Lot do Nicei trwał tylko godzinę, ale mimo to każdy próbował
złapać jeszcze trochę drogocennego odpoczynku. „Pomyślałby kto, że nikt z nas
nie spał w nocy...” uśmiechnąłem się, bo pewnie nie bardzo minąłem się z prawdą.
Przeciągnąłem się, rozglądając po wnętrzu samolotu. Znów byliśmy w
komplecie, a nawet przybyła nam kolejna osoba do tej naszej rodzinki. Zerknąłem na zegarek. Jeszcze kilka minut i Paul zakończy to błogie lenistwo...
Wyłapałem wesołe spojrzenie Alex i nie mogłem się nie
roześmiać widząc, jak Hazz oplata ją ramionami niczym pająk. „Komuś chyba wciąż
mało” zacisnąłem wargi, by nie parsknąć śmiechem na ten widok, a także na wspomnienie wczorajszych
rozterek Horana. Okazało się, że biedak miał rację. Zerknąłem na niego i tym
razem nie mogłem się powstrzymać, by się nie zaśmiać, widząc biały plaster na jego
czole. „Musiało boleć...”
- Z czego rżysz? – mruknął Zayn, przeciągając się na fotelu
obok i ziewając głośno.
- Z Nialla – odpowiedziałem krótko i po chwili śmialiśmy się
obaj. Blondyn spał naprzeciw mnie i wciąż ściskał w dłoni komórkę. „Chyba od
wczoraj nie wypuścił jej z dłoni...” uśmiechnąłem się na wspomnienie radości w
jego oczach, gdy Kate dała mu ten niepozorny skrawek papieru. „Kto by pomyślał,
że uda jej się dorwać dziewczynę, która jemu wiecznie umykała...”
Usłyszałem dźwięk migawki i zauważyłem, że Zayn odkłada telefon.
- Wyglądają tak słodko, że to powinno być karalne –
powiedziałem, zerkając na Kate i Louisa. Im w odróżnieniu od Alex i Harry’ego
wystarczył tylko jeden fotel. Dziewczyna spała wtulona w pierś Lou, a on obejmował ją
troskliwie ramionami, asekurując jej poranione plecy. I wyglądało na to, że
uwielbia trzymać ją na kolanach. „Nawet śpiąc się uśmiechał...”
- Nie bądź zazdrosny, Liam, bo akurat tobie to nie przystoi
– parsknął Zayn, zakładając buty.
- Nie jestem zazdrosny – odezwałem się momentalnie, ale
widząc niedowierzające spojrzenie przyjaciela, westchnąłem tylko. – No, może trochę...
- Nie dodzwoniłeś się do Danielle?
- Dodzwoniłem się. Wczoraj – westchnąłem. – Po prostu jak
tak patrzę na nich i na tamtą dwójkę – wskazałem w stronę Alex i Harry’ego – to
też chciałbym móc się poprzytulać...
- Awww... – zagruchał Zayn. – Ja cię przytulę... – podniósł
się ze swojego miejsca i ciężko wylądował na moich kolanach. Jęknąłem pod
wpływem tego obciążenia. – Lepiej?
- Złaź ze mnie, idioto – zaśmiałem się, próbując go z siebie
zrzucić.
- No przecież chciałeś się poprzytulać...
- Co robicie? – rozległ się zaspany głos Nialla. Patrzył na
nas jakby wciąż jeszcze nie był pewny, czy to mu się przypadkiem nie śni.
- A na co to wygląda? – zaśmiał się Zayn.
- Nie odpowiadaj! – rzuciłem szybko w końcu pozbywając się
ciężaru z kolan. – Boże, ale masz kościsty tyłek... – jęknąłem.
- Zaraz lądujemy – odezwał się Paul, budząc wszystkich,
których jeszcze nie wybudziliśmy naszymi wygłupami. – Harry, przesuń fotel na
miejsce i zapnij pasy. – Już miałem się odezwać, że przecież do Stylesa nic nie
dociera o tej godzinie, gdy przyjaciel postanowił mnie zadziwić. Pomógł zapiąć
pasy Alex i przesunął fotel pod przeciwną ścianę. „Co ta miłość robi z
człowiekiem?” kręciłem głową z niedowierzaniem.
- Louis? – usłyszałem cichy szept Kate i mruczenie zaspanego chłopaka. – Musimy zapiąć pasy...
- Już? – otworzył jedno oko i zaciągnął się jej zapachem. „Danielle, gdzie jesteś?” –
Tak szybko? Ja nie chcę...
- Lou – Paul doszedł do nas. – Wracaj na swoje miejsce i
pozapinać się. Zayn?
- Już, już... – podniósł się z podłogi, posyłając mi „groźne”
spojrzenie. – Siadaj tutaj, Louis – wskazał na swój fotel, a sam opadł na
siedzenie na wprost Alex.
Dla postronnego obserwatora wyglądalibyśmy pewnie jak banda
skacowanych dzieciaków kompletnie pozbawionych energii, ale ja widziałem te wesołe błyski w oczach
przyjaciół. W porównaniu z tym, co mieliśmy w poprzednich dniach, to było
niebo. I może byliśmy trochę niewyspani i lepiej nie dociekać z jakich powodów
co po niektórzy, ale byliśmy również pełni chęci do pracy. To chyba była
zasadnicza różnica. To wszystko znów sprawiało nam przyjemność. „Byliśmy w komplecie...”
Dziesięć minut później zbieraliśmy się do opuszczenia
samolotu. Kate znów odzyskała kolory. „Kiedy ta dziewczyna przestanie się bać
latania?”
- Louis – odezwała się Alex, odbierając od Harry’ego kule. –
Zabierz jej ten sweter. Jest gorąco jak w piekle...
- Ale... – Kate wyglądała na zawstydzoną. – Ja...
- Nie przejmuj się siniakami, skarbie – Lou rzucił kolorowy
sweterek na siedzenie. – Ludzie wiedzą, że byłaś w szpitalu. Nikt nie zwróci na
nie uwagi...
- Jesteś pewny? – Kate wbiła w niego te swoje niesamowite
„spojrzenie” i przygryzła wargę rozważając jego słowa. Zdecydowanie było za
ciepło nawet na to, co miała na sobie. Spodnie za kolana wprawdzie zasłaniały poraniona
skórę, ale jestem prawie pewny, że było jej w nich o wiele za gorąco. Zdecydowanie powinna
postawić na jakieś krótkie szorty. „Tak jak to zrobiła Louise” spojrzałem na
przyjaciółkę, która próbowała właśnie włożyć sweter Kate do swojej torby. Odebrałem od
niej Lux i od razu poszło jej sprawniej.
- Całkiem pewny – powiedział, sięgając po jej dłoń i
kierując się ku wyjściu. Odprowadziłem ich wzrokiem, kolejny raz nie mogąc się nadziwić, jak ta dziewczyna jest drobna.
- Potrzebujecie pomocy? – spojrzałem na Alex i Harry’ego,
którzy zgodnie pokręcili głowami. – Nie to nie – uśmiechnąłem się do Lux, poprawiając ją sobie w ramionach. – To idziemy, Mała...
- Wiecie, że nie musiałyście ze mną zostawać? – kolejny raz
usłyszałam te słowa z ust przyjaciółki. Mogłam sobie wyobrazić, jak Gemma wywraca oczami. – Louis
pewnie wolałby cię mieć przy sobie, Kate...
- Louis zrozumie... – uśmiechnęłam się, podkładając jej
poduszkę pod nogę. – Tak dobrze?
- Idealnie... Rozpieszczacie mnie ze Stylesem – mruknęła
zadowolona. – Jak ja potem wrócę do normalności?
- Akurat o to bym się nie martwiła – usiadłam obok niej na
kanapie. – Jejku, jak gorąco... – miałam wręcz wrażenie, że materiał przykleił mi się do skóry.
- Trzeba było jeszcze dłuższe spodnie założyć – parsknęła
Alex. – Jest chyba z pięćdziesiąt stopni...
- Nie będę świecić bandażami – mruknęłam pod nosem,
podciągając kolana pod brodę i krzywiąc się, gdy plecy przeszył mi ból. – I co? Udało się? – usłyszałam dźwięki
dochodzące z telewizora.
- Chyba tak – powiedziała Gemma, pogłaśniając. – Choć nie
wiem, co my z tego zrozumiemy. Czy to nie będzie po francusku?
- Chłopcy nie mówią po francusku, więc może coś tam
wyłapiemy... – uśmiechnęłam się na samą myśl, że będę mogła obejrzeć ten wywiad
z dziewczynami.
- Chyba się zaczyna... – odezwała się cicho Alex i mogłam
usłyszeć, że jest tym równie podekscytowana, co i ja.
Rzeczywiście nie było łatwo zrozumieć, co mówią prowadzący i
mimo iż miałam okazję trochę liznąć francuskiego, to jedyne co udało mi się
wyłapać, to kilka pojedynczych słów i nazwę zespołu. Gdy rozległy się piski
wiedziałam, że na ekranie musieli pojawić się chłopcy. Po chwili mogłam
usłyszeć ich głosy i tak jak się spodziewałam, wywiad był prowadzony po
angielsku. „Pewnie leci z napisami...”
- Napisy są po francusku – Alex jak zwykle praktycznie
czytała mi w myślach.
- Panowie... – kobiecy głos z wyraźnie słyszalnym, francuskim
akcentem wypełnił pomieszczenie. – Bardzo nam miło, że znaleźliście czas by
odwiedzić nas w studio. Zwłaszcza, iż wiemy jak bardzo macie napięty grafik
podczas waszego pobytu we Francji. Czy w ogóle uda wam się coś zwiedzić, czy
też jedyne co zobaczycie, to widok z okna samochodów, gdy jedziecie na kolejne
spotkania?
- Nie jest tak źle – odezwał się Liam, gdy już wszyscy
przywitali się z kobietą i zapewnili, że cieszą się, iż mogą tu być. Fani byli
zachwyceni, co bardzo głośno obwieścili. – Choć rzeczywiście nie mamy za wiele wolnego czasu, ale jestem
pewien, że uda nam się co nieco zobaczyć.
- Podobno będziecie honorowymi gośćmi na dzisiejszej
paryskiej gali?
- Co? – zdziwiłam się, bo wcześniej o niczym takim nie
słyszałam. „Kolejny lot samolotem? Nie...”
- Ciii... Później... – uciszyła mnie Gemma.
- To dla nas zaszczyt, że dostaliśmy zaproszenie – odezwał
się Harry. – To wielkie wydarzenie i wprost nie mogę się doczekać, by móc
zobaczyć to wszystko z bliska.
- Cała Francja tym żyje od kilku tygodni. W końcu to najważniejsza impreza
roku i okazja do nagrodzenia wielu wybitnych osób... – ciągnęła kobieta. –
Jestem pewna, że wasi fani nie mogą się doczekać, by ujrzeć was w eleganckim
wydaniu...
- Żeby się nie zdziwili – parsknął Louis, a ja nie mogłam się
nie uśmiechnąć, słysząc swojego chłopaka. „Tak niewiele trzeba, by poczuć te
motylki w brzuchu...” – Nie jestem pewien, czy zabraliśmy smokingi...
Okazało się, że poza pytaniami, zaplanowano też jakieś
zadania dla chłopaków i fanów i po chwili śmiałam się z tych wygłupów, które
wydawały mi się przekomiczne, a przynajmniej Alex i Gemma tak to przedstawiały.
- Dobra, chwila przerwy – usłyszałam zasapany głos kobiety. –
Muszę was jeszcze trochę zasypać pytaniami, bo inaczej fani mi tego nie
wybaczą.
- Boże, oni naprawdę tak się zachowują w telewizji? – Alex wydawała się co najmniej pod wrażeniem.
- Nie inaczej – parsknęła Gemma.
- Co się dzieje? – zapytałam, sięgając po sok. „W takich chwilach to, że nie widzę, staje się naprawdę frustrujące...”
- Louis i Harry zaliczyli bliższe spotkanie z podłogą – powiedziała Alex wciąż nie wierząc, że to, co widzi dzieje się naprawdę. – Po
tym jak Styles wskoczył, a raczej próbował wskoczyć Lou na barana...
- Czyli normalne zachowanie w ich wykonaniu – roześmiałam się. Takie wygłupy znałam bardzo dobrze. Przez jakiś czas miałam je wręcz na co dzień.
- Panowie, nie da się ukryć, że łączy was niesamowita
przyjaźń. Ale wasi fani dopatrują się w niej czegoś więcej... Jak bardzo macie dość
pytań o Larry’ego?
- Kto to jest Larry? – odezwała się Alex.
- Zaraz chyba się dowiesz – zaśmiałam się, wiedząc na co się
szykuje.
- Bardzo, bardzo... – jęknął Louis.
- Możecie to zdementować – zaproponowała kobieta. – Okazja jest ju temu świetna...
- Dementujemy to średnio kilka razy na dzień i nic to nie daje, więc dlaczego teraz miałoby być
inaczej? – odezwał się Harry. – Jesteśmy z Louisem naprawdę dobrymi przyjaciółmi, a że czasami trochę się wygłupiamy, to druga sprawa...
- Czyli Larry nie istnieje?
- Na pewno nie jako romans – odpowiedział Louis. – Mam
cudowną dziewczynę i choć oczywiście bardzo kocham chłopaków i są dla mnie jak
bracia, to jednak moją Kate kocham bardziej... – „Boże, zaraz się roztopię z
gorąca...”
- To prawda – wtrącił się Liam. – Z Kate przegrywamy z kretesem jeżeli chodzi o jego względy...
- To prawda – wtrącił się Liam. – Z Kate przegrywamy z kretesem jeżeli chodzi o jego względy...
- Awww... Jak słodko... – Alex objęła mnie ramieniem i przyciągnęła do siebie. – Właśnie pokazują wasze zdjęcie... – relacjonowała. – Prześlicznie razem wyglądacie...
- Tajemnicza dziewczyna ma już imię...
- I to nawet od urodzenia – parsknął Harry.
- Dlaczego od razu tajemnicza? – usłyszałam Louisa. – Nigdy
się z Kate nie ukrywałem i myślę, że fani od dawna znali jej imię...
- Ale nic poza nim... – kobieta drążyła dalej.
- Najwyraźniej nie musieli wiedzieć więcej – wtrącił Zayn i w jego głosie było słychać zniecierpliwienie. –
Choć chyba nie docenia pani naszych fanek. One zawsze wiedzą dużo więcej niż się
komukolwiek wydaje... – widownia w studio była zachwycona jego wypowiedzią. Od razu rozległy się ogłuszające piski.
- Ooo...
- Co? – dopytywałam się, bo zdziwienie w głosie Alex było ogromne. – Co się
dzieje?
- Teraz dla odmiany pokazują moje zdjęcie – jęknęła. –
Wyglądam strasznie...
- Na pewno nie – zapewniłam ją szybko.
- I jeszcze jakieś zdjęcie z całkiem niezłą laską...
- Jego znajoma – podpowiedziała Gemma.
- Czyżbyś chciał nam coś powiedzieć Harry?
- Całkiem niezłe te zdjęcia – usłyszałam głos przyjaciela. –
Moje nogi całkiem zgrabnie wyglądają na tym pierwszym, nie sadzicie? – usłyszałam parsknięcie Nialla. W studio znów rozległy się krzyki, więc to pytanie musiało być skierowane do fanów.
- Czyżby Harry Styles też był już zajęty?
- Właściwie ostatnio rzeczywiście cierpię na brak wolnego
czasu – zaśmiał się Harry. – Trochę jesteśmy zajęci. Nie da się ukryć...
- Wiesz, że nie o to pytam...
- Wiem... – westchnął ciężko. – Choć czasami sam się zastanawiam, o co tak naprawdę
pytacie... – słyszałam zniecierpliwienie w głosie przyjaciela. – Gdy jestem z
Louisem bierzecie mnie za geja. Gdy jestem z Carą lub jakąkolwiek inną
dziewczyną, od razu twierdzicie, że z nią sypiam. To trochę głupie... Nie mogę
mieć przyjaciół, bo od razu jestem posądzany o bycie z nimi w związku...
- Tak się składa, że Harry jest bardzo towarzyską osobą... –
Liam najwyraźniej postanowił interweniować. Wcale mnie to nie zdziwiło. On pewnie też wyłapał zniecierpliwienie przyjaciela.
- Czyli wciąż szczęśliwy singiel – podsumowała kobieta. –
Krótka piłka panowie. Ręka do góry, który z was jest w związku...
- Czy Zayn podniósł rękę? – zapytałam szybko.
- Tak, a dlaczego...
- Nie ważne... – powiedziałam, przerywając przyjaciółce i
uśmiechając się. „Mam nadzieję, że Perrie to obejrzy...”
- A którzy wciąż szukają swojej drugiej połówki?
- Co on robi? – Alex aż podskoczyła na kanapie.
- Co robi? Kto? – dopytywałam się.
- Chyba właśnie zamierza powiedzieć im o tobie... – powiedziała
Gemma.
- Harry? – usłyszałam głos kobiety. – Czy jednak jest coś,
co chciałbyś nam zdradzić?
- Cóż... Tak jakby poznałem kogoś, ale jeszcze nie
rozmawiałem z nią o tej całe sprawie chłopak/dziewczyna...
To co się stało w studio po tym wyznaniu było nie do
opisania. Fani dosłownie oszaleli. A kobieta zdecydowanie była na straconej
pozycji, próbując ich przekrzyczeć. Nie udało mi się nawet wyłapać całej odpowiedzi Harry'ego.
- Idiota... – usłyszałam zdumiony szept przyjaciółki.
- Niall, idziesz? – spojrzałem na przyjaciela, który znowu
wpatrywał się w telefon, a wyglądał przy tym, jakby go coś bolało. I oczywiście
w najmniejszym stopniu nie zareagował na moje słowa. „Czyżby ta laska go
olała?” Miałem nadzieję, że to nie o to chodzi... – Niall! – trzepnąłem go w ramię. Teraz dla odmiany wyglądał, jakby
przeszedł zawał.
- Jezu! – krzyknął wystraszony, próbując mi oddać.
- To tylko ja – wyszczerzyłem zęby w uśmiechu. – Choć
mówiono mi już niejednokrotnie, że podobieństwo jest uderzające...
- Idiota... – mruknął pod nosem.
- Ej! Tobie nie wolno tak na mnie mówić – oburzyłem się,
jednocześnie uśmiechając pod nosem.
- Ile mam na was czekać?! – ryknął Paul. Złapałem Horana za
szmaty i wypchnąłem z windy, nie chcąc już bardziej rozwścieczyć menadżera.
Oczywiście, mimo iż to Niall zasnął w windzie, to ja zostałem obdarowany wielce
wymownym spojrzeniem. „Nie ma sprawiedliwości na tym świecie...” westchnąłem,
wlokąc się za nimi. Reszta już dawno zniknęła w apartamencie. Wszedłem do
środka i od razu rozejrzałem się w poszukiwaniu mojego kolorowego Motylka, ale nigdzie jej nie było. – Za dwie godziny mamy samolot. Postarajcie się nie
zgubić do tego czasu – powiedział Paul, zostawiając nas samych. Spojrzałem na
Kate, która siedziała już wtulona w Louisa.
- Gdzie...
- Położyła się chwilę temu – Kate jakby czytała mi w
myślach. Gemma kiwnęła mi w stronę pokoju naprzeciwko. Od razu skierowałem tam
swoje kroki. Uchyliłem drzwi i najciszej jak się dało wśliznąłem się do środka.
Alex leżała na boku, tuląc do siebie poduszkę.
- Nie śpię – głos dziewczyny przerwał mi skradanie się w stronę łóżka. Położyłem się obok niej, szukając na jej twarzy odpowiedzi na
pytania, których jeszcze nie zadałem.
- Źle się czujesz?
- Nie... – spojrzała mi w oczy, a ja czułem jakby zaglądała
głębiej. – Trochę jestem zmęczona... Nie wiem, jak wy dajecie radę...
- Kwestia przyzwyczajenia – wzruszyłem ramionami. – Tak
myślę...
- Oglądałyśmy wywiad... – powiedziała cicho, wpatrując się we
mnie uważnie.
- Ach tak... – wzruszyłem ramionami. – I co myślisz?
- Będziesz miał problemy z mojego powodu?
- Co? Oczywiście, że nie – zapewniłem ją od razu. – Chciałem
podnieść rękę razem z chłopakami, ale w sumie nie rozmawialiśmy jeszcze na ten
temat... – wyjaśniłem cicho. – Co ty na to? – uśmiechnąłem się, choć w środku
byłem pełen obaw. – Proponuję ci długoterminowy kontrakt. Ja, strona dumnie
nazywana chłopakiem – wskazałem na siebie – będę cię kochał i... doprowadzał do
szaleństwa przynajmniej kilka razy w tygodniu, a ty – puściłem jej oczko –
wniesiesz do naszego związku dokładnie to samo. Zrobisz kolejny krok?
- Naprawdę tego chcesz, Harry? – nie uśmiechała się. Była
zupełnie poważna, a w oczach czaił się smutek.
- Chcę być z tobą – powiedziałem, odrzucając poduszkę, którą
przytulała i przysuwając się do niej. Patrzyliśmy sobie w oczy, a nasze twarze
dzieliło zaledwie kilka centymetrów. – Ale chcę również żebyś była
szczęśliwa... Czego się boisz, Alex?
Wpatrywaliśmy się w siebie, a ciszę zakłócały tylko nasze
oddechy. Czułem dotyk strachu na kręgosłupie. Najwyraźniej oboje czegoś się
baliśmy. Ja byłem przerażony tym, że mógłbym znów ją stracić. Chciałbym
zrozumieć jej strach. Wtedy mógłbym z nim walczyć i miałbym jakieś szanse...
- Że złamiesz mi serce... – powiedziała po przeciągającym się milczeniu.
- Właśnie to cię spotkało? Ktoś złamał ci serce? – zapytałem
szeptem. Nie mogłem sobie tego wyobrazić. Wprawdzie nie była taka jak Kate, nie
wzbudzała od razu we wszystkich instynktów opiekuńczych, ale nie mogłem pojąć,
jak ktokolwiek mógłby ją skrzywdzić. – Co się stało?
- Zakochałam się... – uśmiechnęła się delikatnie. –
Pamiętasz jak mówiłam, że nigdy nie byłam w takim związku? – skinąłem głową,
przypominając sobie jedną z naszych rozmów. – Byłam w jednym, choć Bóg mi
świadkiem, że zrobiłam wszystko, by o tym zapomnieć. By o nim zapomnieć... –
dodała.
- Co on ci zrobił? – poczułem w sobie nienawiść do tego
faceta, a przecież jeszcze nie znałem jego win.
- Kochał mnie... – powiedziała po chwili, zaskakując mnie tym wyznaniem. – Przynajmniej na
początku... – westchnęła. – A ja kochałam jego i świata poza nim nie
widziałam... Wszystko było jak w tych głupich filmach dla nastolatek. Było
idealnie, a Dave... On też był idealny. Myślałam, że lepiej być nie może...
Powinnam być mądrzejsza – spojrzała na mnie ze smutkiem. – Życie zawsze w końcu
wystawia rachunek. Nie ma czegoś takiego jak idealnie... Powinnam to
wiedzieć...
- Co on ci zrobił? – odezwałem się, gdy zatopiła się w
swoich myślach.
- Próbował mnie zmienić – uśmiechnęła się delikatnie. –
Ostatecznie nie byłam dla niego wystarczająco dobra...
- Co? – byłem w szoku. Nie mogłem sobie nawet wyobrazić
czegoś takiego.
- Bawiliśmy się, kochaliśmy się i w ogóle było jak w raju...
Aż w końcu codzienność przypomniała o sobie – westchnęła. – Nagle okazało się,
że nie pasuję... Nie byłam dość dobra, by zabrać mnie na kolację z szefem, czy
imprezę pracowniczą. Nie byłam dość dobra, by spacerować po mieście, trzymając
mnie za rękę... Na początku niczego nie zauważyłam. Gdy przejrzałam na oczy,
było już za późno... Znasz mnie, nie umiem milczeć, gdy coś jest nie tak i
wtedy też nie milczałam – uśmiechnęła się. – Ale nie byłam gotowa na to
wszystko, co rzucił mi w twarz. Wstydził się mnie. To dlatego nigdy nie trzymał
mnie za rękę, gdy byliśmy na mieście... Bo ktoś mógłby nas zobaczyć. Próbowałam się zmienić dla... bo... – zacięła się, a w jej oczach pojawiła się taka rozpacz, że sam poczułem jej ból. – Bo
myślałam, że warto... Że jeżeli założę kilka eleganckich kiecek i zrobię nudny
makijaż, to będę pasować do wielkiego świata biznesu... że będę pasować do niego... Ale jedyne co tym
osiągnęłam, to utrata szacunku do samej siebie i... Zerwałam z nim – wzruszyła
ramionami. – Ot, cała moja smutna historia...
- Dla kogo próbowałaś się zmienić? – spojrzała na mnie
wystraszona. Wiedziałem, że zacięła się w tym jednym miejscu nie przypadkowo. – Jest
coś jeszcze, prawda?
Mierzyliśmy się wzrokiem. Przetwarzałem w głowie informacje,
próbując je jakoś dopasować do Alex, którą znałem i tylko bardziej utwierdzałem się w przekonaniu, że brakuje czegoś ważnego w tej opowieści. Moja Alex nie
pozwoliłaby nikomu się zmienić. To ona zmieniała świat, nadając mu barw. Nie odwrotnie. Ująłem jej dłonie. Były lodowate.
- Zaszłam w ciążę... – wyszeptała, a w oczach momentalnie
pojawiły się łzy. Wstrzymałem oddech, porażony tą informacją i bólem w jej
głosie. Wpatrywałem się w nią, bojąc się nawet mrugnąć. – Straciłam dziecko...
- Tak mi przykro... – przyciągnąłem ją do siebie i otoczyłem
ramionami. Wtuliła się we mnie ufnie.
- Długo myślałam, że to przeze mnie – kontynuowała, a ja
zastanawiałem się, czy nie lepiej nie rozdrapywać starych ran. – Gdy
powiedziałam mu o dziecku, zaśmiał mi się w twarz i kazał je usunąć. Był taki
moment, gdy naprawdę to rozważałam... Myślałam, że mamy jeszcze czas na dziecko.
Nawet poszłam się umówić na zabieg... – zacisnęła palce na mojej koszulce. – Ale nie potrafiłam tego zrobić. Może już
wiedziałam, że to nic nie zmieni między mną a nim... A może.... sama nie
wiem... Pomyślałam, że przecież miliony kobiet dają sobie radę, wiec dlaczego
mi miałoby się nie udać? Ostatecznie jednak życie wystawiło mi rachunek za te
chwile w raju... Gdybym tylko wiedziała, że trafie prosto do piekła... – głos
jej się załamał i wybuchnęła płaczem. Moja silna i wesoła Alex. W tej chwili
naprawdę ciężko było ją dostrzec, ale była tu... Pod tą całą otoczką smutku i
niespełnionych nadziei.
- Przetrwałaś i stałaś się wspaniałą osobą – powiedziałem cicho,
tuląc ją do siebie. – Masz Kate. Masz mnie. I chłopaków. I wielu wspaniałych
przyjaciół... Nie dałaś się pokonać... Zostałaś sobą...
- Za jaką cenę? – pociągnęła nosem.
- Bardzo wysoką, to prawda – przyznałem. – Ale przecież nie
zapłaciłaś jej na darmo? Musisz sobie pozwolić być szczęśliwą... Zasłużyłaś na
to bardziej niż myślisz. Może już czas, byś przestała udawać silną i niepokonaną?
Znajdź dla mnie miejsce, a razem poradzimy sobie ze wszystkim... – spojrzałem w
jej zapłakane oczy. – Nie mogę ci powiedzieć, co będzie jutro, za rok, czy za
dziesięć lat, ale mogę ci obiecać, że nigdy nie będę się ciebie wstydzić.
Pokochałem cię taką jaka jesteś... Kolorową, głośną, trochę zwariowaną, wiecznie uśmiechniętą,
a czasami wredną i bezczelną... – wyliczałem, patrząc jej w oczy. – Znam cię, Alex. Dokładnie wiem
kim jesteś i podoba mi się to. Przedstawiłem cię mojej siostrze i ona cię
pokochała. Jestem pewien, że i moja mama cię pokocha. W końcu po kimś mam ten
dobry gust – puściłem jej oczko i poruszyłem komicznie brwiami. – Kocham cię, Tęcza...
- Ja ciebie też kocham... – powiedziała cicho, wpatrując się we
mnie. Przyciągnąłem ją do pocałunku. Teraz rozumiałem wszystko i kochałem ja
jeszcze bardziej. Spojrzałem na nią. Uśmiechnęła się delikatnie. – Miałaś
rację. Rzeczywiście wodoodporny masz ten makijaż...
- Idiota – parsknęła, uderzając mnie w ramię.
- I taką właśnie cię kocham, Wariatko – roześmiałem się,
pochylając się nad nią i zagarniając jej usta do kolejnego pocałunku.
- Nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek odwiedzę Paryż – uśmiechnąłem się, słysząc zachwyt w głosie Alex. Dziewczyna wyglądała przez
okno i od dobrej godziny podziwiała panoramę miasta, głośno wszystko komentując. „To było naprawdę fascynujące...” – Gdyby nie ta durna noga,
to nikt by mnie nie zatrzymał w hotelu...
- Jutro zabiorę cię na przejażdżkę – obiecał Harry,
odciągając ją od okna. – A teraz już usiądź i daj odpocząć nodze...
- Jak ty elegancko wyglądasz, Styles – zmierzyła go wzrokiem
z góry na dół. – Nic tylko brać... – puściła mu oczko, a ja mimowolnie
przewróciłem oczami. „Boże, broń przed zakochanymi parami...” westchnąłem.
- Jeszcze mamy trochę czasu... – Harry zamruczał jej do
ucha, poruszając wymownie brwiami.
- Litości... – jęknąłem, zapinając mankiety. – My wciąż tu
jesteśmy – wskazałem na siebie i Nialla, który kompletnie się wyłączył, wciąż
uparcie gapiąc się w telefon. „Przysięgam, jeśli ta laska go olała, to własnoręcznie
skrócę ją o głowę...” – A przynajmniej ja tu jestem, bo on to chyba chwilowo
znajduje się w innym świecie...
W tym momencie do salonu wkroczył Liam z szerokim uśmiechem
na twarzy. To mogło oznaczać tylko jedno. „Danielle...”
- Niall, dlaczego ty jeszcze nie jesteś gotowy? – przerażony
spojrzał na przyjaciela. Blondyn oderwał wzrok od komórki i rozejrzał się
zdziwiony dookoła.
- Co?
- Zaraz ci zabiorę ten telefon... – „Dlaczego groźby w
wykonaniu Liama wcale nie są straszne?” – Ubieraj się!
Niall powlókł się do sypialni, gdzie Louise wcześniej
naszykowała mu rzeczy na wieczór. Jeżeli o mnie chodzi, to na miejscu Payne’a
nie cieszyłbym się za szybko. Horan wcale nie wyglądał na kogoś, do kogo
dotarły słowa przyjaciela. Jak nic zamieni siedzenie na kanapie na siedzenie na
łóżku i dalej będzie gapił się w telefon. „Co jest grane?” zastanawiałem się.
- Proszę was, powiedzcie jej, że wygląda cudownie – Louise
wypchnęła Kate z sypialni. Z tyłu Lou właśnie wciągał na siebie spodnie.
- Wow... – Alex zdecydowanie była pod wrażeniem. Ja też, ale
chwilowo zapomniałem języka w gębie. – Słońce, wyglądasz obłędnie...
- Nie mogę iść w spódnicy... – Louise przewróciła oczami i spojrzała na nas, niemo prosząc o pomoc.
- Dlaczego? – zdziwił się Harry. – Wyglądasz w niej
wspaniale. Z takimi nogami, to najlepiej jakbyś poszła bez...
- Zboczeniec – Alex trzepnęła go w ramię. – Praktycznie nie
widać tych opatrunków na kolanach, jeżeli o to ci chodzi...
- Też jej to mówiliśmy – wtrącił Louis, stając za Kate i
obejmując ją ramionami w pasie. – Ale oczywiście nie chce słuchać...
- Nie mogę iść w spódnicy... – upierała się, a jej mina
wyrażała milion uczuć i myśli. – Przecież mogę zostać z Alex...
- O tym już rozmawialiśmy i uzgodniliśmy, że idziesz –
wtrąciła szybko jej przyjaciółka. – Może po prostu znajdziemy ci coś dłuższego?
– Alex spojrzała na Louise, a ta pokręciła głową, zrezygnowana. Najwidoczniej nie miała nić dłuższego. – Albo
spodnie... – od razu widać, która opcja bardziej spodobała się Kate.
- Niech będzie – poddała się Lou. – Spodnie. Choć to grzech
chować takie nogi... – wciągnęła Kate do pokoju i zatrzasnęła drzwi. Louis
opadł na kanapę obok mnie.
- Ona jej kazała chyba z milion rzeczy przymierzyć. Nic
dziwnego, że Kate ma już dość...
- Zwłaszcza, że nigdy nie bawiły jej takie przymiarki –
dodała Alex, opierając głowę o ramię Harry’ego. – Nie mogę się doczekać, kiedy
sobie pójdziecie – powiedziała. – W końcu się wyśpię...
- Ej! To ty taka jesteś? – oburzył się Styles. – Myślałem,
że będziesz nas oglądać, śliniąc się do telewizora?
- Po co? Przecież zobaczę jak wyglądacie zanim wyjdziecie? –
wzruszyła ramionami. – A z relacji po francusku i tak nie zrozumiem ani
słowa...
- Niby tak, ale...
- Muszę odpocząć. Zaczynam myśleć, że czymś was szprycują,
bo to nienormalne, że dajecie radę wytrzymać takie tempo...
- Po prostu starość nie radość – dogryzł jej Styles, za co
zarobił sójkę w bok.
- Nie zadzieraj ze mną dzieciaku, bo odszczekasz to szybciej
niż myślisz...
- Czyżby? – przez chwilę mierzyli się spojrzeniami.
- Będziesz dziś dobrze wyglądał, śpiąc na tej kanapie... – Alex obdarzyła go niewinnym uśmieszkiem.
- No weź... – „Coś mi się widzi, że ona już ma na niego niezawodny
sposób...” zaśmiałem się, widząc jego kapitulację.
- I jak wam się podoba teraz? – Louise odsunęła się na bok i
mogliśmy podziwiać strój Kate w całej okazałości. Jedyną zmianę stanowiły
spodnie zamiast tamtej spódnicy, ale uśmiech na twarzy dziewczyny mówił
wszystko. Tak była w stanie iść. „I wyglądała cholernie gorąco...” musiałem
uczciwie przyznać. Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że wyglądała o wiele seksowniej w spodniach, niż w tamtej spódnicy.
- Czy te spodnie nie są za ciasne? – zmartwił się Louis,
choć pewnie bardziej o to, że wszyscy będą pożerać wzrokiem jego ukochaną. „To masz jak w banku, przyjacielu...” –
Nie masz innych?
- Są idealne – warknęła Louise, posyłając mu ostrzegawcze
spojrzenie.
- Sądząc po tym, jak się ślini, to jemu też się podobają –
wtrącił Harry. – Wyglądasz ostro, Mała.
Posypały się komplementy, a Kate stała i czerwieniła się jak
zawsze. Nerwowo bawiła się zamkiem kurtki. Znów ubrana była w czerń, ale teraz
wyglądała jak chodzący seks. Zaczynałem szczerze współczuć Louisowi.
- O, wow... – Liam wkroczył do salonu i stanął jak wryty.
Jego reakcja była idealnie pasująca do sytuacji. – Wow... Kate... Wyglądasz...
Wow...
- Uspokój się, Payne – Louis posłał mu jedno ze swoich
morderczych spojrzeń i przyciągnął do siebie dziewczynę, całując ją w czubek
głowy.
- Ja przecież nic... – Liam najwyraźniej zdał sobie sprawę
ze swojego zachowania. „Lepiej późno niż wcale...” – Gdzie Niall?
- Jeszcze się ubiera – wskazałem w stronę zamkniętych drzwi.
Przyjaciel pewnym krokiem skierował się do sypialni i po chwili rozległy się
jego pełnie niedowierzania wrzaski.
- Horan?!? Dlaczego ty jeszcze nie jesteś gotowy?!? Oddawaj
ten telefon! Oddawaj!
- Gotowa? – zapytałem, wyskakując z samochodu, ledwo się
zatrzymał. Adam posłał mi rozbawione spojrzenie.
- Jesteś pewien, że nie będziemy mieli kłopotów? – Kate jak
zwykle martwiła się o nerwy Paula, ale sądząc po wesołych błyskach w jej
oczach, była bardziej niż chętna, by przespacerować się paryskimi ulicami. Wyciągnęła
dłoń w moją stronę i po chwili stała obok mnie, uśmiechając się radośnie.
- Nie będzie żadnych kłopotów – zapewniłem ją, splatając
nasze palce razem i przenosząc spojrzenie na połyskującą na nocnym niebie Wieżę
Eiffla. – Nie wolno nam się ruszać bez ochrony. Adam i Preston są z nami, więc
wszystko gra – ruszyliśmy powolnym krokiem przed siebie.
- Pewnie Paul się nie spodziewał, że wyjdziemy wcześniej z
tej imprezy, żeby pospacerować sobie po mieście... – powiedziała, całą sobą chłonąc
atmosferę otoczenia.
- Nic się nie martw – uśmiechnąłem się, widząc na jej twarzy
spokój i szczęście. – To był cudowny wieczór i teraz może być tylko lepiej...
-To miasto naprawdę nigdy nie zasypia... – usłyszałem
zachwyt w głosie mojej dziewczyny i zauważyłem szeroki uśmiech, gdy przechodziliśmy obok
ulicznego grajka. Próbowałem zobaczyć to wszystko jej oczami, jakkolwiek to
brzmi, i nie potrafiłem... Kochałem Paryż z jego brudnymi uliczkami, artystami
usiłującymi spełnić swoje marzenia, wiecznie płynącą muzyką i smakiem gorących
bagietek... Takie miasto znałem. „Tylko jak miałem je pokazać Kate?”
- To prawda – powiedziałem, obejmując ją ramieniem, gdy
przystanęła posłuchać smutnej melodii. Mężczyzna uśmiechnął się znad akordeonu
i ukłonił w naszą stronę.
- Co zagrać, panienko? – zagadnął Kate. Już chciałem jej
przetłumaczyć słowa mężczyzny, gdy moja dziewczyna znów mnie zaskoczyła.
- Coś wesołego – odpowiedziała łamaną francuszczyzną, od
razu posyłając muzykowi jeden ze swoich przepięknych uśmiechów. Po chwili uśmiechała się szeroko, wsłuchana w radosną melodię. Wsunąłem mężczyźnie kilka
euro do futerału i szczerząc się jak nienormalny, pociągnąłem Kate na dalsze
zwiedzanie. – Dziękuję – zawołała, machając facetowi na do widzenia.
- Czy ty kiedyś przestaniesz mnie zadziwiać? – zapytałem,
ciesząc się jak wariat. Uwielbiałem ją taką radosną. Wyglądała przepięknie i
cholernie seksownie. „Chooolernie seksownie...” moje drugie ja wtrąciło swoje trzy grosze. Wciąż w imprezowym wydaniu zachwycała i chwilami wręcz pozbawiała mnie oddechu. „Za to przyprawiała coś innego...” roześmiał się ten wredny głos w mojej głowie. Zignorowałem go, a przynajmniej usilnie próbowałem to zrobić... Kate uśmiechała się, wręcz
promieniując wewnętrznym szczęściem i spokojem... „Nareszcie...” ucieszyłem się. „Długo czekałem na taki widok...”
- Mam nadzieję, że nie – powiedziała, posyłając mi zalotne
„spojrzenie”. – Znam tylko kilka słów... – wzruszyła ramionami.
- Najwyraźniej więcej niż kilka...
- Czujesz? Ale pachnie... – zatrzymała się nagle i z
przymkniętymi oczami, skupiła się na zapachu. – Chodź! – pociągnęła mnie w lewo.
Po chwili i ja mogłem zachwycać się zapachem świeżych wypieków i kawy.
Asekurowałem ją, by na nic nie wpadła, ani nie potknęła się o nierówne podłoże
i podążałem za nią, choć już teraz mogłem widzieć kawiarnię, do której zmierzaliśmy.
- Czyżbyś zgłodniała? – zaśmiałem się, widząc cudowny blask
w jej oczach.
- Obiecałeś mi przepyszną bagietkę – przypomniała mi moje
wcześniejsze słowa, którymi kusiłem ją, by zgodziła się wymknąć z nudnej
imprezy. – I w sumie chłopakom też coś naobiecywałeś...
- Teraz się nie wymigasz – wtrącił się Adam, uśmiechając się
i rozglądając czujnie dookoła.
- Nawet nie będę próbował – roześmiałem się, wchodząc do
środka. Nie mogłem oderwać wzroku od Kate, która chłonęła wszystko dookoła, a
na jej twarzy było tylko niczym nie zmącone szczęście. Zaopatrzeni w jeszcze
ciepłe pieczywo i wielkie kubki gorącej kawy usiedliśmy na murku po przeciwnej
stronie placu. Moja marynarka całkiem nieźle sprawdziła się w roli siedziska. „Louise
mnie za to zabije...” Wpatrywałem się w moją dziewczynę i wyobrażałem sobie jak
wiele radości sprawiłoby jej zwiedzanie miasta, gdyby mogła się zachwycać jego pięknem. „Tak naprawdę zachwycać...” Podziwiać cudowne zabytki i miejsca, o których
dotychczas mogła tylko czytać. Choćbym nie wiem jak bardzo się starał, nie byłem
w stanie opisać jej tego wszystkiego tak, by oddać sprawiedliwość pięknu Paryża.
- O czym myślisz? – Kate wtuliła się we mnie, wbijając we
mnie te swoje niesamowite oczy. – Dlaczego jesteś smutny?
- Nie jestem... – westchnąłem trochę zaskoczony. „Czemu ja
się dziwię? W końcu siedzi ze mną najprawdziwszy wykrywacz kłamstw...” – Tak tylko
sobie myślę... Chciałbym ci pokazać, jak pięknie wygląda taka rozświetlona
Wieża Eiffla na tle ciemnego nieba i tyle innych rzeczy chciałbym... ci
pokazać... Chciałbym ci pokazać cały świat...
- Więc pokaż... – wyszeptała, kładąc swoją delikatną dłoń na moim policzku. Zrozumiała o co mi chodzi. – Powiedz mi, jak to wygląda...
- To nie to samo... – powiedziałem cicho. „Dlaczego życie jest takie niesprawiedliwe?”
- Masz rację – uśmiechnęła się. – Wtedy poznam Paryż taki,
jakim ty go widzisz... Jestem pewna, że będzie równie piękny, jak gdybym sama
go oglądała...
- Jesteś dla mnie za mądra, wiesz? – przyciągnąłem ją do
pocałunku.
- Głupoty gadasz – zaśmiała się, wstając i wyciągając dłoń w
moją stronę. – Chodźmy zobaczyć tą Wieżę Eiffla...
Oparłam głowę na piersi Louisa, wtulając się w jego gorące
ciało. Zamknęłam oczy rozkoszując się miarowym biciem jego serca.
- Zmęczona? – momentalnie otoczyły mnie jego silne ramiona,
a głos zabarwiła troska.
- Trochę... – powiedziałam, nie mogąc zapanować nad
ziewnięciem.
- Chyba trochę bardzo – jego śmiech zadźwięczał mi w uszach
niczym najpiękniejsza melodia. „To był magiczny wieczór...”
- Kto by pomyślał, że zwiedzanie jest takie wyczerpujące... –
oplotłam go ramionami w pasie. – Dziękuję... To był niezapomniany wieczór...
- Jeszcze się nie skończył... – szepnął mi do ucha, a moje
ciało zareagowało w tak dobrze znamy mi sposób. Zrobiło mi się gorąco i jakoś
spanie odeszło na dalszy plan.
Kilka minut później wchodziliśmy do apartamentu, wcześniej
żegnając się z ochroniarzami. Posłałam pełen wdzięczności uśmiech Adamowi. Mimo
iż bardzo go polubiłam, brakowało mi Marka. Z nim czułam się jak z
przyjacielem.
- Cześć – rzucił Louis wesoło, prowadząc mnie do sypialni. –
Co tam? Jeszcze nie śpisz?
- No tak jakoś... – odpowiedział Niall, a w jego głosie nie
było słychać nic z jego normalnej wesołości.
- Lou... – powiedziałam cicho, zatrzymując się w miejscu.
Wsunęłam torebkę do kieszeni jego marynarki i wskazałam na przyjaciela. – Zaraz
przyjdę... – dodałam, wspinając się na palce i całując go w usta.
- Będę czekał... Siedzi na kanapie... – usłyszałam i po
chwili moich uszu doleciał dźwięk otwieranych i zamykanych drzwi. W
pomieszczeniu zapanowała cisza, przerywana jedynie ciężkimi westchnieniami
Nialla i cichym popiskiwaniem telefonu, którym pewnie się bawił. Zresztą robił
to przez cały dzień. Odtwarzałam w głowie rozkład pomieszczenia, powoli
zbliżając się do przyjaciela.
- Niall... – odezwałam się w końcu, wyciągając przed siebie
dłoń. Po chwili poczułam jego ciepłe palce, zaciskające się na moich i ciągnące
mnie w jego stronę. Usiadłam obok i wtuliłam się w ciepłe ciało chłopaka. – Co się dzieje,
Niall?
- Nic się nie dzieje, Katy... – westchnął i objął mnie
ramieniem. – To tylko ja, głupio użalający się nad sobą...
- Nie mów tak... – zaprotestowałam. – Na pewno masz powód...
– miałam nadzieję, że jego wczorajsza radość potrwa dłużej, ale najwyraźniej
niechcący wyświadczyłam mu niedźwiedzią przysługę. – Nie odpisała? – zapytałam,
zakładając, że jest to najbardziej prawdopodobna przyczyna jego zachowania. „Jak
mogłam się tak pomylić?” próbowałam przypomnieć sobie rozmowę z sympatyczną
dziewczyną. – Przykro mi... Myślałam...
- To ja...
- Co ty? – zapytałam cicho.
- Bałem się do niej napisać...
- Dlaczego? – zdziwiłam się. – Myślałam, że bardzo chcesz ją
poznać...
- Bo chcę. Zresztą sam nie wiem... – powiedział pod nosem. – A właściwie
wiem... Ale... – odetchnął głęboko i mocno przytulił mnie do siebie. Miałam
wrażenie, że jeszcze chwila i wyląduję na jego kolanach. – A jeśli wcale nie
jest taka jak myślę? – dodał cicho po chwili. Uśmiechnęłam się ze zrozumieniem.
Nagle wszystko stało się bardziej przejrzyste. „Och, Niall...” Położyłam dłoń
na jego policzku, obracając głowę w moją stronę tak, by musiał na mnie
spojrzeć.
- A jeśli jest jeszcze lepsza? – zapytałam, dając mu chwilę
na zastanowienie po czym ciągnęłam dalej. – Niall, możesz cale życie marzyć o idealnej
księżniczce, ale prawda jest taka, że ideały nie istnieją. A nawet gdyby istniały – uśmiechnęłam się – to byłyby niesamowicie nudne. Może to nie Katie
jest tą jedyną, ale jak chcesz się o tym przekonać, jeżeli boisz się ją poznać?
Napisz do niej – zachęcałam. – Przecież to właśnie chcesz zrobić, prawda?
- Jest późno... – mruknął.
- W Anglii jest godzina wcześniej – przypomniałam mu. –
Napisz do niej. Jeżeli już śpi, to przywita dzień z wiadomością od ciebie. Nie
brzmi to wcale źle, nie sadzisz? Możesz jej napisać, że zmusiłam cię do
wysłania sms-a o tak późnej godzinie. Możecie zacząć rozmowę od ponarzekania na
mnie – uśmiechnęłam się. – No, pisz...
Siedzieliśmy w ciszy. Ja, zastanawiając się, czy coś jeszcze
mogłabym powiedzieć, by go przekonać, a on, pewnie zastanawiając się, czy coś
jeszcze uda mu się wymyślić, by nie wysyłać tej wiadomości. Uśmiechnęłam się,
słysząc ciche popiskiwanie komórki. Dosłownie czułam, jak Niall wstrzymuje
oddech. Po chwili odetchnął z ulgą i odłożył telefon.
- Myślisz, że odpisze? – zapytał cicho.
- Jestem tego bardziej niż pewna – powiedziałam, w duchu
zaklinając na wszystko, by moje słowa okazały się prawdziwe. „Bo przecież
dlaczego miałaby nie odpisać?”