Czekaliśmy na windę rozmawiając
z kilkoma fankami, które jakimś cudem przedostały się do holu. Gdy rozsunęły
się drzwi naszym oczom ukazało się znajome małżeństwo. „Normalnie nie istnieją
takie zbiegi okoliczności” zaśmiałem się w myślach. Przywitaliśmy się grzecznie
i przepuściliśmy ich żegnając się z dziewczynami.
- Nie zaprosicie nas do siebie?
– zapytała ta odważniejsza.
- Nie tym razem – puściłem do
niej oko uśmiechając się.
Zauważyłem, że starsza pani
zawraca do windy. Przytrzymałem drzwi, które już się zamykały i spoglądałem na nią zaciekawiony.
- Dziękuję. Jak tam wasza
przyjaciółka? – spojrzała na Lou uśmiechając się przyjaźnie.
- Dobrze, dziękuję. Udało się
pani zrobić zakupy? – zapytał.
- Tak. Właśnie w tym celu się
wróciłam – powiedziała wesoło. – Ale jeśli to kłopot...
- To żaden kłopot – Niall
wtrącił swoje trzy grosze. – Katy uwielbia piec.
Przy okazji nie omieszkał opowiedzieć
jakie to przepyszne desery już zdążyła nam zaserwować i wychwalał ją przy tym
pod niebiosa. Dla nadania efektu gładził się po brzuchu wywołując tym szczery śmiech u starszej pani. Gdy winda się otworzyła poszedł razem z Zaynem odebrać
zakupy od sąsiadki.
- Cześć – Kate posłała nam
przepiękny uśmiech, gdy tylko weszliśmy do środka. „Te oczy...” pomyślałem
spoglądając w nie. „Jakby przejrzały mnie na wylot.”
- Hej – odpowiedzieliśmy chórem
i nie mogliśmy się nie roześmiać.
Lou już siadał obok niej. Ja
postanowiłem zaszyć się na chwilę w łazience, a Liam pognał do siebie wykonać
obiecany telefon do Danielle. Usiadłem na brzegu wanny i gapiłem się bezmyślnie
w lustro. „Jak ja spojrzę jej w oczy, gdy przyjdzie tu dziś wieczorem?” Cały
dzień nie mogłem przestać o tym myśleć. Zdawałem sobie sprawę, że sam się
nakręcam, ale nic nie mogłem na to poradzić. Fakty mówiły same za siebie. „Tylko
jak ja mogę nic nie pamiętać? Zdarzało mi się wypić więcej i nie miałem takich akcji...” Delikatne pukanie do drzwi wyrwało mnie z
zamyślenia.
- Otwarte – powiedziałem
podnosząc się. W drzwiach ujrzałem Kate. – Już wychodzę.
- Właśnie ciebie szukam –
podarowała mi promień słońca tylko uśmiechając się do mnie. – Pomożesz mi
zrobić kolację?
- Czy mógłbym odmówić mojej
MAŁEJ siostrzyczce? – zaśmiałem się akcentując odpowiednie słowo. – Czyżby
wszyscy inni pouciekali?
- Nie – zaczerwieniła się, a mi
zrobiło się jakoś lżej na sercu. – Chciałam najpierw zapytać ciebie... – dodała
cicho.
- To chodźmy – objąłem ją
ramieniem kolejny raz nie mogąc się nadziwić jaka ona malutka. – Ale dostanę w
nagrodę dodatkowy kawałek ciasta?
- Czy mogłabym odmówić takiej
prośbie? – roześmiała się, a ja znów zobaczyłem słońce.
Wchodząc do kuchni zauważyłem
dwie siatki leżące na blacie. Nie były to moje zakupy, więc pewnie są to
produkty na ciasto dla starszej pani. Kate od razu zagoniła mnie do roboty.
Znów nie mogłem przestać się dziwić temu, jak dobrze sobie radziła. Czasami wydawało mi się, że to, iż prosi nas o pomoc nie wynika z tego, że jej
potrzebuje. Przynajmniej nie wtedy, gdy już ma wszystkie potrzebne rzeczy. Uwielbiałem z
nią gotować. Była to świetna zabawa. Mogłem na własne oczy zauważyć, że ona po
prostu kocha to robić. Jej zapał był zaraźliwy...
- Czy możesz mi powiedzieć, co
cię martwi? – zapytała cicho, całkowicie mnie tym zaskakując.
- Nic takiego... Wszystko
dobrze... Tak tylko... – zdawałem sobie sprawę, że plątam się w zeznaniach.
Spojrzałem w te niesamowite oczy i już wiedziałem, że byłem zgubiony. „Jej nie
dało się okłamać...” – Sam nie wiem... – westchnąłem.
- Męczy cię to od rana... –
dodała cicho.
- Chyba zrobiłem coś
strasznego... – poddałem się.
- Chyba?
- Nie pamiętam, ale... –
wpatrywałem się w jej twarz szukając zrozumienia.
- Skoro nie pamiętasz, to
dlaczego się tym zamartwiasz? Kiedy niby miałbyś popełnić tą zbrodnię? –
uśmiechnęła się do mnie tym swoim ledwie zauważalnym uśmiechem.
- W nocy – na to było łatwo
odpowiedzieć.
- Po tym jak poszliście z Alex spać? – zapytała, a mi chyba właśnie serce przestało na moment bić.
- T-tak... – zająknąłem się. – Ale
ja naprawdę nic nie pamiętam – tłumaczyłem się, bo ostatnie czego chciałem, to
zobaczyć rozczarowanie na jej twarzy.
- Przed, czy po tym jak chłopcy
zostawili was samych? – spojrzałem na nią zdziwiony nie rozumiejąc o czym mówi.
- Co? Kto wyszedł? – zapytałem.
- Niall i Zayn jeszcze do was
poszli. Słyszałam jak śmiali się z Alex. Chociaż czekaj... – zamyśliła się. –
Twojego głosu chyba nie słyszałam.
- Ostatnie co pamiętam, to jak
padłem na łóżko – jęknąłem. – Musiałem od razu zasnąć.
- Wciąż nie wiem czym się
martwisz – uśmiechnęła się do mnie – ale wydaję mi się, że ktoś cię wkręca. A
ty zamiast na spokojnie do tego podejść, tylko podrzucasz do ognia.
- Powiem ci, ale nie znienawidź
mnie – chwyciłem ją za rękę, a ona podeszła bliżej i przytuliła mnie.
- Nie ma takiej opcji braciszku
– uśmiechnęła się.
- Bo ten... No... To wszystko
wyglądało tak... Jakbym... Jakbyśmy... – nie umiałem tego powiedzieć.
- Głęboki wdech – podpowiedziała.
- Jakbym przespał się z Alex –
powiedziałem szybko na wydechu i zamknąłem oczy. Bałem się na nią spojrzeć.
- To niemożliwe – powiedziała
spokojnie.
- Wiem, ale...
- Posłuchaj mnie Harry –
dotknęła mojej twarzy, a ja spojrzałem na nią przestraszony. – Czy Alex
chrapie?
- Co? – zdziwiłem się.
- Czy słyszałeś, czy ona
chrapie?
- Nie, ale co to ma... – nic nie
rozumiałem.
- Otóż Alex chrapie tak, że pewnie
na końcu korytarza ją słyszeli – zaśmiała się cicho. – Zawsze uważałam, że to
wspaniale, bo mogłam ją słyszeć przez ściany i wiedziałam, że ona tam jest... A
skoro ty tego nie wiesz, to znaczy, że byłeś bardzo zmęczony i twardo spałeś. A zasnąć musiałeś jeszcze przed nią.
- No i...
- Nie wiem. Może koledzy cię
wkręcają? Ale powiem ci coś - Alex zasnęła kilka minut po wyjściu chłopaków z
pokoju i chrapała tak głośno, że nawet Lou to słyszał.
- Zabiję ich – dosłownie
poczułem jak olbrzymi głaz roztrzaskał się o podłogę. „Ulga...” Wziąłem głęboki
oddech, bo teraz byłem po prostu zły... – Jak oni mogli?
- Pewnie to z tego się tak
śmiali – zastanowiła się. – A ty zamiast się złościć, to pokonaj ich ich własną
bronią. Coś mi się zdaję, że Alex musiała brać w tym udział...
- Jesteś genialna – pocałowałem
Kate w policzek. – Już ja coś wymyślę... A może mi pomożesz?
- To opowiadaj ze szczegółami –
roześmiała się. – Tylko nie przestawaj ucierać ciasta.
Teraz w kuchni panowała już
imprezowa atmosfera. W końcu mogłem spokojnie wszystko opowiedzieć i nawet
śmialiśmy się z ich pomysłowości. Moje zdenerwowanie wyparowało sam nie wiem
kiedy. Wymyślaliśmy coraz to nowe pomysły jak zaplątać ich w ich własne sidła,
tak by musieli się przyznać do wszystkiego. Przy okazji obmyśliliśmy plan
zemsty.
- Chociaż ja dalej twierdzę, że
Niall przyzna się do wszystkiego jeśli zabierzesz mu deser – śmiała się Kate. –
Ale to bardziej okrutne od twojego pomysłu.
Już nie pamiętam kiedy ostatnio
tak dobrze się bawiłem. I to w dodatku szykując kolację na tyle osób. Czas
leciał nieubłaganie. Gdy wstawiałem gotowe ciasto do lodówki wprost nie mogłem
uwierzyć, że razem daliśmy radę zrobić coś takiego. Lasagne też była już w
piekarniku. I wyglądało na to, że nawet udało nam się wszystko posprzątać.
„Jakim cudem?” Wzrokiem pełnym podziwu spoglądałem na Kate, która podawała mi właśnie ostatni umyty talerz. Wytarłem go dokładnie i schowałem do szafki.
- Koniec? – zapytałem
rozglądając się dookoła.
- Koniec – posłała mi
prześliczny uśmiech. – Za pół godziny będzie gotowe.
- Umieram z głodu – zaśmiałem
się obejmując ją ramieniem. – Może zabarykadujemy drzwi i sami wszystko zjemy?
- To jest plan. Zemsta
doskonała. Przynajmniej na Niallu.
- Co nie? – powiesiłem ścierkę.
– Mam zadatki na łotra – próbowałem naśladować straszliwy śmiech z jakiejś
kreskówki. „Z marnym skutkiem.” – Dziękuję ci...
- Nie ma za co... – poczułem, że
też mnie przytula.
W tym momencie drzwi się otworzyły i stanął w nich Louis. Uśmiechał się od ucha do ucha.
- A co tu się dzieje? Styles
zabieraj te łapy od mojej dziewczyny, jeśli ci życie miłe...
- To już siostry nie można
przytulić? – udawałem niewiniątko, ale nie uszło mojej uwadze jak ją nazwał. A
sądząc po jej rumieńcu - Kate też to usłyszała. „Czyżby to już oficjalnie?”
- Skończyliście? – zapytał
podchodząc, a ja pokiwałem głową. – Bo muszę porwać cię na chwilę skarbie...
- Coś się stało? – powiedziała
niepewnie.
- Zaraz się dowiesz. Chodź ze
mną – wziął ją za rękę i pociągnął za sobą do sypialni.
- Co się dzieje? – zapytała gdy
zamknąłem za nami drzwi sypialni. Uśmiechała się delikatnie, ale chyba też
trochę niepokoiła tym, co miałem jej powiedzieć.
- Stęskniłem się – powiedziałem
biorąc ją w ramiona. – Wiesz jak długo tam siedzieliście? Całą wieczność...
- Och – szeroki uśmiech zagościł
na jej twarzy, a w oczach pojawiły się te wesołe błyski.
- I teraz potrzebuję nagrody za
te cierpienia – zaśmiałem się.
- A pyszna kolacja nie starczy?
I deser?
- Hmmm – udałem, że się
zastanawiam. – Nie, to jednak za mało...
Delikatnie uniosłem jak twarz ku
sobie i znów utonąłem w tych zaczarowanych oczach. Zauważyłem ten nieśmiały
uśmiech i zapragnąłem jej tak bardzo... Czułem jak drży w moich ramionach i w
tym momencie wiedziałem, że pragnie tego równie mocno. Nie mogłem dłużej
zwlekać. Zbliżyłem usta do jej. Wręcz mogłem wdychać jej oddech. Miałem
wrażenie, że iskry przeskakują między naszymi wargami. Czułem bijące z nich
ciepło. Już prawie... I znów to samo tornado porwało mnie z chwilą gdy nasze
usta się złączyły. To miał być tylko niewinny buziak, ale znów przerodził się w
ten niesamowicie zmysłowy pocałunek. Jej niewinność, nieśmiałość doprowadzała
mnie do szaleństwa. W końcu udało mi się oderwać wargi. „Kolejna misja
niemożliwa na moim koncie.” Byłem z siebie cholernie dumny.
- Dopiero teraz wystarczy –
powiedziałem cicho uśmiechając się.
Rumieniec na jej policzkach
sprawiał, że miałem ochotę wrócić do przerwanej czynności. Całe szczęście, że
pamiętałem jeszcze jaki był prawdziwy cel mojego postępowania.
- Pomyślałem sobie, że może
chcesz się odświeżyć przed kolacją – zauważyłem jej zdziwione spojrzenie. –
Nie powiedziałem ci wcześniej, bo nie chciałem byś się denerwowała, ale oprócz
Alex na kolację przyjdzie ktoś jeszcze. – Otworzyła szeroko oczy i poczułem, że
zadrżała. Ale nie zauważyłem innych oznak strachu. – Zaprosiliśmy menadżera byś
mogła go poznać.
- Och – cichy szept wyrwał się z
jej ust. I nic więcej. Nie spuszczałem wzroku z jej twarzy, ale delikatne
drżenie dolnej wargi było jedyną reakcją na moje słowa.
- Ostatnio wyglądałaś ślicznie w
niebieskiej koszuli – pocałowałem ja w czoło. – Może dziś też jakąś założysz?
- Dobrze – powiedziała cicho
uśmiechając się. – Muszę do łazienki...
- To ja coś znajdę w tym czasie.
- Dziękuję – dodała tylko i
zniknęła za drzwiami.
„Nie było tak źle” pomyślałem.
„Liam kolejny raz miał rację.” To już nawet mnie nie dziwiło. Skierowałem się
do szafy wyciągając najmniejszą białą koszulę jaką mogłem znaleźć. „Przydałby
się też podkoszulek.” Prąd przeszedł moje ciało na wspomnienie jej piersi
prześwitujących przez cienki materiał. Rzuciłem się na poszukiwania. Gdy
usłyszałem, że otwiera drzwi kładłem na łóżku przygotowane ciuchy. Zauważyłem,
że się uczesała w jakiś wymyślny warkocz. „Jak ona to zrobiła?” Kolejny raz
mnie zadziwiła. Podeszła do mnie uśmiechając się delikatnie.
- Podkoszulek i koszula dla
pięknej pani – nie mogłem się powstrzymać przed szybkim całusem. I nawet w tej
sytuacji poczułem, że igram z ogniem. – Pomóc ci?
- Nie trzeba – powiedziała cicho
gdy odbierała ode mnie rzeczy. I znów rumieniec wypłynął na jej policzki.
- To idę sprawdzić, czy Harry
daje radę odpierać ataki głodnego Nialla – zaśmiałem się wyobrażając sobie tą
scenę. – Przyjdź do nas jak się przebierzesz.
Wyszedłem z pokoju zamykając za
sobą drzwi. Wszyscy siedzieli w salonie i patrzyli na mnie wyczekująco.
- Zadziwiająco dobrze poszło –
uśmiechnąłem się i opadłem na kanapę. – Modlę się o to, by tak było dalej.
- Mówiła coś? – Niall chyba nie
oddychał czekając na odpowiedź. A już na pewno nie mrugał.
- Nie – pokręciłem głową. –
Uczesała się i teraz się przebiera. Trochę się trzęsła ze strachu, ale to nic w
porównaniu z tym, co już widzieliśmy.
Spojrzałem na zegarek. Paul miał
tu być lada moment. Alex pewnie kilka minut po nim. Denerwowałem się tym
spotkaniem pewnie tak samo jak reszta. „Musi się udać” powtarzałem w myślach
jak zaklęcie. Usłyszałem, że Kate otwiera drzwi. Po chwili zobaczyłem ją. W
dżinsach i białej koszuli wyglądała jeszcze bardziej delikatnie. „Czy to w
ogóle możliwe?”
- Wow – powiedział Harry
spoglądając na nią z podziwem w oczach. – Zdecydowanie wyglądasz lepiej niż
Louis w tej koszuli.
- Dziękuję – ten rumieniec tylko
dodawał jej uroku.
Zewsząd posypały się
komplementy, a ona była nimi coraz bardziej zawstydzona. Uśmiechnęła się
nieśmiało i po chwili zniknęła z Harrym w kuchni. Nas prosząc o posprzątanie ze stołu. Od razu zabraliśmy się do roboty.
- Ale tak całkiem poważnie, to
ona serio wygląda bosko – odezwał się cicho Zayn.
- Powinna nosić inne kolory, a
nie tylko czerń – dodał Liam.
- Zrobimy jakieś zakupy jak
wrócimy do Londynu – powiedziałem siadając na miejsce. – Póki co, nasze ciuchy będą musiały wystarczyć.
Rozległo się pukanie do drzwi.
Spojrzeliśmy na zegar. „Już czas.”
Pukanie do drzwi sprawiło, że
wszyscy zastygli w nerwowym oczekiwaniu. Każdy się pewnie zastanawiał jak to
teraz będzie. Sam o tym myślałem. Widząc, że nikt się nie kwapi by otworzyć,
wstałem z fotela.
- Cześć Paul – powiedziałem wpuszczając
gościa do środka. – Daj kurtkę.
- Hej chłopaki – szybko zlustrował
całe pomieszczenie wzrokiem. Widać było, że nie tylko my się denerwujemy. –
Przyniosłem wino do kolacji – podał mi okrycie i butelkę. – A gdzie...
- Szykują z Harrym kolację.
Siadaj – Niall wskazał mu swoje miejsce, ale póki co nikt się nie ruszył. –
Zaraz poznasz Katy.
- Pójdę po nią – Louis wziął
głęboki oddech i zniknął w kuchni. Po chwili wrócił trzymając za rękę
wystraszoną dziewczynę. – Kate chcielibyśmy ci przedstawić naszego menadżera
Paula. Paul, to jest Kate.
- Miło mi ciebie w końcu poznać
Kate. Wiele o tobie słyszałem – był tak zdenerwowany, że to aż było zabawne.
- Ja też się cieszę, że mogę
pana poznać – odezwała się tym swoim cichym głosem, ale na twarzy pojawił się
jej delikatny uśmiech.
Wszyscy wstrzymaliśmy oddech,
gdy wyciągnęła rękę w stronę mężczyzny. Lou uśmiechał się szeroko wciąż
ściskając jej drugą dłoń. „Pewnie to dodawało jej odwagi” pomyślałem. Staliśmy i
patrzyliśmy z szeroko otwartymi oczami jak Paul ostrożnie się z nią wita. Przy
nim wydawała się wręcz po dziecinnemu mała.
- Katy – jęknął Niall. – Kiedy
będziemy jeść? Ja tu umieram z głodu, a oni jeszcze się nade mną znęcają...
- Kilka minut – uśmiechnęła się
do niego promiennie, a ja kolejny raz pomyślałem, że czasami te jego łakomstwo
wiele nam ułatwia.
Dziewczyna zniknęła z Harrym w
kuchni, a my opadliśmy na nasze miejsca. Stawiając butelkę na stole zauważyłem,
że Paulowi trzęsą się ręce. „Przeżywa to nie mniej niż ona...”
- Wszystko dobrze? – zapytał
Zayn patrząc na niego uważnie. – Wyglądasz trochę blado...
- Ona jest taka drobna... – Paul
spojrzał na Lou, a jego wzrok wyrażał tak wiele uczuć, że było widać jak nim
wstrząsnęło to spotkanie. – Jak ktoś mógł ją...
- My też tego nie potrafimy
zrozumieć – Niall rzucił poduszkę na podłogę i przesiadł się na nią zwalniając
fotel Harry’ego akurat w momencie, gdy ponownie rozległo się pukanie do drzwi.
- To Alex – powiedziałem i
poszedłem otworzyć.
Wraz z pojawieniem się
dziewczyny atmosfera wyraźnie się ożywiła. Zresztą po części taką mieliśmy
nadzieję zapraszając ją na kolację. Posadzenie jej obok Paula także było
strzałem w dziesiątkę. Szybko znaleźli wspólny język i było przy tym wiele
śmiechu. Gdy Harry pojawił się z kieliszkami i sztućcami, by po chwili znów
zniknąć w kuchni, przez chwilę widziałem niepewność w oczach menadżera. Ale
dzięki Alex zaraz przestał się martwić.
- Pójdę zobaczyć, czy nie
potrzebują kelnera – Lou najwidoczniej już się stęsknił. Podniósł się z kanapy
i zniknął za drzwiami.
Rozmawialiśmy w najlepsze, gdy w
końcu pojawiła się nasza kolacja. Zerwałem się z fotela, by pomóc Kate, która
jakimś cudem dała radę nieść aż cztery talerze.
- Lasagne – rozmarzyła się Alex.
– Wy zdecydowanie macie z nią za dobrze. Zaczynam żałować, że cię im oddałam
kochana...
- Wygląda cudownie – Paul
spojrzał na swoją porcję z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy.
- A smakuje jeszcze lepiej –
dodał Niall jak zwykle z pełną buzią. – Zayn otwórz wino.
Kate usiadła między Louisem i
Harrym. Widziałem, że ręce się jej trzęsą. Była bledsza niż zazwyczaj. Widać było, iż nie jest to dla niej łatwe, ale nie poddawała się strachowi.
Uśmiechnęła się w podziękowaniu na komplementy i oczywiście oblała się
rumieńcem. W białej koszuli wyglądała zjawiskowo... Rozmowa przy pysznym jedzeniu,
mimo chwilowej przerwy spowodowanej zdenerwowaniem, rozkręciła się w najlepsze.
Te wspólne posiłki zawsze nam wychodzą. Lou samą swoją obecnością dodawał
dziewczynie odwagi. Myślę, że kolorowa natura Alex też odegrała tu ogromną
rolę. Zauważyłem, że spogląda ona na Harry’ego z zaciekawieniem, a także
wymienia rozbawione spojrzenia z Zaynem i Niallem. „O co tu chodzi?” Kolacja
była jak każde danie w wykonaniu Kate - smaczna i pięknie podana. Rozprawiliśmy
się z nią w rekordowym tempie opróżniając przy tym butelkę czerwonego wina.
Harry zaczął sprzątać ze stołu. Musiał obrócić kilka razy, ale humor
najwyraźniej mu dopisywał. „Po porannym wisielczym nastroju nie było śladu...”
Prawdopodobnie wspólne gotowanie z Kate miało na niego zbawienny wpływ.
- Co komu zrobić do picia? Kawy?
Herbaty? – zapytał gdy już wszystko było sprzątnięte. Zebrał zamówienia i razem
z naszą nową siostrą zniknął w kuchni.
- Czas na deser – Niall cieszył
się jak dziecko i już zacierał ręce. – Jak myślicie, co to będzie?
- Niespodzianka – Harry wrócił z
talerzykami i widelczykami. – I tak nie zgadniecie...
- Szybciej, proszę – błagał
robiąc smutne oczka.
- Na kogo niby ma podziałać ten
wzrok? – zaśmiałem się z jego miny. – Oni już cie nie widzą...
Ledwo to powiedziałem w drzwiach pojawiła się Kate niosąc najprawdziwszy tort przystrojony czekoladą, bitą
śmietaną i wiśniami. Małe dzieło sztuki, na widok którego ślinka mi pociekła.
„Tymi słodkościami, to ona zawojuje Paula jak nic” pomyślałem śmiejąc się w
myślach. Za nią szedł Harry z tacą zastawioną parującymi kubkami. Mina
menadżera – bezcenna. Nie mogłem się nie roześmiać widząc jego szeroko otwarte
ze zdziwienia oczy, gdy Kate stawiała paterę na stole. Wcale mu się nie
dziwiłem. Sam ledwo wierzyłem w to co widzę. „I nie tylko ja...” Zastanawiałem się, czy gdybyśmy mu nie powiedzieli, że ona jest niewidoma, domyśliłby się.
- Katy – westchnął Niall nie
spuszczając wzroku z ciasta. – Kocham cię...
- Wiemy, wiemy – zaśmiał się
Zayn. – Oświadczasz się prawie codziennie...
- Kochanie dlaczego mi to
robisz? – jęknęła Alex – Jak mam zrezygnować ze słodyczy kiedy robisz moje
ulubione ciasto?
- Kto kroi? – zapytałem nie
mogąc się już doczekać deseru.
- Harry... – usłyszałem cichy
szept, któremu towarzyszył delikatny uśmiech.
Kilka minut później trzymałem w
dłoni swoją porcję i nie mogłem się nadziwić jakie to było pyszne. „Ona
zdecydowanie powinna otworzyć restaurację, a przynajmniej cukiernię.” Śmialiśmy
się i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Zarówno Kate, jak i Paul wyglądali
na rozluźnionych. Wszyscy świetnie się bawili. Opowiadaliśmy ciekawe historyjki
z poprzedniej trasy, a menadżer nie omieszkał każdej skomentować, w wyniku
czego wyszło na jaw jak bardzo musiał się z nami użerać. „Ale wciąż szerokim
łukiem omijaliśmy tematy, które mogły zepsuć klimat.” Lou siedział obejmując
dziewczynę ramieniem. Uśmiechałem się widząc jak składa delikatne pocałunki na
jej skroni i włosach. „Miłość...” Podobno może pokonać wszystkie przeszkody...
„Oby.” Gdy patrzyłem na przyjaciela z trudem mogłem w nim rozpoznać chłopaka
sprzed tygodnia. Przy niej zachowywał się inaczej. Doroślej... Chociaż wciąż
uwielbiał się śmiać i wygłupiać, teraz najważniejsze dla niego było jej
bezpieczeństwo. Dopiero gdy był pewny, że wszystko jest w porządku, wtedy znów
pojawiał się ten zwariowany Lou.
Alex sprytnie pokierowała
rozmową i nie wiadomo kiedy Kate brała udział w ożywionej dyskusji na jakieś
kulinarne tematy. Był to wymarzony temat dla Nialla, a zresztą dla nas
wszystkich. Nawet Paul nie mógł się powstrzymać od wymienienia kilku dań z
dzieciństwa, które pamięta, a nie jadł już wieki. Gdy w końcu spojrzałem na
zegarek nie mogłem uwierzyć, że już ta godzina. Rozsiadłem się wygodnie w
fotelu i przyglądałem się przyjaciołom. „Udało się.” Cieszyłem się w myślach.
„Naprawdę się udało.” Gdy Paul zaczął się zbierać do wyjścia nie było w nim nic
z wcześniejszego zdenerwowania. Kiedy żegnał się z Kate i dziękował za kolacje
ona zaczerwieniła się tylko i uśmiechnęła nieśmiało. Może to za sprawą Louisa,
który cały czas stał za nią, ale prawda jest taka, że nie stała tam trzęsąc się
ze strachu. Gdy tylko zamknęły się drzwi za menadżerem Lou porwał ją w ramiona
przytulając do siebie.
- Jesteś cudowna! – zaśmiał się
głośno, a w jego oczach dojrzałem łzy. – Mówiłem ci, że sobie poradzisz? Możesz
wszystko!
Rozkoszny rumieniec pojawił się
na jej twarzy, gdy Louis z tego całego szczęścia cmoknął ja w usta. A my?
Staliśmy i gapiliśmy się na tą scenę z radością wypisaną na twarzy. „Udało
się!” Cieszyłem się jak głupi i już nie mogłem się doczekać, by opowiedzieć
wszystko Danielle.
- Mogę jeszcze ciasta? – Niall
wpatrywał się w tort z takim wyrazem twarzy, że tylko brakowało, by się
oblizał. Gdy Kate uśmiechnęła się do niego praktycznie rzucił się w stronę tych
słodkości. – Komu jeszcze? – zapytał, a ja kolejny raz zastanawiałem się jaka
odpowiedź go zadowoli.
- Wszystkim ukrój – Zayn już
podawał swój talerzyk.
- Ja dziękuję – odezwała się
Alex. – Powinnam już się zbierać do domu...
- Zostań... – otworzyłem oczy ze
zdziwienia, gdy Harry ujął ją za rękę spoglądając na nią wyczekująco. – Miałem
nadzieję, że powtórzymy ostatnią noc... – dodał cicho, a ja zastanawiałem się
czy mi się nie przesłyszało. „Musiałem źle zrozumieć.”
Gdy zauważyłem wyraz zdziwienia
na twarzach Zayna i Nialla wiedziałem, że nie mam problemów z uszami. Milion
myśli pojawiło się jednocześnie w mojej głowie i za nic nie dawały się
uporządkować. „Czy on właśnie powiedział, że się z nią przespał?” Opadłem na
fotel wciąż nie wierząc w to, co właśnie usłyszałem. „To niemożliwe.” Sam nie
wiem, co miała mówić mina Alex. Wyglądała na zaskoczoną, ale też na...
„Zawstydzoną?” Wciąż nie rozumiałem nic z tego czego byłem świadkiem.
- Chyba lepiej nie... –
odpowiedziała dziewczyna drżącym głosem spoglądając przy tym na chłopaków. –
Jutro pracuję...
- Boisz się, że nie dam ci się
wyspać? – zażartował Harry odkładając na fotel torbę, którą trzymała w
trzęsących się palcach i przysuwając się bliżej. – Może masz rację – zaśmiał
się tym swoim seksownym głosem.
„Co tu się dzieje?” Nic z tego
wszystkiego nie rozumiałem. Rozejrzałem się dokoła, chcąc sprawdzić, czy inni
też tak reagują. Zdziwiłem się jeszcze bardziej widząc, że Louisa i Kate nie ma
w salonie. Nawet nie zauważyłem kiedy wyszli. „Bo Harry zabił mnie tą
rewelacją” pomyślałem zastanawiając się co powinienem zrobić. „Najlepiej
wyjść.” Nie byłem pewien, czy chciałem być świadkiem tego wszystkiego. Niall
wyglądał jakby zobaczył ducha. Był przestraszony i zaskoczony, a jego oczy
mówiły, że nic z tego nie rozumie. Zayn też miał zdziwienie wymalowane na
twarzy. Spoglądał na rozgrywającą się scenkę jakby była nieprawdziwa. Tylko ten
wesoły błysk w jego oczach... „Czy on coś wie?”
- Yyyy – podniosłem się z
fotela. – To ja idę do siebie. Obiecałem zadzwonić do Danielle...
Nikt nie zwracał na mnie uwagi.
Harry i Alex wciąż wpatrywali się w siebie bez słowa. „O kurcze, co on
najlepszego narobił?”
„No i mam swoje pięć minut
chwały” śmiałem się w myślach widząc reakcje przyjaciół. Zdążyłem tylko
zauważyć, że Kate uśmiechnęła się do mnie i pociągnęła zszokowanego Louisa do
sypialni. Pewnie opowie mu całą prawdę. Szkoda, że nie wzięli ze sobą Liama, bo
wyglądał jakby miał zaraz paść trupem... Próbowałem się nie roześmiać.
Powinienem dostać co najmniej Oskara za moją grę aktorską. Patrzyłem na twarz
Alex i ledwo nad sobą panowałem. A te dwa głąby siedziały z otwartymi gębami i
nie spuszczali z nas wzroku. Ucieszyłem się, gdy Liam postanowił się
ewakuować. Pewnie jeszcze chwila i zszedłby
na zawał.
- Zostaniesz? – mruknąłem do jej
ucha. Normalnie rozwalało mnie to jak trzęsą się jej ręce. Pokręciła głową
wciąż zbyt zaskoczona, by mówić. – Dlaczego?
- Nie mogę... – wyszeptała i
jakby obudziła się z jakiegoś snu potrząsnęła głową, spojrzała na mnie i nerwowo
zaczęła zbierać się do wyjścia.
- Niech tak będzie – powiedziałem
szeroko uśmiechając się do chłopaków. – Odwiozę cię i będziemy mieli chwilę dla
siebie.
Zamykając za sobą drzwi puściłem
jeszcze oko do Zayna i Nialla. „Założę się, że teraz będą kombinować co się
właściwie stało...” Roześmiałem się głośno. Dogoniłem Alex przy windzie dla
pracowników. Patrzyła na mnie tak jakby chciała zapaść się pod ziemię.
- Nie musisz mnie odwozić –
spojrzała na mnie i próbowała się uśmiechnąć. – Poradzę sobie.
- Wiem, że sobie poradzisz –
objąłem ją ramieniem. – Ale po prostu robię to na co mam teraz ochotę... –
wszedłem za nią do windy i prawie wcisnąłem ją w ścianę. – A teraz chcę
pojechać do ciebie – zamruczałem jej do ucha.
Patrzyła się na mnie takim
wzrokiem jakby myślała, że oszalałem. „I może miała racje.” Bawiłem się tą sytuacją,
nie da się ukryć. Podobało mi się granie im na nerwach. To i tak niewielka kara
za to co przez nich przeżywałem cały dzień. Gdyby nie rozmowa z Kate...
Uśmiechnąłem się na wspomnienie mojej małej siostrzyczki.
- Kate wspaniale sobie dzisiaj
poradziła – powiedziałem odsuwając się trochę od Alex. Wzmianka o przyjaciółce
wywołała uśmiech na jej twarzy.
- To prawda. Duża w tym wasza
zasługa – spojrzała na mnie niepewnie i próbowała się przedostać pod moim
ramieniem, które oparłem na ścianie obok jej głowy.
- Raczej Louisa – obniżyłem
rękę, by zablokować jej drogę ucieczki. – Nie spuszczał z niej wzroku i
interweniował, gdy widział, że się za bardzo denerwuje.
- Troszczy się o nią –
spróbowała z drugiej strony, ale ja byłem czujny.
- Świata poza nią nie widzi –
uśmiechnąłem się do niej odrywając się od ściany w momencie gdy winda stanęła.
– A ty gdzie? – chwyciłem ją za rękę i pociągnąłem w stronę tylnego wyjścia. –
Zaparkowałem tam gdzie ostatnio.
- Naprawdę nie musisz mnie
odwozić – próbowała wyrwać dłoń, ale ja trzymałem ją w żelaznym uścisku.
- Wiem, że nie muszę –
powiedziałem cicho, a następnie dodałem patrząc jej w oczy. – Ale mam na to
ochotę...
W środku zwijałem się ze
śmiechu. Widząc jak ta kolorowa dziewczyna rozgląda się dookoła jakby szukając
pomocy. Ale ta nie nadchodziła. Pomogłem jej usiąść na miejscu dla pasażera
szepcząc jej do ucha jak to się cieszę, że będziemy mogli pobyć sami. U niej.
Obszedłem samochód robiąc kilka głębokich oddechów, by się uspokoić. Prawie
płakałem od powstrzymywanego śmiechu. Nie odezwała się ani słowem od momentu
gdy usiadłem obok. Włączyłem nawigację. Jeden zapisany adres. Uśmiechnąłem się
na ten widok.
- Może zatrzymamy się gdzieś po
drodze i kupimy jakieś wino? – zaproponowałem wciąż zerkając na nią.
Nic nie powiedziała. Skupiłem
się na drodze podśpiewując pod nosem piosenki wydobywające się z głośników.
Jakby w zmowie ze mną w radio leciały same romantyczne melodie. Bawiłem się tą
sytuacją. Gdy już wiedziałem, że to wszystko było tylko kawałem z ich strony,
dobry humor mnie nie opuszczał. „Genialnie to wymyślili” musiałem przyznać.
- Nic nie mówisz kochanie –
położyłem jej dłoń na kolanie lekko ściskając. – Po ostatniej nocy chyba się
nie boisz zaprosić mnie do domu... Będę grzeczny – puściłem oczko.
- Przecież do niczego nie doszło...
– usłyszałem jej głos i w duchu już się cieszyłem ze odniesionego zwycięstwa. „Oskar idzie do... Werble... Pan Harry Jestem Boski Styles!”
- O czym mówisz skarbie? –
spytałem niewinnie nie odrywając wzroku od drogi.
- Nie spaliśmy ze sobą przecież.
No daj spokój. To miał być tylko głupi kawał. Jak mogłeś w to uwierzyć? –
wyrzucała z siebie kolejne zdania nawet na mnie nie patrząc.
Naprawdę się starałem. Robiłem
wszystko, żeby się nie roześmiać i jeszcze trochę ją podręczyć. Niestety moje
ciało nie chciało współpracować. Poczułem jak szeroki uśmiech wypływa mi na
twarz.
- Wiedziałeś! – wykrzyknęła. –
Dobrze wiedziałeś, że to ściema! Ty draniu! – uderzyła mnie w ramię i zaczęła
się śmiać tak zaraźliwie, że po chwili musiałem się zatrzymać na poboczu żeby
się uspokoić. – Ale mnie przestraszyłeś... – odetchnęła z ulgą.
Spoglądałem w jej roześmiane
oczy. Oboje płakaliśmy ze śmiechu. Teraz, gdy już nie musiałem popisywać się
moją grą aktorską z ożywieniem opowiadałem jej moje poranne rozterki. Po chwili
ruszyliśmy przed siebie. Opowiadała mi jaką te głupki mięli radochę
przygotowując dla mnie scenerię. A ja pękałem ze śmiechu wyobrażając sobie o
czym oni teraz myślą. Sam nie wiem kiedy dojechaliśmy na miejsce.
- To jak skarbie? – poruszałem
komicznie brwiami. – Mogę zostać na noc?
- Ale tylko pod warunkiem, że
śpisz na kanapie – roześmiała się szczerze.
- Nie ma sprawy – już wysiadałem
z samochodu. Idąc do drzwi objąłem ja ramieniem. – Jak nie wrócę, to dopiero
damy im do myślenia...
- Tylko błagam cię powiedz prawdę
Kate, bo inaczej cię zabiję – roześmiała się szczerze.
Czekałem aż znajdzie klucze w
tej swojej olbrzymiej torbie i rozglądałem się dookoła. Żadnego innego
samochodu na całej ulicy. „Nie mają tu aut?” zdziwiłem się. Zauważyłem
staruszkę z twarzą przylepiona do szyby. Pomachałem jej wesoło, a ona momentalnie
zniknęła za firanką.
- Twoja sąsiadka z naprzeciwka
nas szpieguje – powiedziałem wesoło.
- Dobrze, że nie padła na zawał
gdy cię zobaczyła – roześmiała się głośno. – Od lat wmawia wszystkim, że jestem lesbijką.
- Serio? – płakałem ze śmiechu.
– A jesteś? – popatrzyła na mnie jak na kretyna – To dlaczego?
- Długa historia... Jest! –
znalazła klucz.
- Musisz opowiedzieć, bo inaczej
nie zasnę.
I znów wybuchnęliśmy śmiechem.
Tak się trzęsła, że nie mogła trafić do zamka. Odebrałem jej klucz, ale okazało
się, że wcale nie jestem lepszy. Próbowałem się uspokoić i nawet wziąłem kilka
głębszych oddechów, ale najwyraźniej strasznie ją tym rozśmieszyłem, bo
praktycznie oparła się o drzwi, tak się rechotała. A ja razem z nią.
- Stara wariatka – zauważyłem łzy
na jej policzkach. Nie mogła się uspokoić. – Jutro cała ulica będzie znać każdy
szczegół twojego wyglądu...
- To może damy jej jeszcze kilka
gorących tematów do plotek? – wreszcie udało mi się otworzyć zamek. Zbliżyłem
się do dziewczyny zasłaniając babie widok. – Wchodzisz w to skarbie? –
komicznie przeciągnąłem ostatnie słowo.
- Ależ oczywiście, skarbie –
zamrugała oczami jak jakaś postać z kreskówki i przyciągnęła mnie bliżej łapiąc
za koszulę. – W końcu i tak wprosiłeś się na noc...
Obudziłem się rano i pierwsza
moja myśl dotyczyła Harry’ego. Wyskoczyłem z łóżka i pobiegłem do jego
sypialni. Przez chwilę zawahałem się pod drzwiami, ale ostatecznie powoli
nacisnąłem klamkę. Wcisnąłem głowę do środka i nie mogłem uwierzyć własnym
oczom. Jego łóżko było puste. Zaścielone narzutą. Nikt w nim nie spał
dzisiejszej nocy.
- O w mordę... – słowa same
wyrwały się z moich ust. „Ale numer!”
- Niall? – usłyszałem cichy głos
Katy, która właśnie odwracała się w moją stronę przy okazji budząc Louisa. –
Coś się stało?
- Nie – szepnąłem. – Sorry, że
was obudziłem. Szukałem Harry’ego. Już spadam.
- Nie ma go – w głosie Lou było
słychać zarówno zdziwienie jak i zaciekawienie. W sumie nie wiedziałem czy
pyta, czy może stwierdza fakt.
- To lecę pod prysznic zanim
Zayn mnie ubiegnie – wycofałem się z sypialni. – Sorry za pobudkę.
Zamknąłem za sobą drzwi kolejny
raz myśląc jak oni cudownie razem wyglądają. Wróciłem do pokoju i usiadłem
ciężko obok śpiącego przyjaciela. „Mam nadzieję, że mnie nie zabije...”
pomyślałem szturchając go w ramię.
- Zayn... – zauważyłem, że
otwiera oczy i raczej nie jest zadowolony z pobudki. – Harry nie wrócił na noc.
- Co? – chyba wciąż nie
kontaktował.
- Harry’ego nie ma –
powtórzyłem. – Nie wrócił na noc.
Popatrzył na mnie i chyba
przetwarzał informację, bo dopiero po chwili zauważyłem na jego twarzy, że
zrozumiał co do niego mówię.
- Żartujesz? – wlepił we mnie
wzrok i czekał na potwierdzenie.
- Nie. Łóżko jest nietknięte.
- Ja pierdolę... – usiadł, a
jego mina świadczyła dobitnie w jak wielkim jest szoku. – A może już wstał i
pościelił...
- Chyba sam w to nie wierzysz...
– powiedziałem i byłem pewny, że mam rację. – Chyba przesadziliśmy z tym
kawałem. A jak on się rzucił na Alex i... no wiesz... – nie mogłem nawet tego
wypowiedzieć.
Wcale nie martwiłbym się tym,
gdyby oboje się polubili i mieli na to ochotę, ale myśl, że popchnęliśmy go do
tego... Nie czułem się z tym najlepiej. Może pomyślał, że skoro nie pamięta
pierwszego razu, to musi jej to jakoś wynagrodzić... „Kurwa, kurwa, kurwa...”
- Alex nie jest małą dziewczynką
– odezwał się po chwili Zayn. – Da sobie radę.
- Wcale nie słychać pewności w
twoim głosie – powiedziałem gapiąc się w swoje bose stopy. – Katy nas zabije...
- Ona? – „No tak” uśmiechnąłem
się smutno. „Ta dziewczyna nie skrzywdziłaby nawet muchy.”
- Ale będzie rozczarowana –
dodałem smutno. – To nawet gorzej...
- Nie martw się na zapas – Zayn
spojrzał na mnie, ale sam wyglądał na zmartwionego. – Może po prostu się
zasiedzieli i zaproponowała mu nocleg?
- Taak... Może... – westchnąłem
wzruszając ramionami.
- Idź pod prysznic. No i trzeba
pomyśleć o śniadaniu.
Wchodząc do łazienki zauważyłem,
że nawet się nie poruszył. Gapił się w ścianę i myślał. „Co my najlepszego
zrobiliśmy?” wyrzucałem sobie stojąc pod gorącym strumieniem. Coś, co miało być
genialnym kawałem, okazało się wcale nie być śmieszne. „Kurwa!” Oparłem głowę o
ściankę prysznica, chyba odrobinę za mocno. „Jak my to wytłumaczymy Katy?” W
tej chwili, to było moje największe zmartwienie. Nie chciałem widzieć smutku w
jej oczach, a już tym bardziej spowodowanego przeze mnie.
- Kończysz? – Zayn wsunął głowę
do środka. – Liam był powiedzieć, że zaraz będzie śniadanie.
- Minuta – westchnąłem i
zakręciłem wodę.
Zbliżając się do kuchni
słyszałem rozbawione głosy przyjaciół. Nie rozumiałem o czym mówią, a gdy byłem
już na tyle blisko, by rozróżnić słowa, Katy powiedziała, że ktoś idzie i
wszyscy umilkli.
- Cześć wam – wszedłem i
usiadłem ciężko na swoim miejscu. – Z czego się śmiejecie?
- Z tego, że nie byleś pierwszy
w kuchni – powiedział Lou, a Liam uśmiechnął się szeroko. – Myśleliśmy, że
przybiegniesz jak tylko zapachy dojdą do waszej sypialni...
Spojrzałem na Katy i nie mogłem
się nie uśmiechnąć widząc ją boso i w rozciągniętym podkoszulku, krzątającą się
po kuchni. Znów robiła coś przepysznego.
- Pomóc ci w czymś? – zapytałem,
a ona „spojrzała” na mnie roześmianymi oczyma i pokręciła przecząco głową.
- Już tą dwójkę zagoniłam do
roboty, więc teraz tylko czekamy aż się upiecze.
Dopiero teraz zauważyłem, że
stół już jest nakryty i herbata gotowa. W tle było słychać kapanie wody w
ekspresie. Siedziałem przysłuchując się wesołej wymiany zdań chłopaków. Nikt
się nie martwił tym, że Harry’ego nie ma. „Dziwne...” pomyślałem, ale zaraz
przyszło mi na myśl, że oni nic nie wiedzą o naszym „żarcie” i dlatego nikt się
nie przejął tym, że nie wrócił na noc.
Piekarnik obwieścił koniec
pieczenia dokładnie w tym samym momencie, w którym Zayn wszedł do kuchni. „Ten
to ma wyczucie...”
- Niall? – usłyszałem głos Katy.
– Czy teraz mogę cię prosić o pomoc?
- Jasne – zerwałem się z krzesła
zadowolony, że mogę się czymś zająć. – Co mam robić?
- Wyjmiesz blachę z piekarnika i
nałożysz wszystkim? – spojrzała na mnie i uśmiechnęła się promiennie. „Jak ja
się przyznam, do tego, co zrobiłem?”
- Jasne – przytuliłem ją
ostrożnie i zabrałem się do pracy.
Zauważyłem, że Zayn ujął ją za
rękę i pomógł usiąść. W zamian otrzymał tak cudowny uśmiech, że aż się skulił i
od razu spojrzał na mnie. „Rozumiem cię stary” westchnąłem. Skupiłem się na
przełożeniu śniadania na talerze.
- Co to jest? – zapytałem
dokładnie lustrując potrawę. – Trochę mi się rozwala...
- Nic nie szkodzi – usłyszałem
Katy. – To taki inaczej zrobiony omlet. Mniej smażenia.
- Wygląda ciekawie – przyznał
Zayn.
- Mam nadzieję, że będzie wam
smakowało – uśmiechnęła się do niego. – Liam powiedział, że nie macie zbyt
wiele czasu, więc zrobiliśmy coś na szybko.
Spojrzałem na przyjaciela
zdziwiony. Przecież mieliśmy mieć wolne aż do popołudnia. Znowu jakieś zmiany...
- Paul dzwonił. Przesunął nam
wywiad na 11. Podobno chcą go nagrać. Nie będzie szedł na żywo – Liam podawał
informacje między kolejnymi kęsami.
- Ekstra – westchnął Zayn i
odruchowo przeczesał palcami mokre jeszcze włosy.
- Zdążysz – wtrącił Lou. –
Podobno to gdzieś niedaleko i starczy nam kwadrans na dojazd.
Chciał jeszcze coś dodać, ale
przerwał na dźwięk otwieranych drzwi wejściowych. Minutę później do kuchni
wszedł uśmiechnięty od ucha do ucha Harry. Wyglądał jakby nie spał całą noc. A
jego ubranie przedstawiało sobą obraz nędzy i rozpaczy. „O kurwa!”
- Cześć wszystkim w ten piękny
poranek – pochylił się nad Katy i pocałował ja w czoło. – Hej Mała. Co macie
dobrego? Umieram z głodu...
Dopiero teraz zwróciłem uwagę,
że ktoś doniósł jedno krzesło. Harry opadł na nie ciężko i zaczął rozglądać się
za swoją porcją. Katy chciała się podnieść, ale szybko się zerwałem, by ją
wyręczyć.
- Już ci nakładam – powiedziałem
wciąż na niego zerkając.
- Dzięki, stary – uśmiech nie
schodził z jego twarzy.
- Dobrze się bawiłeś? – Lou
zadał to niby niewinne pytanie, a ja poczułem, że mam problemy z oddychaniem w
oczekiwaniu na odpowiedź.
- O tak! – roześmiał się głośno.
– Myślę, że cała jej wioska będzie o tym jeszcze długo plotkować. Sąsiadkę z
naprzeciwka prawie przyprawiliśmy o zawał, gdy próbowaliśmy dostać się do domu.
Mieliśmy trudności z trafieniem w zamek – poruszał zabawnie brwiami, a mi
zrobiło się słabo.
- Wyglądasz jakbyś się nie
wyspał – dodał Liam.
- Szczegół – Harry machnął ręką
i zabrał się za śniadanie, które przed nim postawiłem. – Dzięki.
- Zayn? – usłyszałem zmartwiony
głos Katy. – Wszystko dobrze?
- Tak – wyglądał jakby się
obudził. – Zamyśliłem się tylko...
- Wciągnę te pyszności i kimnę
się chwilę.
- Raczej nie – Lou sprowadził go
na ziemię. – Zaraz jedziemy na wywiad. Może strzel sobie kawę na wszelki
wypadek.
- Poważnie? – zdziwił się Harry.
– Myślałem, że jakoś później mamy...
- Przesunęli – wyjaśnił Liam.
- To lecę pod prysznic – wstawał
od stołu wpychając w siebie ostatnie kawałki posiłku. – Zostawicie mi trochę
kawy – dodał i już go nie było.
- Chyba rzeczywiście
rewelacyjnie się bawił – zaśmiał się Lou wstając od stołu.
Nie wiem dlaczego, ale po tych
słowach poczułem się jeszcze gorzej. Spojrzałem na przyjaciela siedzącego na
drugim końcu stołu. Wyglądał jakby właśnie dostał od kogoś w brzuch. „Co myśmy
najlepszego zrobili?”
- Długo masz zamiar ich
torturować? – zapytał Lou wychodząc z łazienki. – Nieciekawie wyglądali przy
śniadaniu...
- Jeszcze nie wiem – zaśmiałem
się. – Póki co dobrze się bawię, ale ledwo nad sobą panowałem widząc ich miny.
- Powiedz im... – Kate obdarzyła
mnie uśmiechem. – Strasznie się martwią...
- Powiem, powiem – zapewniłem ją
rzucając się na łóżko obok dziewczyny. – Jakie masz plany kiedy nas nie będzie?
- Powinnam się zabrać za ciasto
dla tej pani...
- Ale tak sama? – zdziwił się
Lou i dosłownie wyjął mi to z ust. – Poczekaj na nas. Będziemy przed drugą z powrotem.
Nie wyglądała na przekonaną.
Pewnie bała się, że znowu się spóźnimy, bo coś się przeciągnie.
- Zresztą i tak potrzebne jest
dopiero na kolacje więc nie ma pośpiechu – dodałem, by wspomóc przyjaciela.
- W takim razie poczytam sobie –
poddała się obdarzając nas promiennym uśmiechem. – Ale gdybyście mieli
przyjechać później...
- Zadzwonimy – zapewnił ją Lou.
– Ale nic takiego się nie stanie. Przyjadę na czas choćbym miał się wymknąć
tylnymi drzwiami.
- Uwierz mi – roześmiałem się
widząc jego minę. – On jest gotowy to zrobić.
- Paul dzwonił – Liam stanął w
drzwiach. – Za piętnaście minut na dole.
Siedzieliśmy grzecznie w
garderobie, a dziewczyny zmywały z nas tony tapety. „Szybciej poszłoby
szpachelką” śmiałem się w myślach. Od wczoraj miałem taki dobry humor, że aż
ciężko było podczas zdjęć, które pstrykali nam przy okazji wywiadu. Po prostu
inna mina oprócz szerokiego uśmiechu nie dawała się przywołać na moją twarz. A
moje wybuchy niekontrolowanego śmiechu dziwiły wszystkich oprócz Louisa i
Liama. Coraz ciężej było nad sobą panować.
- Co cię tak śmieszy? – zapytała
się Lou stojąc za mną i przyglądając się mi w lustrze.
Spojrzałem na małą, którą
trzymała na rekach i rozśmieszałem ją robiąc głupie miny. Po chwili śmiała się
głośno razem ze mną.
- Nic takiego – powiedziałem
kątem oka widząc, że dwoje moich przyjaciół wymienia smutne spojrzenia. „To dla
ciebie Mała.” – Nabijam się z tych kretynów – wskazałem głową w stronę moich
oprawców. – Spójrz tylko na nich. Czyż nie wyglądają zabawnie, gdy tak się
zamartwiają?
- O co ci chodzi? – warknął
Zayn, ale w tym pytaniu nie było nic oprócz zawstydzenia.
Nie mogłem powstrzymać
kolejnego ataku śmiechu zwłaszcza widząc, że Louis i Liam zwijają się na
kanapie próbując zatkać usta dłońmi. Niall wpatrywał się we mnie uważnie i po
chwili szeroki uśmiech rozjaśnił jego twarz.
- Wkręcasz nas! – krzyknął i
znów widziałem w nim tego wiecznie roześmianego przyjaciela. – Kurwa! Zabiję cię!
Wiesz, co ja przezywałem?
- Ty? – uniosłem brwi nie mogąc
przestać się śmiać. – Z pewnością mniej niż ja, gdy się wczoraj obudziłem.
- Też fakt – przyznał i teraz
już wszyscy płakaliśmy ze śmiechu.
Widząc wyraz twarzy Lou i
dziewczyn od makijażu rechotaliśmy się jeszcze bardziej. Lux klaskała w dłonie
i podskakiwała na rękach swojej mamy.
- Wariaci – pokręciła głową
stawiając małą na ziemi. Ta od razu pobiegła do chłopaków i już po chwili Liam
huśtał ją na kolanie.
- Lou? – Louis spojrzał na nią wciąż ze łzami w oczach. – Masz jakieś plany na popołudnie?
- Nic konkretnego. Dlaczego
pytasz? – zajęła się pakowaniem jakiś drobiazgów do swojej przepastnej torby.
- Może zabrałabyś się z nami do
hotelu? – słowa przyjaciela sprawiły, że wszystkie oczy skierowały się na niego
i już nikt się nie śmiał. – Chcieliśmy z tobą porozmawiać.
- Czy ma to coś wspólnego z tym,
że wczoraj zaprosiliście Paula i był strasznie tym podenerwowany? – spojrzała
na niego szukając potwierdzenia dla swoich słów.
- Tak – odpowiedział. – Ale
wolelibyśmy porozmawiać później – zerknął na dziewczyny krzątające się przy
mnie, Niallu i Zaynie.
- Dobrze – uśmiechnęła się i
teraz ona wyglądała na zdenerwowaną. – Będę gotowa za kilka minut.
Spojrzałem na przyjaciela, który
właśnie wymieniał z Liamem wiele mówiący uśmiech. „Czyli wracamy do punktu
wyjścia” pomyślałem. „Znów nic nie powiedzieliśmy Kate.” Zastanawiałem się czy
Louis planował to od początku, czy też dopiero teraz przyszło mu to do głowy.
- Gotowi? – Paul wkroczył do
środka. – Mam sprawę – kiwnął głową w stronę chłopaków siedzących na kanapie. –
Chodźcie na moment.
Wkurzyłem się, że musiałem tu
zostać. Usłyszałem, że Zayn prosi dziewczynę, by się pospieszyła. Niall cały
czas zezował w stronę drzwi. Ja robiłem to samo prosząc w duchu, by to nie było
nic złego. Gdy w końcu mogliśmy wstać od razu rzuciliśmy się do wyjścia.
Korytarz był pusty jeśli nie liczyć ochrony.
- Gdzie poszli? – Zayn zapytał
stojącego najbliżej mężczyznę, ale nim ten zdążył udzielić odpowiedzi
usłyszałem głos Paula.
- Już gotowi? – spojrzał na nas
i chyba się uśmiechał. – Samochód czeka.
Spojrzałem na Louisa. Trzymał
małą na rękach i uśmiechał się szeroko. Mina Liama była bardzo podobna. Kamień
spadł mi z serca. Usłyszałem westchnienie ulgi za moimi plecami. Ostatnio często
nam się zdarzają takie huśtawki nastrojów.
- Już jestem – Lou podeszła do
nas i zabrała małą. – Poczekam na was w samochodzie, bo pewnie jeszcze chwilę
wam zejdzie – wskazała głową fanów czekających na zewnątrz.
Spojrzałem
na zegarek i
ucieszyłem się, bo wszystko poszło sprawnie i będziemy w hotelu nawet
wcześniej niż obiecywaliśmy Kate. Niestety czekała nas jeszcze rozmowa z
Lou, którą
musieliśmy przeprowadzić zanim wejdziemy do apartamentu i szczerze
mówiąc
jedyne miejsce do jej przeprowadzenia, które przychodziło mi do głowy,
to
winda. Wszędzie indziej mamy towarzystwo. Kierowca w samochodzie, ludzie
w
hotelu... „Mało czasu.”
Jakie było moje zdziwienie na
widok wielkiej limuzyny czekającej na nas przed radiem. Takimi samochodami nie
wozimy się zbyt często. Tylko od wielkiej okazji. Zauważyłem, że Paul położył
dłoń na ramieniu Louisa.
- Domyśliłem się, że będziecie
chcieli chwilę porozmawiać z Lou – kiwnął w stronę auta. – Kierowca nie będzie
nic słyszał o ile nie zaczniecie majstrować przy przyciskach z tyłu. I pojedzie
okrężną drogą, więc będziecie mieli z pół godziny, by powiedzieć jej w czym
rzecz. Powodzenia – uśmiechnął się do nas i skierował do drugiego samochodu. –
Pozdrówcie ode mnie Kate – dodał ciszej już odchodząc.
- Skubany pomyślał o wszystkim –
mruknął Zayn i skierował się w stronę fanów.
Kilka minut później władowaliśmy
się do limuzyny. Lou patrzyła na nas niepewnie i chyba się denerwowała.
„Ciekawe dlaczego, skoro jeszcze nic nie wie?” Gdy Liam zapukał w szybę
oddzielającą nas od kierowcy, ruszyliśmy.
- Lou... – zaczął Louis.
- Chcecie mnie zwolnić? To o tym
rozmawialiście z Paulem? – nie dała mu dokończyć. – Myślałam, że wszystko jest
dobrze... że jesteście zadowoleni...
- Och przestać gadać głupoty –
przerwałem jej. – Powinniśmy się chyba obrazić po twoich słowach.
- Dokładnie – poparł mnie Niall
i uśmiechnął się do niej wyciągając ręce do Lux, która rzuciła się w jego
ramiona. – Pierdoły pociskasz.
- To o co chodzi? – spojrzała na
nas wyczekująco.
- Chcieliśmy z tobą porozmawiać,
bo będziemy potrzebować twojej pomocy i nie chodzi nam o twoją pracę... – Louis
pochylił się do niej z poważnym wyrazem w oczach. – Zaprosiliśmy cię, byś mogła
poznać Kate.
- Kate? – zdziwiła się. – Kto to
jest Kate? I w czym miałabym wam pomóc?
Pozwoliliśmy mówić Louisowi,
tylko od czasu do czasu wtrącaliśmy jakieś pojedyncze słowa. Twarz Lou
przedstawiała wszystkie jej uczucia po kolei. Strach, zdziwienie,
zaciekawienie, przerażenie, niedowierzanie... Łzy spływały po jej policzkach,
gdy rzuciła się mu w ramiona i głośno zapewniała, że zrobi wszystko...
Ucałowała nas wszystkich powtarzając, że bardzo nas kocha i jest strasznie
dumna. Ledwo zdążyła się trochę uspokoić, gdy limuzyna zatrzymała się przed
hotelem.
Widziałem, że Lou się denerwuje,
ale ja sam nie wiedzieć czemu, byłem spokojny. Skoro udało się z Paulem, to
dlaczego teraz miałoby być gorzej? Spojrzałem na Lux podskakującą w ramionach
Zayna i nagle przyszło mi do głowy, że nie wiem, czy Kate lubi dzieci... „Skąd
to pytanie?” Gdy Liam otwierał drzwi, Lou była blada na twarzy. Miałem wręcz wrażenie, że nawet nie oddycha.
- Nie denerwuj się tak –
uśmiechnąłem się do niej. – Będzie dobrze.
Wpakowaliśmy się do środka.
Rozejrzałem się po salonie, ale był pusty. Niall zajrzał do kuchni i tylko
pokręcił głową. Rzuciłem się z Harrym do sypialni i zimny pot oblał moje ciało.
Pusto.
- Kate! – krzyknąłem przerażony.
Prawie się popłakałem z ulgi,
gdy zza drzwi łazienki dobiegł mnie jej spokojny głos. Harry poklepał mnie po
plecach i poszedł do salonu. Usiadłem na najbliższym krześle i próbowałem się
uspokoić. „Jeszcze kilka takich akcji i osiwieję” – zaśmiałem się nerwowo.
Uniosłem głowę na dźwięk otwieranych drzwi. W jednej chwili wszystkie moje zmartwienia uleciały. „Kocham cię maleńka...” Kate miała na sobie czarne bojówki
i koszulkę Nialla. „A jednak ją ubrała” uśmiechnąłem się na wspomnienie
poranku. Podniosłem się i podszedłem do niej nie odrywając wzroku od tych
niesamowitych oczu. Stała i po prostu czekała na mnie. Ująłem jej dłoń i przyciągnąłem do siebie chowając ją w swoich ramionach.
- Tęskniłem... – wymruczałem i
delikatnie musnąłem jej usta wargami. „Płonę...” Tym razem nie rzuciłem się na
nią. Jeszcze jakimś cudem pamiętałem o gościach w salonie. – Lubisz dzieci?
- Co? – uśmiechnęła się
zdziwiona.
- Czy lubisz dzieci? –
powtórzyłem wesoło na widok jej miny.
- Lubię...
- To chodź ze mną – objąłem ją
ramieniem i poprowadziłem do salonu. – Poznasz taką jedna małą damę i jej mamę.
Zadrżała i przystanęła na
chwilę. Uniosła głowę i wbiła we mnie swoje nieziemskie spojrzenie. „To
naprawdę grzech, że te oczy nie widzą.”
- Lou...
- Nie bój się skarbie –
ucałowałem ja w czoło. – Cały czas będę z tobą. Ale mogę się założyć o wszystko,
że Lux cię zawojuje po kilku minutach. Jest słodka. Jej mama też jest fajna.
Polubisz ją... To jak? – złożyłem kolejny pocałunek na jej skroni i przytuliłem
ją do siebie odrobinę mocniej. – Chcesz je poznać?
Poczułem jak obejmuje mnie
ramionami w pasie lekko ściskając. Następnie oderwała się ode mnie i stanęła
prosto z delikatnym uśmiechem na ustach.
- To chodźmy – wyciągnęła do
mnie dłoń, a ja splotłem jej palce z moimi i uśmiechając się szeroko
zaprowadziłem ja do salonu.
- Jak do tego doszło? – śmiał
się Niall, który pozwalał Lux tarmosić się za włosy. Uratował przed tym samym
Zayna, który z pewnością był mu dozgonnie wdzięczny. – Ile one już tam siedzą?
- O jakieś pięć minut dłużej, od
momentu gdy ostatnio pytałeś – Harry prawie leżał na fotelu z nogami
rozwalonymi na stole i gapił się w telewizor.
- No bo ile można? – marudził. –
Głodny jestem.
W tej samej chwili drzwi kuchni
otworzyły się i ujrzeliśmy Kate. Uśmiechała się do nas promiennie, a ja czułem,
że moje serce znów bije w tym szalonym rytmie.
- Potrzebujemy jednego
pomocnika. Ktoś zainteresowany? – wszyscy zerwaliśmy się na równe nogi. Nawet
Niall z dziewczynką w ramionach. – Aż tylu chętnych? – usłyszałem anielski
śmiech.
- Ja idę – Liam stał przy niej
pierwszy, a ja miałem ochotę go udusić, gdy znikał za drzwiami.
- Katy – jęknął Niall. – Ile
jeszcze?
- Tyle ile zajmie wam sprzątnięcie
ze stołu – posłała mu radosny uśmiech i zniknęła w kuchni.
Sekundę później trzymałem Lux na
kolanach, a nasz wiecznie głodny przyjaciel w ekspresowym tempie zgarniał
wszystko ze stołu. Nie wiem czy nazwałbym to porządkiem, ale prawda jest taka, że po chwili stół był pusty. Pomijam fakt, że wszystkie śmieci walały się teraz
na półce pod telewizorem.
- Gotowe – powiedział dumnym
głosem i w tym samym momencie wrócił Liam obładowany talerzami. – Czarownica! –
krzyknął Niall w stronę kuchni śmiejąc się głośno. – Jak ona to robi?
Rzucił się na pierwszą porcję
tłumacząc się tym, że jest najbardziej głodny z nas wszystkich. Nikt się nie
sprzeciwiał, ale prawdę mówiąc chyba ze strachu, że odgryzie rękę, która
odważyłaby się sięgnąć po jego talerz. Liam kursował kilka razy, a ja
siedziałem szczerząc się do wszystkich. Moje serce śpiewało z radości. „Czy to
w ogóle możliwe?” Rozpamiętywałem każdą minutę odkąd weszliśmy do salonu i
byłem pewny, że nie mogło być lepiej. Tak jak się spodziewałem Lux zawojowała
Kate i już po kilku minutach odkąd znalazła się w jej ramionach obie śmiały się
radośnie. Lou, początkowo zdenerwowana, nie mogła przyglądać się temu bez
uśmiechu na ustach i chwilę później dołączyła do dziewczyn. „Nie mogło pójść
lepiej” cieszyłem się jak głupi. Prawie popłakałem się ze szczęścia, gdy
postanowiły zrobić lunch wspólnie. Chciałem iść z nimi, tak na wszelki wypadek,
ale wtedy Kate zrobiła coś, co zadziwiło nas wszystkich. Włożyła mi Lux w
ramiona uśmiechając się słodko i prosząc byśmy zajęli się małą. Przepełniała
mnie wtedy taka duma, że prawie pękłem.
- Nie jesz? – głos Kate wyrwał
mnie z zamyślenia. Usiadła obok mnie z talerzem w ręku. – Nie smakuje ci?
- Jem – sięgnąłem po swoją
porcję uśmiechając się do niej. – Zamyśliłem się.
- Wszystko dobrze? – „spojrzała”
na mnie, a ja tonąłem w tych niesamowitych oczach.
- Udało ci się – powiedziałem
szeptem i cmoknąłem ją w usta. – Jesteś niesamowita...
Obdarzyła mnie delikatnym
uśmiechem i na moment oparła głowę na moim ramieniu. Nie mogłem się powstrzymać
przed kolejnym pocałunkiem. Wychwyciłem zdziwione spojrzenie Lou i wiedziałem, o
czym pomyślała. Harry szepnął jej coś do ucha, a ona mrugnęła do mnie wesoło.
- Słyszałaś co przed chwilą
powiedział Harry? – zapytałem szeptem, a cudowny rumieniec powiedział mi, że
tak. Nie musiała nawet kiwać głową. – Powiedz mi...
Spuściła głowę i milczała z tym
delikatnym uśmiechem na ustach. Już myślałem, że nie usłyszę odpowiedzi na moje
pytanie.
- Że się zakochałeś... –
szepnęła, a ja patrzyłem na nią jak zaczarowany.
Uniosłem jej twarz i spojrzałem
w te piękne oczy zbliżając usta do jej delikatnych warg. Walczyłem ze sobą, by
się na nie nie rzucić jak jakieś wygłodniałe zwierzę.
- To prawda... – powiedziałem
cicho muskając jej usta. Naprawdę się starałem...
- Katy, czy my naprawdę musimy
oddać to ciasto? – jęknął Niall. Zadał to pytanie już jakieś pięćdziesiąt razy.
Kiwnęłam głową uśmiechając się do niego ze zrozumieniem. – Bo to strasznie niesprawiedliwe...
- Przecież robimy je specjalnie
dla tej pani...
- No przecież wiem, ale nie
moglibyśmy dać jej połowy? Albo chociaż mały kawałek sobie zostawić? Proszę...
– wciąż błagał pomagając mi posprzątać kuchnię.
- Tak nie można – roześmiałam
się. – Ale nic się nie martw. Chyba nie sądzisz, że pozwoliłabym na to, byś nie
dostał nic słodkiego do kawy?
Napełniłam czajnik wodą i
czekałam aż się zagotuje. Byłam pewna, że nie spuszcza ze mnie wzroku.
- Czy ty mi właśnie
powiedziałaś, że będzie coś dobrego? – zapytał powoli.
- Ja coś takiego mówiłam? Kiedy?
– uśmiechałam się szeroko sięgając po kubki. – Zapytasz chłopaków, kto co chce
do picia?
- No ale powiedz mi w końcu –
jęknął. – Co masz dobrego?
- Coś mam – puściłam do niego
oczko popychając delikatnie w stronę drzwi. – Przecież należy ci się nagroda za
to całe poświęcenie.
- Kocham cię, wiesz? –
powiedział wychodząc z kuchni.
- Dlaczego wy mi to robicie? –
usłyszałam krzyk Louisa. – Horan, więcej cię z nią nie zostawię sam na sam.
Miałem cię za przyjaciela...
- Bój się bój – usłyszałam
śmiech swojego pomocnika. – Wszyscy wiedzą, że jestem z was najlepszy. Kto by
mnie nie pokochał?
Słyszałam ich przekomarzania
przez uchylone drzwi i kolejny raz pomyślałam, że to cudowne uczucie, gdy ma
się oddaną paczkę przyjaciół. Uśmiechałam się do swoich myśli przywołując
stworzone przez siebie obrazy. „Tak cudownie byłoby wiedzieć...” jak zawsze
bałam się nawet o tym pomyśleć. Przecież już dawno powinnam porzucić takie
pomysły. „I po prostu zacząć żyć z tym co mam.”
W głowie wciąż odtwarzałam słowa
Lou. „Jak to w ogóle możliwe?” zastanawiałam się nad tym bez przerwy. „Przecież
ludzie tacy jak on... jak ja... Takie rzeczy się nie dzieją...”
- O czym myślisz? – cichy szept
wyrwał mnie z zamyślenia. Poczułam gorące dłonie obejmujące mnie w pasie. „O
kurka.” Wiedziałam, że się zaczerwieniłam.
- O tobie... – odpowiedziałam
równie cicho uśmiechając się z całą odwagą na jaką było mnie stać w tej chwili.
- A konkretniej? – zapytał
muskając ustami moją szyję. „Dlaczego mi to robisz?” Czułam jak moje ciało drży
pod wpływem jego pieszczoty.
- Zastanawiam się co zrobić wam
do picia – dźwięk czajnika pomógł mi zebrać myśli. – Gdzie Niall?
- I tak mi powiesz... –
usłyszałam cichy śmiech. – Sąsiadka przyszła i umawia się z nim na odbiór
ciasta. Teraz nie może go zabrać, bo mąż siedzi w pokoju. A co do picia, to wszyscy
jednomyślnie chcą to co ty. Podobno robisz kawę – znów poczułam jego usta. Tym
razem we włosach. – Czym tak uszczęśliwiłaś Nialla? Zakładaliśmy się o to, czy
się rozpłacze, gdy przyjdzie do oddania tortu. A teraz wyglądał jakby wcale mu
to nie przeszkadzało. Chyba wygram kilka funtów. Wierzyłem w twoje dobre serce...
- Żartujesz – roześmiałam się
szykując kawę. – Jak możecie się zakładać o coś takiego?
- Och, możemy i o inne rzeczy –
uwielbiałam słyszeć radość w jego głosie. – W czym ci pomóc?
- Potrząsaj - podałam mu słoik
wypełniony do połowy słodkim mlekiem. – Aż zauważysz, że już jest pełny.
Dziesięć minut później zajmowałam
swoje stałe miejsce na kanapie. Cieszyłam się, że kolejny raz udało mi się
sprawić im przyjemność. Wiedziałam, że po tych wszystkich komplementach jestem
cała czerwona na twarzy, ale już naprawdę niewiele brakowało mi do szczęścia.
Poczułam palce Lou delikatnie zaciskające się na mojej dłoni. „Teraz już nic
więcej mi nie trzeba” westchnęłam.
- Kiedy ty zdążyłaś to zrobić? –
dziwił się Harry.
- Lou mi pomogła zanim wyszła –
uśmiechnęłam się do niego. – Tu nie było dużo roboty. Taki ekspresowy deser.
- Róbmy więcej takich pyszności
– powiedział Niall i sądząc po jego trudnościach z wymową, mówił to z pełnymi
ustami. – Najlepiej codziennie.
- Dlaczego nie kilka razy
dziennie? – Zayn próbował go przedrzeźniać, ale chyba mu nie wyszło na tyle
dobrze, by przyjaciel zrozumiał przesłanie.
- Dokładnie – ucieszył się
blondyn. – Masz genialne pomysły stary.
Wszyscy wybuchnęli głośnym
śmiechem. Chyba tylko on jeden nie zrozumiał prawdziwego znaczenia słów Zayna.
Prawdę mówiąc odniosłam wrażenie, że chyba nikt by zbytnio nie protestował,
gdyby tak miało być codziennie. Szkoda tylko, że niedługo to się skończy... Z
tego co opowiadał mi Lou i co usłyszałam od Liama, w trasie będzie zupełnie
inaczej... „Jak ja sobie poradzę?” kolejny raz zadałam sobie to pytanie.
Najbardziej bałam się tego jakim będę dla nich ciężarem. Nikt o tym nie mówi,
ale przecież ja wiem jak to jest w nowym miejscu... Miałam wrażenie, że Lou
patrzy na mnie. Nie wiem jak to wyczułam, ale prawie byłam tego pewna. „Może
rzeczywiście mam coś z czarownicy” uśmiechnęłam się na wspomnienie słów Nialla.
Słyszałam jak chłopcy zajadają się deserem popijając słodką kawę i było mi z
tym dobrze. Dźwięki wypełniające pokój uspokajały mnie. Zastanawiałam się jak
to teraz będzie. Kolejne osoby na mojej drodze... Dziś było cudownie. Mała Lux
jest wspaniała i Louis miał rację - szybko zdobyła moje serce. A Lou? Gdyby
rano mi ktoś powiedział, że zdobędę nową przyjaciółkę, to tarzałabym się ze
śmiechu nad tym pomysłem, poddając w wątpliwość inteligencję rozmówcy. „Bała się
bardziej ode mnie” uśmiechnęłam się na samo wspomnienie. Wciąż starała się nad
sobą panować, by nic nie zrobić lub powiedzieć... Nic, co mogłoby mnie w jakiś
sposób wystraszyć. „To było słodkie.” Nigdy bym nie pomyślała, że to ja będę
musiała wziąć na siebie rozmowę z Lou. „Zabawne...”
Moje rozmyślania przerwał Louis
zabierając z moich rąk pusty pucharek. Odłożył go na stół i po chwili poczułam
jego silne dłonie wciągające mnie na jego kolana. Uwielbiałam mieć go przy
sobie. Wtedy czułam, że wszystko jest dobrze... Byłam niepokonana...
„Zazwyczaj” musiałam dodać uczciwie. Oparłam głowę na jego ramieniu i
uśmiechnęłam się szczęśliwa. Usłyszałam wesołe prychnięcie Harry’ego i po
prostu wiedziałam, że Lou szczerzy się teraz do przyjaciela.
- Jak twoje plecy? – kawowy
podmuch owionął moją twarz. Jednocześnie poczułam jego ramię obejmujące mnie w
pasie. Moje serce szalało. Zrobiło mi się nieznośnie gorąco... „Raczej znośnie”
wesoły głos poprawił mnie sprawiając, że się zaczerwieniłam. – Czujesz jakąś
poprawę?
- Dobrze – szepnęłam. Nie
chciałam o tym rozmawiać. Nie chciałam o tym pamiętać. – Już nie brudzę tak
często ubrań...
- To rzeczywiście najbardziej
istotny szczegół – roześmiał się Harry, a ja właśnie sobie uzmysłowiłam, że
pewnie wszyscy przysłuchują się naszej cichej wymianie zdań.
- A tak przy okazji – odezwał
się Niall. – Wspaniale wyglądasz w mojej koszulce. Jest twoja.
- Dziękuję – moje policzki
płonęły. – Ale przecież nie mogę...
- A tam... – jego roześmiana
twarz ukazała się w mojej głowie. – Ona i tak jest na mnie trochę przyciasnawa.
Zwłaszcza, gdy się najem. Wyglądam jakbym był w ciąży...
- Czyli prawie przez cały czas –
Zayn przyłączył się do przyjaciela. – Już dawno mieliśmy mu wyrzucić tą bluzkę.
A skoro sam ją oddaje, to nie możesz nam tego zrobić i jej nie przyjąć. Zlituj
się! – jęknął komicznie.
- Aż tak źle w niej nie
wyglądałem – Niall udawał obrażonego. – Dziewczynom się podobało...
- Im podobałbyś się nawet w
różowej sukience – Harry nie mógł się powstrzymać od komentarza.
- Dlaczego akurat w różowej? –
zdziwił się blondyn na co reszta wybuchnęła głośnym śmiechem.
Zaczęli go przedrzeźniać, a on
chcąc nie chcąc zapomniał, że miał grać obrażonego i śmiał się razem z nimi.
Przyłączyłam się do tej całej wesołości, chociaż ciężko było mi się skupić na
ich wymianie zdań. Ręka Lou umiejętnie mi w tym przeszkadzała gładząc moje udo.
Każdy jego dotyk sprawiał, że moje ciało wariowało, a myśli wypełniało tylko
jedno pragnienie... Nawet przed sobą bałam się je nazwać. „Jesteś tchórzem”
powiedziałam do siebie kolejny raz. I znów w mojej głowie pojawiło się
wspomnienie jego słów... „Przecież to nie może być prawda.” Takie historie
dzieją się tylko w bajkach...