- Niall, nie zauważyłeś, że Zayn ostatnio jest jakiś inny?
– zapytałem naiwnie sądząc, że zdążę usłyszeć odpowiedź zanim zapcha sobie usta
śniadaniem.
- Nie, nie wydaje mi się. A co? Jest? – powiedział
starając się nie stracić cennego jedzenia, które w siebie władował.
- Sam nie wiem. Tak jakoś...
- Cześć wam – Liam dosiadł się i zaczął nalewać sobie
soku. – Co tam?
- Louis sądzi, ze Zayn jest dziwny. – podsumował moje
głębokie przemyślenia Niall. – W sensie bardziej niż zazwyczaj.
- Może coś w tym jest. Coś zamyślony jest ostatnio. Może
chodzi o Perrie? – poparł mnie Liam.
- E tam. Przesadzacie. Wszystko jest w porządku. A już z
nią zwłaszcza. Pół nocy wisiał z nią na telefonie.
- Powiedział Niall, próbując uratować pomidora nim dotknie
podłogi – przedrzeźniałem przyjaciela. – Nie mów z pełną gębą – śmiałem się już
na całego widząc piękną plamę na czystej koszulce.
- Ale na podłogę nie spadł – sprostował Niall śmiejąc się
ze swojej niezdarności. – Czyli jednak miałem ubrać tą niebieską, a tak się
rano zastanawiałem. Dajcie jakąś ścierkę może da się uratować koszulkę.
- Za tobą – powiedziałem wciąż się śmiejąc.
Niall przechylił się lekko na krześle, by sięgnąć i w tym
momencie... Trzask! Niall na podłodze,
reszta kanapki w jakimś wymyślnym wzorze rozsypana na bluzce, a krzesło w
kawałkach.
- Nic ci nie jest? – Liam zapytał zrywając się z miejsca i
chcąc biec przyjacielowi na ratunek.
- Nie. Mam ścierkę! – odrzekł ze zwycięstwem w głosie
unosząc rękę ze zdobyczą do góry.
Tego już było dla mnie za wiele. Śmiałem się tak, że aż
mnie brzuch rozbolał. Oni mi wtórowali. Gdy patrzyłem jak Niall próbuje się
podnieść z podłogi i pierwsze co robi, to trafia dłonią w kanapkę leżącą obok,
skutkiem czego znów ląduje na plecach, aż musiałem usiąść na posadce, tak się
śmiałem.
- To chyba zasada trzech sekund już tu nie obowiązuje –
śmiałem się nadal. – Ale za to poślizg pierwsza klasa.
Niall podnosił się powoli zanosząc się ze śmiechu. Liam
opierał się o stół, a drugą ręką trzymał się za brzuch i starał się opanować. A
ja już myślałem, że zaraz umrę, bo właśnie w tym momencie zobaczyłem Harry’ego,
który z dziwnym uśmiechem na ustach próbował ogarnąć co tu się dzieje. Jego
wyraz twarzy – bezcenny.
- Co wyrabiacie? Spać się nie da.
- Nowy rodzaj budzika – wydyszałem podnosząc się z podłogi.
– I w dodatku działa – dodałem widząc, że nawet Zayn zawitał w kuchni. Choć on
jeszcze chyba nie całkiem się obudził.
Dziś mamy grafik napięty maksymalnie jak się da. „Nic
dziwnego, że się wszędzie spóźniamy się o te kilka minut” pomyślałem. „No dobra,
może kilkanaście” dodałem bardziej uczciwie. Wizyta w redakcji jakiejś gazety,
to ostatni punkt dziś na liście. Było fajnie. My się wygłupialiśmy, a oni
cykali nam zdjęcia. Zjedliśmy lody z pięcioma fankami, które wygrały w
konkursie spotkanie z nami. Śmiechu było co niemiara. Tak jak lubię. Dziewczyny
były sympatycznie i strasznie nieśmiałe na początku. Za to redaktorka była
rewelacyjna. Wygłupiała się na równi z nami i już po chwili wszyscy zanosili
się od śmiechu. Zdecydowanie ten dzień należy zaliczyć do udanych. A żeby już
było idealnie – pogoda też dopisywała. I kto to mówił, że w Anglii na wybrzeżu
nie może być pięknie?
- Chłopaki, co robimy z tak pięknie rozpoczętym dniem? –
zapytałem wchodząc do salonu. – Przydałoby się go zakończyć jeszcze lepiej.
- Możemy coś zjeść.
- Może film?
- Idę zapalić.
- Imprezka.
Wszystkie odpowiedzi padły jednocześnie. Spojrzeliśmy po
sobie i znów wybuchnęliśmy śmiechem. Skończyło się na tym, że zamówimy coś do
jedzenia. W międzyczasie Liam spróbuje zadzwonić do Danielle. A potem seans
filmowy. „Pełen relaks” pomyślałem i zapatrzyłem się na niespotykane zjawisko.
A mianowicie Niall zgubił żelki. „Nie może być!” zaśmiałem się w duchu i już
chowałem rozpoczętą paczkę do kieszeni. Będzie można się pośmiać, gdy zaczną
się poszukiwania.
- Gdzie Zayn? – zapytał Liam siadając obok mnie.
- Nie mam pojęcia. Dalej pali? – powiedziałem. – Długo
coś...
Wyszliśmy na taras. Zayn stał wpatrzony gdzieś w dal,
zamyślony, z dogasającym papierosem. I z dziwnym wyrazem twarzy.
- Zayn tu Ziemia! – krzyknąłem wskakując mu na barana. –
Odbiór.
- Złaź idioto! O mało zawału nie dostałem! – krzyknął i
rzeczywiście tak wyglądał. – Chcesz mnie zabić?
- Co z tobą? – zapytał spokojnie Liam. – Ostatnio jakiś
dziwny jesteś. Coś się stało?
- Nie. Po prostu się zamyśliłem – powiedział i powędrował
wzrokiem w stronę plaży. Nie uszło to naszej uwadze i my też tam spojrzeliśmy.
- O! Znów ta dziewczyna – krótko dodał Liam.
- Jaka? – spytałem. – Znacie ją?
Oparłem się o barierkę i przyjrzałem się dokładniej mrużąc
oczy od słońca. Na plaży pod drzewem siedziała dziewczyna z książką na
kolanach. A może to szkicownik. Nie widać. Wpatrywała się w przestrzeń przed
sobą, a palcami wodziła po papierze.
- Co to za laska? – spytał Harry, który nie wiadomo kiedy
dołączył do nas.
- Nie mam pojęcia – mruknął Zayn. – Ona tam po prostu
siedzi każdego dnia i czyta.
- Nie wygląda żeby czytała – powiedziałem. – Raczej się
zamyśliła, albo po prostu obserwuje fale. Co w tym dziwnego?
- Chodzi o to, że ona tam siedzi codziennie. W tym samym
miejscu. Praktycznie się nie rusza. Sama. A potem znika.
- Znika? – zapytałem zastanawiając się czy rzeczywiście wszystko
z nim dobrze. – W sensie: idzie sobie?
- Po prostu znika. W jednej chwili wychodzę na fajkę i
jest, a po chwili już jej nie ma. – powiedział Zayn. – Wiem jak to brzmi. Wierz
mi. Chodzi o to, że nigdy nie widziałem, by z kimś rozmawiała ani nawet by się
podniosła i poszła sobie. Gdy we wtorek wstaliśmy przed siódmą ona już tam
była.
- Interesujące... – powiedziałem patrząc na dziewczynę.
Wiatr sprawiał, że jej kucyk powiewał jak chorągiewka. – Trzeba to sprawdzić. –
powiedziałem i już mnie nie było. Zjechałem windą do holu i skierowałem się do
wyjścia. Zatrzymałem się w połowie drogi widząc niewielki tłumek przed hotelem.
„Musi być inne wyjście” pomyślałem.
- Przepraszam – zapytałem mijającego mnie pracownika – jest
inne wyjście na zewnątrz, na plaże?
- Oczywiście, proszę pana, przy restauracji. Mogę wskazać –
zaofiarował się.
- Nie trzeba. Wiem gdzie to. Dziękuję.
Chwilę później już kierowałem się w stronę dziewczyny.
Obejrzałem się za siebie. Chłopaki tylko gapili się na mnie i czekali na rozwój
wydarzeń. Pomachałem im, a potem spojrzałem na nią. Kasztanowe włosy spięte w
kucyka powiewały na wietrze. Siedziała po turecku z książką rozłożoną na
kolanach. I głaskała ją. „Głaskała?” pomyślałem. „Co mi chodzi po głowie?”
Uśmiechnąłem się do siebie, ale muszę przyznać, że tak to wyglądało. Siedziała
zamyślona wpatrzona w horyzont. W pewnym momencie drgnęła. „Pewnie mnie
usłyszała i zaraz się obróci. Ciekawe jak wygląda?” Nic takiego się jednak nie
stało. Wciąż patrzyła na morze i muskała palcami kartki. Podszedłem bliżej. „A
więc to jednak szkicownik” pomyślałem widząc czyste kartki. „Tylko gdzie ma
ołówek? Rysuje palcami” zaśmiałem się w duchu.
- Cześć. – powiedziałem. Czasami moja elokwencja samego
mnie zaskakuje. – Jestem Louis. – dodałem wyciągając o niej rękę.
- Hej – powiedziała cicho odwracając twarz w moją stronę –
jestem Kate.
Stałem jak idiota z wyciągniętą dłonią, ale ona
najwyraźniej nie zamierzała podać swojej. Opuściłem więc rękę. Jej oczy.
Najpiękniejsze oczy jakie widziałem. Nie wiem dlaczego. Magnetyzowały, aż
dreszcz przebiegł mi po ciele. I znów spojrzała na morze. Podążyłem wzrokiem po
falach. „Nic szczególnego” pomyślałem.
- Rysujesz? – zapytałem siadając obok niej. Czy mi się
tylko zdawało, czy jej ciało się napięło. Wyglądała jak ktoś, kto w każdej
chwili gotowy jest zerwać się do ucieczki.
- Nie. Dlaczego pytasz? – zdziwiła się.
- A to nie rysownik – wskazałem głową. Choć teraz z bliska
już nie byłem taki pewny i w dodatku widząc jej zaskoczenie.
- To – dotknęła delikatnie kartki – to książka.
- Dopiero masz zamiar ją napisać? – zażartowałem śmiejąc się
z własnego pomysłu.
- Chciałabym. Niestety ktoś już mnie ubiegł. – powiedziała
uśmiechając się delikatnie.
Jej uśmiech. A może to jednak nie był uśmiech. Ledwie uniosła
kącik ust, a ja nie mogłem oderwać od nich wzroku. Zaraz pomyśli, że jestem
jakimś zboczeńcem, ale co mogłem zrobić? Najwyraźniej miałem jakieś problemy z
myśleniem. Z wielkim trudem skierowałem wzrok na białe karty papieru. Nic na
nich nie było.
- To jest książka? – zapytałem nic nie rozumiejąc. –
Przecież to są czyste kartki.
- Tak to jest książka.
I to rewelacyjna, muszę dodać – powiedziała cicho. „O matko, znów ten
uśmiech”. A może tylko mi się zdawało.
- Jak się ją czyta skoro nie ma w niej liter? – zapytałem,
bo już nic z tego nie rozumiałem.
- Palcami...
Odruchowo dotknąłem kartki. Były grubsze niż w normalnych
książkach, a kiedy poczułem pod palcami różne nierówności – zrozumiałem. „Jaki
ja jestem tępy?”
- Przepraszam – powiedziałem cicho. – Nie wiedziałem...
Znaczy... Nie domyśliłem się...
Z tej mojej głupoty tak się zaplątałem, że nawet zdania
nie mogłem sklecić. Gapiłem się tylko na nią z otwartymi ustami i próbowałem
jakoś to ogarnąć. „Zacznij od siebie” pomyślałem.
- Nic nie szkodzi. Skąd mogłeś wiedzieć? – powiedziała
cicho. I w tym momencie jej palce musnęły moje, a mnie przeszedł taki dreszcz
jakby mi ktoś je włożył do kontaktu. Zabrałem dłoń. „Co tu się dzieje?”
- Yyy... – zacząłem. – To ja...
- To na razie, Louis. – powiedziała cicho ukazując mi
drogę ucieczki. A ja, król wśród kretynów – przynajmniej w tej chwili –
podniosłem się i odszedłem mówiąc tylko chicho:
- Na razie...
Powlokłem się do hotelu. Przed windą zatrzymały mnie
jakieś fanki prosząc o autograf i wspólne zdjęcie. Uśmiechałem się i robiłem
głupie miny do aparatu, a w głowie zastanawiałem się czy właśnie wyprano mi mózg,
bo jakoś tak dziwnie się czułem. Wsiadłem do windy i pojechałem na swoje
piętro. Gdy wchodziłem do apartamentu wszyscy siedzieli już w salonie i czekali
na mnie z niecierpliwością wymalowaną na twarzy. Zayn chyba nawet nie mrugał, a
przynajmniej tak to wyglądało. Stałem tylko i gapiłem się na nich zastanawiając
się co powiedzieć. Na samą myśl o niej wzdłuż kręgosłupa przechodził mnie
dreszcz.
- No! – Harry nie wytrzymał. Zabrzmiało to jak
wystrzał z armaty. Aż podskoczyłem. Zayn również.
- No co? – zapytałem próbując się skupić.
- No gadałeś z nią. O czym? Kto to? Ładna? – ciągnął
Harry.
- Nie wiem – powiedziałem. Sam nie wiem, na które
pytanie mu chciałem odpowiedzieć.
- Louis, obudź się. Co z tobą? – Liam zbliżył się do
mnie. – Dobrze się czujesz?
- Nie... Tak. Dobrze. – plątałem się w zeznaniach.
„O czym to ja miałem...”
Harry się niecierpliwił.
- Nie wiesz czy ładna?
- No właśnie, nie wiem. Jakoś... – próbowałem coś z siebie
wydusić by dali mi spokój. – Ma na imię Kate. I czyta... – męczyłem się niemiłosiernie.
– Czytała książkę. Jakąś dobrą podobno. – „Uff, udało się”
- No, ale wiesz dlaczego tam siedzi całymi dniami – teraz
Zayn postanowił mnie pomęczyć.
- Nie wiem – westchnąłem – zapomniałem zapytać.
- Zapomniałeś? Po to tam pobiegłeś – torturował mnie dalej.
- Tak... – i znów się wyłączyłem. Te oczy. I usta. Kolejny
dreszcz. – Chyba mam gorączkę. Coś dziwnie się czuję.
- A zachowujesz się jeszcze dziwniej – dodał Harry.
- Taaak – powiedziałem i skierowałem się do swojego
pokoju. – Chyba się położę wcześniej. – dodałem.
Mijając drzwi na taras nie mogłem się powstrzymać, by nie
spojrzeć na nią jeszcze raz. Ale jej tam nie było. Plaża była pusta. Jakby
nigdy nikogo tam nie było... Spojrzałem na chłopaków. Harry i Niall już zajęli
się wybieraniem filmu, ale Liam i Zayn wciąż nie spuszczali ze mnie wzroku.
Oczy jednego wyrażały troskę, natomiast drugiego... ciekawość? Zamknąłem drzwi
i oparłem się o nie całym ciałem. „Co się ze mną dzieje?” pomyślałem. Z trudem
oderwałem się od drzwi i skierowałem do łóżka. Usiadłem na brzegu i zacząłem
zsuwać buty rozsypując przy tym piasek. Tylko ja tego nie widziałem. Nic nie
widziałem. Opadłem do tyłu i popatrzyłem w sufit, ale jego też nie widziałem...
- Te oczy... – szepnąłem. Zasnąłem.