coraz to nowe pomysły jak zaplątać ich w ich własne sidła, tak by musieli się przyznać do wszystkiego. Przy okazji obmyśliliśmy plan zemsty.
- Chociaż ja dalej twierdzę, że Niall przyzna się do wszystkiego jeśli zabierzesz mu deser – śmiała się Kate. – Ale to bardziej okrutne od twojego pomysłu.
Już nie pamiętam kiedy ostatnio tak dobrze się bawiłem. I to w dodatku szykując kolację na tyle osób. Czas leciał nieubłaganie. Gdy wstawiałem gotowe ciasto do lodówki wprost nie mogłem uwierzyć, że razem daliśmy radę zrobić coś takiego. Lasagne też była już w piekarniku. I wyglądało na to, że nawet udało nam się wszystko posprzątać. „Jakim cudem?” Wzrokiem pełnym podziwu spoglądałem na Kate, która podawała mi właśnie ostatni umyty talerz. Wytarłem go dokładnie i schowałem do szafki.
- Koniec? – zapytałem rozglądając się dookoła.
- Koniec – posłała mi prześliczny uśmiech. – Za pół godziny będzie gotowe.
- Umieram z głodu – zaśmiałem się obejmując ją ramieniem. – Może zabarykadujemy drzwi i sami wszystko zjemy?
- To jest plan. Zemsta doskonała. Przynajmniej na Niallu.
- Co nie? – powiesiłem ścierkę. – Mam zadatki na łotra – próbowałem naśladować straszliwy śmiech z jakiejś kreskówki. „Z marnym skutkiem.” – Dziękuję ci...
- Nie ma za co... – poczułem, że też mnie przytula.
W tym momencie drzwi się otworzyły i stanął w nich Louis. Uśmiechał się od ucha do ucha.
- A co tu się dzieje? Styles zabieraj te łapy od mojej dziewczyny, jeśli ci życie miłe...
- To już siostry nie można przytulić? – udawałem niewiniątko, ale nie uszło mojej uwadze jak ją nazwał. A sądząc po jej rumieńcu - Kate też to usłyszała. „Czyżby to już oficjalnie?
- Skończyliście? – zapytał podchodząc, a ja pokiwałem głową. – Bo muszę porwać cię na chwilę skarbie...
- Coś się stało? – powiedziała niepewnie.
- Zaraz się dowiesz. Chodź ze mną – wziął ją za rękę i pociągnął za sobą do sypialni.


- Co się dzieje? – zapytała gdy zamknąłem za nami drzwi sypialni. Uśmiechała się delikatnie, ale chyba też trochę niepokoiła tym, co miałem jej powiedzieć.
- Stęskniłem się – powiedziałem biorąc ją w ramiona. – Wiesz jak długo tam siedzieliście? Całą wieczność...
- Och – szeroki uśmiech zagościł na jej twarzy, a w oczach pojawiły się te wesołe błyski.
- I teraz potrzebuję nagrody za te cierpienia – zaśmiałem się.
- A pyszna kolacja nie starczy? I deser?
- Hmmm – udałem, że się zastanawiam. – Nie, to jednak za mało...
Delikatnie uniosłem jak twarz ku sobie i znów utonąłem w tych zaczarowanych oczach. Zauważyłem ten nieśmiały uśmiech i zapragnąłem jej tak bardzo... Czułem jak drży w moich ramionach i w tym momencie wiedziałem, że pragnie tego równie mocno. Nie mogłem dłużej zwlekać. Zbliżyłem usta do jej. Wręcz mogłem wdychać jej oddech. Miałem wrażenie, że iskry przeskakują między naszymi wargami. Czułem bijące z nich ciepło. Już prawie... I znów to samo tornado porwało mnie z chwilą gdy nasze usta się złączyły. To miał być tylko niewinny buziak, ale znów przerodził się w ten niesamowicie zmysłowy pocałunek. Jej niewinność, nieśmiałość doprowadzała mnie do szaleństwa. W końcu udało mi się oderwać wargi. „Kolejna misja niemożliwa na moim koncie.” Byłem z siebie cholernie dumny.
- Dopiero teraz wystarczy – powiedziałem cicho uśmiechając się.
Rumieniec na jej policzkach sprawiał, że miałem ochotę wrócić do przerwanej czynności. Całe szczęście, że pamiętałem jeszcze jaki był prawdziwy cel mojego postępowania.
- Pomyślałem sobie, że może chcesz się odświeżyć przed kolacją – zauważyłem jej zdziwione spojrzenie. – Nie powiedziałem ci wcześniej, bo nie chciałem byś się denerwowała, ale oprócz Alex na kolację przyjdzie ktoś jeszcze. – Otworzyła szeroko oczy i poczułem, że zadrżała. Ale nie zauważyłem innych oznak strachu. – Zaprosiliśmy menadżera byś mogła go poznać.
- Och – cichy szept wyrwał się z jej ust. I nic więcej. Nie spuszczałem wzroku z jej twarzy, ale delikatne drżenie dolnej wargi było jedyną reakcją na moje słowa.
- Ostatnio wyglądałaś ślicznie w niebieskiej koszuli – pocałowałem ja w czoło. – Może dziś też jakąś założysz?
- Dobrze – powiedziała cicho uśmiechając się. – Muszę do łazienki...
- To ja coś znajdę w tym czasie.
- Dziękuję – dodała tylko i zniknęła za drzwiami.
Nie było tak źle” pomyślałem. „Liam kolejny raz miał rację.” To już nawet mnie nie dziwiło. Skierowałem się do szafy wyciągając najmniejszą białą koszulę jaką mogłem znaleźć. „Przydałby się też podkoszulek.” Prąd przeszedł moje ciało na wspomnienie jej piersi prześwitujących przez cienki materiał. Rzuciłem się na poszukiwania. Gdy usłyszałem, że otwiera drzwi kładłem na łóżku przygotowane ciuchy. Zauważyłem, że się uczesała w jakiś wymyślny warkocz. „Jak ona to zrobiła?” Kolejny raz mnie zadziwiła. Podeszła do mnie uśmiechając się delikatnie.
- Podkoszulek i koszula dla pięknej pani – nie mogłem się powstrzymać przed szybkim całusem. I nawet w tej sytuacji poczułem, że igram z ogniem. – Pomóc ci?
- Nie trzeba – powiedziała cicho gdy odbierała ode mnie rzeczy. I znów rumieniec wypłynął na jej policzki.
- To idę sprawdzić, czy Harry daje radę odpierać ataki głodnego Nialla – zaśmiałem się wyobrażając sobie tą scenę. – Przyjdź do nas jak się przebierzesz.
Wyszedłem z pokoju zamykając za sobą drzwi. Wszyscy siedzieli w salonie i patrzyli na mnie wyczekująco.
- Zadziwiająco dobrze poszło – uśmiechnąłem się i opadłem na kanapę. – Modlę się o to, by tak było dalej.
- Mówiła coś? – Niall chyba nie oddychał czekając na odpowiedź. A już na pewno nie mrugał.
- Nie – pokręciłem głową. – Uczesała się i teraz się przebiera. Trochę się trzęsła ze strachu, ale to nic w porównaniu z tym, co już widzieliśmy.
Spojrzałem na zegarek. Paul miał tu być lada moment. Alex pewnie kilka minut po nim. Denerwowałem się tym spotkaniem pewnie tak samo jak reszta. „Musi się udać” powtarzałem w myślach jak zaklęcie. Usłyszałem, że Kate otwiera drzwi. Po chwili zobaczyłem ją. W dżinsach i białej koszuli wyglądała jeszcze bardziej delikatnie. „Czy to w ogóle możliwe?
- Wow – powiedział Harry spoglądając na nią z podziwem w oczach. – Zdecydowanie wyglądasz lepiej niż Louis w tej koszuli.
- Dziękuję – ten rumieniec tylko dodawał jej uroku.
Zewsząd posypały się komplementy, a ona była nimi coraz bardziej zawstydzona. Uśmiechnęła się nieśmiało i po chwili zniknęła z Harrym w kuchni. Nas prosząc o posprzątanie ze stołu. Od razu zabraliśmy się do roboty.
- Ale tak całkiem poważnie, to ona serio wygląda bosko – odezwał się cicho Zayn.
- Powinna nosić inne kolory, a nie tylko czerń – dodał Liam.
- Zrobimy jakieś zakupy jak wrócimy do Londynu – powiedziałem siadając na miejsce. – Póki co, nasze ciuchy będą musiały wystarczyć.
Rozległo się pukanie do drzwi. Spojrzeliśmy na zegar. „Już czas.


Pukanie do drzwi sprawiło, że wszyscy zastygli w nerwowym oczekiwaniu. Każdy się pewnie zastanawiał jak to teraz będzie. Sam o tym myślałem. Widząc, że nikt się nie kwapi by otworzyć, wstałem z fotela.
- Cześć Paul – powiedziałem wpuszczając gościa do środka. – Daj kurtkę.
- Hej chłopaki – szybko zlustrował całe pomieszczenie wzrokiem. Widać było, że nie tylko my się denerwujemy. – Przyniosłem wino do kolacji – podał mi okrycie i butelkę. – A gdzie...
- Szykują z Harrym kolację. Siadaj – Niall wskazał mu swoje miejsce, ale póki co nikt się nie ruszył. – Zaraz poznasz Katy.
- Pójdę po nią – Louis wziął głęboki oddech i zniknął w kuchni. Po chwili wrócił trzymając za rękę wystraszoną dziewczynę. – Kate chcielibyśmy ci przedstawić naszego menadżera Paula. Paul, to jest Kate.
- Miło mi ciebie w końcu poznać Kate. Wiele o tobie słyszałem – był tak zdenerwowany, że to aż było zabawne.
- Ja też się cieszę, że mogę pana poznać – odezwała się tym swoim cichym głosem, ale na twarzy pojawił się jej delikatny uśmiech.
Wszyscy wstrzymaliśmy oddech, gdy wyciągnęła rękę w stronę mężczyzny. Lou uśmiechał się szeroko wciąż ściskając jej drugą dłoń. „Pewnie to dodawało jej odwagi” pomyślałem. Staliśmy i patrzyliśmy z szeroko otwartymi oczami jak Paul ostrożnie się z nią wita. Przy nim wydawała się wręcz po dziecinnemu mała.
- Katy – jęknął Niall. – Kiedy będziemy jeść? Ja tu umieram z głodu, a oni jeszcze się nade mną znęcają...
- Kilka minut – uśmiechnęła się do niego promiennie, a ja kolejny raz pomyślałem, że czasami te jego łakomstwo wiele nam ułatwia.
Dziewczyna zniknęła z Harrym w kuchni, a my opadliśmy na nasze miejsca. Stawiając butelkę na stole zauważyłem, że Paulowi trzęsą się ręce. „Przeżywa to nie mniej niż ona...
- Wszystko dobrze? – zapytał Zayn patrząc na niego uważnie. – Wyglądasz trochę blado...
- Ona jest taka drobna... – Paul spojrzał na Lou, a jego wzrok wyrażał tak wiele uczuć, że było widać jak nim wstrząsnęło to spotkanie. – Jak ktoś mógł ją...
- My też tego nie potrafimy zrozumieć – Niall rzucił poduszkę na podłogę i przesiadł się na nią zwalniając fotel Harry’ego akurat w momencie, gdy ponownie rozległo się pukanie do drzwi.
- To Alex – powiedziałem i poszedłem otworzyć.
Wraz z pojawieniem się dziewczyny atmosfera wyraźnie się ożywiła. Zresztą po części taką mieliśmy nadzieję zapraszając ją na kolację. Posadzenie jej obok Paula także było strzałem w dziesiątkę. Szybko znaleźli wspólny język i było przy tym wiele śmiechu. Gdy Harry pojawił się z kieliszkami i sztućcami, by po chwili znów zniknąć w kuchni, przez chwilę widziałem niepewność w oczach menadżera. Ale dzięki Alex zaraz przestał się martwić.
- Pójdę zobaczyć, czy nie potrzebują kelnera – Lou najwidoczniej już się stęsknił. Podniósł się z kanapy i zniknął za drzwiami.
Rozmawialiśmy w najlepsze, gdy w końcu pojawiła się nasza kolacja. Zerwałem się z fotela, by pomóc Kate, która jakimś cudem dała radę nieść aż cztery talerze.
- Lasagne – rozmarzyła się Alex. – Wy zdecydowanie macie z nią za dobrze. Zaczynam żałować, że cię im oddałam kochana...
- Wygląda cudownie – Paul spojrzał na swoją porcję z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy.
- A smakuje jeszcze lepiej – dodał Niall jak zwykle z pełną buzią. – Zayn otwórz wino.
Kate usiadła między Louisem i Harrym. Widziałem, że ręce się jej trzęsą. Była bledsza niż zazwyczaj. Widać było, iż nie jest to dla niej łatwe, ale nie poddawała się strachowi. Uśmiechnęła się w podziękowaniu na komplementy i oczywiście oblała się rumieńcem. W białej koszuli wyglądała zjawiskowo... Rozmowa przy pysznym jedzeniu, mimo chwilowej przerwy spowodowanej zdenerwowaniem, rozkręciła się w najlepsze. Te wspólne posiłki zawsze nam wychodzą. Lou samą swoją obecnością dodawał dziewczynie odwagi. Myślę, że kolorowa natura Alex też odegrała tu ogromną rolę. Zauważyłem, że spogląda ona na Harry’ego z zaciekawieniem, a także wymienia rozbawione spojrzenia z Zaynem i Niallem. „O co tu chodzi?” Kolacja była jak każde danie w wykonaniu Kate - smaczna i pięknie podana. Rozprawiliśmy się z nią w rekordowym tempie opróżniając przy tym butelkę czerwonego wina. Harry zaczął sprzątać ze stołu. Musiał obrócić kilka razy, ale humor najwyraźniej mu dopisywał. „Po porannym wisielczym nastroju nie było śladu...” Prawdopodobnie wspólne gotowanie z Kate miało na niego zbawienny wpływ.
- Co komu zrobić do picia? Kawy? Herbaty? – zapytał gdy już wszystko było sprzątnięte. Zebrał zamówienia i razem z naszą nową siostrą zniknął w kuchni.
- Czas na deser – Niall cieszył się jak dziecko i już zacierał ręce. – Jak myślicie, co to będzie?
- Niespodzianka – Harry wrócił z talerzykami i widelczykami. – I tak nie zgadniecie...
- Szybciej, proszę – błagał robiąc smutne oczka.
- Na kogo niby ma podziałać ten wzrok? – zaśmiałem się z jego miny. – Oni już cie nie widzą...
Ledwo to powiedziałem w drzwiach pojawiła się Kate niosąc najprawdziwszy tort przystrojony czekoladą, bitą śmietaną i wiśniami. Małe dzieło sztuki, na widok którego ślinka mi pociekła. „Tymi słodkościami, to ona zawojuje Paula jak nic” pomyślałem śmiejąc się w myślach. Za nią szedł Harry z tacą zastawioną parującymi kubkami. Mina menadżera – bezcenna. Nie mogłem się nie roześmiać widząc jego szeroko otwarte ze zdziwienia oczy, gdy Kate stawiała paterę na stole. Wcale mu się nie dziwiłem. Sam ledwo wierzyłem w to co widzę. „I nie tylko ja...” Zastanawiałem się, czy gdybyśmy mu nie powiedzieli, że ona jest niewidoma, domyśliłby się.
- Katy – westchnął Niall nie spuszczając wzroku z ciasta. – Kocham cię...
- Wiemy, wiemy – zaśmiał się Zayn. – Oświadczasz się prawie codziennie...
- Kochanie dlaczego mi to robisz? – jęknęła Alex – Jak mam zrezygnować ze słodyczy kiedy robisz moje ulubione ciasto?
- Kto kroi? – zapytałem nie mogąc się już doczekać deseru.
- Harry... – usłyszałem cichy szept, któremu towarzyszył delikatny uśmiech.
Kilka minut później trzymałem w dłoni swoją porcję i nie mogłem się nadziwić jakie to było pyszne. „Ona zdecydowanie powinna otworzyć restaurację, a przynajmniej cukiernię.” Śmialiśmy się i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Zarówno Kate, jak i Paul wyglądali na rozluźnionych. Wszyscy świetnie się bawili. Opowiadaliśmy ciekawe historyjki z poprzedniej trasy, a menadżer nie omieszkał każdej skomentować, w wyniku czego wyszło na jaw jak bardzo musiał się z nami użerać. „Ale wciąż szerokim łukiem omijaliśmy tematy, które mogły zepsuć klimat.” Lou siedział obejmując dziewczynę ramieniem. Uśmiechałem się widząc jak składa delikatne pocałunki na jej skroni i włosach. „Miłość...” Podobno może pokonać wszystkie przeszkody... „Oby.” Gdy patrzyłem na przyjaciela z trudem mogłem w nim rozpoznać chłopaka sprzed tygodnia. Przy niej zachowywał się inaczej. Doroślej... Chociaż wciąż uwielbiał się śmiać i wygłupiać, teraz najważniejsze dla niego było jej bezpieczeństwo. Dopiero gdy był pewny, że wszystko jest w porządku, wtedy znów pojawiał się ten zwariowany Lou.
Alex sprytnie pokierowała rozmową i nie wiadomo kiedy Kate brała udział w ożywionej dyskusji na jakieś kulinarne tematy. Był to wymarzony temat dla Nialla, a zresztą dla nas wszystkich. Nawet Paul nie mógł się powstrzymać od wymienienia kilku dań z dzieciństwa, które pamięta, a nie jadł już wieki. Gdy w końcu spojrzałem na zegarek nie mogłem uwierzyć, że już ta godzina. Rozsiadłem się wygodnie w fotelu i przyglądałem się przyjaciołom. „Udało się.” Cieszyłem się w myślach. „Naprawdę się udało.” Gdy Paul zaczął się zbierać do wyjścia nie było w nim nic z wcześniejszego zdenerwowania. Kiedy żegnał się z Kate i dziękował za kolacje ona zaczerwieniła się tylko i uśmiechnęła nieśmiało. Może to za sprawą Louisa, który cały czas stał za nią, ale prawda jest taka, że nie stała tam trzęsąc się ze strachu. Gdy tylko zamknęły się drzwi za menadżerem Lou porwał ją w ramiona przytulając do siebie.
- Jesteś cudowna! – zaśmiał się głośno, a w jego oczach dojrzałem łzy. – Mówiłem ci, że sobie poradzisz? Możesz wszystko!
Rozkoszny rumieniec pojawił się na jej twarzy, gdy Louis z tego całego szczęścia cmoknął ja w usta. A my? Staliśmy i gapiliśmy się na tą scenę z radością wypisaną na twarzy. „Udało się!” Cieszyłem się jak głupi i już nie mogłem się doczekać, by opowiedzieć wszystko Danielle.
- Mogę jeszcze ciasta? – Niall wpatrywał się w tort z takim wyrazem twarzy, że tylko brakowało, by się oblizał. Gdy Kate uśmiechnęła się do niego praktycznie rzucił się w stronę tych słodkości. – Komu jeszcze? – zapytał, a ja kolejny raz zastanawiałem się jaka odpowiedź go zadowoli.
- Wszystkim ukrój – Zayn już podawał swój talerzyk.
- Ja dziękuję – odezwała się Alex. – Powinnam już się zbierać do domu...
- Zostań... – otworzyłem oczy ze zdziwienia, gdy Harry ujął ją za rękę spoglądając na nią wyczekująco. – Miałem nadzieję, że powtórzymy ostatnią noc... – dodał cicho, a ja zastanawiałem się czy mi się nie przesłyszało. „Musiałem źle zrozumieć.
Gdy zauważyłem wyraz zdziwienia na twarzach Zayna i Nialla wiedziałem, że nie mam problemów z uszami. Milion myśli pojawiło się jednocześnie w mojej głowie i za nic nie dawały się uporządkować. „Czy on właśnie powiedział, że się z nią przespał?” Opadłem na fotel wciąż nie wierząc w to, co właśnie usłyszałem. „To niemożliwe.” Sam nie wiem, co miała mówić mina Alex. Wyglądała na zaskoczoną, ale też na... „Zawstydzoną?” Wciąż nie rozumiałem nic z tego czego byłem świadkiem.
- Chyba lepiej nie... – odpowiedziała dziewczyna drżącym głosem spoglądając przy tym na chłopaków. – Jutro pracuję...
- Boisz się, że nie dam ci się wyspać? – zażartował Harry odkładając na fotel torbę, którą trzymała w trzęsących się palcach i przysuwając się bliżej. – Może masz rację – zaśmiał się tym swoim seksownym głosem.
Co tu się dzieje?” Nic z tego wszystkiego nie rozumiałem. Rozejrzałem się dokoła, chcąc sprawdzić, czy inni też tak reagują. Zdziwiłem się jeszcze bardziej widząc, że Louisa i Kate nie ma w salonie. Nawet nie zauważyłem kiedy wyszli. „Bo Harry zabił mnie tą rewelacją” pomyślałem zastanawiając się co powinienem zrobić. „Najlepiej wyjść.” Nie byłem pewien, czy chciałem być świadkiem tego wszystkiego. Niall wyglądał jakby zobaczył ducha. Był przestraszony i zaskoczony, a jego oczy mówiły, że nic z tego nie rozumie. Zayn też miał zdziwienie wymalowane na twarzy. Spoglądał na rozgrywającą się scenkę jakby była nieprawdziwa. Tylko ten wesoły błysk w jego oczach... „Czy on coś wie?
- Yyyy – podniosłem się z fotela. – To ja idę do siebie. Obiecałem zadzwonić do Danielle...
Nikt nie zwracał na mnie uwagi. Harry i Alex wciąż wpatrywali się w siebie bez słowa. „O kurcze, co on najlepszego narobił?


No i mam swoje pięć minut chwały” śmiałem się w myślach widząc reakcje przyjaciół. Zdążyłem tylko zauważyć, że Kate uśmiechnęła się do mnie i pociągnęła zszokowanego Louisa do sypialni. Pewnie opowie mu całą prawdę. Szkoda, że nie wzięli ze sobą Liama, bo wyglądał jakby miał zaraz paść trupem... Próbowałem się nie roześmiać. Powinienem dostać co najmniej Oskara za moją grę aktorską. Patrzyłem na twarz Alex i ledwo nad sobą panowałem. A te dwa głąby siedziały z otwartymi gębami i nie spuszczali z nas wzroku. Ucieszyłem się, gdy Liam postanowił się ewakuować.  Pewnie jeszcze chwila i zszedłby na zawał.
- Zostaniesz? – mruknąłem do jej ucha. Normalnie rozwalało mnie to jak trzęsą się jej ręce. Pokręciła głową wciąż zbyt zaskoczona, by mówić. – Dlaczego?
- Nie mogę... – wyszeptała i jakby obudziła się z jakiegoś snu potrząsnęła głową, spojrzała na mnie i nerwowo zaczęła zbierać się do wyjścia.
- Niech tak będzie – powiedziałem szeroko uśmiechając się do chłopaków. – Odwiozę cię i będziemy mieli chwilę dla siebie.
Zamykając za sobą drzwi puściłem jeszcze oko do Zayna i Nialla. „Założę się, że teraz będą kombinować co się właściwie stało...” Roześmiałem się głośno. Dogoniłem Alex przy windzie dla pracowników. Patrzyła na mnie tak jakby chciała zapaść się pod ziemię.
- Nie musisz mnie odwozić – spojrzała na mnie i próbowała się uśmiechnąć. – Poradzę sobie.
- Wiem, że sobie poradzisz – objąłem ją ramieniem. – Ale po prostu robię to na co mam teraz ochotę... – wszedłem za nią do windy i prawie wcisnąłem ją w ścianę. – A teraz chcę pojechać do ciebie – zamruczałem jej do ucha.
Patrzyła się na mnie takim wzrokiem jakby myślała, że oszalałem. „I może miała racje.” Bawiłem się tą sytuacją, nie da się ukryć. Podobało mi się granie im na nerwach. To i tak niewielka kara za to co przez nich przeżywałem cały dzień. Gdyby nie rozmowa z Kate... Uśmiechnąłem się na wspomnienie mojej małej siostrzyczki.
- Kate wspaniale sobie dzisiaj poradziła – powiedziałem odsuwając się trochę od Alex. Wzmianka o przyjaciółce wywołała uśmiech na jej twarzy.
- To prawda. Duża w tym wasza zasługa – spojrzała na mnie niepewnie i próbowała się przedostać pod moim ramieniem, które oparłem na ścianie obok jej głowy.
- Raczej Louisa – obniżyłem rękę, by zablokować jej drogę ucieczki. – Nie spuszczał z niej wzroku i interweniował, gdy widział, że się za bardzo denerwuje.
- Troszczy się o nią – spróbowała z drugiej strony, ale ja byłem czujny.
- Świata poza nią nie widzi – uśmiechnąłem się do niej odrywając się od ściany w momencie gdy winda stanęła. – A ty gdzie? – chwyciłem ją za rękę i pociągnąłem w stronę tylnego wyjścia. – Zaparkowałem tam gdzie ostatnio.
- Naprawdę nie musisz mnie odwozić – próbowała wyrwać dłoń, ale ja trzymałem ją w żelaznym uścisku.
- Wiem, że nie muszę – powiedziałem cicho, a następnie dodałem patrząc jej w oczy. – Ale mam na to ochotę...
W środku zwijałem się ze śmiechu. Widząc jak ta kolorowa dziewczyna rozgląda się dookoła jakby szukając pomocy. Ale ta nie nadchodziła. Pomogłem jej usiąść na miejscu dla pasażera szepcząc jej do ucha jak to się cieszę, że będziemy mogli pobyć sami. U niej. Obszedłem samochód robiąc kilka głębokich oddechów, by się uspokoić. Prawie płakałem od powstrzymywanego śmiechu. Nie odezwała się ani słowem od momentu gdy usiadłem obok. Włączyłem nawigację. Jeden zapisany adres. Uśmiechnąłem się na ten widok.
- Może zatrzymamy się gdzieś po drodze i kupimy jakieś wino? – zaproponowałem wciąż zerkając na nią.
Nic nie powiedziała. Skupiłem się na drodze podśpiewując pod nosem piosenki wydobywające się z głośników. Jakby w zmowie ze mną w radio leciały same romantyczne melodie. Bawiłem się tą sytuacją. Gdy już wiedziałem, że to wszystko było tylko kawałem z ich strony, dobry humor mnie nie opuszczał. „Genialnie to wymyślili” musiałem przyznać.
- Nic nie mówisz kochanie – położyłem jej dłoń na kolanie lekko ściskając. – Po ostatniej nocy chyba się nie boisz zaprosić mnie do domu... Będę grzeczny – puściłem oczko.
- Przecież do niczego nie doszło... – usłyszałem jej głos i w duchu już się cieszyłem ze odniesionego zwycięstwa. „Oskar idzie do... Werble... Pan Harry Jestem Boski Styles!
- O czym mówisz skarbie? – spytałem niewinnie nie odrywając wzroku od drogi.
- Nie spaliśmy ze sobą przecież. No daj spokój. To miał być tylko głupi kawał. Jak mogłeś w to uwierzyć? – wyrzucała z siebie kolejne zdania nawet na mnie nie patrząc.
Naprawdę się starałem. Robiłem wszystko, żeby się nie roześmiać i jeszcze trochę ją podręczyć. Niestety moje ciało nie chciało współpracować. Poczułem jak szeroki uśmiech wypływa mi na twarz.
- Wiedziałeś! – wykrzyknęła. – Dobrze wiedziałeś, że to ściema! Ty draniu! – uderzyła mnie w ramię i zaczęła się śmiać tak zaraźliwie, że po chwili musiałem się zatrzymać na poboczu żeby się uspokoić. – Ale mnie przestraszyłeś... – odetchnęła z ulgą.
Spoglądałem w jej roześmiane oczy. Oboje płakaliśmy ze śmiechu. Teraz, gdy już nie musiałem popisywać się moją grą aktorską z ożywieniem opowiadałem jej moje poranne rozterki. Po chwili ruszyliśmy przed siebie. Opowiadała mi jaką te głupki mięli radochę przygotowując dla mnie scenerię. A ja pękałem ze śmiechu wyobrażając sobie o czym oni teraz myślą. Sam nie wiem kiedy dojechaliśmy na miejsce.
- To jak skarbie? – poruszałem komicznie brwiami. – Mogę zostać na noc?
- Ale tylko pod warunkiem, że śpisz na kanapie – roześmiała się szczerze.
- Nie ma sprawy – już wysiadałem z samochodu. Idąc do drzwi objąłem ja ramieniem. – Jak nie wrócę, to dopiero damy im do myślenia...
- Tylko błagam cię powiedz prawdę Kate, bo inaczej cię zabiję – roześmiała się szczerze.
Czekałem aż znajdzie klucze w tej swojej olbrzymiej torbie i rozglądałem się dookoła. Żadnego innego samochodu na całej ulicy. „Nie mają tu aut?” zdziwiłem się. Zauważyłem staruszkę z twarzą przylepiona do szyby. Pomachałem jej wesoło, a ona momentalnie zniknęła za firanką.
- Twoja sąsiadka z naprzeciwka nas szpieguje – powiedziałem wesoło.
- Dobrze, że nie padła na zawał gdy cię zobaczyła – roześmiała się głośno. – Od lat wmawia wszystkim, że jestem lesbijką.
- Serio? – płakałem ze śmiechu. – A jesteś? – popatrzyła na mnie jak na kretyna – To dlaczego?
- Długa historia... Jest! – znalazła klucz.
- Musisz opowiedzieć, bo inaczej nie zasnę.
I znów wybuchnęliśmy śmiechem. Tak się trzęsła, że nie mogła trafić do zamka. Odebrałem jej klucz, ale okazało się, że wcale nie jestem lepszy. Próbowałem się uspokoić i nawet wziąłem kilka głębszych oddechów, ale najwyraźniej strasznie ją tym rozśmieszyłem, bo praktycznie oparła się o drzwi, tak się rechotała. A ja razem z nią.
- Stara wariatka – zauważyłem łzy na jej policzkach. Nie mogła się uspokoić. – Jutro cała ulica będzie znać każdy szczegół twojego wyglądu...
- To może damy jej jeszcze kilka gorących tematów do plotek? – wreszcie udało mi się otworzyć zamek. Zbliżyłem się do dziewczyny zasłaniając babie widok. – Wchodzisz w to skarbie? – komicznie przeciągnąłem ostatnie słowo.
- Ależ oczywiście, skarbie – zamrugała oczami jak jakaś postać z kreskówki i przyciągnęła mnie bliżej łapiąc za koszulę. – W końcu i tak wprosiłeś się na noc...



Obudziłem się rano i pierwsza moja myśl dotyczyła Harry’ego. Wyskoczyłem z łóżka i pobiegłem do jego sypialni. Przez chwilę zawahałem się pod drzwiami, ale ostatecznie powoli nacisnąłem klamkę. Wcisnąłem głowę do środka i nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Jego łóżko było puste. Zaścielone narzutą. Nikt w nim nie spał dzisiejszej nocy.
- O w mordę... – słowa same wyrwały się z moich ust. „Ale numer!
- Niall? – usłyszałem cichy głos Katy, która właśnie odwracała się w moją stronę przy okazji budząc Louisa. – Coś się stało?
- Nie – szepnąłem. – Sorry, że was obudziłem. Szukałem Harry’ego. Już spadam.
- Nie ma go – w głosie Lou było słychać zarówno zdziwienie jak i zaciekawienie. W sumie nie wiedziałem czy pyta, czy może stwierdza fakt.
- To lecę pod prysznic zanim Zayn mnie ubiegnie – wycofałem się z sypialni. – Sorry za pobudkę.
Zamknąłem za sobą drzwi kolejny raz myśląc jak oni cudownie razem wyglądają. Wróciłem do pokoju i usiadłem ciężko obok śpiącego przyjaciela. „Mam nadzieję, że mnie nie zabije...” pomyślałem szturchając go w ramię.
- Zayn... – zauważyłem, że otwiera oczy i raczej nie jest zadowolony z pobudki. – Harry nie wrócił na noc.
- Co? – chyba wciąż nie kontaktował.
- Harry’ego nie ma – powtórzyłem. – Nie wrócił na noc.
Popatrzył na mnie i chyba przetwarzał informację, bo dopiero po chwili zauważyłem na jego twarzy, że zrozumiał co do niego mówię.
- Żartujesz? – wlepił we mnie wzrok i czekał na potwierdzenie.
- Nie. Łóżko jest nietknięte.
- Ja pierdolę... – usiadł, a jego mina świadczyła dobitnie w jak wielkim jest szoku. – A może już wstał i pościelił...
- Chyba sam w to nie wierzysz... – powiedziałem i byłem pewny, że mam rację. – Chyba przesadziliśmy z tym kawałem. A jak on się rzucił na Alex i... no wiesz... – nie mogłem nawet tego wypowiedzieć.
Wcale nie martwiłbym się tym, gdyby oboje się polubili i mieli na to ochotę, ale myśl, że popchnęliśmy go do tego... Nie czułem się z tym najlepiej. Może pomyślał, że skoro nie pamięta pierwszego razu, to musi jej to jakoś wynagrodzić... „Kurwa, kurwa, kurwa...
- Alex nie jest małą dziewczynką – odezwał się po chwili Zayn. – Da sobie radę.
- Wcale nie słychać pewności w twoim głosie – powiedziałem gapiąc się w swoje bose stopy. – Katy nas zabije...
- Ona? – „No tak” uśmiechnąłem się smutno. „Ta dziewczyna nie skrzywdziłaby nawet muchy.
- Ale będzie rozczarowana – dodałem smutno. – To nawet gorzej...
- Nie martw się na zapas – Zayn spojrzał na mnie, ale sam wyglądał na zmartwionego. – Może po prostu się zasiedzieli i zaproponowała mu nocleg?
- Taak... Może... – westchnąłem wzruszając ramionami.
- Idź pod prysznic. No i trzeba pomyśleć o śniadaniu.
Wchodząc do łazienki zauważyłem, że nawet się nie poruszył. Gapił się w ścianę i myślał. „Co my najlepszego zrobiliśmy?” wyrzucałem sobie stojąc pod gorącym strumieniem. Coś, co miało być genialnym kawałem, okazało się wcale nie być śmieszne. „Kurwa!” Oparłem głowę o ściankę prysznica, chyba odrobinę za mocno. „Jak my to wytłumaczymy Katy?” W tej chwili, to było moje największe zmartwienie. Nie chciałem widzieć smutku w jej oczach, a już tym bardziej spowodowanego przeze mnie.
- Kończysz? – Zayn wsunął głowę do środka. – Liam był powiedzieć, że zaraz będzie śniadanie.
- Minuta – westchnąłem i zakręciłem wodę.

Zbliżając się do kuchni słyszałem rozbawione głosy przyjaciół. Nie rozumiałem o czym mówią, a gdy byłem już na tyle blisko, by rozróżnić słowa, Katy powiedziała, że ktoś idzie i wszyscy umilkli.
- Cześć wam – wszedłem i usiadłem ciężko na swoim miejscu. – Z czego się śmiejecie?
- Z tego, że nie byleś pierwszy w kuchni – powiedział Lou, a Liam uśmiechnął się szeroko. – Myśleliśmy, że przybiegniesz jak tylko zapachy dojdą do waszej sypialni...
Spojrzałem na Katy i nie mogłem się nie uśmiechnąć widząc ją boso i w rozciągniętym podkoszulku, krzątającą się po kuchni. Znów robiła coś przepysznego.
- Pomóc ci w czymś? – zapytałem, a ona „spojrzała” na mnie roześmianymi oczyma i pokręciła przecząco głową.
- Już tą dwójkę zagoniłam do roboty, więc teraz tylko czekamy aż się upiecze.
Dopiero teraz zauważyłem, że stół już jest nakryty i herbata gotowa. W tle było słychać kapanie wody w ekspresie. Siedziałem przysłuchując się wesołej wymiany zdań chłopaków. Nikt się nie martwił tym, że Harry’ego nie ma. „Dziwne...” pomyślałem, ale zaraz przyszło mi na myśl, że oni nic nie wiedzą o naszym „żarcie” i dlatego nikt się nie przejął tym, że nie wrócił na noc.
Piekarnik obwieścił koniec pieczenia dokładnie w tym samym momencie, w którym Zayn wszedł do kuchni. „Ten to ma wyczucie...
- Niall? – usłyszałem głos Katy. – Czy teraz mogę cię prosić o pomoc?
- Jasne – zerwałem się z krzesła zadowolony, że mogę się czymś zająć. – Co mam robić?
- Wyjmiesz blachę z piekarnika i nałożysz wszystkim? – spojrzała na mnie i uśmiechnęła się promiennie. „Jak ja się przyznam, do tego, co zrobiłem?
- Jasne – przytuliłem ją ostrożnie i zabrałem się do pracy.
Zauważyłem, że Zayn ujął ją za rękę i pomógł usiąść. W zamian otrzymał tak cudowny uśmiech, że aż się skulił i od razu spojrzał na mnie. „Rozumiem cię stary” westchnąłem. Skupiłem się na przełożeniu śniadania na talerze.
- Co to jest? – zapytałem dokładnie lustrując potrawę. – Trochę mi się rozwala...
- Nic nie szkodzi – usłyszałem Katy. – To taki inaczej zrobiony omlet. Mniej smażenia.
- Wygląda ciekawie – przyznał Zayn.
- Mam nadzieję, że będzie wam smakowało – uśmiechnęła się do niego. – Liam powiedział, że nie macie zbyt wiele czasu, więc zrobiliśmy coś na szybko.
Spojrzałem na przyjaciela zdziwiony. Przecież mieliśmy mieć wolne aż do popołudnia. Znowu jakieś zmiany...
- Paul dzwonił. Przesunął nam wywiad na 11. Podobno chcą go nagrać. Nie będzie szedł na żywo – Liam podawał informacje między kolejnymi kęsami.
- Ekstra – westchnął Zayn i odruchowo przeczesał palcami mokre jeszcze włosy.
- Zdążysz – wtrącił Lou. – Podobno to gdzieś niedaleko i starczy nam kwadrans na dojazd.
Chciał jeszcze coś dodać, ale przerwał na dźwięk otwieranych drzwi wejściowych. Minutę później do kuchni wszedł uśmiechnięty od ucha do ucha Harry. Wyglądał jakby nie spał całą noc. A jego ubranie przedstawiało sobą obraz nędzy i rozpaczy. „O kurwa!
- Cześć wszystkim w ten piękny poranek – pochylił się nad Katy i pocałował ja w czoło. – Hej Mała. Co macie dobrego? Umieram z głodu...
Dopiero teraz zwróciłem uwagę, że ktoś doniósł jedno krzesło. Harry opadł na nie ciężko i zaczął rozglądać się za swoją porcją. Katy chciała się podnieść, ale szybko się zerwałem, by ją wyręczyć.
- Już ci nakładam – powiedziałem wciąż na niego zerkając.
- Dzięki, stary – uśmiech nie schodził z jego twarzy.
- Dobrze się bawiłeś? – Lou zadał to niby niewinne pytanie, a ja poczułem, że mam problemy z oddychaniem w oczekiwaniu na odpowiedź.
- O tak! – roześmiał się głośno. – Myślę, że cała jej wioska będzie o tym jeszcze długo plotkować. Sąsiadkę z naprzeciwka prawie przyprawiliśmy o zawał, gdy próbowaliśmy dostać się do domu. Mieliśmy trudności z trafieniem w zamek – poruszał zabawnie brwiami, a mi zrobiło się słabo.
- Wyglądasz jakbyś się nie wyspał – dodał Liam.
- Szczegół – Harry machnął ręką i zabrał się za śniadanie, które przed nim postawiłem. – Dzięki.
- Zayn? – usłyszałem zmartwiony głos Katy. – Wszystko dobrze?
- Tak – wyglądał jakby się obudził. – Zamyśliłem się tylko...
- Wciągnę te pyszności i kimnę się chwilę.
- Raczej nie – Lou sprowadził go na ziemię. – Zaraz jedziemy na wywiad. Może strzel sobie kawę na wszelki wypadek.
- Poważnie? – zdziwił się Harry. – Myślałem, że jakoś później mamy...
- Przesunęli – wyjaśnił Liam.
- To lecę pod prysznic – wstawał od stołu wpychając w siebie ostatnie kawałki posiłku. – Zostawicie mi trochę kawy – dodał i już go nie było.
- Chyba rzeczywiście rewelacyjnie się bawił – zaśmiał się Lou wstając od stołu.
Nie wiem dlaczego, ale po tych słowach poczułem się jeszcze gorzej. Spojrzałem na przyjaciela siedzącego na drugim końcu stołu. Wyglądał jakby właśnie dostał od kogoś w brzuch. „Co myśmy najlepszego zrobili?


- Długo masz zamiar ich torturować? – zapytał Lou wychodząc z łazienki. – Nieciekawie wyglądali przy śniadaniu...
- Jeszcze nie wiem – zaśmiałem się. – Póki co dobrze się bawię, ale ledwo nad sobą panowałem widząc ich miny.
- Powiedz im... – Kate obdarzyła mnie uśmiechem. – Strasznie się martwią...
- Powiem, powiem – zapewniłem ją rzucając się na łóżko obok dziewczyny. – Jakie masz plany kiedy nas nie będzie?
- Powinnam się zabrać za ciasto dla tej pani...
- Ale tak sama? – zdziwił się Lou i dosłownie wyjął mi to z ust. – Poczekaj na nas. Będziemy przed drugą z powrotem.
Nie wyglądała na przekonaną. Pewnie bała się, że znowu się spóźnimy, bo coś się przeciągnie.
- Zresztą i tak potrzebne jest dopiero na kolacje więc nie ma pośpiechu – dodałem, by wspomóc przyjaciela.
- W takim razie poczytam sobie – poddała się obdarzając nas promiennym uśmiechem. – Ale gdybyście mieli przyjechać później...
- Zadzwonimy – zapewnił ją Lou. – Ale nic takiego się nie stanie. Przyjadę na czas choćbym miał się wymknąć tylnymi drzwiami.
- Uwierz mi – roześmiałem się widząc jego minę. – On jest gotowy to zrobić.
- Paul dzwonił – Liam stanął w drzwiach. – Za piętnaście minut na dole.

Siedzieliśmy grzecznie w garderobie, a dziewczyny zmywały z nas tony tapety. „Szybciej poszłoby szpachelką” śmiałem się w myślach. Od wczoraj miałem taki dobry humor, że aż ciężko było podczas zdjęć, które pstrykali nam przy okazji wywiadu. Po prostu inna mina oprócz szerokiego uśmiechu nie dawała się przywołać na moją twarz. A moje wybuchy niekontrolowanego śmiechu dziwiły wszystkich oprócz Louisa i Liama. Coraz ciężej było nad sobą panować.
- Co cię tak śmieszy? – zapytała się Lou stojąc za mną i przyglądając się mi w lustrze.
Spojrzałem na małą, którą trzymała na rekach i rozśmieszałem ją robiąc głupie miny. Po chwili śmiała się głośno razem ze mną.
- Nic takiego – powiedziałem kątem oka widząc, że dwoje moich przyjaciół wymienia smutne spojrzenia. „To dla ciebie Mała.” – Nabijam się z tych kretynów – wskazałem głową w stronę moich oprawców. – Spójrz tylko na nich. Czyż nie wyglądają zabawnie, gdy tak się zamartwiają?
- O co ci chodzi? – warknął Zayn, ale w tym pytaniu nie było nic oprócz zawstydzenia.
Nie mogłem powstrzymać kolejnego ataku śmiechu zwłaszcza widząc, że Louis i Liam zwijają się na kanapie próbując zatkać usta dłońmi. Niall wpatrywał się we mnie uważnie i po chwili szeroki uśmiech rozjaśnił jego twarz.
- Wkręcasz nas! – krzyknął i znów widziałem w nim tego wiecznie roześmianego przyjaciela. – Kurwa! Zabiję cię! Wiesz, co ja przezywałem?
- Ty? – uniosłem brwi nie mogąc przestać się śmiać. – Z pewnością mniej niż ja, gdy się wczoraj obudziłem.
- Też fakt – przyznał i teraz już wszyscy płakaliśmy ze śmiechu.
Widząc wyraz twarzy Lou i dziewczyn od makijażu rechotaliśmy się jeszcze bardziej. Lux klaskała w dłonie i podskakiwała na rękach swojej mamy.
- Wariaci – pokręciła głową stawiając małą na ziemi. Ta od razu pobiegła do chłopaków i już po chwili Liam huśtał ją na kolanie.
- Lou? – Louis spojrzał na nią wciąż ze łzami w oczach. – Masz jakieś plany na popołudnie?
- Nic konkretnego. Dlaczego pytasz? – zajęła się pakowaniem jakiś drobiazgów do swojej przepastnej torby.
- Może zabrałabyś się z nami do hotelu? – słowa przyjaciela sprawiły, że wszystkie oczy skierowały się na niego i już nikt się nie śmiał. – Chcieliśmy z tobą porozmawiać.
- Czy ma to coś wspólnego z tym, że wczoraj zaprosiliście Paula i był strasznie tym podenerwowany? – spojrzała na niego szukając potwierdzenia dla swoich słów.
- Tak – odpowiedział. – Ale wolelibyśmy porozmawiać później – zerknął na dziewczyny krzątające się przy mnie, Niallu i Zaynie.
- Dobrze – uśmiechnęła się i teraz ona wyglądała na zdenerwowaną. – Będę gotowa za kilka minut.
Spojrzałem na przyjaciela, który właśnie wymieniał z Liamem wiele mówiący uśmiech. „Czyli wracamy do punktu wyjścia” pomyślałem. „Znów nic nie powiedzieliśmy Kate.” Zastanawiałem się czy Louis planował to od początku, czy też dopiero teraz przyszło mu to do głowy.
- Gotowi? – Paul wkroczył do środka. – Mam sprawę – kiwnął głową w stronę chłopaków siedzących na kanapie. – Chodźcie na moment.
Wkurzyłem się, że musiałem tu zostać. Usłyszałem, że Zayn prosi dziewczynę, by się pospieszyła. Niall cały czas zezował w stronę drzwi. Ja robiłem to samo prosząc w duchu, by to nie było nic złego. Gdy w końcu mogliśmy wstać od razu rzuciliśmy się do wyjścia. Korytarz był pusty jeśli nie liczyć ochrony.
- Gdzie poszli? – Zayn zapytał stojącego najbliżej mężczyznę, ale nim ten zdążył udzielić odpowiedzi usłyszałem głos Paula.
- Już gotowi? – spojrzał na nas i chyba się uśmiechał. – Samochód czeka.
Spojrzałem na Louisa. Trzymał małą na rękach i uśmiechał się szeroko. Mina Liama była bardzo podobna. Kamień spadł mi z serca. Usłyszałem westchnienie ulgi za moimi plecami. Ostatnio często nam się zdarzają takie huśtawki nastrojów.
- Już jestem – Lou podeszła do nas i zabrała małą. – Poczekam na was w samochodzie, bo pewnie jeszcze chwilę wam zejdzie – wskazała głową fanów czekających na zewnątrz.
Spojrzałem na zegarek i ucieszyłem się, bo wszystko poszło sprawnie i będziemy w hotelu nawet wcześniej niż obiecywaliśmy Kate. Niestety czekała nas jeszcze rozmowa z Lou, którą musieliśmy przeprowadzić zanim wejdziemy do apartamentu i szczerze mówiąc jedyne miejsce do jej przeprowadzenia, które przychodziło mi do głowy, to winda. Wszędzie indziej mamy towarzystwo. Kierowca w samochodzie, ludzie w hotelu... „Mało czasu.
Jakie było moje zdziwienie na widok wielkiej limuzyny czekającej na nas przed radiem. Takimi samochodami nie wozimy się zbyt często. Tylko od wielkiej okazji. Zauważyłem, że Paul położył dłoń na ramieniu Louisa.
- Domyśliłem się, że będziecie chcieli chwilę porozmawiać z Lou – kiwnął w stronę auta. – Kierowca nie będzie nic słyszał o ile nie zaczniecie majstrować przy przyciskach z tyłu. I pojedzie okrężną drogą, więc będziecie mieli z pół godziny, by powiedzieć jej w czym rzecz. Powodzenia – uśmiechnął się do nas i skierował do drugiego samochodu. – Pozdrówcie ode mnie Kate – dodał ciszej już odchodząc.
- Skubany pomyślał o wszystkim – mruknął Zayn i skierował się w stronę fanów.
Kilka minut później władowaliśmy się do limuzyny. Lou patrzyła na nas niepewnie i chyba się denerwowała. „Ciekawe dlaczego, skoro jeszcze nic nie wie?” Gdy Liam zapukał w szybę oddzielającą nas od kierowcy, ruszyliśmy.
- Lou... – zaczął Louis.
- Chcecie mnie zwolnić? To o tym rozmawialiście z Paulem? – nie dała mu dokończyć. – Myślałam, że wszystko jest dobrze... że jesteście zadowoleni...
- Och przestać gadać głupoty – przerwałem jej. – Powinniśmy się chyba obrazić po twoich słowach.
- Dokładnie – poparł mnie Niall i uśmiechnął się do niej wyciągając ręce do Lux, która rzuciła się w jego ramiona. – Pierdoły pociskasz.
- To o co chodzi? – spojrzała na nas wyczekująco.
- Chcieliśmy z tobą porozmawiać, bo będziemy potrzebować twojej pomocy i nie chodzi nam o twoją pracę... – Louis pochylił się do niej z poważnym wyrazem w oczach. – Zaprosiliśmy cię, byś mogła poznać Kate.
- Kate? – zdziwiła się. – Kto to jest Kate? I w czym miałabym wam pomóc?
Pozwoliliśmy mówić Louisowi, tylko od czasu do czasu wtrącaliśmy jakieś pojedyncze słowa. Twarz Lou przedstawiała wszystkie jej uczucia po kolei. Strach, zdziwienie, zaciekawienie, przerażenie, niedowierzanie... Łzy spływały po jej policzkach, gdy rzuciła się mu w ramiona i głośno zapewniała, że zrobi wszystko... Ucałowała nas wszystkich powtarzając, że bardzo nas kocha i jest strasznie dumna. Ledwo zdążyła się trochę uspokoić, gdy limuzyna zatrzymała się przed hotelem.


Widziałem, że Lou się denerwuje, ale ja sam nie wiedzieć czemu, byłem spokojny. Skoro udało się z Paulem, to dlaczego teraz miałoby być gorzej? Spojrzałem na Lux podskakującą w ramionach Zayna i nagle przyszło mi do głowy, że nie wiem, czy Kate lubi dzieci... „Skąd to pytanie?” Gdy Liam otwierał drzwi, Lou była blada na twarzy. Miałem wręcz wrażenie, że nawet nie oddycha.
- Nie denerwuj się tak – uśmiechnąłem się do niej. – Będzie dobrze.
Wpakowaliśmy się do środka. Rozejrzałem się po salonie, ale był pusty. Niall zajrzał do kuchni i tylko pokręcił głową. Rzuciłem się z Harrym do sypialni i zimny pot oblał moje ciało. Pusto.
- Kate! – krzyknąłem przerażony.
Prawie się popłakałem z ulgi, gdy zza drzwi łazienki dobiegł mnie jej spokojny głos. Harry poklepał mnie po plecach i poszedł do salonu. Usiadłem na najbliższym krześle i próbowałem się uspokoić. „Jeszcze kilka takich akcji i osiwieję” – zaśmiałem się nerwowo. Uniosłem głowę na dźwięk otwieranych drzwi. W jednej chwili wszystkie moje zmartwienia uleciały. „Kocham cię maleńka...” Kate miała na sobie czarne bojówki i koszulkę Nialla. „A jednak ją ubrała” uśmiechnąłem się na wspomnienie poranku. Podniosłem się i podszedłem do niej nie odrywając wzroku od tych niesamowitych oczu. Stała i po prostu czekała na mnie. Ująłem jej dłoń i przyciągnąłem do siebie chowając ją w swoich ramionach.
- Tęskniłem... – wymruczałem i delikatnie musnąłem jej usta wargami. „Płonę...” Tym razem nie rzuciłem się na nią. Jeszcze jakimś cudem pamiętałem o gościach w salonie. – Lubisz dzieci?
- Co? – uśmiechnęła się zdziwiona.
- Czy lubisz dzieci? – powtórzyłem wesoło na widok jej miny.
- Lubię...
- To chodź ze mną – objąłem ją ramieniem i poprowadziłem do salonu. – Poznasz taką jedna małą damę i jej mamę.
Zadrżała i przystanęła na chwilę. Uniosła głowę i wbiła we mnie swoje nieziemskie spojrzenie. „To naprawdę grzech, że te oczy nie widzą.
- Lou...
- Nie bój się skarbie – ucałowałem ja w czoło. – Cały czas będę z tobą. Ale mogę się założyć o wszystko, że Lux cię zawojuje po kilku minutach. Jest słodka. Jej mama też jest fajna. Polubisz ją... To jak? – złożyłem kolejny pocałunek na jej skroni i przytuliłem ją do siebie odrobinę mocniej. – Chcesz je poznać?
Poczułem jak obejmuje mnie ramionami w pasie lekko ściskając. Następnie oderwała się ode mnie i stanęła prosto z delikatnym uśmiechem na ustach.
- To chodźmy – wyciągnęła do mnie dłoń, a ja splotłem jej palce z moimi i uśmiechając się szeroko zaprowadziłem ja do salonu.

- Jak do tego doszło? – śmiał się Niall, który pozwalał Lux tarmosić się za włosy. Uratował przed tym samym Zayna, który z pewnością był mu dozgonnie wdzięczny. – Ile one już tam siedzą?
- O jakieś pięć minut dłużej, od momentu gdy ostatnio pytałeś – Harry prawie leżał na fotelu z nogami rozwalonymi na stole i gapił się w telewizor.
- No bo ile można? – marudził. – Głodny jestem.
W tej samej chwili drzwi kuchni otworzyły się i ujrzeliśmy Kate. Uśmiechała się do nas promiennie, a ja czułem, że moje serce znów bije w tym szalonym rytmie.
- Potrzebujemy jednego pomocnika. Ktoś zainteresowany? – wszyscy zerwaliśmy się na równe nogi. Nawet Niall z dziewczynką w ramionach. – Aż tylu chętnych? – usłyszałem anielski śmiech.
- Ja idę – Liam stał przy niej pierwszy, a ja miałem ochotę go udusić, gdy znikał za drzwiami.
- Katy – jęknął Niall. – Ile jeszcze?
- Tyle ile zajmie wam sprzątnięcie ze stołu – posłała mu radosny uśmiech i zniknęła w kuchni.
Sekundę później trzymałem Lux na kolanach, a nasz wiecznie głodny przyjaciel w ekspresowym tempie zgarniał wszystko ze stołu. Nie wiem czy nazwałbym to porządkiem, ale prawda jest taka, że po chwili stół był pusty. Pomijam fakt, że wszystkie śmieci walały się teraz na półce pod telewizorem.
- Gotowe – powiedział dumnym głosem i w tym samym momencie wrócił Liam obładowany talerzami. – Czarownica! – krzyknął Niall w stronę kuchni śmiejąc się głośno. – Jak ona to robi?
Rzucił się na pierwszą porcję tłumacząc się tym, że jest najbardziej głodny z nas wszystkich. Nikt się nie sprzeciwiał, ale prawdę mówiąc chyba ze strachu, że odgryzie rękę, która odważyłaby się sięgnąć po jego talerz. Liam kursował kilka razy, a ja siedziałem szczerząc się do wszystkich. Moje serce śpiewało z radości. „Czy to w ogóle możliwe?” Rozpamiętywałem każdą minutę odkąd weszliśmy do salonu i byłem pewny, że nie mogło być lepiej. Tak jak się spodziewałem Lux zawojowała Kate i już po kilku minutach odkąd znalazła się w jej ramionach obie śmiały się radośnie. Lou, początkowo zdenerwowana, nie mogła przyglądać się temu bez uśmiechu na ustach i chwilę później dołączyła do dziewczyn. „Nie mogło pójść lepiej” cieszyłem się jak głupi. Prawie popłakałem się ze szczęścia, gdy postanowiły zrobić lunch wspólnie. Chciałem iść z nimi, tak na wszelki wypadek, ale wtedy Kate zrobiła coś, co zadziwiło nas wszystkich. Włożyła mi Lux w ramiona uśmiechając się słodko i prosząc byśmy zajęli się małą. Przepełniała mnie wtedy taka duma, że prawie pękłem.
- Nie jesz? – głos Kate wyrwał mnie z zamyślenia. Usiadła obok mnie z talerzem w ręku. – Nie smakuje ci?
- Jem – sięgnąłem po swoją porcję uśmiechając się do niej. – Zamyśliłem się.
- Wszystko dobrze? – „spojrzała” na mnie, a ja tonąłem w tych niesamowitych oczach.
- Udało ci się – powiedziałem szeptem i cmoknąłem ją w usta. – Jesteś niesamowita...
Obdarzyła mnie delikatnym uśmiechem i na moment oparła głowę na moim ramieniu. Nie mogłem się powstrzymać przed kolejnym pocałunkiem. Wychwyciłem zdziwione spojrzenie Lou i wiedziałem, o czym pomyślała. Harry szepnął jej coś do ucha, a ona mrugnęła do mnie wesoło.
- Słyszałaś co przed chwilą powiedział Harry? – zapytałem szeptem, a cudowny rumieniec powiedział mi, że tak. Nie musiała nawet kiwać głową. – Powiedz mi...
Spuściła głowę i milczała z tym delikatnym uśmiechem na ustach. Już myślałem, że nie usłyszę odpowiedzi na moje pytanie.
- Że się zakochałeś... – szepnęła, a ja patrzyłem na nią jak zaczarowany.
Uniosłem jej twarz i spojrzałem w te piękne oczy zbliżając usta do jej delikatnych warg. Walczyłem ze sobą, by się na nie nie rzucić jak jakieś wygłodniałe zwierzę.
- To prawda... – powiedziałem cicho muskając jej usta. Naprawdę się starałem...


- Katy, czy my naprawdę musimy oddać to ciasto? – jęknął Niall. Zadał to pytanie już jakieś pięćdziesiąt razy. Kiwnęłam głową uśmiechając się do niego ze zrozumieniem. – Bo to strasznie niesprawiedliwe...
- Przecież robimy je specjalnie dla tej pani...
- No przecież wiem, ale nie moglibyśmy dać jej połowy? Albo chociaż mały kawałek sobie zostawić? Proszę... – wciąż błagał pomagając mi posprzątać kuchnię.
- Tak nie można – roześmiałam się. – Ale nic się nie martw. Chyba nie sądzisz, że pozwoliłabym na to, byś nie dostał nic słodkiego do kawy?
Napełniłam czajnik wodą i czekałam aż się zagotuje. Byłam pewna, że nie spuszcza ze mnie wzroku.
- Czy ty mi właśnie powiedziałaś, że będzie coś dobrego? – zapytał powoli.
- Ja coś takiego mówiłam? Kiedy? – uśmiechałam się szeroko sięgając po kubki. – Zapytasz chłopaków, kto co chce do picia?
- No ale powiedz mi w końcu – jęknął. – Co masz dobrego?
- Coś mam – puściłam do niego oczko popychając delikatnie w stronę drzwi. – Przecież należy ci się nagroda za to całe poświęcenie.
- Kocham cię, wiesz? – powiedział wychodząc z kuchni.
- Dlaczego wy mi to robicie? – usłyszałam krzyk Louisa. – Horan, więcej cię z nią nie zostawię sam na sam. Miałem cię za przyjaciela...
- Bój się bój – usłyszałam śmiech swojego pomocnika. – Wszyscy wiedzą, że jestem z was najlepszy. Kto by mnie nie pokochał?
Słyszałam ich przekomarzania przez uchylone drzwi i kolejny raz pomyślałam, że to cudowne uczucie, gdy ma się oddaną paczkę przyjaciół. Uśmiechałam się do swoich myśli przywołując stworzone przez siebie obrazy. „Tak cudownie byłoby wiedzieć...” jak zawsze bałam się nawet o tym pomyśleć. Przecież już dawno powinnam porzucić takie pomysły. „I po prostu zacząć żyć z tym co mam.
W głowie wciąż odtwarzałam słowa Lou. „Jak to w ogóle możliwe?” zastanawiałam się nad tym bez przerwy. „Przecież ludzie tacy jak on... jak ja... Takie rzeczy się nie dzieją...
- O czym myślisz? – cichy szept wyrwał mnie z zamyślenia. Poczułam gorące dłonie obejmujące mnie w pasie. „O kurka.” Wiedziałam, że się zaczerwieniłam.
- O tobie... – odpowiedziałam równie cicho uśmiechając się z całą odwagą na jaką było mnie stać w tej chwili.
- A konkretniej? – zapytał muskając ustami moją szyję. „Dlaczego mi to robisz?” Czułam jak moje ciało drży pod wpływem jego pieszczoty.
- Zastanawiam się co zrobić wam do picia – dźwięk czajnika pomógł mi zebrać myśli. – Gdzie Niall?
- I tak mi powiesz... – usłyszałam cichy śmiech. – Sąsiadka przyszła i umawia się z nim na odbiór ciasta. Teraz nie może go zabrać, bo mąż siedzi w pokoju. A co do picia, to wszyscy jednomyślnie chcą to co ty. Podobno robisz kawę – znów poczułam jego usta. Tym razem we włosach. – Czym tak uszczęśliwiłaś Nialla? Zakładaliśmy się o to, czy się rozpłacze, gdy przyjdzie do oddania tortu. A teraz wyglądał jakby wcale mu to nie przeszkadzało. Chyba wygram kilka funtów. Wierzyłem w twoje dobre serce...
- Żartujesz – roześmiałam się szykując kawę. – Jak możecie się zakładać o coś takiego?
- Och, możemy i o inne rzeczy – uwielbiałam słyszeć radość w jego głosie. – W czym ci pomóc?
- Potrząsaj - podałam mu słoik wypełniony do połowy słodkim mlekiem. – Aż zauważysz, że już jest pełny.
Dziesięć minut później zajmowałam swoje stałe miejsce na kanapie. Cieszyłam się, że kolejny raz udało mi się sprawić im przyjemność. Wiedziałam, że po tych wszystkich komplementach jestem cała czerwona na twarzy, ale już naprawdę niewiele brakowało mi do szczęścia. Poczułam palce Lou delikatnie zaciskające się na mojej dłoni. „Teraz już nic więcej mi nie trzeba” westchnęłam.
- Kiedy ty zdążyłaś to zrobić? – dziwił się Harry.
- Lou mi pomogła zanim wyszła – uśmiechnęłam się do niego. – Tu nie było dużo roboty. Taki ekspresowy deser.
- Róbmy więcej takich pyszności – powiedział Niall i sądząc po jego trudnościach z wymową, mówił to z pełnymi ustami. – Najlepiej codziennie.
- Dlaczego nie kilka razy dziennie? – Zayn próbował go przedrzeźniać, ale chyba mu nie wyszło na tyle dobrze, by przyjaciel zrozumiał przesłanie.
- Dokładnie – ucieszył się blondyn. – Masz genialne pomysły stary.
Wszyscy wybuchnęli głośnym śmiechem. Chyba tylko on jeden nie zrozumiał prawdziwego znaczenia słów Zayna. Prawdę mówiąc odniosłam wrażenie, że chyba nikt by zbytnio nie protestował, gdyby tak miało być codziennie. Szkoda tylko, że niedługo to się skończy... Z tego co opowiadał mi Lou i co usłyszałam od Liama, w trasie będzie zupełnie inaczej... „Jak ja sobie poradzę?” kolejny raz zadałam sobie to pytanie. Najbardziej bałam się tego jakim będę dla nich ciężarem. Nikt o tym nie mówi, ale przecież ja wiem jak to jest w nowym miejscu... Miałam wrażenie, że Lou patrzy na mnie. Nie wiem jak to wyczułam, ale prawie byłam tego pewna. „Może rzeczywiście mam coś z czarownicy” uśmiechnęłam się na wspomnienie słów Nialla. Słyszałam jak chłopcy zajadają się deserem popijając słodką kawę i było mi z tym dobrze. Dźwięki wypełniające pokój uspokajały mnie. Zastanawiałam się jak to teraz będzie. Kolejne osoby na mojej drodze... Dziś było cudownie. Mała Lux jest wspaniała i Louis miał rację - szybko zdobyła moje serce. A Lou? Gdyby rano mi ktoś powiedział, że zdobędę nową przyjaciółkę, to tarzałabym się ze śmiechu nad tym pomysłem, poddając w wątpliwość inteligencję rozmówcy. „Bała się bardziej ode mnie” uśmiechnęłam się na samo wspomnienie. Wciąż starała się nad sobą panować, by nic nie zrobić lub powiedzieć... Nic, co mogłoby mnie w jakiś sposób wystraszyć. „To było słodkie.” Nigdy bym nie pomyślała, że to ja będę musiała wziąć na siebie rozmowę z Lou. „Zabawne...
Moje rozmyślania przerwał Louis zabierając z moich rąk pusty pucharek. Odłożył go na stół i po chwili poczułam jego silne dłonie wciągające mnie na jego kolana. Uwielbiałam mieć go przy sobie. Wtedy czułam, że wszystko jest dobrze... Byłam niepokonana... „Zazwyczaj” musiałam dodać uczciwie. Oparłam głowę na jego ramieniu i uśmiechnęłam się szczęśliwa. Usłyszałam wesołe prychnięcie Harry’ego i po prostu wiedziałam, że Lou szczerzy się teraz do przyjaciela.
- Jak twoje plecy? – kawowy podmuch owionął moją twarz. Jednocześnie poczułam jego ramię obejmujące mnie w pasie. Moje serce szalało. Zrobiło mi się nieznośnie gorąco... „Raczej znośnie” wesoły głos poprawił mnie sprawiając, że się zaczerwieniłam. – Czujesz jakąś poprawę?
- Dobrze – szepnęłam. Nie chciałam o tym rozmawiać. Nie chciałam o tym pamiętać. – Już nie brudzę tak często ubrań...
- To rzeczywiście najbardziej istotny szczegół – roześmiał się Harry, a ja właśnie sobie uzmysłowiłam, że pewnie wszyscy przysłuchują się naszej cichej wymianie zdań.
- A tak przy okazji – odezwał się Niall. – Wspaniale wyglądasz w mojej koszulce. Jest twoja.
- Dziękuję – moje policzki płonęły. – Ale przecież nie mogę...
- A tam... – jego roześmiana twarz ukazała się w mojej głowie. – Ona i tak jest na mnie trochę przyciasnawa. Zwłaszcza, gdy się najem. Wyglądam jakbym był w ciąży...
- Czyli prawie przez cały czas – Zayn przyłączył się do przyjaciela. – Już dawno mieliśmy mu wyrzucić tą bluzkę. A skoro sam ją oddaje, to nie możesz nam tego zrobić i jej nie przyjąć. Zlituj się! – jęknął komicznie.
- Aż tak źle w niej nie wyglądałem – Niall udawał obrażonego. – Dziewczynom się podobało...
- Im podobałbyś się nawet w różowej sukience – Harry nie mógł się powstrzymać od komentarza.
- Dlaczego akurat w różowej? – zdziwił się blondyn na co reszta wybuchnęła głośnym śmiechem.
Zaczęli go przedrzeźniać, a on chcąc nie chcąc zapomniał, że miał grać obrażonego i śmiał się razem z nimi. Przyłączyłam się do tej całej wesołości, chociaż ciężko było mi się skupić na ich wymianie zdań. Ręka Lou umiejętnie mi w tym przeszkadzała gładząc moje udo. Każdy jego dotyk sprawiał, że moje ciało wariowało, a myśli wypełniało tylko jedno pragnienie... Nawet przed sobą bałam się je nazwać. „Jesteś tchórzem” powiedziałam do siebie kolejny raz. I znów w mojej głowie pojawiło się wspomnienie jego słów... „Przecież to nie może być prawda.” Takie historie dzieją się tylko w bajkach...