Życie w trasie... Wbrew pozorom
wcale nie jest to tak ekscytujące, jak się wielu osobom, a już zwłaszcza fanom, wydaje. A właściwie
jest, ale tylko, gdyby pominąć tą część straconą na dojazdy. Długie godziny
spędzone w drodze, choćby nie wiem jak było wygodnie i tak ciągną się
niemiłosiernie. „Co można robić na tak ograniczonej przestrzeni?” westchnąłem
ciężko, próbując właśnie znaleźć odpowiedź na to pytanie. Po jakimś czasie nawet najlepsza gra się nudzi... Leżąc na kanapie,
oddawałem się właśnie mojemu ulubionemu zajęciu. Obserwowanie kumpli
zdecydowanie było bardziej interesujące od wszystkiego, co mogłem w tej chwili wymyślić.
„Zazwyczaj tak było...” Dziś tylko Harry sprawiał, że jeszcze nie umarłem z
nudów. Niall oglądał jakąś powtórkę meczu, chociaż gdybym miał być szczery, to
jak dla mnie więcej drzemał, niż patrzył w telewizor. Mark wciąż uparcie klikał
w klawiaturę swojego laptopa, próbując rozpracować poziom, na którym utknęliśmy
wcześniej. „Ten to ma wytrwałość...” uśmiechnąłem się pod nosem. „Mi już z trzy
razy by się to znudziło...” Liam uparcie twierdził, że pomaga mu to rozgryźć,
ale wszyscy wiedzą, że specjalista z niego żaden. Nasi zakochani wciąż na górze spali sobie smacznie. Za to Harry... Po odespaniu
kaca, wydawał się być w dużo lepszym stanie, niż rano. A od dobrej godziny
zawzięcie klikał w ekran telefonu, szczerząc się przy tym jak głupi. Sprawdziłem wszystkie opcje... Żadnych nowych postów na Twitterze, czy
Instagramie... Odrzucając większość możliwości, pozostała tylko jedna...
- Z kim piszesz, Hazz? –
odezwałem się, przerywając tą pozorną ciszę. Ledwo powstrzymałem się, by nie parsknąć śmiechem na widok jego miny. „Tak wygląda ktoś przyłapany na gorącym
uczynku...” Spojrzał na mnie, jakby nie wiedząc o co mi chodzi.
- Pewnie zamęcza Alex – mruknął
Niall, leniwie ładując kolejnego chipsa do ust.
- Wcale jej nie zamęczam –
oburzył się Harry. – Do ósmej jest w pracy. Ma się odezwać, jak już będzie w
domu...
- To skoro nie z nią, to z kim? –
nie odrywałem od niego wzroku. Jeśli miałbym zgadywać, to ta mina świadczyła o
tym, że właśnie usilnie próbuje wymyślić, co powiedzieć, by nie mówić prawdy... „Coś ciężko z tym
myśleniem u niego dzisiaj...” zaśmiałem się w duchu. Zdecydowanie zbyt długo
zwlekał z odpowiedzią. Jeszcze chwila i będzie więcej zainteresowanych tą
informacją...
- Co ty kombinujesz? – odezwał
się Liam, patrząc na niego podejrzliwie. „Dokładnie...” uśmiechnąłem do swoich
myśli, bo kolejny raz miałem rację. – Nie potrafisz odpowiedzieć na proste
pytanie?
- Ze znajomą piszę... – mruknął
pod nosem niczym obrażone dziecko i wciąż uparcie unikał spojrzenia w naszą
stronę.
- Z jaką? – zainteresował się
Niall. Nawet jemu nie umknęło dziwne zachowanie przyjaciela.
- Nie znasz...
- Skoro nie znamy, to dlaczego
to taka tajemnica? – spytałem.
- Może to ten rudzielec, z
którym się przespał... – rzucił Nialler, pochłaniając kolejną garść czipsów. Sądząc po rumieńcu Harry’ego, chyba trafił
w dziesiątkę.
- Nie przespałem się z nią –
warknął. – Spaliśmy obok siebie...
- Jasne – zaśmiał się blondyn. –
A teraz umawiacie się na kolejne wspólne zaśnięcie obok siebie na kanapie? Tak
to się teraz nazywa?
- Tak sobie piszemy... –
powiedział cicho Harry i w tym momencie komórka oznajmiła nową wiadomość.
Przeczytał ją szybko i zaśmiał się pod nosem. Zerknął na nas i zabrał się za
odpisywanie. I cały czas szczerzył się do telefonu.
- Jakaś niezła musi być... –
rzuciłem, czekając na jego reakcję.
- Jest... – wyglądał jakby się
namyślał. – Jest zabawna. I jej angielski jest strasznie śmieszny. Zwłaszcza w
połączeniu z tym dziwnym akcentem. Jest strasznie nieśmiała i wiecznie się
czerwieni. Jak zażartowałem coś na temat jej mokrych majtek, to myślałem, że mi
zejdzie na zawał, albo jakiegoś udaru dostanie z przegrzania...
- Niezła jakaś? – zapytałem
ponownie licząc, że będzie bardziej domyślny. „No przecież nie o jej walory
wewnętrzne mi chodzi...”
- Normalna... – powiedział,
wzruszając ramionami.
- Czyli nic specjalnego –
zaśmiał się Niall. – A już myślałem, że to jakaś gorąca laska i masz zamiar ją
wyleczyć z tej nieśmiałości... – poruszał zabawnie brwiami.
- Jesteś idiotą – mruknął Harry
pod nosem, zajęty czytaniem kolejnej wiadomości, która nadeszła w międzyczasie.
I ponownie wyszczerzył zęby w uśmiechu, odpisując na nią.
- A gdybyś miał wybrać – zaczął
Niall, nagle bardziej zainteresowany przyjacielem, niż meczem w telewizji. – To ona, czy Alex?
- Dlaczego niby miałbym wybierać? – zdziwił się. – Przyjaźnić mogę się z obiema.
- Przyjaźnić... – Horan zaśmiał się pod nosem. – Jaki z ciebie przyjacielski chłopak się zrobił ostatnio. Nic
tylko byś się przyjaźnił ze wszystkimi...
- A to źle? – pojawienie się
Kate zaskoczyło nas wszystkich.
- Jezu, Mała, poruszasz się jak jakaś
ninja – wysapał Hazz, przechodząc właśnie mały zawał. „Mówiłem, że wygląda
jakby miał coś na sumieniu...” Jednak przyjście dziewczyny zasadniczo zmniejszyło
nasze zainteresowanie nim.
- Wyspana? – odezwał się Liam, o
którego obecności prawie zapomniałem.
- Tak, dziękuję – uśmiechnęła się, nadal stojąc w przejściu. – Mogę z wami posiedzieć? Louis wciąż śpi...
- Jeszcze pytasz? – zerwałem się na nogi, chwytając ostrożnie jej dłoń i ciągnąc w stronę wolnego miejsca
obok mnie. – Siadaj. Chcesz coś do picia?
- Albo do jedzenia? – dodał
Niall. – W sumie to co z tym McDonaldem? Mieliśmy się w jakimś zatrzymać...
- Musimy zjechać z autostrady...
– wtrącił się Mark.
- To co z tym piciem? – zapytałem
cicho, patrząc jak zsuwa buty i układa je równo na podłodze, a następnie siada
po turecku.
- Jeżeli to nie problem, to
napiłabym się herbaty – powiedziała cicho.
- Powinna jeszcze być w termosie
– ponownie odezwał się Liam. Wstałem i po chwili podawałem dziewczynie kubek.
- A tak swoją drogą, to co
wyście z Louisem w nocy robili, że tacy wymordowani dzisiaj jesteście? – rzucił
Hazz i dopiero nasze przerażone spojrzenia skierowane w jego stronę powiedziały
mu, że z jakiegoś powodu nie powinien o to pytać. „No tak, spał, gdy Liam
wspomniał nam o kolejnych koszmarach Kate.” Zauważyłem, że dziewczyna
zaczerwieniła się i ukryła twarz za kubkiem. „Ale się uśmiechała...” Nieśmiało,
tajemniczo, ale zdecydowanie wesoło... „Czyżby Lou znalazł jakąś niezawodną
metodę przeganiania złych wspomnień?”
Byliśmy pogrążeni w rozmowie na
jakiś kolejny błahy temat, gdy nad nami coś nieźle huknęło.
- Kurwa mać! – rozległ się krzyk
Louisa. – Który z was, debile, zostawił karton pod drzwiami? Chcecie mnie
zabić?
- Ups... – wymknęło mi się.
Spojrzałem na rozbawionych przyjaciół. – Miałem go znieść na dół, ale coś mnie
rozproszyło... – mruknąłem, przypominając sobie, że wtedy akurat zająłem się
odpisywaniem na wiadomość od Lou. – Jak już go znalazłeś, to możesz go znieść
na dół! – krzyknąłem.
- I jeszcze czego? – warknął. –
Zaraz ci go w dupę wsadzę, to nauczysz się zostawiać swoje rzeczy... – Louis
pojawił się w drzwiach z pudełkiem w rękach. – A gdyby to Kate się o niego
potknęła? – spojrzał na mnie wymownie. – Myśl czasami, co robisz...
- Przepraszam... – powiedziałem
skruszony, odbierając od niego karton. Zerknąłem na dziewczynę, ale wydawała
się być rozbawiona całą tą sytuacją. – To się już nie powtórzy – obiecałem. - Słowo skauta.
- Co tam masz? – zapytał Niall
siadając, by zrobić miejsce dla Lou, który od razu przyciągnął Kate do siebie i
otoczył ramieniem. Uśmiechnąłem się widząc, jak skrada jej całusa. „Zaglądają
sobie w oczy, jakby jakąś wielką tajemnicę dzielili...” przemknęło mi przez głowę.
- No... Te prezenty od Alex... –
mruknąłem, zajęty dobraniem się do środka. – Zapomniałem o nich wcześniej.
- Prezenty? – Horanowi chyba się
lampka w oczach zapaliła.
- Na twoim miejscu nie liczyłbym
na nic do jedzenia – zaśmiałem się na widok jego rozczarowanej miny. – Ma ktoś
nożyczki? – warknąłem zniecierpliwiony. – Ona chyba ma za dużo taśmy... – Liam
podniósł się z miejsca i po chwili podał mi nożyk. „No tak, mamy przecież
kuchnię, geniuszu...” – Dzięki... – sprawnie otworzyłem pudełko i zajrzałem do
środka. „Gazety?” zdziwiłem się. Sięgnąłem ręką do środka wyjmując coś
owiniętego papierem.
- Nie wiem, co to jest, ale jak
nic, jest dla mnie – ucieszył się Niall i wyrwał mi z rąk... to coś. – Co to
może być? – zastanawiał się, oglądając przedmiot dookoła. Louis parsknął śmiechem.
- Wygląda trochę jak nocnik –
powiedział. – A pamiętając oryginalną zastawę Alex zakładam, że to jest twój
nowy kubek...
Blondyn chyba nie był do końca
przekonany co do prawdziwości słów przyjaciela. Obracał w dłoniach ceramiczne
coś z wizerunkiem irlandzkiego skrzata, który właśnie oddawał garnek ze złotem w
zamian za tort. Ucho, a raczej tak mi się wydawało, że to ucho, pomalowane było
w barwy Irlandii.
- Myślicie, że można tu coś
nalać? – spytał niepewnie.
- Wierz mi – zaśmiał się Lou. –
W porównaniu z jej zastawą, ten kubek nie wygląda wcale źle. Daj następny –
wszyscy spojrzeli na mnie wyczekująco.
Kolejny... hmm... kubek przedstawiał
się równie interesująco. Wyglądem przypominał popielniczkę i chyba właśnie tak
miał wyglądać sądząc po malunkach. Z jednej strony papierosy na różnym etapie
spalenia, a z drugiej komiksowy Malik pindrzący się przed lustrem. Wypisz
wymaluj Zayn. Podałem mu jego własność. Zauważyłem, że Lou mówi coś Kate do
ucha i nie spuszcza wzroku z kubka Zayna. Odpakowałem kolejny i wyszczerzyłem
zęby w uśmiechu.
- Jak dupa, to musi być twoje –
parsknął Niall, wyrywając mi z ręki naczynie i oglądając je dookoła i podając
dalej. Z jednej strony były całkiem seksowne pośladki, a z drugiej ucho w kształcie...
- Alex zdecydowanie przesadziła
z proporcjami – zaśmiał się Louis. – Nawet w swoich marzeniach raczej nie masz
takiego dużego... – Kate nakryła mu usta dłonią, domyślając się, co chce powiedzieć. – Nie dotykaj tego, skarbie –
Lou zabrał jej mój kubek i podał Zaynowi. – Daj kolejny – rzucił w moją stronę.
Następny był bez wątpienia
Liama. Człowieczek gadający przez komórkę, a w kilku chmurkach powtarzające się
imię Danielle. „Tak, Danielle... Oczywiście, Danielle... Kocham cię, Danielle...
Dla ciebie wszystko, Danielle...” I jak na razie ten wyglądem najbardziej
przypominał „normalny” kubek. Sięgnąłem po kolejne zawiniątko i przyjrzałem się
mu zdziwiony i pokazałem reszcie.
- To pewnie dla Paula – odezwał
się Mark. – Kto inny umierałby z wycieńczenia ciągnąc waszą piątkę na lasso? –
„Hmmm... Też fakt” przyznałem. Kolejny kubek przedstawiał wielkiego goryla
niosącego pod pachą wesołe słoneczko. A z drugiej strony napis „Nie mogę odebrać. Właśnie
ratuję świat...” Mark parsknął na ten widok i wyciągnął dłoń w moją stronę. –
Ten jest na sto procent mój – uśmiechnął się. – Ja jej dam małpę...
- To chyba goryl – powiedział
Liam. – No wiesz, że niby tak mówi się na ochroniarzy...
- No, wiem przecież...
Ostatnie kubki były prawie
identyczne. Różniły się wprawdzie kolorem, bo jeden był biały, a drugi
niebieski, ale obrazki były takie same. Przedstawiały chłopca i dziewczynę
wymieniających się serduszkami.
- Dla naszych „zakochańców” –
zaśmiałem się podając kubki Louisowi. – Jak Kate je niby rozróżni? Alex powinna
lepiej wiedzieć...
- Jest tu napis brajlem –
powiedziała cicho Kate, uśmiechając się.
- A co jest napisane? – zapytał
Louis, a ona oblała się rumieńcem. „Alex, ty ,zboczuchu'...” Mogłem się założyć w
ciemno, że coś ciekawego. „Już ja to z niej wyciągnę...”
- Mów, Mała – odezwałem się. – Na
pewno coś zboczonego...
- Powiedz mi na ucho – Lou
pochylił się w jej stronę i po chwili wyszczerzył zęby w głupim uśmiechu. – Co
wam będę dużo gadał... Czystą prawdę napisała.
- Ej, no weź! – jęknął Niall. –
Katy, nie bądź taka. Chcę wiedzieć...
- Napisała jej, żeby uważała i
się nie poparzyła... – powiedział Louis, ale jego rozbawione spojrzenie mówiło,
że to nie jest tak całkiem prawdziwa odpowiedź. „Bajki, to sobie możesz
opowiadać...”
- To komu herbaty? – zapytał
Liam, kierując się do kuchni.
- Coś za długo ich nie ma... –
po raz dziesiąty odezwał się Louis. – Może pójdę...
- Nigdzie nie idziesz –
chwyciłem go za nadgarstek i pociągnąłem z powrotem na krzesło. – Zaraz
przyjdą.
- Mówiłeś to już kilka razy... Ale to ich pójście po sweter
strasznie długo trwa... – jęknął. – Może chociaż zadzwonię do nich...
- Jestem pewien, że dwóch
dorosłych facetów poradzi sobie z zaprowadzeniem jej do pokoju i trafieniem z
powrotem do restauracji. Nie marudź... – Harry posłał mu rozbawione spojrzenie.
- Wiem, że sobie poradzą –
mruknął. – Ale...
- Lou – odezwałem się,
przerywając mu. – Specjalnie poprosiliśmy chłopaków, by przeciągnęli to ile się
da. Chcieliśmy żebyś na spokojnie opowiedział nam to, czego się dowiedziałeś...
- Wiem – westchnął i posłał mi
smutny uśmiech. Odpowiedziałem mu tym samym wiedząc, że jeszcze długo nie
wyrzucę z głowy nowych informacji. – Ale mamy to już za sobą i mogliby wreszcie
wrócić. A jak jakieś fanki ich...
- Już są – odezwał się Harry,
przerywając tym samym kolejny śmieszny pomysł Louisa.
- Już wiesz dlaczego tak długo –
odezwałem się, klepiąc go po ramieniu. – Najwyraźniej Niall namówił ją by się
przebrała w coś cieplejszego.
- I jak? – blondyn zatrzymał się
przy nas i okręcił Kate dookoła. – Nadaję się na stylistę, co? Oto zestaw à la
Horan. Sam wybierałem – wyszczerzył zęby w uśmiechu. „Przynajmniej już nie
zmarznie...” Dżinsy i bluza zdecydowanie bardziej pasują do tej deszczowej
pogody, którą przywitało nas miasto. Przyjrzałem się jej strojowi. „Nareszcie
coś innego niż ta smutna czerń...” uśmiechnąłem się do niej, mimo iż nie mogła
tego zobaczyć. Po tym, co opowiedział nam Louis, dziewczyna urosła w moich oczach. „Zresztą dzieje się tak za każdym razem, gdy widzę, jak odważnie pokonuje przeszkody...”
- Ślicznie wyglądasz... – Lou
pomógł je zająć miejsce obok siebie. Niall wcisnął się między nią a
Zayna i posłał przyjacielowi przepraszające spojrzenie. Zerknąłem na Malika. Odkąd Louis skończył kolejną mrożącą krew w żyłach opowieść, Zayn nie odezwał się ani słowem... – Cieplej ci? –
pokiwała głową w odpowiedzi, posyłając mu kolejny zakochany uśmiech. „Czy mi się
tylko wydaje, czy oni są dzisiaj jacyś inni...”
- Dlaczego nie ma jeszcze
jedzenia? – „Wiedziałem, że za szybko wrócili...” jęknąłem w duchu, przenosząc
uwagę na przyjaciela. Teraz, dla odmiany, będziemy słuchać marudzenia Nialla. –
Coś za długo to trwa...
Kolacja mijała nam we wspaniałej
atmosferze. Kate cudownie sobie radziła, zwłaszcza biorąc pod uwagę tłum osób,
które co chwilę dosiadały się do naszego stolika. „Tylko na minutkę...”
zaśmiałem się, widząc Josha zmierzającego w naszą stronę. Każdy chciał się tylko
przywitać i tak to już trwało dwie godziny. Czułem się jak na dworcu. Ale przynajmniej tematów do rozmów nam nie
brakowało i prawdę mówiąc, aż szkoda mi było to przerywać...
- Może przeniesiemy się na górę
– powiedziałem ostrożnie i tak jak myślałem, spotkało się to z głośną krytyką.
- Nie marudź – odezwał się Niall
między jednym, a drugim kęsem. – Jutro rano mamy wolne. Paul przed chwilą
powiedział, że próbę dźwięku mamy po południu.
- Niby tak, ale... – zacząłem. „Muszę zadzwonić do Danielle...”
- W sumie ja chyba już pójdę –
odezwał się Hazz, dopijając piwo. – Jestem umówiony z rana...
- A niby gdzie? – zainteresował
się Louis. Harry posłał mu spojrzenie z gatunku tych „domyśl się”. To zadziwiające, jak oni czytają sobie w myślach... – Kolejny
tatuaż? Serio?
- Idę tylko coś poprawić – mruknął
Styles w odpowiedzi, wzruszając ramionami.
- Tatuaż? – Kate wyglądała na
zaciekawioną. – Masz tatuaż, Harry?
- Kilka...
- Raczej kilkadziesiąt –
parsknął Niall.
- Naprawdę? – uśmiechnęła się. –
Tak dużo? Bardzo bolało?
- Nie... – powiedział, wstając od
stołu. – Zresztą zapytaj swojego chłopaka, Mała. Jestem pewien, że chętnie ci wszystko
opowie ze szczegółami... – puścił mu oczko widząc, że dziewczyna odwróciła się
całą sobą w stronę Lou. Wyglądała jak jeden wielki znak zapytania.
- Trochę boli, ale można
wytrzymać – odpowiedział po chwili. Chwycił ją za rękę i pomógł wstać. – Już
późno. Chodźmy na górę...
Odpisałem na ostatnią wiadomość
i odłożyłem telefon na szafkę przy łóżku. Teraz mogłem się oddać w pełni mojemu
ulubionemu zajęciu. Spojrzałem na Kate, pochylającą się nad książką. Była tak
zaczytana, że pewnie nawet nie zdawała sobie sprawy, że pochłaniała ją z
otwartymi ustami. Przejechałem palcami po dolnej części pleców, skrytych pod
jedną z moich koszul. Poczułem, że zadrżała. I zauważyłem, że delikatny uśmiech pojawił się na jej twarzy, ale wciąż nie
przerywała lektury. „Ciekawe jak długo da radę mnie ignorować...” wyszczerzyłem
zęby w uśmiechu. Rysowałem palcem serduszka na jej plecach i „pisałem” krótkie
wiadomości zastanawiając się, czy udało jej się którąś z nich rozszyfrować.
„Maszerowałem” palcami wzdłuż kręgosłupa i cieszyłem się jak dziecko na widok
jej rumieńców. Gdy zjechałem w dół po jej boku, pisnęła cicho i zamknęła książkę.
„Zwycięstwo...” uśmiechnąłem się zadowolony. Patrzyłem jak pochyla się, by
położyć tom na szafce. A właściwie to obserwowałem jak koszula podnosi się przy
tej czynności, ukazując czerwone, koronkowe majteczki. „O matko...” uderzyłem głową o
drewniany zagłówek. „Danielle chyba postanowiła mnie wykończyć, kupując coś takiego...”
Myślałem, że Kate położy się
obok, wtulając się w mój bok. „Raczej miałeś nadzieję...” Gdy usiadła na przeciw, lekko się zdziwiłem... I byłem trochę rozczarowany.
- Nie jesteś zmęczona? – odezwałem
się, nie odrywając od niej wzroku.
- Nie bardzo – wzruszyła
ramionami i posłała mi piękny uśmiech. – Przespaliśmy pół dnia... – dodała,
czerwieniąc się.
- No pytaj – zaśmiałem się
cicho. – Przecież widzę, że aż cię skręca z ciekawości...
- Nieprawda – oburzyła się, ale
po chwili radosny błysk pojawił się w jej „spojrzeniu”. – Opowiesz mi o swoim
tatuażu?
- O którym? – zapytałem
odruchowo i zauważyłem, że jej oczy rozszerzają się ze zdziwienia.
- Masz więcej niż jeden? –
powiedzieć, że była zdziwiona, to byłoby zdecydowanie za mało.
- Kilka... – zastanawiałem się
nad tym jej całym zainteresowaniem. – Nie sądziłem, że lubisz tatuaże?
- Chciałam sobie zrobić jeden w
osiemnaste urodziny... – powiedziała, a ja wyłapałem smutek w jej głosie.
- Nie udało się... – bardziej
stwierdziłem, niż zapytałem. W końcu wiedziałem jaka jest odpowiedź. Znałem
każdy centymetr jej ciała i nie zdobił go żaden tatuaż. „Tylko blizny...”
- Jakoś tak wyszło...
- Jeszcze zdążysz sobie zrobić
niejeden – uśmiechnąłem się.
- Raczej nie... – wbiła we mnie
to swoje niesamowite „spojrzenie”. – Opowiesz mi o swoich? – położyła dłoń na moim kolanie. Chwyciłem ją
i przyciągnąłem do siebie tak, że wpadła ze śmiechem w moje ramiona. Musnąłem
delikatnie te słodkie wargi i znów poczułem jak przez moje ciało przepływają
kolejne dreszcze. Pogłębiłem pocałunek, prawie wariując z radości, gdy
przyłączyła się w tym wspólnym poznawaniu się... Zawładnęła mną gwałtowność i
wciągnąłem ją sobie na kolana, jednocześnie wsuwając dłonie pod cienki materiał
koszuli. I zapragnąłem jej tak mocno, że to prawie bolało. „Ból...” to słowo
zabrzmiało w mojej głowie i przypomniałem sobie to, o czym nie powinienem był
zapomnieć. „Jeszcze nie mogę...” Oderwanie rąk od jej gorącej skóry, było
wyczynem godnym mistrza. Westchnąłem prosto w jej usta.
- Opowiedzieć ci o tatuażach...
– powiedziałem, spoglądając na jej zarumienione policzki. Piersi unosiły się
wraz z przyspieszonym oddechem. „Zachowuj się, Tomlinson...” Ująłem jej dłoń i
zgiąłem te delikatne paluszki, pozostawiając wyprostowany tylko wskazujący.
Dotknąłem nim swojego przedramienia dokładnie w miejscu, gdzie miałem jeden
tatuaż. – Tu mam prawdziwe dzieło sztuki na deskorolce...
Rozsiadłem się wygodnie na łóżku,
opierając się o poduszki. Stukałem nerwowo w obudowę laptopa, czekając aż się uruchomi.
Chwilę później szczerzyłem się do kamerki, widząc na ekranie moją przyjaciółkę.
- Cześć, Tęcza – posłała mi
wesołe spojrzenie. – Co ja widzę? Zaprosiłaś mnie do łóżka?
- Tobie to tylko jedno w głowie,
Styles – przewróciła oczami. – Jakbyś nie zauważył, jest już dość późno...
- Ale jutro masz wolne... –
przypomniałem.
- Ale dziś pracowałam i jestem
padnięta – marudziła, ale uśmiech nie schodził z jej twarzy. – Co tam słychać u
was?
- Twoje prezenty zrobiły furorę
– parsknąłem, a widząc jej zdziwioną twarz, dodałem... – No te kubki...
- Dopiero teraz je
rozpakowaliście?
- Tak jakby o nich zapomniałem – mruknąłem pod nosem.
- W tym wieku skleroza? –
nabijała się ze mnie. – Jak ty teksty piosenek zapamiętujesz? Może piszą ci
ściągawki na dłoniach...
- Bardzo śmieszne – spojrzałem
na nią, udając obrażonego. – Musiałaś nieźle się bawić robiąc mój kubek –
poruszałem komicznie brwiami. – Jest nad wyraz... Hmm... Pokaźny...
- Jasne – parsknęła. – Chciałam
cię dowartościować. Wiem, że masz pewne kompleksy...
- Chyba ty – powiedziałem
urażony i zacząłem się podnosić. – Mogę ci zaraz udowodnić, że...
- Spadaj, zboczeńcu – zaśmiała się, zasłaniając dłońmi oczy. – Lepiej powiedz, co u mojego słoneczka... Dobrze się nią opiekujecie?
- Louis na pewno – wyszczerzyłem
zęby w dwuznacznym uśmiechu. – Jeżeli się nie mylę, a jest bardzo małe
prawdopodobieństwo, że jednak, to zaopiekował się nią tak dobrze, że lepiej się nie da...
- Żartujesz? – spojrzała na mnie
oczami wielkimi ze zdziwienia. – Naprawdę? – pokiwałem głową święcie
przekonany, że się nie mylę. – To wspaniale!
- Dobrze wiedzieć, że troszczysz
się o cnotę przyjaciółki – parsknąłem. – A właściwie byłą cnotę...
- Już nie strugaj takiego
księdza, Styles – zaśmiała się. – To cudowna wiadomość.
- Taaak – przyznałem po chwili.
– Pozostałe już niekoniecznie są takie dobre...
Opowiedziałem jej o kolejnych
koszmarach i powtórzyłem to wszystko, co powiedział nam Louis. Zdążyłem już ochłonąć, ale widząc jej łzy i przerażenie, malujące się na twarzy, znów
wszystko we mnie uderzyło. Rozmawialiśmy, próbując ułożyć wszystko, co do tej
pory udało nam się dowiedzieć o przeszłości Kate i razem doszliśmy do wniosku,
że to wciąż mało... Znaliśmy tyle przerażających faktów, ale nadal nie
wiedzieliśmy, jak powstały te straszne blizny i jak zrozumieć słowa
dziewczyny, która obwinia się o śmierć dziewczynki z ośrodka.
- Powiedzieliście o tym
wszystkim Paulowi? – zapytała pociągając nosem i wycierając twarz rękawem.
- Liam ma z nim porozmawiać
jutro rano – spojrzałem w jej zapłakane oczy. – Dziś nie było okazji...
- Lou mówił, że ostatnio już nie
miała koszmarów... – powiedziała po chwili. – Czego mi nie mówisz, Harry? Co
się stało?
- Miała nieciekawe spotkanie z
byłą Louisa...
- Zabiję sukę – warknęła i wyglądała jakby właśnie miała wstać z łózka i iść przywalić El.
- Spokojnie. Nie szalej... – złość normalnie zawrzała w jej oczach. – Wśliznęła się na imprezę, ale
wywaliłem ją za drzwi...
- Jeszcze trzeba było zatrzasnąć
je na jej twarzy...
- Dokładnie coś takiego zrobiłem
– wyszczerzyłem zęby w uśmiechu. – Możesz być ze mnie dumna.
- Awww... – w końcu zauważyłem przebłyski rozbawienia na jej twarzy. – Ty bohaterze... – przyglądałem się jej
zapłakanej twarzy. – Co się tak na mnie gapisz z tym swoim dziwnym uśmieszkiem?
- Dziwnym? – powtórzyłem. – Właśnie tak sobie myślę, że dziwnie wyglądasz bez makijażu. Inaczej...
- Boże, jesteś nienormalny –
westchnęła kręcąc głową. W tym samym momencie odezwał się mój telefon. –
Wiadomość na dobranoc od twojej nowej przyjaciółki?
- Zazdrosna? – puściłem jej
oczko i zaśmiałem się słysząc prychnięcie. – Louis mówi, że chcą iść ze mną do
studia tatuażu...
- Jeśli zrobicie jej jakieś
beznadziejne dziary, to przysięgam, żaden z was tego nie przeżyje.
- Ranisz moje serce –
przyłożyłem dłoń do piersi w teatralnym geście. – A myślałem, że lubisz moje tatuaże...
- Na tobie, ale nie na Kate –
powiedziała. – I lepiej to zapamiętaj.
- Muszę ci tu przypomnieć twoje
słowa – wyszczerzyłem zęby w uśmiechu. – Ona jest dorosła...
- Nie wyskakuj mi tu z takimi
tekstami, Styles. Jak jej zrobicie takie gustowne tatuaże jak ten patyczak
Louisa, to obu was wykastruję.
- I znów chcesz mi się dobrać do
spodni – pokręciłem głową. – Niegrzeczna...
- Tobie naprawdę musiał ktoś za
mocno przywalić w ten pusty łeb – parsknęła. – Czy wszystko u ciebie sprowadza
się do jednego?
- Nie wszystko – przyznałem. –
Ale większość z tego, co do mnie mówisz...
- Idiota.
- Wariatka.
- Dlaczego ja się w ogóle z tobą
zadaję?
- Bo nie możesz się doczekać, by
sprawdzić, czy w nago wyglądam tak, jak w twoich marzeniach... – poruszałem
brwiami.
- Idiota – parsknęła.
- Powtarzasz się, skarbie –
przewróciła oczami i wygięła się próbując sięgnąć gdzieś poza zasięg kamery.
Ostatecznie musiała odłożyć laptopa na pościel i przesunęła się sięgając do
szuflady stojącej obok łóżka. „Zaraz, zaraz...” Prawie wsadziłem nos w ekran
próbując lepiej dojrzeć to, co właśnie mignęło mi przed oczami. – I ty śmiesz
się odzywać w sprawie tatuaży dla Kate, Tęczowy Motylku – zaśmiałem się, a
widząc jej zdziwioną minę i szybkie poprawianie koszulki wybuchnąłem jeszcze
głośniejszym śmiechem. – Idealnie trafiłem z tą Tęczą...
- Zamknij się, Styles –
powiedziała i wyglądała prawie na zawstydzoną. „Tylko, czy to w ogóle możliwe w
jej przypadku?” – Ja przynajmniej nie robię z siebie gwiazdy rocka na siłę.
- Za tydzień będziemy w Manchesterze, to przyjadę i ci pokażę prawdziwy rock’n’roll – zaśmiałem się. –
I obejrzę sobie dokładnie te twoje maleństwo...
- Zapomnij.
- Szykuj bluzkę z naprawdę dużym dekoltem, albo czeka cię rozbieranie – powiedziałem. – Ja w każdym razie
zamierzam zobaczyć tego twojego motylka.
- Możesz sobie tylko pomarzyć –
zaśmiała się.
- Nie musisz się wstydzić –
puściłem do niej oczko. – Doktor Styles niejednego cycuszka już widział...
- Boże, ty naprawdę masz nie po
kolei w głowie, zboczeńcu – parsknęła. – Idź już lepiej spać, bo jeszcze jutro
zaśpisz i nie zrobisz sobie kolejnego idiotycznego tatuażu.
- A co ty masz zamiar robić?
- To samo – poklepała poduszkę
obok siebie.
- No kto by pomyślał, że
pójdziemy spać razem... – zrobiłem głupią minę.
- Naprawdę zaczynam się
zastanawiać, czy za dużo nie wypiłeś – zaśmiała się. – Idź spać Harry. Może
przyśni ci się ta twoja ruda przyjaciółeczka...
- Ty naprawdę jesteś zazdrosna –
wyszczerzyłem zęby w uśmiechu. – Jeżeli cię to pocieszy, to mam zamiar śnić o
takim małym Tęczowym Motylku. I zapewniam cię, że to będą gorące sny...
- Idiota... – pokręciła głową w
niedowierzaniu.
- Możliwe, ale za to seksowny
idiota...
- Słodź sobie więcej... –
parsknęła. – Idę spać...
- Dobranoc, Motylku – uśmiechnąłem się. – Odezwę się jutro. Erotycznych snów ci życzę...
- Jeszcze powiedz, że z tobą w
roli głównej, a już nigdy nie pójdę spać – jej komicznie przerażona mina
sprawiła, że prawie się udławiłem własną śliną.
- Pewnego dnia inaczej zaśpiewasz... –
mruknąłem.
- Już mam cię dosyć na dzisiaj,
Styles – jęknęła. – Dobranoc.
- Dobranoc... – zakończyłem
rozmowę i odłożyłem laptopa pod łóżko. Opadłem na poduszki z rękoma pod głową.
Uśmiechałem się do siebie, mając przed oczami małego, tęczowego motylka.
„Wariatka...”
Stałem w drzwiach, opierając się
o framugę i obserwowałem swoją dziewczynę. Wyglądała ślicznie w dżinsach i
koszuli z krótkim rękawkiem. A jej drobne stopy wydawały się wręcz stworzone do
noszenia balerinek. Gdyby jeszcze nie próbowała sobie wyrwać włosów z głowy...
- Nie denerwuj się tak, kochanie
– powiedziałem, podchodząc do niej i wyjmując szczotkę z jej zimnych palców. –
Nie musimy nigdzie iść, jeśli nie chcesz...
- Ale ja naprawdę chcę... – zauważyłem w lustrze, że oddycha głęboko, próbując się uspokoić. – Naprawdę mogę
tak iść ubrana?
- Naprawdę – uśmiechnąłem się,
rozczesując jej włosy. – Wyglądasz pięknie, jak zawsze...
- Ale wszystko pasuje? – pytała
nadal. Wiedziałem, że chodzi jej o kolory, ale dlaczego nie wierzyła sobie
bardziej...
- Do niebieskich dżinsów pasuje
wszystko, a butów nie mogłaś wybrać lepszych – zapewniłem ją. – Nie stresuj się
tak... – usłyszałem trzaśnięcie drzwiami.
- Gotowi? – Harry zajrzał do
łazienki. – Samochód już czeka. Mała – zagwizdał, przyglądając się jej – olej Louisa i ucieknij ze
mną...
- Idiota... – mruknąłem, kręcąc
głową. „Ale trzeba mu przyznać, że potrafi ją rozbawić.”
- Coś w tym musi chyba być, bo
ostatnio często to słyszę – zaśmiał się. – Chodźcie, bo nie mamy dużo czasu...
Kilka minut później zamykałem pokój, Kate witała się z Markiem, a Harry przywoływał windę. Splotłem
nasze palce razem i podeszliśmy do przyjaciela, akurat, gdy rozsunęły się przed
nim drzwi. Czułem drżenie drobnego ciała, opierającego się o moje. „Czym tak się
denerwowała?” zastanawiałem się. „Przecież wczoraj wszystko wydawało się iść
jak z płatka...”
- Będzie dobrze, skarbie –
szepnąłem jej do ucha, przygryzając je delikatnie. Rumieniec na jej policzkach
w końcu przegnał tą chorobliwą bladość. W holu czekał na nas Andy i pewnie ktoś
jeszcze przy samochodzie. „Co za obstawa...” uśmiechnąłem się na powitanie.
- Sporo fanek jest przed
hotelem... – odezwał się mężczyzna.
- Nie mamy czasu – powiedział
Harry, rzucając mi ostrzegawcze spojrzenie. „Jakbym to ja zawsze leciał
popozować do zdjęć...” przewróciłem oczami. Ścisnąłem mocniej dłoń Kate i przyciągnąłem ją bliżej siebie. Gdy tylko rozsunęły się przed nami drzwi,
rozległy się krzyki dziewczyn.
- Cztery schodki przed nami –
szepnąłem, nachylając się tak, by mimo ogłuszających krzyków mnie usłyszała. – Teraz... –
posłała mi ciepły uśmiech.
- Naprawdę nie podejdziecie do
nich nawet na chwilę? – zapytała, gdy pomagałem jej wsiąść do samochodu.
- Jak wrócimy – odpowiedział
Harry. – Już i tak będę spóźniony...
Siedziałem, trzymając Kate na
kolanach i nie mogłem oderwać od niej oczu. Z ogromnym zainteresowaniem
wsłuchiwała się w słowa Adama, który właśnie „poprawiał” tatuaż Harry’ego.
Mężczyzna miał anielską cierpliwość, albo po prostu lubił gadać... W każdym
bądź razie usta mu się nie zamykały i od godziny opowiadał o swojej pasji.
Muszę przyznać, że nie mógł wymarzyć sobie wdzięczniejszej słuchaczki. Kate
zadawała mnóstwo pytań, na które on odpowiadał z uśmiechem na ustach. Wręcz chłonęła jego słowa niczym gąbka.
- Masz wspaniałą dziewczynę,
Louis – powiedział w pewnym momencie. – A ty, skarbie, jak kiedykolwiek
zdecydujesz się na tatuaż, to zapraszam. Zrobię ci go za darmo...
- Lepiej jej nie kuś – zaśmiał się Harry. – Bo jej przyjaciółka zagroziła mojej męskości, jeżeli pozwolę Kate
na coś takiego.
- Naprawdę? – zdziwiła się. – To
dziwne...
- Co nie? Zwłaszcza, że sama ma
tatuaż...
- Alex ma tatuaż? – odwróciłem
się w jego stronę. – Serio?
- Powiedziała ci? – Kate wbiła w
niego te swoje niesamowite oczy.
- Widziałem... – odpowiedział
Harry, a moja dziewczyna chyba właśnie zarumieniła się po samą szyję. „Czy ja o
czymś nie wiem?” zdziwiłem się. „Najwyraźniej” odezwało się to moje drugie ja.
Adam wtrącił swoje dwa słowa i znów pochłonęła ich dyskusja o metodach
tatuowania. A ja kolejny raz zapatrzyłem się na stanowisko pod oknem. Kobieta
przekuwała właśnie uszy kolejnej klientce. Następna w kolejce była może siedmioletnia dziewczynka. Nawet nie zapiszczała. Jedyną reakcja było
nieznaczne skrzywienie się. „Hmmm...” pewna myśl zaświtała mi w głowie.
Poprawiłem kilka niesfornych kosmyków, zakładając je dziewczynie za ucho. Przy
okazji chwytając je delikatnie kciukiem i pacem wskazującym... Maleńka, prawie
niewidoczna blizna... „A więc dobrze zapamiętałem...” ucieszyłem się.
- Miałaś kiedyś przebite uszy,
kochanie? – zapytałem, napotykając spojrzenie Harry’ego. Uśmiechnął się,
unosząc kciuk do góry. Jak zwykle, czytał mi w myślach...
- Jak byłam mała... –
odpowiedziała, odwracając twarz w moją stronę. – Dlaczego pytasz?
- A co powiesz na to, byśmy
zaraz przekłuli je ponownie?
- Nie mam żadnych kolczyków –
powiedziała cicho.
- To żaden problem – odezwał się
Adam. – Dostaniesz je od nas.
- No nie wiem... – „spojrzała”
na mnie, jakby szukając pomocy.
- Będziesz ślicznie wyglądać z
jakimiś maleńkimi kolczykami, skarbie – musnąłem ustami jej wargi. – No a skoro
nie robisz tatuażu, to możesz mieć inną pamiątkę z wizyty tutaj.
Uśmiechnęła się promiennie i już
wiedziałem, że pierwsza część planu za mną. Teraz czas na drugą. Jeszcze raz
spojrzałem na sklep po drugiej stronie ulicy. „Po prostu idealnie” ucieszyłem
się. Posłałem Harry’emu wymowne spojrzenie, modląc się w duchu, by i tym razem zrozumiał o
co mi chodzi. Wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Lepiej idź zadzwoń do Paula,
że się spóźnimy – powiedział, wskazując głową drzwi. – Bo inaczej nas obedrze ze skóry...
Kilka minut później wchodziłem
do salonu z małym pudełeczkiem w kieszeni. To były chyba najszybsze takie
zakupy w moim wykonaniu. Zdążyłem w samą porę.
- To co, Mała, siadamy? – Harry
pomógł jej zająć miejsce na skórzanym fotelu. Stanąłem obok, podając kobiecie
zamszowe pudełko, które od razu otworzyła, zabierając kolczyki do sterylizacji.
- Gotowa? – odezwała się, a za
odpowiedź musiało jej starczyć delikatne kiwnięcie głową i nieśmiały uśmiech. Patrzyłem zafascynowany, śledząc każdy ruch kobiety. I po chwili w ślicznych
uszach Kate pojawiły się maleńkie kolczyki. Słuchałem uważnie pouczeń o tym,
jak należy je pielęgnować i po chwili byliśmy gotowi, by wrócić do hotelu.
- Dziękuję – usłyszałem ciche
słowa Kate, gdy dziewczyna wtuliła się w mój bok.
- Nie ma za co – uśmiechnąłem
się, schylając się po pocałunek. W samochodzie rozległ się dźwięk telefonu.
Harry spojrzał na wyświetlacz i minę miał nie za ciekawą.
- Cześć, Paul – odezwał się. – Właśnie wracamy do... – kolejna przerwa. – Rozumiem... Tak, rozumiem...
Dobrze, będziemy... – westchnął, rozłączając się. – Zmiana planów – klepnął
kierowcę w ramię. – Wygląda na to, że jesteśmy bardziej spóźnieni niż myślałem.
Jedziemy prosto na jakieś spotkanie z fanami...
Poczułem jak Kate zadrżała pod wpływem jego słów. Objąłem ją ramieniem, przytulając do siebie.
- Wszystko będzie dobrze. Obiecuję... – powiedziałem i miałem szczerą nadzieję, że uda mi się dotrzymać słowa.
Poczułem jak Kate zadrżała pod wpływem jego słów. Objąłem ją ramieniem, przytulając do siebie.
- Wszystko będzie dobrze. Obiecuję... – powiedziałem i miałem szczerą nadzieję, że uda mi się dotrzymać słowa.